Leszek Deska 1976 - mit Daniels nach Berlin
Moderator: infernal
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
2011-11-26
Kolejna wizyta w Lęborku dała mi szansę żeby spróbować wydłużyć mój maksymalny przebiegnięty za jednym razem dystans. Plan był taki aby przebiec o 2km od mojego rekordu czyli trochę ponad 21km ale tak się jakoś zapomniałem że jak się zorientowałem że trzeba wracać to mimo wybrania najkrótszej trasy wybiegałem w sumie ponad 26km. W ten week-end strasznie wiało na Pomorzu i w trakcie powrotu było to czuć. Dopóki biegałem po lesie było fajnie, temperatura w sam raz chyba rzędu +9 stopni ale kiedy wybiegłem na ulicę Gdańską... nie dość że miałem w nogach ponad 20km, było pod górkę i momentami sporo (ta ostatnia górka na wykresie powyżej w okolicach 25km - wygląda mizernie ale była gorsza od tej dużej w środku) to jednak najgorszy był mocny wiatr prosto w twarz. Tempo biegu spadło mi nawet do 8 minut na km! A średnie z całego biegu wyszło 5:50 min/km.
Próbując obiec jezioro musiałem niestety zawrócić bo zapadłem się w błoto po kostki - teraz widzę że potem od drugiej strony prawie mi się udało je obiec i zawróciłem bo zobaczyłem że droga jest zamknięta szlabanem. A gdybym pobiegł prosto to wybiegłbym prosto na Lubowidz... no trudno - następnym razem na 100% obiegnę to jezioro. Zresztą znam je dość dobrze bo często się tam kąpałem "za młodu" czyli ponad 20 lat temu.
Straty po biegu: znowu pęcherz na prawym podbiciu, otarcie pod lewą kostką od zewnętrznej strony, bolące prawe śródstopie. Z tego powodu robię wyjątkowo 2 dni przerwy zamiast jednego i dopiero we wtorek znowu wybiegnę. Pęcherz i otarcie zwalałem na złe skarpetki ale teraz są specjalne do biegania - nie wiem jak to wyeliminować. Otarcie jest słabe i nie ma rany więc to nie problem - poprawiło się ale pęcherz pojawia się zawsze przy biegach ponad 20km i to jest problemem. Natomiast bolące śródstopie to mam nadzieję jakieś niewyćwiczone mięśnie albo ścięgna. Pocieszam się że żadna kostka nie pękła bo bolałoby cały czas a tak na szczęście nie jest.
Link do bloga: http://www.leszekbiega.pl/2011/11/wyduz ... tansu.html
Kolejna wizyta w Lęborku dała mi szansę żeby spróbować wydłużyć mój maksymalny przebiegnięty za jednym razem dystans. Plan był taki aby przebiec o 2km od mojego rekordu czyli trochę ponad 21km ale tak się jakoś zapomniałem że jak się zorientowałem że trzeba wracać to mimo wybrania najkrótszej trasy wybiegałem w sumie ponad 26km. W ten week-end strasznie wiało na Pomorzu i w trakcie powrotu było to czuć. Dopóki biegałem po lesie było fajnie, temperatura w sam raz chyba rzędu +9 stopni ale kiedy wybiegłem na ulicę Gdańską... nie dość że miałem w nogach ponad 20km, było pod górkę i momentami sporo (ta ostatnia górka na wykresie powyżej w okolicach 25km - wygląda mizernie ale była gorsza od tej dużej w środku) to jednak najgorszy był mocny wiatr prosto w twarz. Tempo biegu spadło mi nawet do 8 minut na km! A średnie z całego biegu wyszło 5:50 min/km.
Próbując obiec jezioro musiałem niestety zawrócić bo zapadłem się w błoto po kostki - teraz widzę że potem od drugiej strony prawie mi się udało je obiec i zawróciłem bo zobaczyłem że droga jest zamknięta szlabanem. A gdybym pobiegł prosto to wybiegłbym prosto na Lubowidz... no trudno - następnym razem na 100% obiegnę to jezioro. Zresztą znam je dość dobrze bo często się tam kąpałem "za młodu" czyli ponad 20 lat temu.
Straty po biegu: znowu pęcherz na prawym podbiciu, otarcie pod lewą kostką od zewnętrznej strony, bolące prawe śródstopie. Z tego powodu robię wyjątkowo 2 dni przerwy zamiast jednego i dopiero we wtorek znowu wybiegnę. Pęcherz i otarcie zwalałem na złe skarpetki ale teraz są specjalne do biegania - nie wiem jak to wyeliminować. Otarcie jest słabe i nie ma rany więc to nie problem - poprawiło się ale pęcherz pojawia się zawsze przy biegach ponad 20km i to jest problemem. Natomiast bolące śródstopie to mam nadzieję jakieś niewyćwiczone mięśnie albo ścięgna. Pocieszam się że żadna kostka nie pękła bo bolałoby cały czas a tak na szczęście nie jest.
Link do bloga: http://www.leszekbiega.pl/2011/11/wyduz ... tansu.html
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
2011-11-29
Dzisiaj moja zwykła trasa niedaleko domu - około 10km (akurat dzisiaj gremlin wyliczył 9,8km). Starałem się biec równym tempem i mniej więcej to wyszło. Trochę deprymujące jest tylko to że tempo 4:45 min/km które miałem to według aplikacji Garmina jest "Slow Run"
Link do wpisu: http://www.leszekbiega.pl/2011/11/szybk ... -10km.html
Dzisiaj moja zwykła trasa niedaleko domu - około 10km (akurat dzisiaj gremlin wyliczył 9,8km). Starałem się biec równym tempem i mniej więcej to wyszło. Trochę deprymujące jest tylko to że tempo 4:45 min/km które miałem to według aplikacji Garmina jest "Slow Run"
Link do wpisu: http://www.leszekbiega.pl/2011/11/szybk ... -10km.html
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
2011-12-02
Podsumowanie listopada
Jak podsumowanie to wypadałoby zacząć od tego jakie były plany... a więc 31-go października napisałem:
"Plan na listopad: nie dać się zimie - nie zachorować, biegać regularnie swoje niezależnie od pogody."
No i chyba to się udało bo przez 30 dni listopada miałem 13 treningów - prawie idealnie co drugi dzień. Pogodzie się nie dałem no ale zbyt trudno nie było... listopad był piękny, słoneczny i ciepły a nie jak rok temu - było u nas tyle śniegu co na tym zdjęciu (zrobionym co prawda na samym początku grudnia):
Podsumowanie listopada w liczbach: 160km w tym dwa długie wybiegania: 20,5km i mój aktualny rekord: 26km. Pozostałe biegi po ok. 10km. Mało niestety innych ćwiczeń - trochę pompek i szóstka Weidera rzadko.
Zaliczyłem jeden start w zawodach - nieudana Praska Dycha a nie wypalił start w Dniu Niepodległości - miał być ten bieg w Warszawie, potem zmiana planów na bieg przełajowy w Lęborku, w końcu nic się nie udało ze względu na chorobę córki.
Udało mi się natomiast zakupić okazyjnie zegarek biegowy Garmin Forerunner 305 i od tej pory z nim biegam, mam też przeczucie że Mikołaj przyniesie mi jeszcze jakąś odzież biegową
No i na koniec kilka słów o dzisiejszym biegu - znowu pobiegłem 10km w okolicach mojego domu. Wybrałem inną trasę, częściowo przez pola więc lampka czołówka się przydała bo jak zwykle biegłem jak dzieci poszły spać - po ciemku. Dystans: 10km, średnie tempo 4:56 min/km - za szybkie chyba, muszę się powoli przestawiać na trenowanie tempa maratońskiego.
Jak nic mi nie wypadnie to jutro spróbuję tempem maratońskim zrobić długie wybieganie.
Podsumowanie listopada
Jak podsumowanie to wypadałoby zacząć od tego jakie były plany... a więc 31-go października napisałem:
"Plan na listopad: nie dać się zimie - nie zachorować, biegać regularnie swoje niezależnie od pogody."
No i chyba to się udało bo przez 30 dni listopada miałem 13 treningów - prawie idealnie co drugi dzień. Pogodzie się nie dałem no ale zbyt trudno nie było... listopad był piękny, słoneczny i ciepły a nie jak rok temu - było u nas tyle śniegu co na tym zdjęciu (zrobionym co prawda na samym początku grudnia):
Podsumowanie listopada w liczbach: 160km w tym dwa długie wybiegania: 20,5km i mój aktualny rekord: 26km. Pozostałe biegi po ok. 10km. Mało niestety innych ćwiczeń - trochę pompek i szóstka Weidera rzadko.
Zaliczyłem jeden start w zawodach - nieudana Praska Dycha a nie wypalił start w Dniu Niepodległości - miał być ten bieg w Warszawie, potem zmiana planów na bieg przełajowy w Lęborku, w końcu nic się nie udało ze względu na chorobę córki.
Udało mi się natomiast zakupić okazyjnie zegarek biegowy Garmin Forerunner 305 i od tej pory z nim biegam, mam też przeczucie że Mikołaj przyniesie mi jeszcze jakąś odzież biegową
No i na koniec kilka słów o dzisiejszym biegu - znowu pobiegłem 10km w okolicach mojego domu. Wybrałem inną trasę, częściowo przez pola więc lampka czołówka się przydała bo jak zwykle biegłem jak dzieci poszły spać - po ciemku. Dystans: 10km, średnie tempo 4:56 min/km - za szybkie chyba, muszę się powoli przestawiać na trenowanie tempa maratońskiego.
Jak nic mi nie wypadnie to jutro spróbuję tempem maratońskim zrobić długie wybieganie.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
2011-12-04
Długie wybieganie
Miało być 25km w dzień ale zmiana planów z powodów rodzinnych i dopiero wieczorem mogłem wybiec. W ciągu dnia byłem na spacerze z córą w wózku i dla zabawy wziąłem ze sobą gremlina. Wyszło na to że moje tempo spacerowe to niewiele ponad 2 km/h
Wieczorem wybiegłem i spróbowałem utrzymać tempo które chciałbym mieć na maratonie czyli 5:20 min/km. Pierwsze 12 km bez problemu, potem spadło do 5:30 a na końcu to grubo ponad 6 minut. Męczyłem się bardzo na ostatnich kilometrach i zdecydowałem skrócić ten trening do 24 kilometrów.
Zrobiłem sobie wykres mojego tempa na poszczególne kilometry. W sumie dość dobrze udawało mi się kontrolować tempo - po raz pierwszy - i to sobie liczę za sukces bo zwykle wyrywałem tempem poniżej 5 min/km na początku a tutaj 5:10 zacząłem a potem długo - właściwie do 19 kilometra biegłem tym tempem. Niestety potem zaczęły się schody:
To że skróciłem o kilometr trochę mnie martwi - dużo mi jeszcze brakuje żeby przebiec (a nie przemarszobiec) maraton. Pocieszam się że jednak tempo mam dużo lepsze niż w poprzednim tak długim biegu - wtedy było 5:52 min/km. Może uda mi się stopniowo przyzwyczaić do dłuższych biegów ale nie wiem czy wyrobię się do 15-go kwietnia.
Długie wybieganie
Miało być 25km w dzień ale zmiana planów z powodów rodzinnych i dopiero wieczorem mogłem wybiec. W ciągu dnia byłem na spacerze z córą w wózku i dla zabawy wziąłem ze sobą gremlina. Wyszło na to że moje tempo spacerowe to niewiele ponad 2 km/h
Wieczorem wybiegłem i spróbowałem utrzymać tempo które chciałbym mieć na maratonie czyli 5:20 min/km. Pierwsze 12 km bez problemu, potem spadło do 5:30 a na końcu to grubo ponad 6 minut. Męczyłem się bardzo na ostatnich kilometrach i zdecydowałem skrócić ten trening do 24 kilometrów.
Zrobiłem sobie wykres mojego tempa na poszczególne kilometry. W sumie dość dobrze udawało mi się kontrolować tempo - po raz pierwszy - i to sobie liczę za sukces bo zwykle wyrywałem tempem poniżej 5 min/km na początku a tutaj 5:10 zacząłem a potem długo - właściwie do 19 kilometra biegłem tym tempem. Niestety potem zaczęły się schody:
To że skróciłem o kilometr trochę mnie martwi - dużo mi jeszcze brakuje żeby przebiec (a nie przemarszobiec) maraton. Pocieszam się że jednak tempo mam dużo lepsze niż w poprzednim tak długim biegu - wtedy było 5:52 min/km. Może uda mi się stopniowo przyzwyczaić do dłuższych biegów ale nie wiem czy wyrobię się do 15-go kwietnia.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
2011-12-07
Jeszcze tylko 2,5 tygodnia biegania trochę "od czapy" czyli bez szczegółowego planu. Odpocząłem po niedzielnym długim biegu o jeden dzień dłużej niż zwykle czyli 2 zamiast 1 dnia i wybiegłem na typowy dla mnie dystans czyli 10km. Próbowałem nie biec za szybko poza ostatnim kilometrem ale i tak wyszło 5:06 min/km a chciałem 5:20. Niestety nadal nie widzę jak przebiec ponad 42km tempem w granicach 5:20 (właściwie to w ogóle tego żeby przebiec jakimkolwiek tempem sobie jeszcze nie wyobrażam ) ale lubię stawiać sobie ambitne cele więc mam zamiar na taki czas realizować plan treningowy. Za dwa dni chcę znowu przebiec 10km a w week-end spróbować dłuższy bieg i albo wydłużyć dystans albo popracować nad tempem.
Jeszcze tylko 2,5 tygodnia biegania trochę "od czapy" czyli bez szczegółowego planu. Odpocząłem po niedzielnym długim biegu o jeden dzień dłużej niż zwykle czyli 2 zamiast 1 dnia i wybiegłem na typowy dla mnie dystans czyli 10km. Próbowałem nie biec za szybko poza ostatnim kilometrem ale i tak wyszło 5:06 min/km a chciałem 5:20. Niestety nadal nie widzę jak przebiec ponad 42km tempem w granicach 5:20 (właściwie to w ogóle tego żeby przebiec jakimkolwiek tempem sobie jeszcze nie wyobrażam ) ale lubię stawiać sobie ambitne cele więc mam zamiar na taki czas realizować plan treningowy. Za dwa dni chcę znowu przebiec 10km a w week-end spróbować dłuższy bieg i albo wydłużyć dystans albo popracować nad tempem.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
Weekendowe bieganie
Kolejny trening zgodnie z założeniem co-drugi-dzień miał wypaść w piątek no ale nie wypadł bo było więcej pracy i zrobiło się już za późno. Więc spróbowałem wybiec z samego rana w sobotę i to był dobry pomysł. W środę tańczyłem po drodze jak jakiś Filipowski na lodzie - tyle było błota na polnej drodze którą około 1/4 dystansu biegłem. A w sobotę rano poza tym że było jasno więc miło się biegło to jeszcze ziemia była tak zmrożona że nie ryzykowałem wywinięcia orła. Przebiegłem swoje typowe 10km w tempie które miało być 5:20min/km ale wyszło około 5:10min/km.
W niedzielę natomiast wpadłem na zwariowany pomysł: pobiec do pracy! Zaopatrzyłem się więc wieczorem w Decathlonie w plecaczek biegowy i dodatkowe luźne spodnie (nawiasem mówiąc po cenie bardzo mocno obniżonej bo w tej chwili nie wiedzieć czemu uważa się że sezon na bieganie się skończył ). W poniedziałek rano ubrałem się biegowo, do plecaczka "normalne" rzeczy do pracy, córkę do samochodu i pojechaliśmy jak co dzień do przedszkola. Ale potem pod przedszkolem samochód zostawiłem a sam potruchtałem do pracy. Przez naprawdę ładnych parę kilometrów biegnąc wzdłuż Puławskiej byłem na równi z samochodami stojącymi w korku! W sumie wyszło 18,5km w 1:35min. Czyli tak po prawdzie tylko pół godziny dłużej niż samochodem (chociaż dzisiaj wyszło mi samochodem 50 min). Tempo biegu było średnio poniżej mojego docelowego na maraton 5:20min/km ale martwi mnie to że nie potrafię go utrzymać na tym samym poziomie i powoli spada w trakcie biegu - nad tym potrenuję następnym razem.
Spodobał mi się ten bieg bo dystans nie dość długi żebym był bardzo zmęczony w pracy a jednocześnie nie marnuję czasu na dojazdy pociągiem czy samochodem. Mam nadzieję że to jeszcze powtórzę tylko za dwa tygodnie zaczynam plan treningowy do maratonu a w nim takich akurat biegów pewnie nie będzie... tam są ściśle określone tempa i dystanse. Ale w tym tygodniu i w przyszłym może się jeszcze udać.
Kolejny trening zgodnie z założeniem co-drugi-dzień miał wypaść w piątek no ale nie wypadł bo było więcej pracy i zrobiło się już za późno. Więc spróbowałem wybiec z samego rana w sobotę i to był dobry pomysł. W środę tańczyłem po drodze jak jakiś Filipowski na lodzie - tyle było błota na polnej drodze którą około 1/4 dystansu biegłem. A w sobotę rano poza tym że było jasno więc miło się biegło to jeszcze ziemia była tak zmrożona że nie ryzykowałem wywinięcia orła. Przebiegłem swoje typowe 10km w tempie które miało być 5:20min/km ale wyszło około 5:10min/km.
W niedzielę natomiast wpadłem na zwariowany pomysł: pobiec do pracy! Zaopatrzyłem się więc wieczorem w Decathlonie w plecaczek biegowy i dodatkowe luźne spodnie (nawiasem mówiąc po cenie bardzo mocno obniżonej bo w tej chwili nie wiedzieć czemu uważa się że sezon na bieganie się skończył ). W poniedziałek rano ubrałem się biegowo, do plecaczka "normalne" rzeczy do pracy, córkę do samochodu i pojechaliśmy jak co dzień do przedszkola. Ale potem pod przedszkolem samochód zostawiłem a sam potruchtałem do pracy. Przez naprawdę ładnych parę kilometrów biegnąc wzdłuż Puławskiej byłem na równi z samochodami stojącymi w korku! W sumie wyszło 18,5km w 1:35min. Czyli tak po prawdzie tylko pół godziny dłużej niż samochodem (chociaż dzisiaj wyszło mi samochodem 50 min). Tempo biegu było średnio poniżej mojego docelowego na maraton 5:20min/km ale martwi mnie to że nie potrafię go utrzymać na tym samym poziomie i powoli spada w trakcie biegu - nad tym potrenuję następnym razem.
Spodobał mi się ten bieg bo dystans nie dość długi żebym był bardzo zmęczony w pracy a jednocześnie nie marnuję czasu na dojazdy pociągiem czy samochodem. Mam nadzieję że to jeszcze powtórzę tylko za dwa tygodnie zaczynam plan treningowy do maratonu a w nim takich akurat biegów pewnie nie będzie... tam są ściśle określone tempa i dystanse. Ale w tym tygodniu i w przyszłym może się jeszcze udać.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
Ten tydzień mogę zaliczyć do bardzo udanych biegowo. Odbyłem tylko trzy biegi ale za to wszystkie (jak na mnie) długie. W poniedziałek opisywany już poprzednio bieg rano do pracy, w środę powtórka tego biegu ale jak widać po danych na obrazku powyżej wyszło znacznie gorzej. Tempo średnie aż 5:40min/km na dystansie około 18,5km... ostatnie kilka kilometrów biegu ze znacznym zmęczeniem - słowem znowu wyglądało na to że nie wiem jak ten maraton przebiegnę. Na szczęście powody tego były inne niż słaba moja wydolność - po prostu złożyło się to że za krótko odpocząłem po poprzednim długim biegu (tylko 2 doby), za krótko spałem w nocy (dużo pracy) i w dodatku biegłem z dodatkowym niemałym obciążeniem: w plecaczku oprócz butów i ubrania na zmianę miałem też laptopa.
Odpocząłem więc 3 doby, wyspałem się (tylko trochę) lepiej i dzisiaj rano jak moje trzy dziewczyny jeszcze spały wybiegłem na sprawdzian generalny tego jak mi idą przygotowania do maratonu. Zawsze martwiłem się o to że nie daję rady utrzymać swojego tempa ale dzisiaj naprawdę się podbudowałem. Po raz pierwszy uwierzyłem że dam radę dobiec i to nawet w dobrym jak na debiutanta czasie!
Podsumowując więc krótko mój dzisiejszy bieg: dystans 30km, czas 2:41:43, średnie tempo 5:23min/km i teraz najważniejsze: całe 26km przebiegłem w super formie, utrzymując idealnie założone tempo 5:20min/km, ostatnie 4km nie opadłem z sił i jeszcze po tych 30km dałbym radę trochę biec. Nie zrobiłem sobie po raz pierwszy w biegu ponad 20km odcisków poza drugimi palcami (ale to z mojej winy bo powinienem je zakleić). Słowem - tego mi trzeba było żeby w siebie uwierzyć
Został ostatni tydzień treningu bez planu a potem - 16 tygodni do godziny zero! Mam jeszcze dwie kwestie do przemyślenia - czy biegać według planu FIRST dla debiutantów (mniejszy kilometraż) czy według bardziej zaawansowanego gdzie kilka razy pod koniec trzeba przebiec 32km. Druga kwestia to ostateczna decyzja na temat planowanego tempa na pierwszy maraton. Obie kwestie pomaga mi przeanalizować Bartek i na pewno przed rozpoczęciem planu dam znać jakie decyzje zapadły.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
i znowu przeklejka z www.leszekbiega.pl:
Wesołych Świąt (... i testy gremlina)
Choinka kupiona, lampki na domie zawieszone a nawet goście już przyjechali - słowem Święta! Najfajniejszy okres roku przed nami i z tej okazji składam wszystkim "czytaczom" tego bloga serdeczne życzenia Wesołych, Rodzinnych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
A tak poza tym parę słów o bieganiu w tym tygodniu: w poniedziałek postanowiłem przetestować jak działa ten cały gremlin podczas treningów w których określa się różne etapy z różnymi tempami. Wpisałem więc pierwszy trening jaki mam zamiar realizować w ramach mojego planu treningowego który zaczynam po świętach i pobiegłem. W sumie dużo czasu zajęło mi wpisanie tego treningu - pierwszy raz używałem oprogramowania Garmina ale doktorat z informatyki do czegoś zobowiązuje w końcu zwalczyłem to jak podawać planowane tempo, dystans albo czas, ułożyć to w jeden trening i wgrać do zegarka biegowego. Podczas biegu okazało się że obsługa jest banalnie prosta, gremlin pipczy i pokazuje informacje w przejrzysty sposób - słowem testy się udały Przebiegłem coś takiego: 20 minut spokojnego biegu (rozgrzewka), potem 3 razy po 1600m w tempie 4:30min/km z odstępami jedno minutowymi i na koniec 10 minut wolnego biegu. Te interwały 1600m wyszły u mnie: 4:36, 4:32, 4:35 czyli w granicy błędu (ustawiłem w gremlinie tempo w zakresie 4:25-4:35). Razem wyszło 55 minut i 10,94km.
Potem we środę pobiegłem do pracy z domu - 20,16km w 1:47:29 czyli tempo średnie idealnie 5:20min/km - moje zakładane tempo maratońskie. Tym razem testowałem inną opcję gremlina czyli wirtualnego partnera. Super sprawa, nie wiedziałem że tak łatwo można sobie to ustawić i wstyd przyznać że do tej pory przeliczałem to w pamięci. Korzystałem z tego że tempo 5:20min/km dzieli się całkowicie przez 4 i co 250 metrów wychodzi 1:20s
Dzisiaj w piątek znowu pobiegłem do pracy ale tym razem porwałem się z motyką na słońce - ustawiłem wirtualnego partnera na 4:58min/km bo chciałem spróbować czy dam radę przebiec półmaraton w 1:45. Do 10 kilometra było fajnie i z lekkim zapasem, potem do 15km było trochę gorzej a ostatnie 5km to tak różnie. Ale suma sumarum wyszło nieźle bo 20,37km przebiegłem w 1:42:54s czyli średnie tempo 5:03min/km co daje na półmaraton czas w granicach 1:46:30. Biorąc pod uwagę że miałem plecak z ubraniem i laptopem, obcisłe spodnie bo było poniżej zera myślę że uda mi się zrealizować mój wymarzony cel na Półmaratonie Warszawskim czyli zejść poniżej 1:45min.
Ale wszystkie cele na przyszły rok i imprezy w których chcę wziąć udział opiszę - jak to zwykle bywa z postanowieniami noworocznymi w okolicach Nowego Roku.
Wesołych Świąt (... i testy gremlina)
Choinka kupiona, lampki na domie zawieszone a nawet goście już przyjechali - słowem Święta! Najfajniejszy okres roku przed nami i z tej okazji składam wszystkim "czytaczom" tego bloga serdeczne życzenia Wesołych, Rodzinnych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
A tak poza tym parę słów o bieganiu w tym tygodniu: w poniedziałek postanowiłem przetestować jak działa ten cały gremlin podczas treningów w których określa się różne etapy z różnymi tempami. Wpisałem więc pierwszy trening jaki mam zamiar realizować w ramach mojego planu treningowego który zaczynam po świętach i pobiegłem. W sumie dużo czasu zajęło mi wpisanie tego treningu - pierwszy raz używałem oprogramowania Garmina ale doktorat z informatyki do czegoś zobowiązuje w końcu zwalczyłem to jak podawać planowane tempo, dystans albo czas, ułożyć to w jeden trening i wgrać do zegarka biegowego. Podczas biegu okazało się że obsługa jest banalnie prosta, gremlin pipczy i pokazuje informacje w przejrzysty sposób - słowem testy się udały Przebiegłem coś takiego: 20 minut spokojnego biegu (rozgrzewka), potem 3 razy po 1600m w tempie 4:30min/km z odstępami jedno minutowymi i na koniec 10 minut wolnego biegu. Te interwały 1600m wyszły u mnie: 4:36, 4:32, 4:35 czyli w granicy błędu (ustawiłem w gremlinie tempo w zakresie 4:25-4:35). Razem wyszło 55 minut i 10,94km.
Potem we środę pobiegłem do pracy z domu - 20,16km w 1:47:29 czyli tempo średnie idealnie 5:20min/km - moje zakładane tempo maratońskie. Tym razem testowałem inną opcję gremlina czyli wirtualnego partnera. Super sprawa, nie wiedziałem że tak łatwo można sobie to ustawić i wstyd przyznać że do tej pory przeliczałem to w pamięci. Korzystałem z tego że tempo 5:20min/km dzieli się całkowicie przez 4 i co 250 metrów wychodzi 1:20s
Dzisiaj w piątek znowu pobiegłem do pracy ale tym razem porwałem się z motyką na słońce - ustawiłem wirtualnego partnera na 4:58min/km bo chciałem spróbować czy dam radę przebiec półmaraton w 1:45. Do 10 kilometra było fajnie i z lekkim zapasem, potem do 15km było trochę gorzej a ostatnie 5km to tak różnie. Ale suma sumarum wyszło nieźle bo 20,37km przebiegłem w 1:42:54s czyli średnie tempo 5:03min/km co daje na półmaraton czas w granicach 1:46:30. Biorąc pod uwagę że miałem plecak z ubraniem i laptopem, obcisłe spodnie bo było poniżej zera myślę że uda mi się zrealizować mój wymarzony cel na Półmaratonie Warszawskim czyli zejść poniżej 1:45min.
Ale wszystkie cele na przyszły rok i imprezy w których chcę wziąć udział opiszę - jak to zwykle bywa z postanowieniami noworocznymi w okolicach Nowego Roku.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
i znowu przeklejka z http://www.leszekbiega.pl:
Święta, Święta, i... zaczynamy!
No i stało się - Święta minęły i zaczęło się 16 tygodni przed moim pierwszym w życiu maratonem. Plan miałem już od jakiegoś czasu opracowany, ustaliłem tylko kilka szczegółów i mogę już wszystko wyjawić. A więc plan 16-tygodniowy, metoda FIRST czyli Furman Institute of Running and Scientific Training. Plan zakłada 3 treningi w tygodniu co mi pasuje bo nie mam na więcej czasu ani moja kondycja nie pozwala na więcej (bałbym się kontuzji). Poza tym należy co nieco samemu trenować - będę kontynuował szóstkę Weidera i pompki, chciałbym też na basen czasami wyjść.
Generalnie pierwszy trening w tygodniu to interwały, drugi to bieg średni z tempem szybszym w środku dystansu a trzeci (zwykle week-endowy) bieg to długie wybieganie. Wpisałem już do gremlina połowę tego planu ale nieco go zmodyfikowałem - tam gdzie tempo było wolniejsze niż moje docelowe na maraton wstawiłem to właśnie tempo maratońskie bo wolniejsze bieganie mnie trochę męczy psychicznie. Jeżeli nie wytrzymam tak trochę przyspieszonego planu to go oczywiście "odmodyfikuję"
Tempa które będę realizował są na maraton w czasie 3:45 minut. Strasznie to ambitny cel ale po pierwsze lubię takie cele a po drugie jest on moim zdaniem realny. Jedyne nad czym muszę popracować to wytrzymałość na długich dystansach - więc na długich wybieganiach spróbuję jak się da biegać więcej niż zakłada plan i może nawet zbliżyć się do dystansu maratonu bardziej niż na 10km jak zakłada plan.
Podobają mi się bardzo te interwały - to jest coś czego do tej pory nie realizowałem i fajnie czuję to w łydkach (po testach interwałów z gremlinem). Widać że to działa i myślę że zwiększa moją prędkość w trakcie biegu.
Słowem fajnie jest - mój pierwszy plan biegowy
Od teraz mam zamiar pisać po jednym wpisie na tydzień żeby nie zanudzać podobnymi wpisami. Dzisiejszy pierwszy trening z planu opiszę więc za kilka dni gdy skończy się 16-ty tydzień do maratonu. Poprzedni mój trening to były jeszcze jedne testy interwałów czyli 20 minut rozgrzewki, 3x1600m w tempie 4:30min/km z przerwami 1 minuta a na koniec 10 minut odpoczynku w biegu. Wyszło dobrze, mój chrześniak dotrzymał mi towarzystwa na rowerze pobiegaliśmy i pojeździliśmy po Lesie Kabackim.
Święta, Święta, i... zaczynamy!
No i stało się - Święta minęły i zaczęło się 16 tygodni przed moim pierwszym w życiu maratonem. Plan miałem już od jakiegoś czasu opracowany, ustaliłem tylko kilka szczegółów i mogę już wszystko wyjawić. A więc plan 16-tygodniowy, metoda FIRST czyli Furman Institute of Running and Scientific Training. Plan zakłada 3 treningi w tygodniu co mi pasuje bo nie mam na więcej czasu ani moja kondycja nie pozwala na więcej (bałbym się kontuzji). Poza tym należy co nieco samemu trenować - będę kontynuował szóstkę Weidera i pompki, chciałbym też na basen czasami wyjść.
Generalnie pierwszy trening w tygodniu to interwały, drugi to bieg średni z tempem szybszym w środku dystansu a trzeci (zwykle week-endowy) bieg to długie wybieganie. Wpisałem już do gremlina połowę tego planu ale nieco go zmodyfikowałem - tam gdzie tempo było wolniejsze niż moje docelowe na maraton wstawiłem to właśnie tempo maratońskie bo wolniejsze bieganie mnie trochę męczy psychicznie. Jeżeli nie wytrzymam tak trochę przyspieszonego planu to go oczywiście "odmodyfikuję"
Tempa które będę realizował są na maraton w czasie 3:45 minut. Strasznie to ambitny cel ale po pierwsze lubię takie cele a po drugie jest on moim zdaniem realny. Jedyne nad czym muszę popracować to wytrzymałość na długich dystansach - więc na długich wybieganiach spróbuję jak się da biegać więcej niż zakłada plan i może nawet zbliżyć się do dystansu maratonu bardziej niż na 10km jak zakłada plan.
Podobają mi się bardzo te interwały - to jest coś czego do tej pory nie realizowałem i fajnie czuję to w łydkach (po testach interwałów z gremlinem). Widać że to działa i myślę że zwiększa moją prędkość w trakcie biegu.
Słowem fajnie jest - mój pierwszy plan biegowy
Od teraz mam zamiar pisać po jednym wpisie na tydzień żeby nie zanudzać podobnymi wpisami. Dzisiejszy pierwszy trening z planu opiszę więc za kilka dni gdy skończy się 16-ty tydzień do maratonu. Poprzedni mój trening to były jeszcze jedne testy interwałów czyli 20 minut rozgrzewki, 3x1600m w tempie 4:30min/km z przerwami 1 minuta a na koniec 10 minut odpoczynku w biegu. Wyszło dobrze, mój chrześniak dotrzymał mi towarzystwa na rowerze pobiegaliśmy i pojeździliśmy po Lesie Kabackim.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
16 tydzień do maratonu
No i pierwszy tydzień przygotowań jest za mną. W tym tygodniu miały być trzy treningi i udało mi się je zrealizować:
Pierwszy bieg - wtorek 27.12.2011: rozgrzewka 20 minut, 3x 1600m w tempie 4:29min/km, schłodzenie 10 minut. Wyszło: 20 minut w tempie 5:26min/km, 1600m w tempach: 4:33, 4:31, 4:40, schłodzenie w tempie 6:40min/km. Rozgrzewka powinna być wolniej ale tak jak pisałem założyłem sobie że postaram się biegi wolniejsze niż moja zakładane tempo maratonu 5:20 biegać tym właśnie tempem. Interwały wyszły troszkę za wolno ale ten sam trening już dwa razy biegłem w poprzednim tygodniu w ramach testów obsługi gremlina i wtedy czasy były ok a tutaj po prostu byłem bardziej zmęczony i pewnie objedzony bo to pierwszy dzień po Świętach
Drugi bieg - czwartek 29.12.2011: 3km Easy (czyli bardzo wolno więc założyłem sobie 5:20), 3km Short Tempo (ST) czyli 4:47 i 3km Easy. Wyszło: 5:14, 4:47, 4:55 i jeszcze dołożyłem gratis jeden kilometr żeby trening miał razem 10km. Ostatni kilometr wyszedł w tempie 5:49 co mnie dziwi bo nie pamiętam żebym zwolnił.
Trzeci bieg zwykle jest długi i jednostajny. W pierwszym tygodniu zaplanowany był bieg 21km w tempie MP (Marathon Pace) + 19sek/km czyli w moim przypadku 5:39min/km. Jednak tak dobrze mi się biegło od samego początku że zacząłem tempem 4:45min/km i niewiele ono spadło. Dołożyłem 100 metrów żeby mieć półmaraton i miałem czas niecałe 1:45 minut - średnio 4:58min/km. Naprawdę nieźle i po biegu nie było ze mną tak źle chociaż ogólne zmęczenie się pojawiło... No i nigdy więcej nie ustawię zwykłego treningu na taki bieg bo strasznie pipczal biedny gremlni przez cały bieg cały czas "Zwolnij", "Zwolnij". Myślę że użyję wirtualnego partnera i na pewno bardziej przemyślę tempo w jakim chcę biec i jego będę się trzymał.
W sumie tydzień mi bardzo się udał no ale byłem cały czas w domu (urlop między Świętami i Nowym Rokiem) więc było łatwiej. Dodatkowo pogoda była fajna jak na środek zimy, prawdziwy test zacznie się jak będzie zimno i spadnie śnieg albo co gorsza deszcz...
Na koniec wrzucam wykres tempa w tym długim biegu - bez wirtualnego partnera jak widać wychodzi bardziej szarpany ten wykres.
No i pierwszy tydzień przygotowań jest za mną. W tym tygodniu miały być trzy treningi i udało mi się je zrealizować:
Pierwszy bieg - wtorek 27.12.2011: rozgrzewka 20 minut, 3x 1600m w tempie 4:29min/km, schłodzenie 10 minut. Wyszło: 20 minut w tempie 5:26min/km, 1600m w tempach: 4:33, 4:31, 4:40, schłodzenie w tempie 6:40min/km. Rozgrzewka powinna być wolniej ale tak jak pisałem założyłem sobie że postaram się biegi wolniejsze niż moja zakładane tempo maratonu 5:20 biegać tym właśnie tempem. Interwały wyszły troszkę za wolno ale ten sam trening już dwa razy biegłem w poprzednim tygodniu w ramach testów obsługi gremlina i wtedy czasy były ok a tutaj po prostu byłem bardziej zmęczony i pewnie objedzony bo to pierwszy dzień po Świętach
Drugi bieg - czwartek 29.12.2011: 3km Easy (czyli bardzo wolno więc założyłem sobie 5:20), 3km Short Tempo (ST) czyli 4:47 i 3km Easy. Wyszło: 5:14, 4:47, 4:55 i jeszcze dołożyłem gratis jeden kilometr żeby trening miał razem 10km. Ostatni kilometr wyszedł w tempie 5:49 co mnie dziwi bo nie pamiętam żebym zwolnił.
Trzeci bieg zwykle jest długi i jednostajny. W pierwszym tygodniu zaplanowany był bieg 21km w tempie MP (Marathon Pace) + 19sek/km czyli w moim przypadku 5:39min/km. Jednak tak dobrze mi się biegło od samego początku że zacząłem tempem 4:45min/km i niewiele ono spadło. Dołożyłem 100 metrów żeby mieć półmaraton i miałem czas niecałe 1:45 minut - średnio 4:58min/km. Naprawdę nieźle i po biegu nie było ze mną tak źle chociaż ogólne zmęczenie się pojawiło... No i nigdy więcej nie ustawię zwykłego treningu na taki bieg bo strasznie pipczal biedny gremlni przez cały bieg cały czas "Zwolnij", "Zwolnij". Myślę że użyję wirtualnego partnera i na pewno bardziej przemyślę tempo w jakim chcę biec i jego będę się trzymał.
W sumie tydzień mi bardzo się udał no ale byłem cały czas w domu (urlop między Świętami i Nowym Rokiem) więc było łatwiej. Dodatkowo pogoda była fajna jak na środek zimy, prawdziwy test zacznie się jak będzie zimno i spadnie śnieg albo co gorsza deszcz...
Na koniec wrzucam wykres tempa w tym długim biegu - bez wirtualnego partnera jak widać wychodzi bardziej szarpany ten wykres.
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
Podsumowanie grudnia i 2011 roku i życzenia
Grudzień był bardzo udany: rekord kilometrażu: 227km, dużo treningów bo 14 a przecież z założenia nie biegam częściej niż raz na dwa dni żeby kontuzji nie złapać (jako nowicjusz biegowy). Pobity rekord długości jednego biegu: 30km i to mnie najbardziej podbudowało bo nie padałem na twarz na koniec. Choróbsko się mnie żadne nie złapało, pogoda była bardzo dobra do biegania - słowem bardzo udany miesiąc.
Co do całego roku to był to pierwszy rok w którym zacząłem regularnie biegać. Z poziomu 90kg a może i więcej zszedłem do poniżej 85kg a co do biegania to z poziomu gdzie przebiegnięcie 10km było dla mnie wyzwaniem po którym byłem bardzo zmęczony po przebiegnięciu tego dystansu w jedną godzinę (czyli 6min/km) jestem na poziomie gdzie mogę przebiec 30km ze średnim tempem 5:20min/km i czuję się dobrze chociaż znużenie przez resztę dnia daje się we znaki
Za największy sukces tego roku (z biegowego punktu widzenia) uznaję to że spodobało mi się bieganie, wyznaczyłem sobie odległy ale realny cel: przebiec maraton w Paryżu w 2012 roku i że konsekwentnie go realizuję. Efekty uboczne w postaci straty wagi, lepszego samopoczucia tylko poprawiają mi humor.
Na koniec życzę wszystkim czytającym wszystkiego najlepszego w 2012 roku! Samych życiówek i spełnienia marzeń nie tylko biegowych (a nawet przede wszystkim tych nie-biegowych!)
Grudzień był bardzo udany: rekord kilometrażu: 227km, dużo treningów bo 14 a przecież z założenia nie biegam częściej niż raz na dwa dni żeby kontuzji nie złapać (jako nowicjusz biegowy). Pobity rekord długości jednego biegu: 30km i to mnie najbardziej podbudowało bo nie padałem na twarz na koniec. Choróbsko się mnie żadne nie złapało, pogoda była bardzo dobra do biegania - słowem bardzo udany miesiąc.
Co do całego roku to był to pierwszy rok w którym zacząłem regularnie biegać. Z poziomu 90kg a może i więcej zszedłem do poniżej 85kg a co do biegania to z poziomu gdzie przebiegnięcie 10km było dla mnie wyzwaniem po którym byłem bardzo zmęczony po przebiegnięciu tego dystansu w jedną godzinę (czyli 6min/km) jestem na poziomie gdzie mogę przebiec 30km ze średnim tempem 5:20min/km i czuję się dobrze chociaż znużenie przez resztę dnia daje się we znaki
Za największy sukces tego roku (z biegowego punktu widzenia) uznaję to że spodobało mi się bieganie, wyznaczyłem sobie odległy ale realny cel: przebiec maraton w Paryżu w 2012 roku i że konsekwentnie go realizuję. Efekty uboczne w postaci straty wagi, lepszego samopoczucia tylko poprawiają mi humor.
Na koniec życzę wszystkim czytającym wszystkiego najlepszego w 2012 roku! Samych życiówek i spełnienia marzeń nie tylko biegowych (a nawet przede wszystkim tych nie-biegowych!)
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
15 tydzień do maratonu
Ten tydzień był biegowo lepszy od poprzedniego. Biegając co drugi dzień (jak łatwo można obliczyć ) raz na dwa tygodnie wypadają cztery biegi w tygodniu i tak właśnie było. Mój plan treningowy zakłada tylko trzy biegi w tygodniu więc ten czwarty musiałem sobie sam wymyślić. Wymyśliłem BNP czyli Bieg z Narastającą Prędkością ale po kolei:
Bieg nr 1: plan mówi: 1,6 km rozgrzewki (założyłem tempo 5:20/km) potem 4 razy: 800m w 4:20/km z przerwami 2 minutowymi. Na koniec 8 minut schłodzenia. Wyszło: 1,6km w tempie 5:03/km, potem osiemsetki w tempach: 4:16, 4:18, 4:17, 4:16 czyli bardzo ładnie.
Bieg nr 2: plan: 1,5km spokojnie, 8 w tempie maratonu (5:20/km) i 1,5km spokojnie. Ponieważ tempo "Easy" (spokojnie) jest dla mnie za wolne założyłem sobie po prostu 11km w tempie maratonu a wyszło dużo szybciej bo 4:49/km średnio (odchyły były małe).
Bieg "ekstra" czyli ten z narastającą prędkością. Założenie było 20 minut wolno,20 minut szybko i 5 minut na maksa (zgapione oczywiście gdzieś z internetu). Czyli 20 minut 5:20/km, 20 minut 5:00/km i 5 minut jak najszybciej. Wyszło: 4km w tempach 5:17, 5:15, 5:12, 5:23 potem 4km w tempach 4:51, 4:54, 4:59, 4:57 i 1,25 kilometra w tempie 4:07/km. Mi wyniki się spodobały, może ostatni etap mógłby być szybszy tylko.
Wykres moich prędkości na kilometr w tym biegu:
Bieg nr 3: plan 24km w tempie maratonu +28s/km czyli 5:48/km. Wyszło w tempie 5:26/km i mógłbym na tym skończyć ale to by potwierdziło tylko powiedzonko o stopniowaniu kłamstw - że są kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyka No więc było tak że założyłem sobie tempo 5:03/km (żeby z tempa 5:00/km jakie miałem ostatnio na treningu 21km dojść do maratońskiego 5:20/km przy dystansie 42km) no i to założenie legło w gruzach w okolicach 18 kilometra. Opadłem zupełnie z sił i prawdę mówiąc ledwo dałem radę się zmusić żeby doczłapać do domu i nie przejść do marszu... wydaje mi się że to jednak było spowodowane brakiem snu ostatnio - zauważyłem taką prawidłowość ale i tak mam zamiar następny długi bieg - na koniec 14 tygodnia przed maratonem biec w tempie maratońskim, nie szybciej.
Wykres tempa w biegu 24 kilometrowym:
Ten tydzień był biegowo lepszy od poprzedniego. Biegając co drugi dzień (jak łatwo można obliczyć ) raz na dwa tygodnie wypadają cztery biegi w tygodniu i tak właśnie było. Mój plan treningowy zakłada tylko trzy biegi w tygodniu więc ten czwarty musiałem sobie sam wymyślić. Wymyśliłem BNP czyli Bieg z Narastającą Prędkością ale po kolei:
Bieg nr 1: plan mówi: 1,6 km rozgrzewki (założyłem tempo 5:20/km) potem 4 razy: 800m w 4:20/km z przerwami 2 minutowymi. Na koniec 8 minut schłodzenia. Wyszło: 1,6km w tempie 5:03/km, potem osiemsetki w tempach: 4:16, 4:18, 4:17, 4:16 czyli bardzo ładnie.
Bieg nr 2: plan: 1,5km spokojnie, 8 w tempie maratonu (5:20/km) i 1,5km spokojnie. Ponieważ tempo "Easy" (spokojnie) jest dla mnie za wolne założyłem sobie po prostu 11km w tempie maratonu a wyszło dużo szybciej bo 4:49/km średnio (odchyły były małe).
Bieg "ekstra" czyli ten z narastającą prędkością. Założenie było 20 minut wolno,20 minut szybko i 5 minut na maksa (zgapione oczywiście gdzieś z internetu). Czyli 20 minut 5:20/km, 20 minut 5:00/km i 5 minut jak najszybciej. Wyszło: 4km w tempach 5:17, 5:15, 5:12, 5:23 potem 4km w tempach 4:51, 4:54, 4:59, 4:57 i 1,25 kilometra w tempie 4:07/km. Mi wyniki się spodobały, może ostatni etap mógłby być szybszy tylko.
Wykres moich prędkości na kilometr w tym biegu:
Bieg nr 3: plan 24km w tempie maratonu +28s/km czyli 5:48/km. Wyszło w tempie 5:26/km i mógłbym na tym skończyć ale to by potwierdziło tylko powiedzonko o stopniowaniu kłamstw - że są kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyka No więc było tak że założyłem sobie tempo 5:03/km (żeby z tempa 5:00/km jakie miałem ostatnio na treningu 21km dojść do maratońskiego 5:20/km przy dystansie 42km) no i to założenie legło w gruzach w okolicach 18 kilometra. Opadłem zupełnie z sił i prawdę mówiąc ledwo dałem radę się zmusić żeby doczłapać do domu i nie przejść do marszu... wydaje mi się że to jednak było spowodowane brakiem snu ostatnio - zauważyłem taką prawidłowość ale i tak mam zamiar następny długi bieg - na koniec 14 tygodnia przed maratonem biec w tempie maratońskim, nie szybciej.
Wykres tempa w biegu 24 kilometrowym:
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
Kolejna przeklejka z mojego bloga www.leszekbiega.pl
14 tydzień do maratonu
Trzeci tydzień moich zmagań z planem treningowym - pod koniec zaczęła się wreszcie Zima! Ale nie uprzedzajmy faktów jak to mawia pan Wołoszański i bierzmy się do rzeczy:
Bieg nr 1: mój plan zakładał 10-20 minut rozgrzewki, a potem interwały 1200m, 1000m, 800m, 600m, 400m, 200m z przerwami 200m w truchcie lub marszu i 10 minut schłodzenia. Bieg powinien wypaść we wtorek ale po pierwsze pogoda była pod psem, po drugie byłem jeszcze nie wypoczęty po week-endowych 24km z których ostatnie 6 mnie nieźle sponiewierało a po trzecie w środę mogłem pobiegać rano w świetle dnia a nie po ciemku we wtorek. Więc wybiegłem we środę i nie żałowałem - lepiej dać odpocząć nogom niż nabawić się kontuzji. A jak wyszło: rozgrzewka 20 minut w tempie 5:28/km (wliczając to że po drodze zatrzymałem się przy przedszkolu mojej starszej córy żeby ją przez szybę wypatrzeć - niestety dzieciaków nie było na sali ), potem zakładane tempa miały być: 4:25, 4:22, 4:20, 4:18, 4:15, 4:13 a wyszły: 4:18, 4:17, 4:19, 4:17, 4:14, 3:24 Ostatnie 200 metrów jak widać dałem z siebie ile mogłem. Dobrze mi to wróży że daję radę biegać te interwały mimo że czasy które mam robić są wyśrubowane (bo na maraton w 3:45) a robię je z zapasem. Odpoczynek między interwałami był w truchcie chociaż korciło żeby maszerować. Po skończeniu schłodzenia (10 minut) byłem jeszcze kawałek od domu więc dołożyłem 1,5km aby jakoś wrócić do domowych pieleszy. Razem wyszło 12km w 1:02:43s.
Bieg nr 2: plan zakładał 11km w tym 1,5km rozgrzewki, 8km w tempie LT (Long Tempo czyli 5:05/km) i 1,5km schłodzenia. Tu się trochę pogubiłem - myślałem że ma być to trening w tempie MP (Marathon Pace) czyli u mnie 5:20/km i w takim tempie biegłem. Natomiast żeby jakoś dostosować się do życia prywatnego postanowiłem zrobić ten trening przed pracą - odwiozłem więc córę do przedszkola, zostawiłem tam samochód a sam pobiegłem do pracy. Dystans 18,35km przebiegłem w tempie maratońskim czyli 5:20/km (dokładnie wyszło 5:19/km). W sumie niby więcej no ale wolniej - następnym razem zwrócę na to uwagę bo taki trochę szybszy bieg (ale też i krótszy) ćwiczy myślę inne cechy i nie mogę go zmieniać. Gdyby nie było tak zimno to pewnie bym ten bieg zrealizował z tempem 5:00/km (taki miałem pierwotnie pomysł) no ale w tym biegu warunki pogodowe były słabe. Po raz pierwszy w tym sezonie biegłem przy padającym śniegu! Chociaż tego śniegu było tyle co nic i na ziemi w ogóle go nie było to mimo wszystko było fajnie. Tylko niestety wiało mocno i dlatego byłem grubo ubrany - oprócz obcisłych spodni do biegania miałem drugą parę - luźną a na bluzę do biegania załozyłem wiatrówkę - prezent gwiazdkowy od żonki i muszę przyznać że tak ubrany mogę biegać nawet przy bardzo zimnej pogodzie. Te wszystkie warstwy plus plecak z rzeczami na przebranie - to wszystko sprawiło że biegło mi się oczywiście dużo trudniej niż będzie w krótkich spodenkach na wiosnę w Paryżu. Dlatego pocieszam się że czasy z moich treningów mogą być gorsze niż ten planowany w debiucie maratońskim a mimo to jak zrzucę te kokon na wiosnę to pobiegnę szybciej. Ale i tak będę próbował realizować te "letnie" czasy mimo że po śniegu i w grubym ubraniu dużo ciężej się biega.
Wieczorem trzeba było jeszcze jakoś wrócić samochodem spod przedszkola. Zwykle robiłem to tak że podjeżdżałem rowerem ale roboty z tym jest za dużo - odpinanie fotelika albo dwóch, kładzenie siedzeń, pakowanie roweru do bagażnika (mamy kombi). Więc co - pobiegnę! Wyszło tego 2km w tempie 4:15/km. Razem w ciągu dnia więc prawie 20,5km.
Bieg nr 3: plan zakładał 27km w tempie MP+28s/km czyli 5:48/km. Moje założenie to oczywiście nie dodawać sobie czasu i przebiec w tempie maratońskim 5:20/km. Bieg zaplanowałem na niedzielę, jeszcze przed wszystkimi rodzinnymi obowiązkami. W sobotę więc przygotowałem wszystko na bieg, nacieszyłem wzrok widokiem świeżo napadanego śniegu (było poniżej zera i miało w nocy jeszcze padać) i poszedłem wcześniej spać z zamiarem wstania o 7 rano i zrobienia zaplanowanych 27km w czasie 2:24:00s. A jak wyszło? Na szczęście wstałem jak zaplanowałem i wybiegłem. Nie było idealnie tak jak zaplanowałem ale było naprawdę nieźle. Około 19 kilometrów mieściłem się w założonym tempie a ostatnie 8 kilometrów nie dałem rady ale tempo nie spadło za bardzo i nie byłem bardzo zmęczony. Jeśli dodać do tego że było -3 stopnie, na ziemi leżało trochę śniegu, ja byłem grubo ubrany bo 3 warstwy u góry i 2 pary spodni no i było ślisko więc zmęczyłem się dużo bardziej niż zwykle. Wyszło w sumie 27km w tempie 5:25/km. Całkiem całkiem bo nie nabawiłem się odcisków ani pęcherzy, tylko jedno małe otarcie a najważniejsze - nie padłem z sił i mogłem w ciągu dnia jeszcze co nieco zrobić - dla przykładu wyprawa z córką na sankach do kościoła z powrotem okrężną trasą - razem 4,5km z takim ciężarem (zdjęcie z telefonu - było jaśniej i przyjemniej niż wyszło na zdjęciu):
Podsumowując - to był dobry tydzień, wyszło 59,5km 3 biegi (plus jeden krótki) i raz poćwiczyłem trochę moich ćwiczeń siłowych - pompki (5 serii) i szóstkę Weidera (3 serie po 8 powtórzeń). W poprzednich dwóch tygodniach też tylko po jednym raziw ćwiczyłem w ten sposób - muszę zwiększyć do 2 razy a najlepiej 3 tygodniowo (żeby nie tylko nogi ćwiczyć).
14 tydzień do maratonu
Trzeci tydzień moich zmagań z planem treningowym - pod koniec zaczęła się wreszcie Zima! Ale nie uprzedzajmy faktów jak to mawia pan Wołoszański i bierzmy się do rzeczy:
Bieg nr 1: mój plan zakładał 10-20 minut rozgrzewki, a potem interwały 1200m, 1000m, 800m, 600m, 400m, 200m z przerwami 200m w truchcie lub marszu i 10 minut schłodzenia. Bieg powinien wypaść we wtorek ale po pierwsze pogoda była pod psem, po drugie byłem jeszcze nie wypoczęty po week-endowych 24km z których ostatnie 6 mnie nieźle sponiewierało a po trzecie w środę mogłem pobiegać rano w świetle dnia a nie po ciemku we wtorek. Więc wybiegłem we środę i nie żałowałem - lepiej dać odpocząć nogom niż nabawić się kontuzji. A jak wyszło: rozgrzewka 20 minut w tempie 5:28/km (wliczając to że po drodze zatrzymałem się przy przedszkolu mojej starszej córy żeby ją przez szybę wypatrzeć - niestety dzieciaków nie było na sali ), potem zakładane tempa miały być: 4:25, 4:22, 4:20, 4:18, 4:15, 4:13 a wyszły: 4:18, 4:17, 4:19, 4:17, 4:14, 3:24 Ostatnie 200 metrów jak widać dałem z siebie ile mogłem. Dobrze mi to wróży że daję radę biegać te interwały mimo że czasy które mam robić są wyśrubowane (bo na maraton w 3:45) a robię je z zapasem. Odpoczynek między interwałami był w truchcie chociaż korciło żeby maszerować. Po skończeniu schłodzenia (10 minut) byłem jeszcze kawałek od domu więc dołożyłem 1,5km aby jakoś wrócić do domowych pieleszy. Razem wyszło 12km w 1:02:43s.
Bieg nr 2: plan zakładał 11km w tym 1,5km rozgrzewki, 8km w tempie LT (Long Tempo czyli 5:05/km) i 1,5km schłodzenia. Tu się trochę pogubiłem - myślałem że ma być to trening w tempie MP (Marathon Pace) czyli u mnie 5:20/km i w takim tempie biegłem. Natomiast żeby jakoś dostosować się do życia prywatnego postanowiłem zrobić ten trening przed pracą - odwiozłem więc córę do przedszkola, zostawiłem tam samochód a sam pobiegłem do pracy. Dystans 18,35km przebiegłem w tempie maratońskim czyli 5:20/km (dokładnie wyszło 5:19/km). W sumie niby więcej no ale wolniej - następnym razem zwrócę na to uwagę bo taki trochę szybszy bieg (ale też i krótszy) ćwiczy myślę inne cechy i nie mogę go zmieniać. Gdyby nie było tak zimno to pewnie bym ten bieg zrealizował z tempem 5:00/km (taki miałem pierwotnie pomysł) no ale w tym biegu warunki pogodowe były słabe. Po raz pierwszy w tym sezonie biegłem przy padającym śniegu! Chociaż tego śniegu było tyle co nic i na ziemi w ogóle go nie było to mimo wszystko było fajnie. Tylko niestety wiało mocno i dlatego byłem grubo ubrany - oprócz obcisłych spodni do biegania miałem drugą parę - luźną a na bluzę do biegania załozyłem wiatrówkę - prezent gwiazdkowy od żonki i muszę przyznać że tak ubrany mogę biegać nawet przy bardzo zimnej pogodzie. Te wszystkie warstwy plus plecak z rzeczami na przebranie - to wszystko sprawiło że biegło mi się oczywiście dużo trudniej niż będzie w krótkich spodenkach na wiosnę w Paryżu. Dlatego pocieszam się że czasy z moich treningów mogą być gorsze niż ten planowany w debiucie maratońskim a mimo to jak zrzucę te kokon na wiosnę to pobiegnę szybciej. Ale i tak będę próbował realizować te "letnie" czasy mimo że po śniegu i w grubym ubraniu dużo ciężej się biega.
Wieczorem trzeba było jeszcze jakoś wrócić samochodem spod przedszkola. Zwykle robiłem to tak że podjeżdżałem rowerem ale roboty z tym jest za dużo - odpinanie fotelika albo dwóch, kładzenie siedzeń, pakowanie roweru do bagażnika (mamy kombi). Więc co - pobiegnę! Wyszło tego 2km w tempie 4:15/km. Razem w ciągu dnia więc prawie 20,5km.
Bieg nr 3: plan zakładał 27km w tempie MP+28s/km czyli 5:48/km. Moje założenie to oczywiście nie dodawać sobie czasu i przebiec w tempie maratońskim 5:20/km. Bieg zaplanowałem na niedzielę, jeszcze przed wszystkimi rodzinnymi obowiązkami. W sobotę więc przygotowałem wszystko na bieg, nacieszyłem wzrok widokiem świeżo napadanego śniegu (było poniżej zera i miało w nocy jeszcze padać) i poszedłem wcześniej spać z zamiarem wstania o 7 rano i zrobienia zaplanowanych 27km w czasie 2:24:00s. A jak wyszło? Na szczęście wstałem jak zaplanowałem i wybiegłem. Nie było idealnie tak jak zaplanowałem ale było naprawdę nieźle. Około 19 kilometrów mieściłem się w założonym tempie a ostatnie 8 kilometrów nie dałem rady ale tempo nie spadło za bardzo i nie byłem bardzo zmęczony. Jeśli dodać do tego że było -3 stopnie, na ziemi leżało trochę śniegu, ja byłem grubo ubrany bo 3 warstwy u góry i 2 pary spodni no i było ślisko więc zmęczyłem się dużo bardziej niż zwykle. Wyszło w sumie 27km w tempie 5:25/km. Całkiem całkiem bo nie nabawiłem się odcisków ani pęcherzy, tylko jedno małe otarcie a najważniejsze - nie padłem z sił i mogłem w ciągu dnia jeszcze co nieco zrobić - dla przykładu wyprawa z córką na sankach do kościoła z powrotem okrężną trasą - razem 4,5km z takim ciężarem (zdjęcie z telefonu - było jaśniej i przyjemniej niż wyszło na zdjęciu):
Podsumowując - to był dobry tydzień, wyszło 59,5km 3 biegi (plus jeden krótki) i raz poćwiczyłem trochę moich ćwiczeń siłowych - pompki (5 serii) i szóstkę Weidera (3 serie po 8 powtórzeń). W poprzednich dwóch tygodniach też tylko po jednym raziw ćwiczyłem w ten sposób - muszę zwiększyć do 2 razy a najlepiej 3 tygodniowo (żeby nie tylko nogi ćwiczyć).
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
Czwartek 19-go
1000 kilometrów
No i przydarzył mi się mały jubileusz - mój pierwszy przebiegnięty tysiąc kilometrów od kiedy zacząłem regularnie biegać. W sumie wyszło 1013,3km w 105 biegach - średnio 9,65km na bieg. Teraz każdy mój bieg to powyżej 10km ale na początku biegałem regularnie po 5km i stąd wynik poniżej 10km.
Podoba mi się to bieganie więc pewnie za trochę ponad 4 miesiące pojawi się wpis o dwóch tysiączkach!
1000 kilometrów
No i przydarzył mi się mały jubileusz - mój pierwszy przebiegnięty tysiąc kilometrów od kiedy zacząłem regularnie biegać. W sumie wyszło 1013,3km w 105 biegach - średnio 9,65km na bieg. Teraz każdy mój bieg to powyżej 10km ale na początku biegałem regularnie po 5km i stąd wynik poniżej 10km.
Podoba mi się to bieganie więc pewnie za trochę ponad 4 miesiące pojawi się wpis o dwóch tysiączkach!
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
wtorek, 24 stycznia 2012
13 tydzień do maratonu
W tym tygodniu nie musiałem robić trzydniowego odpoczynku po długim wybieganiu bo nie byłem po nim bardzo zmęczony. Zacząłem więc we wtorek:
Bieg nr 1: jak zwykle interwały (po 20 minutach rozgrzewki) 5x1000m z przerwami 400m w tempie 4:22/km. Wybiegłem wieczorem - na takie interwały wybieram zwykle trasę do Puławskiej i potem prosto w kierunku centrum Warszawy. Wygodnie jest tam biegać bo mam szeroki chodnik i ścieżkę rowerową obok a od ulicy oddziela mnie zwykle bardzo szeroki pas zieleni. Wybiegam zwykle późno - gdy dzieci już śpią, zwykle około 20:00 - 21:00 więc jest już ciemno. Doceniam więc to że całą trasę mam oświetloną i bezpieczną - i ze względu na samochody i ewentualne nieprzyjemne spotkania (których nigdy w życiu jeszcze nie miałem). Dobra a jak wyszły te interwały? Czasy były: 4:20, 4:17, 4:18, 4:21, 4:25. Czyli poza ostatnim były szybsze niż powinny - w sumie o 12 sekund a ostatni wyszedł wolniej o 3 sekundy co mi trochę uwiera ale pocieszam się że w końcu było zimno, ślisko, leżał śnieg i miałem grube ubranie. Powód dobry do usprawiedliwiania się jak każdy inny Razem cały trening: 12,26km w 1:04:59s, średnio 5:18/km.
Bieg nr 2: jak zwykle połączyłem przyjemne z pożytecznym i wplotłem ten trening w dobiegnięcie do pracy. Poza tym dołożyłem trochę ćwiczeń siłowych pod postacią zaciągnięcia sanek z córką do przedszkola (ok. 2km) i dopiero tam zostawiłem sanki i pobiegłem do pracy. Powinno wyjść jak zwykle w okolicach 18,3-18,5km ale wyszło... 20,88km! A dlaczego? Ano bo nasi drogowcy budujący S2 czyli południową nitkę obwodnicy Warszawy przechodzącej w autostradę A2 zdecydowali że znowu zmienią organizację ruchu. Biegłem prawą stroną Puławskiej i w okolicach wiaduktu kolejowego nad Puławską po prostu nie mogłem dalej biec wzdłuż ulicy! Płot wyższy ode mnie z metalowych segmentów odgradzał szczelnie teren budowy i przylegał do wiaduktu kolejowego (on tam ma chyba z 10 metrów wysokości i jest bardzo stromy). W lewo się nie da bo 3 pasy Puławskiej z bardzo dużym ruchem, w prawo się da ale to by było odbieganie od trasy, jedyna opcja to po schodkach na górę na nasyp kolejowy. A tam... nie ma schodków żeby zejść z drugiej strony. Nasyp bardzo stromy, przysypany śniegiem i bardzo wysoki - nie dało się zejść bo bym się zabił. Musiałem przebiec w lewo wiaduktem nad Puławską i daleko biec aż nasyp zrobił się nie aż tak wysoki i mogłem zjechać z kilku metrów na butach na dół - ledwo się udało nie wywalić, buty biegowe sprawdziły się w formie nart. Znalazłem się na nowej nawierzchni S2 - już jest tam zrobiona i pobiegłem dalej prosto bo wrócić się nie dało. W sumie nadłożyłem 2km po ciężkim terenie w dodatku zasypanym śniegiem. Zmęczyłem się bardzo ale w sumie było naprawdę fajnie! Zdziwiło mnie tylko jedno - gremlin nie chciał znaleźć satelit, RunKeeper w telefonie bez problemu a gremlin nic mimo kilkukrotnego restartowania i długiego czekania. Dopiero po godzinie w połowie trasy, gdy już myślałem że się po prostu zepsuł, po restarcie znalazł satelity i to dość szybko i wszystko wróciło do normy. Okazuje się że bez gremlina nie potrafię już realizować planu treningowego. Miało być 1,5km spokojnie, 7km MT (Medium Tempo czyli 4:/km) i znowu 1,5 spokojnie. Nie dałem rady tych 7km przebiec z założonym tempem bo po pierwsze gremlin mi nie działał a po drugie warunki biegu na to nie pozwoliły. Za tydzień ten bieg ma być krótszy ale szybszy i na pewno go zrealizuję według wytycznych. Z powodu problemów z gremlinem nie znam dokładnych parametrów biegu. Było mniej więcej 21km w czasie niecałych 2 godzin.
Bieg nr 3: długie wybieganie - miał być mój rekord życiowy czyli 32km w tempie MP+28s/km czyli 5:48/km. Niestety znowu wykazałem się ułańską fantazją (inaczej mówiąc brakiem rozsądku) i zacząłem biec w tempie 5:20/km! Jak doliczyć to że trasa była śliska - leżał śnieg, ja miałem po 2 albo 3 warstwy ubrania które namokły w padającym deszczu to otrzymamy w wyniku... tylko połowę dystansu przebiegniętą w założonym sobie tempie a potem to już tragedia. Trening dał mi bardzo mocno w kość, przebiegłem 30km w średnim tempie 5:56/km czyli w czasie 2:58:05s. Pierwszy raz dostałem w trakcie skurczy - zawsze to jakieś doświadczenie - jak sobie z tym radzić.
Generalnie tydzień nie mogę zaliczyć do bardzo dobrych. Trening drugi chcę powtórzyć gdy wpadnie jakiś dodatkowy bieg poza planem (powinien raz na dwa tygodnie się pojawić), bieg długi zaliczam sobie jako wykonany mimo skrócenia o 2 kilometry i trochę za wolnego tempa średniego. Trzeba patrzeć optymistycznie czyli nie martwić się że śnieg na ziemi i deszcz utrudniają bieg tylko pomyśleć sobie że śnieg wyrabia trzymanie stopy a deszcz siłę biegową !
13 tydzień do maratonu
W tym tygodniu nie musiałem robić trzydniowego odpoczynku po długim wybieganiu bo nie byłem po nim bardzo zmęczony. Zacząłem więc we wtorek:
Bieg nr 1: jak zwykle interwały (po 20 minutach rozgrzewki) 5x1000m z przerwami 400m w tempie 4:22/km. Wybiegłem wieczorem - na takie interwały wybieram zwykle trasę do Puławskiej i potem prosto w kierunku centrum Warszawy. Wygodnie jest tam biegać bo mam szeroki chodnik i ścieżkę rowerową obok a od ulicy oddziela mnie zwykle bardzo szeroki pas zieleni. Wybiegam zwykle późno - gdy dzieci już śpią, zwykle około 20:00 - 21:00 więc jest już ciemno. Doceniam więc to że całą trasę mam oświetloną i bezpieczną - i ze względu na samochody i ewentualne nieprzyjemne spotkania (których nigdy w życiu jeszcze nie miałem). Dobra a jak wyszły te interwały? Czasy były: 4:20, 4:17, 4:18, 4:21, 4:25. Czyli poza ostatnim były szybsze niż powinny - w sumie o 12 sekund a ostatni wyszedł wolniej o 3 sekundy co mi trochę uwiera ale pocieszam się że w końcu było zimno, ślisko, leżał śnieg i miałem grube ubranie. Powód dobry do usprawiedliwiania się jak każdy inny Razem cały trening: 12,26km w 1:04:59s, średnio 5:18/km.
Bieg nr 2: jak zwykle połączyłem przyjemne z pożytecznym i wplotłem ten trening w dobiegnięcie do pracy. Poza tym dołożyłem trochę ćwiczeń siłowych pod postacią zaciągnięcia sanek z córką do przedszkola (ok. 2km) i dopiero tam zostawiłem sanki i pobiegłem do pracy. Powinno wyjść jak zwykle w okolicach 18,3-18,5km ale wyszło... 20,88km! A dlaczego? Ano bo nasi drogowcy budujący S2 czyli południową nitkę obwodnicy Warszawy przechodzącej w autostradę A2 zdecydowali że znowu zmienią organizację ruchu. Biegłem prawą stroną Puławskiej i w okolicach wiaduktu kolejowego nad Puławską po prostu nie mogłem dalej biec wzdłuż ulicy! Płot wyższy ode mnie z metalowych segmentów odgradzał szczelnie teren budowy i przylegał do wiaduktu kolejowego (on tam ma chyba z 10 metrów wysokości i jest bardzo stromy). W lewo się nie da bo 3 pasy Puławskiej z bardzo dużym ruchem, w prawo się da ale to by było odbieganie od trasy, jedyna opcja to po schodkach na górę na nasyp kolejowy. A tam... nie ma schodków żeby zejść z drugiej strony. Nasyp bardzo stromy, przysypany śniegiem i bardzo wysoki - nie dało się zejść bo bym się zabił. Musiałem przebiec w lewo wiaduktem nad Puławską i daleko biec aż nasyp zrobił się nie aż tak wysoki i mogłem zjechać z kilku metrów na butach na dół - ledwo się udało nie wywalić, buty biegowe sprawdziły się w formie nart. Znalazłem się na nowej nawierzchni S2 - już jest tam zrobiona i pobiegłem dalej prosto bo wrócić się nie dało. W sumie nadłożyłem 2km po ciężkim terenie w dodatku zasypanym śniegiem. Zmęczyłem się bardzo ale w sumie było naprawdę fajnie! Zdziwiło mnie tylko jedno - gremlin nie chciał znaleźć satelit, RunKeeper w telefonie bez problemu a gremlin nic mimo kilkukrotnego restartowania i długiego czekania. Dopiero po godzinie w połowie trasy, gdy już myślałem że się po prostu zepsuł, po restarcie znalazł satelity i to dość szybko i wszystko wróciło do normy. Okazuje się że bez gremlina nie potrafię już realizować planu treningowego. Miało być 1,5km spokojnie, 7km MT (Medium Tempo czyli 4:/km) i znowu 1,5 spokojnie. Nie dałem rady tych 7km przebiec z założonym tempem bo po pierwsze gremlin mi nie działał a po drugie warunki biegu na to nie pozwoliły. Za tydzień ten bieg ma być krótszy ale szybszy i na pewno go zrealizuję według wytycznych. Z powodu problemów z gremlinem nie znam dokładnych parametrów biegu. Było mniej więcej 21km w czasie niecałych 2 godzin.
Bieg nr 3: długie wybieganie - miał być mój rekord życiowy czyli 32km w tempie MP+28s/km czyli 5:48/km. Niestety znowu wykazałem się ułańską fantazją (inaczej mówiąc brakiem rozsądku) i zacząłem biec w tempie 5:20/km! Jak doliczyć to że trasa była śliska - leżał śnieg, ja miałem po 2 albo 3 warstwy ubrania które namokły w padającym deszczu to otrzymamy w wyniku... tylko połowę dystansu przebiegniętą w założonym sobie tempie a potem to już tragedia. Trening dał mi bardzo mocno w kość, przebiegłem 30km w średnim tempie 5:56/km czyli w czasie 2:58:05s. Pierwszy raz dostałem w trakcie skurczy - zawsze to jakieś doświadczenie - jak sobie z tym radzić.
Generalnie tydzień nie mogę zaliczyć do bardzo dobrych. Trening drugi chcę powtórzyć gdy wpadnie jakiś dodatkowy bieg poza planem (powinien raz na dwa tygodnie się pojawić), bieg długi zaliczam sobie jako wykonany mimo skrócenia o 2 kilometry i trochę za wolnego tempa średniego. Trzeba patrzeć optymistycznie czyli nie martwić się że śnieg na ziemi i deszcz utrudniają bieg tylko pomyśleć sobie że śnieg wyrabia trzymanie stopy a deszcz siłę biegową !
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03