Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę
Moderator: infernal
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
01.02 Środa
Wspaniała niespodzianka od Wolfa... i siła w postaci Kledzików.
02.02 Czwartek
Trening na orbitreku: 8' blue, 7' yellow, 3' blue, 7' yellow, 5' blue
Avg hr: 140
Max hr: 163
Dlaczego na orbitreku? Bo po długim niebieganiu wyjście na taki wielki mróz uznałam za szaleństwo. Poza tym jestem astmatykiem i wiem, że poniżej -15 może cosik popękać w płuckach.
Może w weekend będzie lepiej i wyjdę w najcieplejszym momencie dnia potruchtać?
No i była okazja wypróbować nowy letni strój biegowy, którego nie mogę się już doczekać, aby założyć!!
A tak było na orbim: (tak cisnęłam, że aż się zdjęcie rozmazało )
Ahoj!
Wspaniała niespodzianka od Wolfa... i siła w postaci Kledzików.
02.02 Czwartek
Trening na orbitreku: 8' blue, 7' yellow, 3' blue, 7' yellow, 5' blue
Avg hr: 140
Max hr: 163
Dlaczego na orbitreku? Bo po długim niebieganiu wyjście na taki wielki mróz uznałam za szaleństwo. Poza tym jestem astmatykiem i wiem, że poniżej -15 może cosik popękać w płuckach.
Może w weekend będzie lepiej i wyjdę w najcieplejszym momencie dnia potruchtać?
No i była okazja wypróbować nowy letni strój biegowy, którego nie mogę się już doczekać, aby założyć!!
A tak było na orbim: (tak cisnęłam, że aż się zdjęcie rozmazało )
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
03.02 Piątek
Z siły dziś tylko Kledziki, bo Wolf wyśmiał moje pompki, więc zrezygnowałam, wolę je robić w samotności
04.02 Sobota
Trening na orbitreku: 5' blue, 35' green, 5'blue
Trener rzekł: Green Run. Relax and stay in the zones. Make this workout comfortable. Finish feeling good, not tired.
05.02 Niedziela
Miałam wyjść na dwór i nie to, że mi się nie chciało i nie ze względu na mróz, bardziej na bardzo mocny wiatr-i nie żałuję, bo jak wyszłam do sklepu po wodę to tak wiało, że brak słów!!
No to orbitrek: 5' blue, 30' green, 20' yellow, 10' blue
Słowo trenera na niedzielę: Fast Finish Long Run. The majority of this run should be slow and easy in the Blue and Green Zones. Speed up to your half marathon race pace in the final Yellow Zone.
Pozostała mi jeszcze siła, no ale to już po obiedzie.
A w ogóle to miałam niefarta jeśli chodzi o muzę: wczoraj tak: na jednej stacji weekend z Bieberem, na drugiej hot or not a na trzeciej-polskim MTV no to wiadomo, nie ma muzyki tylko jakieś pokopane seriale.
A dziś ciąg dalszy weekendu z Bieberem a na drugiej stacji Disco Polo. No cóż, jeśli mam być sprawiedliwa, to już wybieram polskie disco, ze względu na rodzimą produkcję. Niektóre teksty piosenek powalają, nawet nie mogę tu kawałka zamieścić, bo pewnie dostałabym bana
Ahoj!
Z siły dziś tylko Kledziki, bo Wolf wyśmiał moje pompki, więc zrezygnowałam, wolę je robić w samotności
04.02 Sobota
Trening na orbitreku: 5' blue, 35' green, 5'blue
Trener rzekł: Green Run. Relax and stay in the zones. Make this workout comfortable. Finish feeling good, not tired.
05.02 Niedziela
Miałam wyjść na dwór i nie to, że mi się nie chciało i nie ze względu na mróz, bardziej na bardzo mocny wiatr-i nie żałuję, bo jak wyszłam do sklepu po wodę to tak wiało, że brak słów!!
No to orbitrek: 5' blue, 30' green, 20' yellow, 10' blue
Słowo trenera na niedzielę: Fast Finish Long Run. The majority of this run should be slow and easy in the Blue and Green Zones. Speed up to your half marathon race pace in the final Yellow Zone.
Pozostała mi jeszcze siła, no ale to już po obiedzie.
A w ogóle to miałam niefarta jeśli chodzi o muzę: wczoraj tak: na jednej stacji weekend z Bieberem, na drugiej hot or not a na trzeciej-polskim MTV no to wiadomo, nie ma muzyki tylko jakieś pokopane seriale.
A dziś ciąg dalszy weekendu z Bieberem a na drugiej stacji Disco Polo. No cóż, jeśli mam być sprawiedliwa, to już wybieram polskie disco, ze względu na rodzimą produkcję. Niektóre teksty piosenek powalają, nawet nie mogę tu kawałka zamieścić, bo pewnie dostałabym bana
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
5.02 Niedziela
Siła. Pompki zaczęłam od początku. Mam nadzieję, że robię je lepiej. W każdym bądź razie klata boli do dziś, czyli coś jest na rzeczy
W kledzikach postanowiłam zwiększać ilość co miesiąc o 5 powtórzeń, więc teraz są serie po 65.
No i oczywiście inne ćwiczenia na rzeźbę. Jak się ogarnę, to chyba zacznę chodzić na siłownię-niektóre mięśnie domagają się wycisku na maszynach-w domowych pieleszach raczej już nie będzie progresu.
Szkoda, że nie mieszkam bliżej Kachity, razem chodziłybyśmy na te sztangi....
Tymczasem szkolę się na podstawie strony SFD i zgłębiam siłowe tajniki wiedzy... bardzo to ciekawe.
Bardzo fajne, gdybym nie biegała pewnie byłabym jakąś maniaczką siłowni. A propos ćwiczeń-całkiem niezła ławeczka do ćwiczeń mięśni brzucha jest do nabycia w NETTO za jakieś 80zeta-i to są właśnie takie ćwiczenia, których mi brakuje, spróbuję je porobić w domowych warunkach
7.02 Wtorek
Trening: 5' blue, 25' green, 5' blue
Dystans: 5.589km
Avg hr: 162
Max hr: 173
Takie spokojniutkie szuranie. Byłam bardzo zdeterminowana, aby wyjść już na dwór. Potrzebowałam tego. Wiatr tak wrednie zimny i przenikliwy, że brak słów. Lubię zimę, ale to jest wredne zimno brrrr.
Szuranko jest fajne i daje mi radość. Fajnie, że mogę szurać, zawsze lepsze to, niż nic... no a poza tym więcej się spala tłuszczu zimą-organizm traci więcej energii na wyrównanie temperatur i takie tam
Ubrana w 3 warstwy plus buff, czapka i jeszcze jeden ciepły komin i tak czułam zimno-w okolicy gardła. Ponieważ miałam buffa zaciągniętego prawie po dziurki w nosie, chuchałam ciepłym wydychanym powietrzem... okulary zaparowały mi w minutę i już nie chciały odparować uch! No to zdjęłam brele z obawy przed przejechaniem mnie przez jakiś samochód i biegłam bez breli. Nie jest źle, bo było ciemno, więc jeden kit.
Ale w dzień tak nie dam rady światło dzienne mnie zabija (mam fotochromy)-muszę wymyślić jakiś patent, ale jeszcze nie mam pomysłu jaki...
W połowie szurania jakiś dziwny ból z boku kolana-jakby ktoś chciał mi tam wkręcić śrubę.. ale trzy minutki i poszedł sobie. Za mało biegania na dworze, to kolano niewystukane, ot, co!
To tymczasem borem, lasem.
Ahoj!
Siła. Pompki zaczęłam od początku. Mam nadzieję, że robię je lepiej. W każdym bądź razie klata boli do dziś, czyli coś jest na rzeczy
W kledzikach postanowiłam zwiększać ilość co miesiąc o 5 powtórzeń, więc teraz są serie po 65.
No i oczywiście inne ćwiczenia na rzeźbę. Jak się ogarnę, to chyba zacznę chodzić na siłownię-niektóre mięśnie domagają się wycisku na maszynach-w domowych pieleszach raczej już nie będzie progresu.
Szkoda, że nie mieszkam bliżej Kachity, razem chodziłybyśmy na te sztangi....
Tymczasem szkolę się na podstawie strony SFD i zgłębiam siłowe tajniki wiedzy... bardzo to ciekawe.
Bardzo fajne, gdybym nie biegała pewnie byłabym jakąś maniaczką siłowni. A propos ćwiczeń-całkiem niezła ławeczka do ćwiczeń mięśni brzucha jest do nabycia w NETTO za jakieś 80zeta-i to są właśnie takie ćwiczenia, których mi brakuje, spróbuję je porobić w domowych warunkach
7.02 Wtorek
Trening: 5' blue, 25' green, 5' blue
Dystans: 5.589km
Avg hr: 162
Max hr: 173
Takie spokojniutkie szuranie. Byłam bardzo zdeterminowana, aby wyjść już na dwór. Potrzebowałam tego. Wiatr tak wrednie zimny i przenikliwy, że brak słów. Lubię zimę, ale to jest wredne zimno brrrr.
Szuranko jest fajne i daje mi radość. Fajnie, że mogę szurać, zawsze lepsze to, niż nic... no a poza tym więcej się spala tłuszczu zimą-organizm traci więcej energii na wyrównanie temperatur i takie tam
Ubrana w 3 warstwy plus buff, czapka i jeszcze jeden ciepły komin i tak czułam zimno-w okolicy gardła. Ponieważ miałam buffa zaciągniętego prawie po dziurki w nosie, chuchałam ciepłym wydychanym powietrzem... okulary zaparowały mi w minutę i już nie chciały odparować uch! No to zdjęłam brele z obawy przed przejechaniem mnie przez jakiś samochód i biegłam bez breli. Nie jest źle, bo było ciemno, więc jeden kit.
Ale w dzień tak nie dam rady światło dzienne mnie zabija (mam fotochromy)-muszę wymyślić jakiś patent, ale jeszcze nie mam pomysłu jaki...
W połowie szurania jakiś dziwny ból z boku kolana-jakby ktoś chciał mi tam wkręcić śrubę.. ale trzy minutki i poszedł sobie. Za mało biegania na dworze, to kolano niewystukane, ot, co!
To tymczasem borem, lasem.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
8.02 Środa
Siła. Bardzo późno, bo pracowałam do 18:00. I już już miałam zrezygnować, ale przypomniał mi się Bruneika ze swoim: nie ma opier...nia się i bardzo szybko przywowało mnie to do porządku
A metal progresywny z Dream Theater dodawał dodatkowego powera.
Dołożyłam brzuszkom zamiast 20 to 25 powtórzeń w seriach-niby niewiele, ale czuję dziś mocno
Na bicepsy też dołożyłam w seriach po 5 więcej. Też dało się odczuć, już wczoraj ale i dziś. I o to chodzi!!
Pompki zrobiłam przed hantlami i to był błąd-jakoś się te hantle cięższe zrobiły czy cuś??
Więc jutro najpierw hantle potem pompki.
9.02 Czwartek
Trening: 15' blue, 20' yellow, 15' blue
Wykonanie: 82%
Dystans: 8.22km
Hr dziś nie zmierzony-złe guziki ponaciskałam na stoperze.
Wiało cholernie, wiało wrednie, aż zatrzymywało... i chyba trochę się nałykałam zimnego powietrza, po drodze spotkałam dwa bezpańskie psy-oba wystraszyłam ja hihi.
Dziś ni żywego ducha na dworze, od czasu do czasu jakiś samochód, wszyscy pochowani w domach. Pod koniec poczułam się jakoś tak dziwnie....zimno, ciemno, wiatr hulał, zero luda...
W biegu bolała mnie klata
Ahoj!
Siła. Bardzo późno, bo pracowałam do 18:00. I już już miałam zrezygnować, ale przypomniał mi się Bruneika ze swoim: nie ma opier...nia się i bardzo szybko przywowało mnie to do porządku
A metal progresywny z Dream Theater dodawał dodatkowego powera.
Dołożyłam brzuszkom zamiast 20 to 25 powtórzeń w seriach-niby niewiele, ale czuję dziś mocno
Na bicepsy też dołożyłam w seriach po 5 więcej. Też dało się odczuć, już wczoraj ale i dziś. I o to chodzi!!
Pompki zrobiłam przed hantlami i to był błąd-jakoś się te hantle cięższe zrobiły czy cuś??
Więc jutro najpierw hantle potem pompki.
9.02 Czwartek
Trening: 15' blue, 20' yellow, 15' blue
Wykonanie: 82%
Dystans: 8.22km
Hr dziś nie zmierzony-złe guziki ponaciskałam na stoperze.
Wiało cholernie, wiało wrednie, aż zatrzymywało... i chyba trochę się nałykałam zimnego powietrza, po drodze spotkałam dwa bezpańskie psy-oba wystraszyłam ja hihi.
Dziś ni żywego ducha na dworze, od czasu do czasu jakiś samochód, wszyscy pochowani w domach. Pod koniec poczułam się jakoś tak dziwnie....zimno, ciemno, wiatr hulał, zero luda...
W biegu bolała mnie klata
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
10.02 Piątek
Siła. Po środowym zwiększeniu ilości powtórzeń z 20 na 25 trzeba było dziś wrócić do 20-mięśnie bolały fest :D
To nie zakwasy, tylko taki jakiś ból zmęczeniowy czy cuś.
11.02 Sobota
Trening: 5' blue, 30' green, 5' blue
Wykonanie: 78%
Dystans: 6,71km
Avg hr: 170
Max hr: 180
Trener mówił: biec easy w green... Trener mówił, a ja jakoś miałam problem wskoczyć w green, bo lepiej mi było w yellow. Już nie mówię, że nie biegłam prawie wogóle w blue buahaha
Chyba z powodu tego ostrego powietrza-zima jest fajna, ale do pewnego stopnia (Celsjusza) i jednak w taki mróz duszę się troszkę, mam problem ze złapaniem rytmu oddechu.
Nie wiem, jak ja jutro te półtorej godziny zrobię... no, ale to się będę martwić jutro
No bo wyszło tak:
Ahoj!
Edit: a propos pakowania, wiersz Wisławy Szymborskiej:
Konkurs piękności męskiej
Od szczęk do pięty wszedł napięty.
Oliwne na nim firmamenty.
Ten tylko może być wybrany,
kto jest jak strucla zasupłany.
Z niedźwiedziem bierze się za bary
groźnym (chociaż go wcale nie ma).
Trzy niewidzialne jaguary
padają pod ciosami trzema.
Rozkroku mistrz i przykucania.
Brzuch ma w dwudziestu pięciu minach.
Biją mu brawo, on się kłania
na odpowiednich witaminach.
Siła. Po środowym zwiększeniu ilości powtórzeń z 20 na 25 trzeba było dziś wrócić do 20-mięśnie bolały fest :D
To nie zakwasy, tylko taki jakiś ból zmęczeniowy czy cuś.
11.02 Sobota
Trening: 5' blue, 30' green, 5' blue
Wykonanie: 78%
Dystans: 6,71km
Avg hr: 170
Max hr: 180
Trener mówił: biec easy w green... Trener mówił, a ja jakoś miałam problem wskoczyć w green, bo lepiej mi było w yellow. Już nie mówię, że nie biegłam prawie wogóle w blue buahaha
Chyba z powodu tego ostrego powietrza-zima jest fajna, ale do pewnego stopnia (Celsjusza) i jednak w taki mróz duszę się troszkę, mam problem ze złapaniem rytmu oddechu.
Nie wiem, jak ja jutro te półtorej godziny zrobię... no, ale to się będę martwić jutro
No bo wyszło tak:
Ahoj!
Edit: a propos pakowania, wiersz Wisławy Szymborskiej:
Konkurs piękności męskiej
Od szczęk do pięty wszedł napięty.
Oliwne na nim firmamenty.
Ten tylko może być wybrany,
kto jest jak strucla zasupłany.
Z niedźwiedziem bierze się za bary
groźnym (chociaż go wcale nie ma).
Trzy niewidzialne jaguary
padają pod ciosami trzema.
Rozkroku mistrz i przykucania.
Brzuch ma w dwudziestu pięciu minach.
Biją mu brawo, on się kłania
na odpowiednich witaminach.
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
Trening: 5' blue, 1h15' green, 5' blue
Wykonanie:97%
Dystans: 13,29km
Avg hr: 166
Max hr: 175
Przekaz trenera: Long Run. Relax and run for time, not distance.
Wybrałam dziś miejską betonówkę wzdłuż ścieżek rowerowych, na których pomykamy latem na rolkach z Wolfem. Słońce grzało :D pogoda-wyśmienita, prawie w ogóle nie było wiatru, jedynie na światłach trzeba było się ruszać-ale słońce nie pozwalało zmarznąć-słowem: pogoda wymarzona na bieganie!!
Ze względu na bieganie w sąsiedztwie dość ruchliwych ulic trenera zapodałam dziś sobie dousznie w słuchawy-dobra decyzja- jego głos prosto w ucho brzmi zupełnie inaczej, jakoś tak spokojniej...zresztą wśród szumu samochodów nie słyszałabym go za bardzo z kieszeni bluzy.
Grzecznie słuchałam dobrych rad trenera i dobrze na tym wyszłam... co prawda pierwsze pięć minut jak zwykle w blue nie wyszło, ale już końcowe-jak najbardziej-no ale wiadomo-zmęczenie robi swoje.
Stopa.. tak, nie powiem, że w ogóle nie czułam, troszkę pod koniec ciągnęła ale tylko troszkę.. No i mam jakieś takie.... mrowieje mi trzeci palec w lewej stopie w trakcie biegu... buty mam dobre, szerokie, wybiegane-więc-dlaczego?I czułam w śródstopiu z przodu, jakby mi się skarpeta zwijała...Mam wrażenie, że u mnie chyba z krążeniem coś nie tak.
A! Spotkałam jednego biegacza-myślałam na początku, że to Kenijczyk, ale z bliska okazało się, że nie, że biały człowiek, cały ubrany na czarno z czarnym buffem tylko z daleka sprawiał wrażenie Kenijczyka
Na koniec schładzanie po schodach na 10 piętro do domu.
Było fajnie.... było na luzie... "tylko" muszę słuchać trenera a powinno być dobrze...
............................
Zszokowała mnie dzisiejsza informacja o odejściu Whitney i muszę przyznać, że przygniotła mnie ta wiadomość. Taki niewiarygodny talent i taka tragedia..wiadomo, borykała się z narkotykami, cóż, prawda jest taka, że wielkie gwiazdy to często osoby samotne pozostawione same sobie, gdzieś w hotelowych pokojach...niby kochane prze miliony a jednocześnie bardzo, bardzo osamotnione i bardzo nieszczęśliwe. Kto wie, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby nie spotkała na swojej drodze Bobby'ego Browna... Strata, wielka strata.
Przypomniały mi się w związku z tym słowa Heilego: bieganie jest jak życie, jest ciągłą, nieustającą walką....
Wykonanie:97%
Dystans: 13,29km
Avg hr: 166
Max hr: 175
Przekaz trenera: Long Run. Relax and run for time, not distance.
Wybrałam dziś miejską betonówkę wzdłuż ścieżek rowerowych, na których pomykamy latem na rolkach z Wolfem. Słońce grzało :D pogoda-wyśmienita, prawie w ogóle nie było wiatru, jedynie na światłach trzeba było się ruszać-ale słońce nie pozwalało zmarznąć-słowem: pogoda wymarzona na bieganie!!
Ze względu na bieganie w sąsiedztwie dość ruchliwych ulic trenera zapodałam dziś sobie dousznie w słuchawy-dobra decyzja- jego głos prosto w ucho brzmi zupełnie inaczej, jakoś tak spokojniej...zresztą wśród szumu samochodów nie słyszałabym go za bardzo z kieszeni bluzy.
Grzecznie słuchałam dobrych rad trenera i dobrze na tym wyszłam... co prawda pierwsze pięć minut jak zwykle w blue nie wyszło, ale już końcowe-jak najbardziej-no ale wiadomo-zmęczenie robi swoje.
Stopa.. tak, nie powiem, że w ogóle nie czułam, troszkę pod koniec ciągnęła ale tylko troszkę.. No i mam jakieś takie.... mrowieje mi trzeci palec w lewej stopie w trakcie biegu... buty mam dobre, szerokie, wybiegane-więc-dlaczego?I czułam w śródstopiu z przodu, jakby mi się skarpeta zwijała...Mam wrażenie, że u mnie chyba z krążeniem coś nie tak.
A! Spotkałam jednego biegacza-myślałam na początku, że to Kenijczyk, ale z bliska okazało się, że nie, że biały człowiek, cały ubrany na czarno z czarnym buffem tylko z daleka sprawiał wrażenie Kenijczyka
Na koniec schładzanie po schodach na 10 piętro do domu.
Było fajnie.... było na luzie... "tylko" muszę słuchać trenera a powinno być dobrze...
............................
Zszokowała mnie dzisiejsza informacja o odejściu Whitney i muszę przyznać, że przygniotła mnie ta wiadomość. Taki niewiarygodny talent i taka tragedia..wiadomo, borykała się z narkotykami, cóż, prawda jest taka, że wielkie gwiazdy to często osoby samotne pozostawione same sobie, gdzieś w hotelowych pokojach...niby kochane prze miliony a jednocześnie bardzo, bardzo osamotnione i bardzo nieszczęśliwe. Kto wie, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby nie spotkała na swojej drodze Bobby'ego Browna... Strata, wielka strata.
Przypomniały mi się w związku z tym słowa Heilego: bieganie jest jak życie, jest ciągłą, nieustającą walką....
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
Trening: 5' blue, 30' green, 5' blue
Wykonanie: 94%
Dystans: 6.33km
Avg hr: 161
Max hr: 170
Odrobinę ciężko po niedzieli. Nic ciekawego, szuranie jak szuranie. Chyba było widać, że się wlokę, bo zaczepił mnie jeden przechodzień i udzielił dobrej rady, (myślałam, że mi powie, abym się wyprostowała-Wolf mi to często powtarza, jak zdarza nam się pobiec razem-że się garbię), ale nie, powiedział, abym "uwolniła" ręce, wówczas będzie mi się biegło dużo lżej podziękowałam za radę i potruchtałam dalej.
Starałam się bardziej machać rękoma i już do końca szurania myślałam tylko o tych rękach no i siłą rzeczy machałam więcej, ale czułam, że to nie to i nie zgrywało się to z moimi nogami... nogi są ciężke i nie powiem jakie i daleko im do rąk
Wszystkim biegaczkom i biegaczom romantycznego wieczoru walentynkowego życzę
Ahoj!
Wykonanie: 94%
Dystans: 6.33km
Avg hr: 161
Max hr: 170
Odrobinę ciężko po niedzieli. Nic ciekawego, szuranie jak szuranie. Chyba było widać, że się wlokę, bo zaczepił mnie jeden przechodzień i udzielił dobrej rady, (myślałam, że mi powie, abym się wyprostowała-Wolf mi to często powtarza, jak zdarza nam się pobiec razem-że się garbię), ale nie, powiedział, abym "uwolniła" ręce, wówczas będzie mi się biegło dużo lżej podziękowałam za radę i potruchtałam dalej.
Starałam się bardziej machać rękoma i już do końca szurania myślałam tylko o tych rękach no i siłą rzeczy machałam więcej, ale czułam, że to nie to i nie zgrywało się to z moimi nogami... nogi są ciężke i nie powiem jakie i daleko im do rąk
Wszystkim biegaczkom i biegaczom romantycznego wieczoru walentynkowego życzę
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
15.02 Środa
Trening siłowy. Wszystko zgodnie z założonym planem, brzuszki w seriach powiększonych. Nie wiem, czy mi się wydaje, czy te Kledziki nie poszły trochę w uda? Jakieś takie z czasów rolkarskich mi się zrobiły... niedobrze, niedobrze. Muszę kupić cięższe hantle, powiedzmy o jakieś 0,5kg.
16.02 Czwartek
Trening: 5' blue, 2' green na przemian z 3' w yellow i tak przez 30' by wrócić na koniec do 5' blue.
Wykonanie: 94%
Dystans: 6.65km
Avg hr: 165
Max hr: 181
Zjedzonych pączków: 2, jeden z różą, drugi z toffi... jakieś grzechy mieć trzeba
W sumie takie interwały, modliłam się więc, aby na mojej ulicy do szurania nie było śniegu i błota, bo nawet nie byłoby o czym gadać. Na szczęście potrzebny kawałek łysego asfaltu był, więc interwałowanie wykonane. W trakcie myślałam więcej o postawie ciała i pracy rąk (zwłaszcza w yellow) i dobrze, bo dzięki temu nie wlokłam się jak we wtorek
W sumie pod koniec biegu uświadomiłam sobie, że jestem tak skupiona w trakcie na celu, że kompletnie nie rejestruję, co się dzieje dookoła... dopiero w blue jak następuje schłodzenie wracam myślami do otaczającego mnie świata....
Stopa odrobinkę ciągnęła pod koniec, więc w domu klasyczny masaż pięścią a rano oczywiście tradycyjny już masaż piłeczką tenisową. Pozostało jeszcze pomasowanie kostką lodu, ale to już przed snem.
Ahoj!
Trening siłowy. Wszystko zgodnie z założonym planem, brzuszki w seriach powiększonych. Nie wiem, czy mi się wydaje, czy te Kledziki nie poszły trochę w uda? Jakieś takie z czasów rolkarskich mi się zrobiły... niedobrze, niedobrze. Muszę kupić cięższe hantle, powiedzmy o jakieś 0,5kg.
16.02 Czwartek
Trening: 5' blue, 2' green na przemian z 3' w yellow i tak przez 30' by wrócić na koniec do 5' blue.
Wykonanie: 94%
Dystans: 6.65km
Avg hr: 165
Max hr: 181
Zjedzonych pączków: 2, jeden z różą, drugi z toffi... jakieś grzechy mieć trzeba
W sumie takie interwały, modliłam się więc, aby na mojej ulicy do szurania nie było śniegu i błota, bo nawet nie byłoby o czym gadać. Na szczęście potrzebny kawałek łysego asfaltu był, więc interwałowanie wykonane. W trakcie myślałam więcej o postawie ciała i pracy rąk (zwłaszcza w yellow) i dobrze, bo dzięki temu nie wlokłam się jak we wtorek
W sumie pod koniec biegu uświadomiłam sobie, że jestem tak skupiona w trakcie na celu, że kompletnie nie rejestruję, co się dzieje dookoła... dopiero w blue jak następuje schłodzenie wracam myślami do otaczającego mnie świata....
Stopa odrobinkę ciągnęła pod koniec, więc w domu klasyczny masaż pięścią a rano oczywiście tradycyjny już masaż piłeczką tenisową. Pozostało jeszcze pomasowanie kostką lodu, ale to już przed snem.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
Trening: 5' blue, 35' green, 5' blue
Wykonanie: 96%
Dystans: 7.16km
Avg hr: 164
Max hr: 178
Czy to był bieg... hmmm bardziej brodzenie w pośniegowym szambie i kałużach nieznanej głębokości, tak więc buty bardzo szybko mi przemokły i nastąpiło wkurzenie. Green mocno poszarpana, bo trzeba było robić hopki przez kałuże to w prawo, to w lewo... ech.
Nie wiem, gdzie jutro będę brodzić i czy w ogóle będę brodzić, bo obudziłam się dziś z mocnym bólem gardła, leczę i zobaczymy, w którą stronę pójdzie.
Dobra, koniec marudzenia!
Przeczytałam wczoraj w bieganiu fajny artykuł pana Marcina Żuka (mistrza Polski w bowlingu), który jest biegaczem i ma w swoim dorobku Koronę Maratonów Polskich. Nigdy nie złamał czwórki z przodu w maratonie, oczywiście nie jest to dla niego powodem do wstydu; umiejscowił siebie w grupie biegowych "pikusi" prosząc co szybszych śmigaczy, aby na zawodach wsparli na mecie czasem dobrym słowem, gestem "słabeuszy" (wiecie, że w ubiegłym MW 58,26% biegnących nie złamało 4 godzin?). Trudno zignorować taką ilość biegaczy, prawda?
I niech mi ktoś powie, że biegacz, który ukończył maraton w więcej niż 4godziny, to nie maratończyk!
Przeanalizowałam to i muszę powiedzieć, że nie pamiętam w sumie z żadnych zawodów wsparcia ze strony śmigaczy, z reguły-nie mówię, że zawsze (pamiętam DOM z MW z zeszłego roku, jak entuzjastycznie dopingowała maratończyków na trasie ) mijają nas szuraczy z medalami na szyi i to wszystko. Nie boleję z tego powodu, bo zawsze jest doping publiczności, może nie zawsze potrzebny, ale jakże ważny w chwilach podłamania..
Nigdy nie zapomnę końcówki Półmaratonu Św. Mikołajów, gdzieś na 20km, kiedy był całkiem ostry podbieg, wlokłam się prawie ostatkiem sił i nagle jakiś kibic zaczął komentować mój "bieg": pięknie biegniesz, wspaniale, jaka postawa, jaka sylwetka itd itp (oczywiście wówczas zdawałam sobie sprawę ze swojego świńskiego truchtu jak i ze swojej postawy i daleko one były od pięknych )... jednak te słowa dodały mi sił-wyprostowałam się i dotruchtałam do końca.
Chyba nie muszę mówić, ile razy nam zwykłym szuraczom takie właśnie słowa dodają pary, pozwalają dotrwać i przetrwać najgorsze momenty...serce rośnie i takie chwile na długo pozostają w pamięci.
Pamiętam jak kibicowałyśmy z Juniorką na MW czekając na Wolfa, reakcje niektórych biegaczy na nasze dopingujące okrzyki (szczególnie te totalnie zaskoczone, że jak to-ktoś obcy mi kibicuje?) bezcenne
A pisałam już, że nie mogę się już doczekać tego HM? Strasznie jestem ciekawa, jak mi pójdzie to szuranie po asfalcie, bo to będzie mój pierwszy bieg po betonie. Zaczynam czuć ogromny głód zawodów....dobrze, tak powinno być...byle zdrówko dopisało...
Matko, ale się rozpisałam!
Ahoj!
Wykonanie: 96%
Dystans: 7.16km
Avg hr: 164
Max hr: 178
Czy to był bieg... hmmm bardziej brodzenie w pośniegowym szambie i kałużach nieznanej głębokości, tak więc buty bardzo szybko mi przemokły i nastąpiło wkurzenie. Green mocno poszarpana, bo trzeba było robić hopki przez kałuże to w prawo, to w lewo... ech.
Nie wiem, gdzie jutro będę brodzić i czy w ogóle będę brodzić, bo obudziłam się dziś z mocnym bólem gardła, leczę i zobaczymy, w którą stronę pójdzie.
Dobra, koniec marudzenia!
Przeczytałam wczoraj w bieganiu fajny artykuł pana Marcina Żuka (mistrza Polski w bowlingu), który jest biegaczem i ma w swoim dorobku Koronę Maratonów Polskich. Nigdy nie złamał czwórki z przodu w maratonie, oczywiście nie jest to dla niego powodem do wstydu; umiejscowił siebie w grupie biegowych "pikusi" prosząc co szybszych śmigaczy, aby na zawodach wsparli na mecie czasem dobrym słowem, gestem "słabeuszy" (wiecie, że w ubiegłym MW 58,26% biegnących nie złamało 4 godzin?). Trudno zignorować taką ilość biegaczy, prawda?
I niech mi ktoś powie, że biegacz, który ukończył maraton w więcej niż 4godziny, to nie maratończyk!
Przeanalizowałam to i muszę powiedzieć, że nie pamiętam w sumie z żadnych zawodów wsparcia ze strony śmigaczy, z reguły-nie mówię, że zawsze (pamiętam DOM z MW z zeszłego roku, jak entuzjastycznie dopingowała maratończyków na trasie ) mijają nas szuraczy z medalami na szyi i to wszystko. Nie boleję z tego powodu, bo zawsze jest doping publiczności, może nie zawsze potrzebny, ale jakże ważny w chwilach podłamania..
Nigdy nie zapomnę końcówki Półmaratonu Św. Mikołajów, gdzieś na 20km, kiedy był całkiem ostry podbieg, wlokłam się prawie ostatkiem sił i nagle jakiś kibic zaczął komentować mój "bieg": pięknie biegniesz, wspaniale, jaka postawa, jaka sylwetka itd itp (oczywiście wówczas zdawałam sobie sprawę ze swojego świńskiego truchtu jak i ze swojej postawy i daleko one były od pięknych )... jednak te słowa dodały mi sił-wyprostowałam się i dotruchtałam do końca.
Chyba nie muszę mówić, ile razy nam zwykłym szuraczom takie właśnie słowa dodają pary, pozwalają dotrwać i przetrwać najgorsze momenty...serce rośnie i takie chwile na długo pozostają w pamięci.
Pamiętam jak kibicowałyśmy z Juniorką na MW czekając na Wolfa, reakcje niektórych biegaczy na nasze dopingujące okrzyki (szczególnie te totalnie zaskoczone, że jak to-ktoś obcy mi kibicuje?) bezcenne
A pisałam już, że nie mogę się już doczekać tego HM? Strasznie jestem ciekawa, jak mi pójdzie to szuranie po asfalcie, bo to będzie mój pierwszy bieg po betonie. Zaczynam czuć ogromny głód zawodów....dobrze, tak powinno być...byle zdrówko dopisało...
Matko, ale się rozpisałam!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
Trening: 5' blue, 30' green, 20' yellow, 5' blue
Wykonanie na orbitreku: 5' blue, 25' green i padłam
Miało być na dworze. Ale stwierdziłam, że wychodzenie w taką zgniliznę z bardzo mocnym bólem gardła byłoby głupotą i doprawieniem się.
Wskoczyłam na orbitreka. Nie, to nie był mój dzień... nie mogłam oddychać, po pierwsze ból gardła, po drugie złapał mnie straszny ból głowy... jakieś zawroty i ogólna masakra...pot kapał mi dosłownie z czoła-znaczy, że COŚ we mnie siedzi.
Poddałam się więc temu czemuś i zeszłam.
Idzie odwilż, więc trzeba było zachorować
Ps. Czy ja kiedyś będę mogła pobiegać, normalnie, bez przeszkód??
Ahoj!
Ps. W ramach ćwiczeń siłowych zaliczam wczoraj sprzątanie całego mieszkania, łącznie z szorowaniem piekarnika i myciem lodówki... i niech mi ktoś powie, że to nie jest aktywność fizyczna
Biegowo łączę się duchowo z Kachitą, Chel i Wolfem, który ma dziś strasznie długie wybieganie!
Wykonanie na orbitreku: 5' blue, 25' green i padłam
Miało być na dworze. Ale stwierdziłam, że wychodzenie w taką zgniliznę z bardzo mocnym bólem gardła byłoby głupotą i doprawieniem się.
Wskoczyłam na orbitreka. Nie, to nie był mój dzień... nie mogłam oddychać, po pierwsze ból gardła, po drugie złapał mnie straszny ból głowy... jakieś zawroty i ogólna masakra...pot kapał mi dosłownie z czoła-znaczy, że COŚ we mnie siedzi.
Poddałam się więc temu czemuś i zeszłam.
Idzie odwilż, więc trzeba było zachorować
Ps. Czy ja kiedyś będę mogła pobiegać, normalnie, bez przeszkód??
Ahoj!
Ps. W ramach ćwiczeń siłowych zaliczam wczoraj sprzątanie całego mieszkania, łącznie z szorowaniem piekarnika i myciem lodówki... i niech mi ktoś powie, że to nie jest aktywność fizyczna
Biegowo łączę się duchowo z Kachitą, Chel i Wolfem, który ma dziś strasznie długie wybieganie!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
20.02 Poniedziałek
Siła-a siły było mało, bo nie było jakoś siły... tylko kledziki i pompki
21.02 Wtorek
Trening: 5' blue, 25' green, 5' blue
Wykonanie: 94%
Dystans: 5,54km
Avg hr: 161
Max hr: 171
Już zaczynam żałować, że wyszłam na dwór, bo znowu po wszystkim zaczęło mnie drapać gardło... no nic, zobaczymy. Warunki ciężkie-wredny wiatr, wredny zamarznięty śnieg, lód i inne dziadostwa.
Kompletnie nie ma gdzie biegać... chodniki zawalone tym twardym śniego-lodem, ulice nawet nawet, ale co z tego, jak w okolicy, gdzie robię krótkie szuranka palą tak okropne świństwa w tych domkach jednorodzinnych, że można zdechnąć...nadwychałam się tylko tego i jest mi teraz źle....
Może ja faktycznie powinnam zająć się szachami?
Ahoj!
Siła-a siły było mało, bo nie było jakoś siły... tylko kledziki i pompki
21.02 Wtorek
Trening: 5' blue, 25' green, 5' blue
Wykonanie: 94%
Dystans: 5,54km
Avg hr: 161
Max hr: 171
Już zaczynam żałować, że wyszłam na dwór, bo znowu po wszystkim zaczęło mnie drapać gardło... no nic, zobaczymy. Warunki ciężkie-wredny wiatr, wredny zamarznięty śnieg, lód i inne dziadostwa.
Kompletnie nie ma gdzie biegać... chodniki zawalone tym twardym śniego-lodem, ulice nawet nawet, ale co z tego, jak w okolicy, gdzie robię krótkie szuranka palą tak okropne świństwa w tych domkach jednorodzinnych, że można zdechnąć...nadwychałam się tylko tego i jest mi teraz źle....
Może ja faktycznie powinnam zająć się szachami?
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
25.02
Trening: 5' blue, 30' green, 5' blue
Wykonanie: 94%
Dystans: 6.21km
Avg hr: 167
Max hr: 174
Trening z Wolfem, dużo mocnego wiatru, błota, śniegu i wszechogarniające kupy psie wyłaniające się z roztopionej pokrywy śnieżnej..ech, ciężko było...
Wczoraj musiałam się poddać tygodniowej walce z choróbskiem i poszłam do laryngo i niestety przepisany został 3 dniowy antybiotyk... no cóż, bywa.
Pod wieczór jeszcze odrobina ćwiczeń siłowych. No to do jutra.
Ahoj!
Trening: 5' blue, 30' green, 5' blue
Wykonanie: 94%
Dystans: 6.21km
Avg hr: 167
Max hr: 174
Trening z Wolfem, dużo mocnego wiatru, błota, śniegu i wszechogarniające kupy psie wyłaniające się z roztopionej pokrywy śnieżnej..ech, ciężko było...
Wczoraj musiałam się poddać tygodniowej walce z choróbskiem i poszłam do laryngo i niestety przepisany został 3 dniowy antybiotyk... no cóż, bywa.
Pod wieczór jeszcze odrobina ćwiczeń siłowych. No to do jutra.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
To dziś tak: 5' blue, 1h15' green, 5' blue
Wykonanie: 97%
Dystans: 13km z metrami
Avg hr: 159
Max hr: 174
Wiem, wiem, nie wolno biegać na antybiotyku, tym samym robię sobie przerwę do środy i w środę dopiero zrobię jakieś wolniejsze truchtanie.
Trening z Wolfem, oczywiście do pewnego momentu, bo Wolf ma dziś trzygodzinne wybieganie, więc w pewnym momencie zawróciłam w stronę domu, a Wolf pobiegł dalej. Kachita, masz rację, nie ma co psioczyć na pogodę, już nie będę, obiecuję!
Tylko informacyjnie napiszę, ze był mega silny wiatr momentami. Pardita-co do urywania sekund.. hm, no nie smigam tak szybko, jak Ty, więc w sumie mnie to nie dotyczy zresztą po kontuzji a teraz po antybiotyku to już liczę tylko na dotruchtanie do mety-ale dzięki za dobre słowo!
Trening w sumie udany, choć w drugiej połowie czułam osłabienie ale nie zaraz jakieś tam straszne. Dziś biorę ostatnią dawkę tej trucizny a w poniedziałek kupię sobie magiczny specyfik z miliardami bakterii odbudowującymi florę bakteryjną i oby było dobrze. Czekam już z gorącym rosołkiem na mojego Ukochanego i grzecznie do środy nie robię nic!
Kachita, wiesz co, śnił mi się dziś Wrocław, to chyba jakiś znak, wiesz czemu ale ciiii
Ahoj!
Wykonanie: 97%
Dystans: 13km z metrami
Avg hr: 159
Max hr: 174
Wiem, wiem, nie wolno biegać na antybiotyku, tym samym robię sobie przerwę do środy i w środę dopiero zrobię jakieś wolniejsze truchtanie.
Trening z Wolfem, oczywiście do pewnego momentu, bo Wolf ma dziś trzygodzinne wybieganie, więc w pewnym momencie zawróciłam w stronę domu, a Wolf pobiegł dalej. Kachita, masz rację, nie ma co psioczyć na pogodę, już nie będę, obiecuję!
Tylko informacyjnie napiszę, ze był mega silny wiatr momentami. Pardita-co do urywania sekund.. hm, no nie smigam tak szybko, jak Ty, więc w sumie mnie to nie dotyczy zresztą po kontuzji a teraz po antybiotyku to już liczę tylko na dotruchtanie do mety-ale dzięki za dobre słowo!
Trening w sumie udany, choć w drugiej połowie czułam osłabienie ale nie zaraz jakieś tam straszne. Dziś biorę ostatnią dawkę tej trucizny a w poniedziałek kupię sobie magiczny specyfik z miliardami bakterii odbudowującymi florę bakteryjną i oby było dobrze. Czekam już z gorącym rosołkiem na mojego Ukochanego i grzecznie do środy nie robię nic!
Kachita, wiesz co, śnił mi się dziś Wrocław, to chyba jakiś znak, wiesz czemu ale ciiii
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
Trening: 5' blue, 35' green, 5' blue
Wykonanie: 96%
Dystans: 7.13
Avg hr: 165
Max hr: 178
Ciężko...strasznie! Ledwo zipałam... to nawet nie był bieg, to było rozpaczliwe odliczanie każdej minuty, żeby już był koniec.
Jestem wściekła. Mam w sobie dużo negatywnych emocji-szłam na bieg z pozytywnym nastawieniem, wróciłam z mega negatywnym.
Czułam się dziś tak jakbym pierwszy raz w życiu wyszła biegać... mój kilometraż lutowy powala
A dziś wieczorem meczyk. Kto się interesuje futbolem, tego zaciekawi może test słynnego Ronaldo, niezłe!
http://euro2012.onet.pl/wideo/castrol-e ... .html#play
Ahoj.
Wykonanie: 96%
Dystans: 7.13
Avg hr: 165
Max hr: 178
Ciężko...strasznie! Ledwo zipałam... to nawet nie był bieg, to było rozpaczliwe odliczanie każdej minuty, żeby już był koniec.
Jestem wściekła. Mam w sobie dużo negatywnych emocji-szłam na bieg z pozytywnym nastawieniem, wróciłam z mega negatywnym.
Czułam się dziś tak jakbym pierwszy raz w życiu wyszła biegać... mój kilometraż lutowy powala
A dziś wieczorem meczyk. Kto się interesuje futbolem, tego zaciekawi może test słynnego Ronaldo, niezłe!
http://euro2012.onet.pl/wideo/castrol-e ... .html#play
Ahoj.
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
1.03 Czwartek
Siła. Zgodnie z obietnicą, że co miesiąc kledziki zwiększamy do ilości powtórzeń co 5 w marcu wypadło po 70. Zaplanowane-zrobione. Mam problem z pompkami-grzechoczą mi nadgarstki i bolą jak cholera, więc na razie dałam sobie spokój, spróbuję w poniedziałek. Pewnie problem wynika z mojego takiego-a-nie-innego ciężaru ciała, a ja generalnie, jak mi coś sportowo nie wychodzi, to zwalam to na swoją wagę
Brzuszki 14 serii po 25 powtórzeń, hantelki i ćwiczenia kręgosłupa. Odkąd wzmocniłam mięśnie brzucha i pleców, zmieniła się moja sylwetka w trakcie biegu-chyba jestem bardziej wyprostowana i plecy nie bolą, więc warto. Ale kuprem w trakcie biegu kręcę nadal-co mnie niepomiernie wkur...
2.03 Piątek
Trening: 5' blue, 20' green, 10' yellow, 8' blue i finisz 2' zalecił w red, ja to zrobiłam z narastającą prędkością.
Wykonanie: 86%
Dystans: 7.5km
Avg hr: 166
Max hr: 188
Dziś spróbowałam nowego, pięknego, prawie co dopiero wylanego asfaltu i doszły mi w ten sposób dwie uliczki do biegania W jedną stronę jest z górki, w jedną pod górkę i pod wiatr-na tą stronę raz wypadła mi yellow. Wiało jak cholera. Starałam się dziś wyżej podnosić moje ciężkie kulasy i dobrze, że wypadła mi ta strefa yellow, bo się w niej odmuliłam i poczułam, że żyję. Generalnie-długo się "rozkręcam", żeby się wczuć w rytm i bieg, potrzebne mi takie rozbujanie... wtedy jest chyba ok. Najważniejsze, że serce już tak nie zipało jak ostatnio, bo trochę się tego bałam. W trakcie biegu starałam się sobie siebie wyobrazić jakbym była (nie powiem, kim, bo się będziecie śmiać ), coś tam sobie w myślach podpowiadałam-pozytywne rzeczy na temat swojej osoby i jasna cholera-pomogło.
Jutro siła a w niedzielę długie wybieganie, spróbuję zrobić dłuższe, niż zakładał plan (z podbiegami), ale zobaczymy.
Ahoj!
Siła. Zgodnie z obietnicą, że co miesiąc kledziki zwiększamy do ilości powtórzeń co 5 w marcu wypadło po 70. Zaplanowane-zrobione. Mam problem z pompkami-grzechoczą mi nadgarstki i bolą jak cholera, więc na razie dałam sobie spokój, spróbuję w poniedziałek. Pewnie problem wynika z mojego takiego-a-nie-innego ciężaru ciała, a ja generalnie, jak mi coś sportowo nie wychodzi, to zwalam to na swoją wagę
Brzuszki 14 serii po 25 powtórzeń, hantelki i ćwiczenia kręgosłupa. Odkąd wzmocniłam mięśnie brzucha i pleców, zmieniła się moja sylwetka w trakcie biegu-chyba jestem bardziej wyprostowana i plecy nie bolą, więc warto. Ale kuprem w trakcie biegu kręcę nadal-co mnie niepomiernie wkur...
2.03 Piątek
Trening: 5' blue, 20' green, 10' yellow, 8' blue i finisz 2' zalecił w red, ja to zrobiłam z narastającą prędkością.
Wykonanie: 86%
Dystans: 7.5km
Avg hr: 166
Max hr: 188
Dziś spróbowałam nowego, pięknego, prawie co dopiero wylanego asfaltu i doszły mi w ten sposób dwie uliczki do biegania W jedną stronę jest z górki, w jedną pod górkę i pod wiatr-na tą stronę raz wypadła mi yellow. Wiało jak cholera. Starałam się dziś wyżej podnosić moje ciężkie kulasy i dobrze, że wypadła mi ta strefa yellow, bo się w niej odmuliłam i poczułam, że żyję. Generalnie-długo się "rozkręcam", żeby się wczuć w rytm i bieg, potrzebne mi takie rozbujanie... wtedy jest chyba ok. Najważniejsze, że serce już tak nie zipało jak ostatnio, bo trochę się tego bałam. W trakcie biegu starałam się sobie siebie wyobrazić jakbym była (nie powiem, kim, bo się będziecie śmiać ), coś tam sobie w myślach podpowiadałam-pozytywne rzeczy na temat swojej osoby i jasna cholera-pomogło.
Jutro siła a w niedzielę długie wybieganie, spróbuję zrobić dłuższe, niż zakładał plan (z podbiegami), ale zobaczymy.
Ahoj!