plusch - M 3:30

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

24-03-2012

Trening: BBL
Rozgrzewka: 4,41 km
Interwały: 8 x 3 min + p. 2 min, dystans: 7,16 km, śr. tempo: 05:19, śr. tętno: 166 bpm, tempo interwałów: 05:00
Powrót do domu: 3,37 km
Całość: 14,94 km

25-03-2012

Trening: Spokojne, dłuuuuuuuugie wybieganie
Dystans: 27,73 km, śr. tempo: 06:30, śt. tętno: 156 bpm, czas: 3:00:18

Podsumowanie:
Wczoraj w założeniu było długie wybieganie, ale nie wiedziałem czy dam radę po sobotnich interwałach. Dałem radę, ale było ciężko, no i bieg ten był dla mnie ważny przed przygotowaniem do maratonu. Już na 7 kilometrze czułem, że nogi mają dość po sobocie, ale musiałem się nastawić, że przebiegnę i dam radę. Od samego początku miałem również wysokie tętno, praktycznie nie chciało spaść poniżej 150 bpm, a z drugiej strony tempo było naprawdę wolne. Być może do tętna i tempa przyczynił się wiatr, bo ponad połowę biegu, biegłem pod wiatr, naprawdę było ciężko. Za to z powrotem było lepiej, no gdyby jeszcze nogi były silniejsze. Mimo wszystko, bieg ten i tak nastawił mnie mocno pozytywnie.

W tym tygodniu jeszcze jedno lub dwa lekkie rozbiegania i 15 km w niedzielę (Silesia Eco Run).
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

28-03-2012

Trening:
Miało być spokojne wybieganie, był trening z lekko narastającym tempem
Dystans: 10 km, śr. tempo: 5:24, śr. tętno: 156 bpm, czas: 54:18
Poszczególne kaemy:
1. 5:43
2. 5:30
3. 5:40
4. 5:32
5. 5:21
6. 5:32
7. 5:33
8. 5:12
9. 5:00
10. 5:01

Ćwiczenia:
GR: 10 min po biegu

Podsumowanie: Miał być spokojny bieg, ale nabrałem ochoty na trochę szybszy trening. Trwają przygotowania do życiówki na 15 km :), będzie na pewno, biorąc pod uwagę fakt, że to pierwszy bieg na tym dystansie.

Poniżej jeszcze zdjęcia z niedzieli, trafiłem chyba na rozpoczęcie sezonu motocyklistów:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Trening:
Siłownia:
Trenażer: 15 km
Rozciąganie: 30 min
Ćwiczenia siłowe głównie na brzuch, plecy, lekko nogi: 40 min

Podsumowanie:
Wczoraj miały być w planie interwały, ale domowe obowiązki przyczyniły się do zmiany planów, z drugiej strony pogoda była taka, że ... no szkoda gadać (chyba wraca zima). Dzisiaj chciałem się wzmocnić na siłowni i dodatkowo porządnie porozciągać. Udało mi się nawet całkowicie zgiąć na prostych nogach, dotykając rękami podłogę, a kolana głową - szok. Jakiś czas temu takie rozciąganie to była dla mnie czysta abstrakcja.

Ostatnio pojawiła się u mnie nowa dolegliwość. Jak myślę o maratonie, to ... zaczyna mnie boleć biodro :).

W weekend będę musiał opuścić BBL, chociaż korci mnie, aby się wybrać.
Poza tym w niedzielę start na Silesia Eco Run. Tak jak już wcześniej pisałem będzie życiówka. Kalkulator pokazuje, że powinienem pobiec 01:20:00, myślę, że jest to realne. Byłoby super, gdybym zszedł niżej.
Najgorsze jest to, że w dniu zawodów ma padać śnieg ... z deszczem. Świetna pogoda na zawody. W takich warunkach jeszcze zawodów nie biegłem i to będzie chyba największe wyzwanie.

Na koniec ostatnio usłyszany tekst z kabaretu:
- Po co dwie saszetki Sagi idą do knajpy?
- Żeby się ... zalać :)
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

01-04-2012

Silesia Eco Run
Dystans: 15 km, śr. tempo: 05:04, śr. tętno: 167 bpm, czas: 01:16:19
Temperatura: + 2 st. C, odczuwalna: 0 st. C
Miejsce Open: 232/481
M30: 107/183

Podsumowanie:
Super bieg i niezły wynik!!
A tak od początku.
Na zawody miałem wybrać się ze znajomym, ale finalnie zrezygnował on z podejścia więc pojechałem sam. Po przybyciu odbiór pakietu, przebierka i leciutkie rozbieganie oraz rozciąganie. Przed samym biegiem sprawdziłem prognozę pogody, na której podano, że od 11:00 (czyli startu biegu) będzie lekko padał śnieg i tak dokładnie było. Przed 11:00 świeciło słońce, jak ruszyliśmy zaczęło lekko padać.
W ostatnim moim wpisie napisałem, że chciałbym złamać 01:20:00 i tak się nastawiłem. Założyłem, że będę biegł z tempem 05:20, a od 10 km przyspieszę, jak będę miał zapas. Tak też robiłem, lecz po pierwszym podbiegu zauważyłem, że tempo jest szybsze, ale tętno mam w swojej normie, zatem zacząłem się trzymać tętna, aby było w okolicy 160 bpm. Realizacja udała się praktycznie w 100%. Po 10 km był duży zapas i przyspieszyłem, w nogach była niezła para. Zwiększyłem sobie limit tętna i jazda do przodu, aby powyprzedzać trochę osób.
Najszybsze były ostatnie 3 km, zatem rozłożenie taktyczne było IDEALNE :).
Najlepsza była sytuacja na ostatnim podbiegu, gdy spokojnie wyprzedzałem innych i tempo wyniosło: 05:14, a później już tyle, ile fabryka dała. Nie wiem skąd miałem tyle siły :), ale kilometry od 13 do 15 to tempo, jak dla mnie, kosmiczne :).
Na 14 km lekka konsternacja i żal, że nie złamię 01:15:00 oraz nadzieja, na zejście poniżej 01:16:00, a finalnie 01:16:19 (biorąc pod uwagę teren - super wynik). Zadowolenie, jednak po biegu niesamowite. No i ... byłem zmęczony, zatem siły rozłożone w porządku :).
Wbrew pozorom pogoda mi nie przeszkadzała, nie było mi gorąco, momentami przeszkadzał lekki wiatr.
Jeśli chodzi o organizację, to wszystko na najwyższym poziomie, żadnych problemów.

Z ciekawostek to ... moje miejsce i numer startowy: taki sam :).

Obrazek
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

03-04-2012

Trening:
Lekkie wybieganie po niedzielnych zawodach
Dystans: 6,24, śr. tempo: 05:57, śr. tętno: 153 bpm, czas: 37:08
Temperatura: + 10 st. C

Ćwiczenia:
GR: 10 min przed biegiem
GR: 20 min po biegu

Podsumowanie:
Dzisiaj chciałem się lekko rozbiegać po niedzieli. Na bieg wybierałem się z pewną obawą, ponieważ coś tam z prawej strony ... siedzi.
Przy pierwszych trzech kilometrach delikatnie było czuć udo z prawej zewnętrznej strony (w okolicach 2/3 odcinka pomiędzy kolanem a udem), później spokój i pod koniec biegu znowu się lekko odezwało. Przy drugim odczuciu zatrzymałem się i przeszedłem do marszu w kierunku domu.
Co by nie było, nie był to jakiś mocny ból, ale wolałem dmuchać na zimne. Dodatkowo, podczas biegu czułem zakwaszenie łydek.

Po powrocie do domu wziąłem się za ostre rozciąganie, w szczególności pasma biodrowego. Największą ulgę przyniosło mi rozciąganie, gdy leżałem na plecach i za pomocą ręcznika ciągnąłem prawą nogę do góry, a następnie kierowałem ją w lewo. Czułem, że rozciągało się wszystko to, co rozciągnięte nie było.

Poza tym, analizując swoje samopoczucie, to i tak wydaje mi się, że mogę być lekko przeciążony po zawodach. Z drugiej strony wydaje mi się, że wiem od czego są te bóle. Z prawej strony w okolicach miednicy czuję czasami jak przeskakują mi tam albo jakieś ścięgna, albo mięśnie. W sumie zgadza się to z tym co mi powiedział lekarz. Przez to, że te przeskakujące mięśnie podczas biegu mogą być napięte, mogę odczuwać dyskomfort, ponieważ one napinają się i ciągną inne, które to promieniują w różne strony: zarówno do kolan, jak i pośladków (pisałem o tym 16-03-2012). Zatem pozostaje wzmacniać mięśnie nóg oraz je rozciągać, choć czasem to zastanawiam się do jakiego punktu w tym moim rozciąganiu muszę dojść, bo generalnie wydaje mi się, że jestem dobrze rozciągnięty.

Z negatywnych spraw, to fakt, że pęka mi pasek w Garminie, biorąc pod uwagę to, że ma przebieg ok. 800 km to zdecydowanie za wcześnie.

Z pozytywnych spraw, to fakt, że dzisiaj waga pokazała 79kg, zatem jest spadek o 1 kg, i łatwiej będzie mi siebie nieść :).
Po wpisaniu do kalkulatorów biegowych mojego wyniku z niedzieli, pokazuje mi, że jest szansa na maraton poniżej 4h, oj, jakoś mi się to nie widzi :).
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

05-04-2012

Trening: Swobodne, długie wybieganie
Dystans: 18,34; śr. tempo: 06:11, śr. tętno: 148, czas: 1:53:40
Temperatura: +10 st. C, odczuwalna: + 9 st. C
Bezwietrznie, pod koniec biegu: lekka mżawka

Ćwiczenia:
GR: 20 min po biegu

Podsumowanie:
Oj, miałem ochotę na dzisiejszy bieg, choć jak wstałem, to generalnie chęci brakowało. Prognoza pogody "mówiła", że może padać od 11:00. Bieg zacząłem od około 09:00 i udało mi się uciec od deszczu. Tempo dzisiaj było bardzo wolne, ale dość dobrze trzymałem tętno w niskich zakresach.
Z drugiej strony podczas biegu nogi były jakieś takie ołowiane, ciężko mi się biegło, wydawało mi się, że krok jest za krótki. Być może to w pewnym sensie jakieś zachowawcze zachowanie aby nie przeciążyć nóg. Biodro było leciuteńko odczuwalne, zaś troszkę mocniej na podbiegach.

Wczoraj motywowałem się oglądając The Spirit of the Marathon. Niesamowicie motywujące są sceny rozpoczęcia (40 000 uczestników!) oraz końca biegu. Tak, chcę to przeżyć :).

Edit: Wieczorem jeszcze basen ok. 12-13 długości oraz sauna parowa 2 x 11 min.
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

07-04-2012

Trening:
Planowo: długie wybieganie do 20 km
Realizacja: 10,45 km
Śr. tempo: 05:57, śr. tętno: 146 bpm, czas: 01:02:12
Temperatura: + 10 st. C, prawie bezwietrznie

Ćwiczenia:
GR: 10 min przed biegiem, 15 min po biegu

Podsumowanie:
Oj źle!!! Miało być długo, było krótko. Mam nadzieję, że to lekkie przeciążenie (oraz przedmaratoński stres) i dlatego biodro nie chciało ze mną współpracować. Pierwsze 6 km w porządku, później cały czas, do końca czułem dyskomfort, prawie na pograniczu bólu. I w momencie, gdy zastanawiałem się czy pobiec dalej i zrobić planowane 20 km, zdecydowałem, że odpuszczę. Wolę jednak nie ryzykować.
W sumie w tym tygodniu pękło 50 km i jak na mnie to dużo.
Kurcze, jakby nie patrzeć sytuacja zaczyna mnie trochę wk....ać, bo zaczynam się obawiać, jak przebiegnę maraton, jeśli ostatnio okolice biodra zaczęły się odzywać. Jedyna nadzieja w andrenalinie, ale nie tędy droga. W sumie wiem już co mi dolega, wiem, że przeskakuje mi jeden z mięśni w okolicach biodra, i że jest napięty, ale za cholerę nie mogę go rozciągnąć, żeby się nie napinał (albo napinał w mniejszym stopniu).
No cóż, wygląda na to, że teraz został mi już bardziej odpoczynek, i przed maratonem planuję:
- wtorek: 6-7 km lekko
- środa: siłownia + rozciąganie
- czwartek: basen: relaks + sauna
- piątek: spróbuję podbiegi
- niedziela: basen lub do 10 km
- środa: 5-7 km
- niedziela: Maraton

Bądź co bądź wydaje mi się, że do maratonu jestem przygotowany, ale zaczynam być lekko niepewny :(
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

10-04-2012

Trening:
Planowo: 6-7 km lekko
Realizacja: Rozgrzewka: 1,49 km + bieg z lekko narastającym tempem
Dystans: 7,72 km; śr. tempo: 05:03, śr. tętno: 168 bpm, czas: 39:06
Całość: 9,22 km, śr. tempo: 05:16
Temperatura: +14 st. C

Ćwiczenia:
GR: 10 min przed biegiem
GR: 15 min po biegu

Podsumowanie:
No ładnie, widać dwa dni przerwy mi pomogły. Bieg w miarę szybki, średnio intensywny, całkiem przyjemnie się biegało.
Na Błoniach dużo biegających, co lepsze, ostatnio wydaje mi się, że więcej jest biegaczek niż biegaczy :).
Z biodrem, a ... nie będę pisał.
Po Świętach ... na wagę na razie nie wchodzę :).

W czasie biegu jeszcze wpadła mi do głowy taka wątpliwość. Co może się stać, gdy zdrowy biegacz osiągnie HR max i będzie za wszelką cenę (w miarę oczywiście możliwości) kontynuował bieg? Może dostać zawału? Czy wcześniej organizm "zmusi" go do zatrzymania?
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

12-04-2012

Trening:
Siłownia

Ćwiczenia:
GR: 30 min
GS: 45 min, głównie ćwiczenia na brzuch i nogi

13-04-2012

Trening:Bieg z podbiegiem
Rozgrzewka: 2,31 km
Dystans: 9,33 km , śr. tempo: 06:15, śr. tętno: 148 bpm, czas: 58:20
Całość: 11,64 km

Ćwiczenia:
Delikatne rozciąganie po biegu

15-04-2012

Trening:
Basen, kilkanaście długości (ok. 12-15)
2 x sauna po 10 min

Ćwiczenia:
Ogólnie relaks na basenie :)

16-04-2012

Trening:
Dystans: 8,96 km, śr. tempo: 06:22, śr. tętno: 134 bpm, czas: 57:03

Ćwiczenia:
delikatne rozciąganie po biegu

Podsumowanie:
Ostatni czas i poprzedni tydzień to ogólnie brak czasu. Było dużo pracy. Pomimo tego udało się wcisnąć kilka treningów, takich, które mniej więcej planowałem. Przed maratonem praktycznie zakładam pewne wyciszenie. W tym tygodniu jeszcze tylko bieg w środę (raczej krótki), no i może w czwartek, zobaczymy. Wczoraj jak biegłem, zadziwiło mnie bardzo niskie tętno, po założeniu w domu miałem tętno 53, a ja takich wartości, u siebie nigdy nie widziałem. Podczas biegu tętno również było stosunkowo niskie. Gdyby tak było podczas maratonu, to w sumie byłoby dobrze :)
Generalnie przed maratonem odczuwam i podniecenie i strach :). Podniecenie przed samym wydarzeniem, a strach przed dystansem i ... zachowaniem biodra. Ale i tak jestem dobrej myśli, będzie dobrze, musi być!!!

A tak, by the way, ostatnio śniło mi się, że biegnę maraton i na 3 km zorientowałem się, że biegnę w spodniach, a'la jeans, najgrubszych jakie mam, i generalnie zrobiło mi się podczas biegu bardzo gorąco, wszystko mnie obcierało. Dodatkowo kawałek dalej pojawił się lekki podbieg i nie miałem siły na niego podbiec, inni biegacze wołali i wspierali, że dam radę, ale ... nie dałem. Kurcze, to był koszmar :).

W Krakowie na ulicach wymalowane są już oznaczenia trasy, pomalowane są na asfalcie, dodatkowo pojawiły się już znaki zakazów parkowania oraz informacje o objazdach dla kierowców. Co ciekawe na Alejach widnieją znaki, mniej więcej coś takiego: "tędy będzie przebiegała trasa Cracovia Maraton, o utrudnieniach w ruchu więcej informacji na stronie: wwww.costam.pl". W tym komunikacie brakowało mi jeszcze stwierdzenia: "Zapraszamy na trasę, kibicować biegaczom" :).

EDIT: Muszę sprostować powyższą wypowiedź. Na znakach przyulicznych odwołanie jest oczywiście do stron Cracovia Maratonu.
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19-04-2012

Trening:
Rozgrzewka: 2,3 km, 10 min rozciągania,
Dystans całkowity: 10,64 km, śr. tempo: 05:50, śr. tętno: 142 bpm, czas: 1:02:10
Temperatura: ponad +15 st. C

Ćwiczenia:
GR: 10 min przed biegiem
GR: 10 min po biegu

Podsumowanie:
Dzisiaj już tylko lekkie wybieganie wokół Błoń.
Teraz pozostaje już tylko odpoczynek i czekanie na wystrzał startera :). Nie mogę się doczekać.
Wieczorem kąpiel w soli. Mniam, mmmmm, rewelacja :). Podczas maratonu zakładam trzymać się (lub gonić :)) balonik na 4h.
Zakładam pojawić się na mecie w przedziale 04:00 - 04:15, choć celem zadowalającym byłoby 03:59:59 :).

W okolicach Błoń widać już znaczne przygotowania do maratonu. Jutro, jak zdążę, odbieram pakiet startowy :)>
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

22-04-2012

Trening: Cracovia Maraton 2012
Dystans: 42, 195 km, śr. tempo: 05:56, śr. tętno: 162 bpm, czas: 04:12:06
Temperatura: ponad +15 st. C

Podsumowanie:
Nie ma to, jak maraton.
Teraz, jak jestem już po, to wiem, że maraton wymaga odpowiedniego szacunku.

A jak było wczoraj.
Jeszcze na linii startu miałem ustawić się na łamanie 4h, ale krótka rozmowa z kolegą, dała mi trochę do myślenia i szybka zmiana decyzji i ustawienie się w strefie na 04:15.
Od momentu rozpoczęcia biegu trzymałem się baloników z w/w czasem, a tak właściwie, to biegłem jakieś 5m przed balonikami, bo było więcej miejsca. Raz po raz oglądałem się, czy, aby za szybko nie biegnę i nie uciekam od baloników.

Jeśli chodzi o odcinki biegu to wyglądało następująco:
- na 2 km przestraszyłem się, że obcierają mnie trochę slipy (był to drugi, w nich, bieg), ale na szczęście był to fałszywy alarm
- do 10km stałe tempo, tętno w normie i spokojny bieg
- około 11 km musiałem zejść na bok, bo pęcherz dawał o sobie znać, szybki odskok i powrót na trasę. Pacemakerzy trochę uciekli, ale udało się ich dogonić.
- około 19 km zjadam pierwszy żel, drugi planuje zjeść ok. 32-33 km
- do 21 km dalej wszystko w normie, tętno ładnie utrzymane, siły na dalszy bieg są i pozytywne nastawienie
- odcinek 21-30km to bieg w Nowej Hucie, trochę mi się tam dłużyło, być może był to już objaw spadku sił
- po wybiegnięciu z Huty podbieg na al. Pokoju, trochę wiało i było nieprzyjemnie, wydawało mi się, że tracę siły i za wolno biegnę
- kolejne kilometry to było oczekiwanie na ścianę. Jakoś miałem zakodowane, że pojawi się, albo na 32, albo na 35km
- mija 32km, nie ma ściany, zatem biegnę dalej, trzeba wytrzymać do 35km. Jem drugi żel.
- mija 35km, nie ma ściany, ale sił już mniej, co ciekawe, zaczęło mi jakby szybciej bić serce i czułem kłucie po lewej stronie. Trochę się przestraszyłem, że z serduchem może być coś nie tak. Na 35km był punkt odżywiania, wziąłem wodę, banana i na bok, znowu opróżnić pęcherz. Ta chwilka jak stałem, pomogła mi się zregenerować. I dalej do biegu.
- po 35 km, było myślenie: "teraz masz już tylko 5 km, to jest pikuś". No i z drugiej strony było myślenie: "wytrzymaj do 36km, a później najwyżej pomaszerujesz". Aha, na 35km, jak zszedłem "na stronę" to ... uciekł mi balonik. Do końca biegu miałem go w zasięgu wzroku, ale dopiero spotkaliśmy się tuż przed metą.
- 36 km i myślenie: "dobiegniesz do 37 i najwyżej przejdziesz do marszu"
- do 39 km, myślenie cały czas było podobne: "jeszcze 1 km i najwyżej będzie marsz"
- 40 km wbiegnięcie na Błonia, prawie łzy w oczach, tak mi się chciało płakać, że prawie nie mogłem oddychać :) na punkcie wziąłem tylko kawałek pomarańczy i dalej w nogi
- jeszcze kawałek 41 km, siły są i cały czas biegnę
- końcówka biegu, pacemakerzy z 04:15 wołają: "dalej, dalej, złamiemy 04:15", ja wtedy próbuję szybciej biec, a ktoś z tłumu woła: "spokojnie, jest 04:06, dasz radę!"
- ostatnia prosta, skręt w Reymana, córka podbiega, biorę ją za rękę, znowu prawie łzy w oczach i radość na mecie, no i ... medal na szyi

Z całego biegu jestem w szczególności dumny, że cały czas BIEGŁEM.
Na koniec warto dodać, że organizacyjnie, jak dla mnie, było bez zarzutu. Punkty odżywcze były pełne wody i bananów.
Nawet nie wiem, czy za dużo bananów nie zjadłem. Na pewno za dużo piłem, bo musiałem schodzić "na stronę", ale temperatura biegu była fałszywa (dzisiaj mam całe opalone ręce, twarz, łydki i szyję).

Muszę podziękować moim pacemakerom, za świetne prowadzenie oraz wolontariuszom na punktach. Było super.
Dzisiaj lekkie zakwasy, myślałem, że będzie gorzej. Lekko czuję mięśnie przy biodrach, prawe, tylne udo i prawą stopę. Ale to tylko zakwasy :)

Jestem Maratończykiem!!!
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

27-04-2012

Trening:
Dochodzenie do siebie po Cracovii :)

Podsumowanie:
Wyjście na basen, delikatne pływanie, rozluźnienie oraz sauna. Ogółem - pełen relaks.

29-04-2012

Trening:
Dochodzenie do siebie po Cracovii :) - cd.

Podsumowanie:
Dzisiaj, można by rzec, trening całkowicie mieszany. Pojechałem dzisiaj do pracy rowerem - 10 km w jedną stronę i tyle samo z powrotem.
Wieczorem wybrałem się na siłownię. Brakowało mi przede wszystkim rozciągania; było go ponad 20 min. Później ćwiczenia na plecy, brzuch i nogi.
Wracając do maratonu, to przed nim bałem się, że odezwą się jakieś bóle i o dziwo nic takiego się nie stało. Inaczej było po maratonie. Ból z prawego biodra zszedł ... do prawej stopy :bleble:. Nie wiem czy to rodzaj przeciążenia czy coś innego, ale mija już tydzień i jeszcze boli mnie stopa, a dokładniej jej górna część, mniej więcej w tym miejscu, gdzie zawiązuje się sznurowadła. Gdzieś wyczytałem, że może to być wina zbyt opiętych skarpetek w czasie biegu, sam nie wiem. Generalnie stopę okładam lodem i smaruję Naproxenem, boli mniej, ale jeszcze boję się biegać. Spróbuję we wtorek lekkie rozbieganie - około 5 km.
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

01-05-2012

Trening:
Miało być lekko, ok. 5 km i tak było
Dystans: 5,53 km, śr. tempo: 06:15, śr. tętno: 145, czas: 34:34
Temperatura: ciepło :)

Ćwiczenia:
GR: 10 min po biegu

Podsumowanie:
Chciałem dzisiaj lekko pobiegać, aby sprawdzić czy jestem już gotów po maratonie. I wniosek jest jeden: nie, jeszcze nie jestem.
Jak zacząłem biegnąć, to dość konkretnie bolały mnie kolana, ale minęło to, gdy się rozgrzałem. Gorzej było ze stopą.
Po trzecim kilometrze zacząłem ją lekko odczuwać. Niestety im dłużej biegłem, tym bardziej się przekonywałem, że coś z nią nie tak. Nie wiem czy to jakieś ścięgno, czy jakiś skurcz, który jeszcze trzyma po maratonie.
Najgorsze jest to, że ze stopami NIGDY nie miałem problemu, a tu masz! Taka niespodzianka po maratonie, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać, aż stopa dojdzie do siebie. Musi się zaprzyjaźnić z lodem i Naproxenem.
Ciekaw jestem, czy ktoś miał podobne problemy ze stopami.
Najgorsze jest to, że nogami cały czas przebieram w domu, a wyjść pobiegać nie mogę, grrrrr!!
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

05-05-2012

Trening: Lekkie rozbieganie
Dystans: 7,2 km, śr. tempo: 05:47, śr. tętno: 152, czas: 41:40
Poza tym jazda do pracy na rowerze: 10 km w jedną i tyle samo z powrotem

Ćwiczenia:
GR: 10 min po biegu

07-05-2012

Trening: Szybsze tempo
Dystans: 10,46, śr. tempo: 05:03, śr. tętno: 164, czas: 52:52
Temperatura: +10 st. C

Ćwiczenia:
GR: 10 min po biegu

Podsumowanie:
Dzisiejszy trening = zadowolenie. Szybkie tempo, sprawdzenie przed Skawiną. Jest szansa na złamanie życiówki, oby nie było za gorąco.

A plany na najbliższy okres:
12-05: X Jubileuszowy Międzynarodowy Bieg Skawiński
27-05: Edinburgh Marathon. W całym festiwalu biegowym ma wziąć udział 30 tys uczestników! Poza tym będzie biegł najstarszy maratończyk Fauja Singh (101 lat!!!).
Po maratonie zobaczymy, jakie będą późniejsze plany.
Awatar użytkownika
plusch
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 367
Rejestracja: 17 paź 2011, 18:43
Życiówka na 10k: 00:51:47
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

10-05-2012

Trening:
Lekkie rozbieganie
Dystans: 7,19, śr. tempo: 05:51, śr. tętno: 157, czas: 42:08

Podsumowanie: Miało być dłużej, ale uczucie zakwaszenia łydek przyczyniło się do skrócenia dystansu.

12-05-2012

Trening: X Międzynarodowy Bieg Skawiński

Dystans: 10 km, śr. tempo: 04:35, śr. tętno: 171, czas: 46:08 (netto)
Temperatura: +11 st. C

Podsumowanie:
Atmosferę biegu trochę zepsuł regulamin, o czym w innym wątku (o imprezach masowych).

Poza niesmakiem z losowaniem wszystko na TAK, a w skali ocen co najmniej 9/10.
Przed biegiem rano córka miała trochę radości, biegła na 150 m w swojej kategorii :)
Po biegu małolatów spadł deszcz, w niesamowitych ilościach i od rana spadła temperatura o 10 st. C(!!!). Jednakże jakby na to nie patrzeć, ten deszcz i spadek temperatury przyczynił się do niesamowicie dobrych warunków w czasie biegu.
Od samego początku biegło się bardzo dobrze, kontrolowane tętno i tempo. Do 5 km były siły i można było delikatnie przyspieszyć. Ostatni kilometr to już w ogóle niesamowita prędkość.
Nie ma co, dzisiaj miałem motor w ty...lnych kończynach :). Życiówka poprawiona o niecałe 3 min, a i tak czułem jeszcze nieznaczny zapas. Trzeba regularnie trenować :).
Teraz po biegu czuję delikatne zakwasy w łydkach, ale całkiem przyjemne!:)
Poniżej poszczególne kaemy:
Obrazek
ODPOWIEDZ