Witajcie,
Od grudnia przygotowywałem się do debiutu w półmaratonie. Przez 2 miesiące biegałem według planu 3 razy w tygodniu. Rozpoczynałem od dystansu 5km i zwiększając kilometraż doszedłem do wybiegania 15km (ok. 30km tygodniowo). Wszystko do tej pory szło fajnie, aż tu nagle rozbolało mnie w okolicach ścięgna Achillesa i cały luty z głowy. Zero biegania, ale regularnie basen i siłownia, plus ćwiczenia ogólnorozwojowe w domu, plus w drugiej połowie miesiąca stacjonarny rowerek.
Kontuzję chyba wyleczyłem, w każdym razie w weekend wyjdę potruchtać i sprawdzę. Zakładając że będzie ok., to co zrobić z planowanym startem 1 kwietnia w Poznaniu? Zostały tylko 4 tygodnie. Czy w ogóle jest sens trenować, i jak? Czy jednak lepiej przełożyć start w HM na później i przygotować się od nowa? Mój cel to przede wszystkim dobiegnąć do mety, chociaż liczę na złamanie 2h bo tak podpowiadał kalkulator gdy regularnie biegałem.
planowany start po przerwie w treningach
- f.lamer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2550
- Rejestracja: 23 lis 2011, 10:10
- Życiówka na 10k: czydzieści9ipół
- Życiówka w maratonie: czydzwadzieścia
jeśli truchtanie pójdzie dobrze (tzn. nie pojawi się ból, bo po takiej przerwie biec będzie ci raczej lekko) to oczywiście startować.
trochę już nabiegałeś, skoro robiłeś 15-stki.
masz jeszcze miesiąc na przygotowania, przez ten czas forma spokojnie wróci.
podejrzewam że się w tych 2 godzinach wyrobisz
trochę już nabiegałeś, skoro robiłeś 15-stki.
masz jeszcze miesiąc na przygotowania, przez ten czas forma spokojnie wróci.
podejrzewam że się w tych 2 godzinach wyrobisz
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Now, self-destruction…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
zgadzam się z przedmówcą.