Ależ się wyspałam! 9 godzin i gdyby nie to, że sprawdziłam, która godzina, to pewnie dalej bym w łóżku została

Pierwszy poobozowy trening, w warunkach nieśniegowych.
BMP - bieg z mieszaną prędkością.
18.84km, średnio po 5:50.
Założeń nie było żadnych, poza dystansem - miało być od 15 do 20km, a czynnikiem decydującym samopoczucie.
Po pierwszych kaemach postanowiłam trochę podkręcić ostatnie tempa i obiegłam po 5:30. Jeden nawet trafił się po 5:22


Młode pędy (czyt. korzonki;) łaskawie nie odzywały się zbyt mocno. Btw, rady trenerow obozowych, kaowca, uczestników obozu i wszelkie inne znaki na niebie jako przyczynę moich problemów wskazują słabe mięśnie brzucha - welcome to core stability

Muszę przyznać, że z formą nie jest najlepiej

Na koniec chciałam choć ze 200m pobiec szybciej, ale odezwał się któryś z moich młodych pędów, więc po 100m odpuściłam.
No i czas na wnioski

1. Trenować z głową czyli przejrzeć plany, które dostałam na letnim obozie i dostosować je do zawodów.
2. Powoli włączać przebieżki, interwały, kilometrówki, wszelkie akcenty, żeby popracować nad szybkością.
3. Zacząć dbać o sen i wypoczynek.
4. Kontrolować wagę i zmienić sposób odżywiania - powinno być z tym coraz lepiej, bo już niedługo wiosna radosna, więcej warzyw, owoców itd.
5. Wybrać zawody, w których chcę startować. A chcę, bo je lubię


6. Z zawodów wybrać te, na których pokuszę się o życiówkę. I raczej będzie to czas po maratonie w Poznaniu, bo wtedy jestem najbardziej rozbiegana. Pozostałe biegać w granicach przyzwoitości.
7. Last but not least - nie spinać się, nadal fun ma być przed records

Ps. A tak mogłam poćwiczyć siłę biegową na obozie podczas dokopywania się do auta

