Jak się przebić przez półtorej godziny?

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

Dwa bardzo dobre pomysły, dzięki!

Problem tylko w tym, że nie mam nikogo, kto by biegał ponad półtorej godziny. Koledzy się kończą znacznie szybciej. Ale faktycznie bieg z kimś, zwłaszcza lepszym, może być dobrym bodźcem.

No i bieg do celu. To może być to. Gdy się biegnie przed siebie albo po pętli, to zawsze przychodzi moment, gdy pojawia się głębokie przeświadczenie, że już się zrobiło więcej niż trzeba i w ogóle to jakieś kretyństwo tyle biegać :) A tak sprawa się upraszcza - dom z prysznicem i jedzeniem jest o 15 km stąd i trzeba się tam dostać za wszelką cenę :) Dobre.
Karol Yfer
p.o. dr zero
PKO
Awatar użytkownika
rono
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 751
Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Cześć Karol Yfer! Spróbuj zacząć jak ślimak. Im wolniej, tym lepiej. Narażę się może na jakieś uśmieszki, ale biegałem 20-km trasy zaczynając 7:15min/km! To jest spacer. Ale po 5-6 km. zaczynasz czuć dobry rytm, nie jesteś zbyt zmęczony, ale masz już "szóstkę" za sobą i to Cię niesie! Możesz lekko przyspieszyć, może do 6min/km i dochodzisz do celu. Według mnie koleżka-biegacz może pomóc, ale jak można nieść faceta, który tyle waży? Najlepsze "efekty mentalne" możesz uzyskać, biegając w tylko ze swoim drugim "ja", które mówi Ci: "Ej, Karol Yfer! Ty chyba jesteś coś nie tak. Tyle kilometrów na raz po prostu się nie biega! Za słaby jesteś! Zrób dychę i wracaj lepiej do domu, bo zimno, a kolanka już dają znać o sobie!" A Ty mu na to: "...............CENZORED" i biegniesz luźno dalej i wygrywasz!!! Powodzenia!  
zula
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 420
Rejestracja: 05 mar 2004, 13:45
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: warszawa

Nieprzeczytany post

Nie uważam, żeby przejście małego odcinka podczas treningu było nieeleganckie i zrobiło się przyzwyczajeniem nie do wyplenienia. A jak rozwiąże Ci się but na zawodach to też się nie zatrzymasz?! Długi trening podziel sobie np. na trzy odcinki, między nimi 2 przerwy na picie-wtedy idziesz (i przy okazji się nie zakrztusisz)-to niecała minuta, a dużo daje. I biegaj wolniej na początku, jak radzi rono, wtedy końcówka jest dużo przyjemniejsza. Złamanie 1.5 h i dłuższe dystanse to w dużej mierze kwestia mentalna-pomyśl, że kiedyś byleś dumny z 5 km ciągłego biegu! Ja na treningi biorę radyjko, szybciej czas mija.
Często mniej oznacza więcej
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

Dzięki Wam za mądre rady. Będę próbował wszystkich sposobów po kolei. Wiem, że to kwestia czasu i mozolnego treningu, zresztą jak niemal wszystko w bieganiu. Mimo to często mnie korci, że powinno być lepiej, dalej, szybciej, faktycznie zapominając, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu zmagałem się z 20 minutami ciągłego biegu.
Karol Yfer
p.o. dr zero
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

No i udało się! Dziś skończylem trening po 91 minutach :) i bez problemu mógłbym biec dalej.

Kluczem okazał się bardzo wolny początek i przyspieszenie dopiero po 40 minutach, gdy już wszystko się poukładało.

Dzięki za rady; poskutkowała pierwsza, którą wypróbowałem!
Karol Yfer
p.o. dr zero
Awatar użytkownika
rono
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 751
Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

No to jesteś już nasz.
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

Swoja drogą w trakcie tego treningu sporo rozmyślalem o tym, gdzie przebiega granica między bieganiem dla relaksu i zdrowia a takim, które może już być nadwyrężeniem samo w sobie.

Sam po sobie widzę, że na pewnym etapie zaczyna chodzić o coś więcej niż tylko ruch na świeżym powietrzu. Zaczynają się plany, kalkulacje, chęć poprawy wcześniejszych wyników, osiągnięcia konkretnych rezultatów. Bieganie przestaje być rekreacją, staje się drugim etatem.

Doszedłem do wniosku, że taką symboliczną granicę postawiłbym na 3x w tygodniu po max 45 minut.
Karol Yfer
p.o. dr zero
Awatar użytkownika
rono
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 751
Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Z tym rozmyślaniem niestety (albo na szczęście) tak jest. Ale granicę (jak to nazywasz) nadwyrężenia sam musisz sobie określić. Masz ambicję - grzejesz (z umiarem) do przodu. Rekreacja -  po prostu biegasz sobie na luzie, tak jak chcesz. Długi, samotny bieg w wolnym tempie po lesie to czas, w którym możesz załatwić wiele spraw, przeanalizować problemy, nie tylko dotyczące treningu, ale też osobiste, wejść w obszar, którego inni nie doznają i nie rozumieją, podobnie jak my, biegacze, nie rozumiemy czasem, że ktoś doznaje odprężenia siedząc dwie godziny w kinie. Takiej granicy to chyba nie da się ściśle określić. Wiadomo, że ona gdzieś tam sobie jest, tyko gdzie? Sami musimy do niej dojść, a jak mamy w głowie paszport, to wiemy, co zrobić za granicą.
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

Ja czuje doskonale, że tę granicę już dawno minąłem; moje obecne treningi nie niosą już tylko samych korzyści dla organizmu, nie są wyłącznie aktywnym wypoczynkiem. Radykalnie zmienia mi się metabolizm, cały czas balansuję na granicy przemęczenia, na wiele innych rzeczy brakuje mi często sił. Największy katunek przyjmuje układ kostno-stawowy. Tak, to już dawno nie jest run4fun. Mimo że doskonale zdaję sobie z tego sprawę i czuję wyraźnie wszelkie negatywne strony, to jednak ciągle coś mnie pcha dalej i dalej. Umiar to wielka cnota.
Karol Yfer
p.o. dr zero
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

Ten patent z wolnym początkiem jest rewelacyjny! Dziś pękły dwie godziny i to średnio w niezłym tempie, bo od 30 minuty mogłem już konkretnie przyspieszyć. A to wszystko zaledwie tydzień po przebiciu się przez 90 minut i następnie trzech bardzo intensywnych treningach. Co ciekawe, jestem mniej zmęczony niż zazwyczaj po długich wybieganiach. Kurcze, żeby tak utrzymać tę formę... To jest piękne...
Karol Yfer
p.o. dr zero
Awatar użytkownika
rono
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 751
Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

O.K. Karol Yfer! Nie przesadzaj tylko z tym zwiekszaniem zakresu! Po tygodniu (+ trzy ostre treningi) dodajesz 30 min. Każdy Ci powie, że to troszkę za dużo! Pobiegaj jeszcze jakiś czas te 90 min, nie szarżuj i nie przyspieszaj pod koniec. Na ostatnich kilometrach długiego biegu ryzyko odniesienia kontuzji jest bardzo wysokie. Życzę rozwagi i pozdrawiam!    
Awatar użytkownika
Karol Yfer
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 302
Rejestracja: 28 maja 2004, 16:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Katowice

Nieprzeczytany post

Wiem, wiem, trochę mnie poniosło. Ale to dlatego, że teraz tydzień wyluzowania, a w niedzielę kontrolna czasówka na 10 km. Chciałem nabić licznik na zapas :)

A że doszedłem blisko limitu powiedział mi też w nocy prawy krawiecki, w którym po raz pierwszy w życiu złapał mnie skurcz. Poczułem się jak maratończyk, heh :)
Karol Yfer
p.o. dr zero
Awatar użytkownika
rono
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 751
Rejestracja: 17 kwie 2004, 20:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

A widzisz! Na zapas to wiewiórka zakopuje w liściach orzeszki itp, i też nie wszystko potrafi później znaleźć. A jak maratończyk poczujesz sie, gdy przekroczysz linię z napisem META po 42, 195 km, czego Ci szczerze życzę. Powodzenia.  
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ