Nie wiem o co w tym chodzi. Nad jeziorem biegałem co drugi dzień jakieś 3-4 odcinki ~600m wolniutko boso. Wtedy jeszcze nie biegałem regularnie, tylko na tym wyjeździe tak mi się chciało potruchtać.
Pewnego dnia pobiegłem sobie po asfaltowej drodze. Jakieś 1h15min (11-12km?). Co mi się stało? Hmm oprócz podrażnienia skóry stóp nic. Odmoczyłem w jeziorze i zdrowy jak ryba. Wiem, że lekki jestem, ale ani ostre kamyczki nie pocieły mi stóp, ani nie nabawiłem się kontuzji z powodu biegania boso.
A to nie jedyny przypadek mojego biegania boso. A w sandałach? Też się super biega. Rekord na 1,7km po tygodniu trenowania nawet miałem 6'36"

Nigdy lepiej mi się nie biegało niż boso. Wiadomo, że lepiej po miękkim, że nie 20km od razu. Ale żeby zaczynać od 400m czy 1km to przesada jakaś. Pamiętam jak kolega z podwórka zawsze był wołany przez Mame do domu, bo się zgrzał za bardzo i się przeziębi. Co tam, że było 25+ stopni w cieniu..