Ile wątków poruszonych w dyskusji
Klimat w Nowym Jorku odczułem dość mało przyjaźnie - wylatywałem z Polski w pogodzie lichej, jak na czerwiec, już nie pamiętam, było jakieś kilkanaście stopni. Potem kilka godzin w hermetycznym samolocie i kilkadziesiąt minut na klimatyzowanym lotnisku sprawiły, że postanowiłem uzbroić się w bluzę polarową przed wyjściem - a tu niespodzianka, na zewnątrz było 30 stopni (godzina w okolicach północy) i ogromna wilgotność. Bynajmniej nie określiłbym tych warunków wymarzonymi do biegania
Uśmiechy na twarzach nigdy mi nie przeszkadzały. To po prostu taki element kultury i moim zdaniem nie ma on wiele wspólnego ze sztucznością, bardziej bym je nazwał rytuałem. Owszem, na zapytanie jak się masz odpowiada się mechanicznie, że dobrze itp., ale samo to już tworzy całkiem miły początek i pozytywne nastawienie.
Pamiętam zderzenie za pierwszym razem po powrocie po kilkumiesięcznym pobycie w USA, pamiętam ten dzień dokładnie do dziś, mimo, że to już ponad 11 lat. Na samym początku napadli mnie taksówkarze na Okęciu, potem w Polskim Ekspresie do centrum pewna pani postanowiła pouczyć w kwestii wychowania matkę z dzieckiem i potem awanturę w kolejce do autobusu jadącego w Polskę. Te wszystkie przypadki charakteryzowało jedno - agresja od samego początku. Taksówkarze dobiegali niczym nożownicy i można było mieć obawy o zdrowie w przypadku odmowy skorzystania z ich usług. Babka w autobusie jadącym od Łodzi nagle napadła matkę, że dziecko majta nogami i że ośmiela się jej przeszkadzać - mimo, że autobus pusty i zwyczajnie mogła się przesiąść, nie mówiąc już o tym, że mogła zacząć po prostu od uprzejmego zwrócenia uwagi nieświadomej problemu matce czy dziecku. Jakoś tak się u nas dziwnie przyjęło - chociaż widzę zdecydowaną poprawę z roku na rok - że najskuteczniejszym sposobem załatwienia swoich spraw jest chamstwo i tupet. Cokolwiek by nie powiedzieć o "sztuczności" amerykanów, ten uśmiech w dużej części wypadków pomaga stworzyć pozytywne emocje i ostatecznie ułatwia kontakt.
Jako właściciel psa staram się zawsze uszanować prawa innych osób. Mimo, że to łagodna bestia i wiem, że krzywdy nikomu nie zrobi, rozumiem obawy mijanych osób, jak obcy pies zbliża się szybko. Choćby machał ogonem i podskakiwał z radości, jednak to dla nich jest to bardzo niekomfortowe. Zwłaszcza, że nie wszyscy mają do czynienia z psami na co dzień i nie zawsze potrafią odczytać zachowanie psa. Mam to szczęście, że mogę go brać w tereny dość rzadko uczęszczane i biega sobie luźno, jednak jak kogoś mijamy, staram się na ten moment złapać go i puścić dopiero po minięciu. Dla mnie jest to oczywiste, że na mnie jako właścicielowi zwierzaka, leży obowiązek zapewnienia komfortu mijanym ludziom - oni nie powinni musieć się zastanawiać, jakie zamiary ma mój pies.