DOMinika - myślami w 2013
Moderator: infernal
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
No i w tym roku 800 km przekroczone.
STYCZEŃ - 390 km
LUTY - 408 km
Dzisiaj, 1 marca
regeneracja
poranna wizytra w Ortorehu i masaż bolącej stopy (boli mnie podbicie, troche spuchnięte) oraz pachwiny (cóż, krzywa jestem i raczej już tego nie naprawię...)
5,3 km truchtu plus 2 x sauna
(wczoraj prowadziłam ostatnią w tym sezonie halę, trochę smutno... no i ciężko będzie się zabrać do takich ćwiczeń samemu... niemniej dzisiaj czuję się ociężała i pobolewajaca...)
STYCZEŃ - 390 km
LUTY - 408 km
Dzisiaj, 1 marca
regeneracja
poranna wizytra w Ortorehu i masaż bolącej stopy (boli mnie podbicie, troche spuchnięte) oraz pachwiny (cóż, krzywa jestem i raczej już tego nie naprawię...)
5,3 km truchtu plus 2 x sauna
(wczoraj prowadziłam ostatnią w tym sezonie halę, trochę smutno... no i ciężko będzie się zabrać do takich ćwiczeń samemu... niemniej dzisiaj czuję się ociężała i pobolewajaca...)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
2 marca, piątek
12,7 km w nieco ponad 50 minut.
20' rozgrzewkowo, ale narastająco plus 10 x 2' p:1'
mało, mało, mało ale na więcej nie starczyło czasu. Pierwsze 5 po 3,38 min/km, szósta 3,34 min/km, siódma 3,31 min/km, ósma 3,29 min/km, dziewiąta i dziesiąta po 3,20 min/km. Chciało się jeszcze.
Ale w planie miałam 15' siłowni.
12,7 km w nieco ponad 50 minut.
20' rozgrzewkowo, ale narastająco plus 10 x 2' p:1'
mało, mało, mało ale na więcej nie starczyło czasu. Pierwsze 5 po 3,38 min/km, szósta 3,34 min/km, siódma 3,31 min/km, ósma 3,29 min/km, dziewiąta i dziesiąta po 3,20 min/km. Chciało się jeszcze.
Ale w planie miałam 15' siłowni.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
A żeby nie było, że lansuję się tylko po portalach (to dla złośliwców;)
W najnowszym Shape kilka słów o tym, dlaczego bieganie jest fajne, modne i ogólnie naj, naj. I dla kobiet do tego wszytskiego.
W najnowszym Shape kilka słów o tym, dlaczego bieganie jest fajne, modne i ogólnie naj, naj. I dla kobiet do tego wszytskiego.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
sobota, 3 marca
TADAM...
Na szczęście dzisiejszy start terningowy w Falenicy podbudował mnie i pokazał, że forma konsekwentnie rośnie, tzn. dobrze, że nie było jej w styczniu
Złapałam 38,41
czyli życiówka z grudnia poprawiona o ponad minutę i to w bardzo spokojnym biegu.
NIKT mnie nie wyprzedził przez cały bieg!!!
To JA wyprzedzałam na WBIEGACH - oł, jes! Wreszcie ćwiczenia siłowe i bieganie pod górkę owocują (a przecież start był na zmęczeniu).
Naprawdę - tempo było od początku komfortowe. Na pierwszym okrążeniu celowo złapałam się Jacka Gardenera, ale potem zaczął zwalniać więc wyprzedziłam. I tak sobie spokojniutko wyprzedzałam... do samego końca
Stać mnie było na przyspieszenie na końcu, ale jakoś nie znalazłam motywacji
Ale wiosenna, piękna pogoda!
Potupałam jeszcze podczas spaceru z Bartusiem w joggerze (mały terrosrysta tak się przyzwyczaił, że z wózkiem się biega, że teraz wymusza: "mama, za wolno, mama biega")
15 km - łącznie z czwartym bonusowym okrążeniem na wydmie i tupaniem. Może było więcej, ale... nie o kilometry chodzi. Chcoć tych w tym tygodniu jest już 68,1 km co oznacza, że jeżeli jutro skuszę się na wybieganie to znowu mało regeneracyjny wyjdzie ten tydzień;)
TADAM...
Na szczęście dzisiejszy start terningowy w Falenicy podbudował mnie i pokazał, że forma konsekwentnie rośnie, tzn. dobrze, że nie było jej w styczniu
Złapałam 38,41
czyli życiówka z grudnia poprawiona o ponad minutę i to w bardzo spokojnym biegu.
NIKT mnie nie wyprzedził przez cały bieg!!!
To JA wyprzedzałam na WBIEGACH - oł, jes! Wreszcie ćwiczenia siłowe i bieganie pod górkę owocują (a przecież start był na zmęczeniu).
Naprawdę - tempo było od początku komfortowe. Na pierwszym okrążeniu celowo złapałam się Jacka Gardenera, ale potem zaczął zwalniać więc wyprzedziłam. I tak sobie spokojniutko wyprzedzałam... do samego końca
Stać mnie było na przyspieszenie na końcu, ale jakoś nie znalazłam motywacji
Ale wiosenna, piękna pogoda!
Potupałam jeszcze podczas spaceru z Bartusiem w joggerze (mały terrosrysta tak się przyzwyczaił, że z wózkiem się biega, że teraz wymusza: "mama, za wolno, mama biega")
15 km - łącznie z czwartym bonusowym okrążeniem na wydmie i tupaniem. Może było więcej, ale... nie o kilometry chodzi. Chcoć tych w tym tygodniu jest już 68,1 km co oznacza, że jeżeli jutro skuszę się na wybieganie to znowu mało regeneracyjny wyjdzie ten tydzień;)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
niedziela, 4 kwietnia
Spokojne 26 km.
Średnie tempo wyszło 4,44 min/km, ale pierwsze dwa kilometry po 5,30. Później wszystkie w oklolicy 4,40 minkm. Oczywiście ostatni najszybszy.
Pięknie.
Wiosennie.
Tydzień: 94,1 km
Bardzo przyzwoicie.
Jenda życiówka - falenicka (nastrajająca optymistycznie).
Spokojne 26 km.
Średnie tempo wyszło 4,44 min/km, ale pierwsze dwa kilometry po 5,30. Później wszystkie w oklolicy 4,40 minkm. Oczywiście ostatni najszybszy.
Pięknie.
Wiosennie.
Tydzień: 94,1 km
Bardzo przyzwoicie.
Jenda życiówka - falenicka (nastrajająca optymistycznie).
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
a tu jeszcze dzisiejsze popołudniowe ćwiczenia dodatkowe
Ależ ja uwielbiam biegać
Ależ ja uwielbiam biegać
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
A dziś (poniedziałek, 5 marca) o 6:20 byłam już w Hiltonie;)
13,4 km z czego ponad połowa pod górkę
drabinka - 3 minuty mocnego podchodzenia
3 x 20 wyciskań na suwnicy (tylko 40kg)
basen - ok 20 minut
Zamknęłam się równo w 2 godzinach i zdążyłam do pracy
13,4 km z czego ponad połowa pod górkę
drabinka - 3 minuty mocnego podchodzenia
3 x 20 wyciskań na suwnicy (tylko 40kg)
basen - ok 20 minut
Zamknęłam się równo w 2 godzinach i zdążyłam do pracy
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Wtorek, 6 marca
Trening trochę bez sensu, ale dzisiaj jestem tak zalatana i potykam sie o tak bezsensowne problemy (przeszkody), że i trening trochę "na odwal".
10,8 km w tym 8' (nachylenie 1%, tempo 3,58) + 6' (nachylenie 2% tempo 3,58) + 3' (nachylenie 3% tempo 3,58).
Trening trochę bez sensu, ale dzisiaj jestem tak zalatana i potykam sie o tak bezsensowne problemy (przeszkody), że i trening trochę "na odwal".
10,8 km w tym 8' (nachylenie 1%, tempo 3,58) + 6' (nachylenie 2% tempo 3,58) + 3' (nachylenie 3% tempo 3,58).
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
środa, 7 marca
10 km, 45 minut, tempo narastające
10 km, 45 minut, tempo narastające
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
czwartek, Dzień Kobiet
Mój zegar bilogiczny zerwał mnie pare minut przed budziekiem, chwilkę przed szóstą.
Dzięki przygotowanym wieczorem rzeczom (ubranie, torba na trening) pomknęłam na siłkę do Hiltona.
Dzięki temu, że rano jechałam do pracy (no, Hiltona mam 300 metrów od biura) nie godzinę, a 18 minut...!
jeh!
o 6:40 już ćwiczyłam
12 km, z czego połowa pod narastającą górkę
3 serie na suwnicy (40kg)
brzuchy
rozciąganie
basen...
8:30 w pracy
Mój zegar bilogiczny zerwał mnie pare minut przed budziekiem, chwilkę przed szóstą.
Dzięki przygotowanym wieczorem rzeczom (ubranie, torba na trening) pomknęłam na siłkę do Hiltona.
Dzięki temu, że rano jechałam do pracy (no, Hiltona mam 300 metrów od biura) nie godzinę, a 18 minut...!
jeh!
o 6:40 już ćwiczyłam
12 km, z czego połowa pod narastającą górkę
3 serie na suwnicy (40kg)
brzuchy
rozciąganie
basen...
8:30 w pracy
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
dzisaj raczej sobie nie pobiegam
po południu jadę do Bydgoszczy na Mistrzostwa Polski w Biegach Przełajowych
groźnie brzmi...
niestety trasa jest ponoć łatwa (niestety dla mnie) i ma tylko 8 km.
mam nadzieję, że nie będę ostatnia, bo niezłe "ścigaczki" się zgłosiły...
wynik w pierwszej połowie stawki bedzie satysfakcjonujący, a pierwszą ósemkę uznam za duży sukces...
czy się uda?
zobaczymy jutro...
po co tam jadę?
pościgać się oczywiście, próbować dotrzymać tempa lepszym i ćwiczyć psychikę;)
trochę ten start podpowie mi też, gdzie jestem...
a za tydzień Maniacka Dziesiątka i próba łamania 36', za dwa tygodnie półmaraton i walka o życiówkę, za 5 tygodni maraton...
a z innej bieczki:
wczoraj mieliśmy wypedek, w wyniku którego Bartek doznał uszczerbku na zdrowiu w postaci straconego zęba... tak to zakończyła się zabawa z siostrą cioteczną...
babcia nie dała rady nadążyć...
szczerbolem będzie przez 3-4 lata...
łobuziak jeden...
po południu jadę do Bydgoszczy na Mistrzostwa Polski w Biegach Przełajowych
groźnie brzmi...
niestety trasa jest ponoć łatwa (niestety dla mnie) i ma tylko 8 km.
mam nadzieję, że nie będę ostatnia, bo niezłe "ścigaczki" się zgłosiły...
wynik w pierwszej połowie stawki bedzie satysfakcjonujący, a pierwszą ósemkę uznam za duży sukces...
czy się uda?
zobaczymy jutro...
po co tam jadę?
pościgać się oczywiście, próbować dotrzymać tempa lepszym i ćwiczyć psychikę;)
trochę ten start podpowie mi też, gdzie jestem...
a za tydzień Maniacka Dziesiątka i próba łamania 36', za dwa tygodnie półmaraton i walka o życiówkę, za 5 tygodni maraton...
a z innej bieczki:
wczoraj mieliśmy wypedek, w wyniku którego Bartek doznał uszczerbku na zdrowiu w postaci straconego zęba... tak to zakończyła się zabawa z siostrą cioteczną...
babcia nie dała rady nadążyć...
szczerbolem będzie przez 3-4 lata...
łobuziak jeden...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
W piątek, po dotarciu do Bydgoszczy (dobrze, że w ostatnim momencie pożyczyłam nawigację, bo źle by się to skończyło...) i dopełnieniu formalności (połaczonych z lekką kłótnią, gdy chcieli mnie zakwaterować w dwójce. Próbowałam wyjaśnić, że przecież pisałam, że dopłacę do jedynki, że jestem za stara na mieszkanie z kimś, że mam dużo pracy i będę przeszkadzać dokooptowanej osobie... w końcu się udało) 7,6 km robiegania (tempo 4,48 min/km, w tym 8 przebieżek). Chciało mi się biegać po tylu godzinach w samochodzie, ale... pobiegam sobie dzisiaj.
Byle nie przybiec na końcu.
Byle pobiec na miarę możliwości.
Wyżej i tak nie podskoczę
A przetarcie może być dobre.
Martwi mn ie tylko start, dopiero o 13.25... czyli znając życie, uwzględniając opóźnienia, bieg skończy się przed trzecią, czyli czeka mnie podróż po ciemku. Do Łodzi po Małego.
Dobra, tym będę martwić się później;)
Byle nie przybiec na końcu.
Byle pobiec na miarę możliwości.
Wyżej i tak nie podskoczę
A przetarcie może być dobre.
Martwi mn ie tylko start, dopiero o 13.25... czyli znając życie, uwzględniając opóźnienia, bieg skończy się przed trzecią, czyli czeka mnie podróż po ciemku. Do Łodzi po Małego.
Dobra, tym będę martwić się później;)
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Poszło lepiej niż miało, choć i medal był w zasięgu, ale chwila nieuwagi i straciłam grupkę:(
Ostatnie 2 km samotnego biegu, właściwie bez motywacji (następna zawodniczka była daleko), że praktycznie pokonałam truchtem.
Cieszę się ze startu, bo się bardzo fajnie "przetarłam", długo trzymałam prowadzącą grupę.
No i już wiem, co to przełaje - niestety trasa... płaska, zbita - słowem "żenująco łatwa" - nie sądzę, że tak wyglądają trasy przełajowe na świecie.
Cóż.
Śmieszą mnie komentarze koleżanek, które dawno formę straciły i starają się zdyskredytować te zawody.
Ale cóż...Polka potrafi
A przeciez przełaje nigdy nie cieszyły się wielką renomą, bo to gra o... nic....
Ot, wyścigi, gdzie jest się z kim pościgać.
Moim zdaniem grupa była dość mocna, do 4 km (oprócz Kowalskiej, która zdecydowanie wygrała i była poza zasięgiem) praktycznie wszystkie biegłyśmy razem.
Choć na początku ja trzymałam się z tyłu grupki:
Potem odpuściła Edyta (kontuzja), zrezygnowała Ania Giżyńska (jak powiedziała po biegu, miejsce poza pierwszą dziesiątką jej nie interesowało), powoli wykruszały się inne zawodniczki.
Ja na 5,5 km zagapiłam sie i pozwoliłam czwórce dziewczyn uciec.
Potem (wiał silny wiatr, padało) starciłam motywację
Zdjęcie z mety przedstawia żałosny widok (co się stało z moimi włosami! )
Ogólnie - pozytywne doświadczenie.
Choć zostałam skopana, odepchnięta brutalnie kilka razy ( nie mam takich doświadczeń z ulicy...)
Czas 29:31 (prawie na maksa- ale mogło być minimalnie poniżej 29, bo ostatni kilometr poddany).
Szóste miejsce.
22 wystartowały, 18 dobiegło.
Mam tylko nadzieję, że się nie rozchoruję...
Brrr, zimno było.
Padało.
Jak by powiedziała Świnka Peppa "okropniaście brzydka pogoda. Ale będzie można skakać w kałużach;)"
Jest optymizm przed Maniacką
Ostatnie 2 km samotnego biegu, właściwie bez motywacji (następna zawodniczka była daleko), że praktycznie pokonałam truchtem.
Cieszę się ze startu, bo się bardzo fajnie "przetarłam", długo trzymałam prowadzącą grupę.
No i już wiem, co to przełaje - niestety trasa... płaska, zbita - słowem "żenująco łatwa" - nie sądzę, że tak wyglądają trasy przełajowe na świecie.
Cóż.
Śmieszą mnie komentarze koleżanek, które dawno formę straciły i starają się zdyskredytować te zawody.
Ale cóż...Polka potrafi
A przeciez przełaje nigdy nie cieszyły się wielką renomą, bo to gra o... nic....
Ot, wyścigi, gdzie jest się z kim pościgać.
Moim zdaniem grupa była dość mocna, do 4 km (oprócz Kowalskiej, która zdecydowanie wygrała i była poza zasięgiem) praktycznie wszystkie biegłyśmy razem.
Choć na początku ja trzymałam się z tyłu grupki:
Potem odpuściła Edyta (kontuzja), zrezygnowała Ania Giżyńska (jak powiedziała po biegu, miejsce poza pierwszą dziesiątką jej nie interesowało), powoli wykruszały się inne zawodniczki.
Ja na 5,5 km zagapiłam sie i pozwoliłam czwórce dziewczyn uciec.
Potem (wiał silny wiatr, padało) starciłam motywację
Zdjęcie z mety przedstawia żałosny widok (co się stało z moimi włosami! )
Ogólnie - pozytywne doświadczenie.
Choć zostałam skopana, odepchnięta brutalnie kilka razy ( nie mam takich doświadczeń z ulicy...)
Czas 29:31 (prawie na maksa- ale mogło być minimalnie poniżej 29, bo ostatni kilometr poddany).
Szóste miejsce.
22 wystartowały, 18 dobiegło.
Mam tylko nadzieję, że się nie rozchoruję...
Brrr, zimno było.
Padało.
Jak by powiedziała Świnka Peppa "okropniaście brzydka pogoda. Ale będzie można skakać w kałużach;)"
Jest optymizm przed Maniacką
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Niedziela, 11 marca (10 dni do wisony!)
Wiatr
Wiatr, coraz silniejszy z każdym kilometrem.
W ramach regeneracji - krótkie długie wybieganie...
19 km, tempo 4,36 min/km
Wiatr
Wiatr, coraz silniejszy z każdym kilometrem.
W ramach regeneracji - krótkie długie wybieganie...
19 km, tempo 4,36 min/km
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
W poprzednim tygodniu "tylko" 86 km.
A teraz może być jeszcze gorzej, bo nie wiem, w co mam ręce włozyć, a za 3 dni rusza mi kampania...
Dziś 6,5 km.
Na nic nie mam czasu.
A teraz może być jeszcze gorzej, bo nie wiem, w co mam ręce włozyć, a za 3 dni rusza mi kampania...
Dziś 6,5 km.
Na nic nie mam czasu.