
Praska Dycha - 45:25 netto
Założenia były duuuużo ambitniejsze (tak z półtorej minuty), ale szósty kilometr je zweryfikował.
No cóż

W każdym razie po raz kolejny doświadczyłam dobrego ducha tego forum i dobrego ducha koleżeńskości w bieganiu.
Przez całą trasę towarzyszył mi Gerard, który pełnił rolę mojego osobistego zająca...
Dawno nie biegałam z osobistym pacemakerem... To jest jednak szalenie pomocne. Szalenie!!!!
Na ostatnim kilometrze dołączył do niego jeszcze Jurek ode mnie z klubu, którego wczesniej o to prosiłam - on sam skończył swój bieg mniej więcej wtedy, kiedy ja dobiegałam do początku ostatniego kółka. Panowie motywowali mnie przeróżnisćie, nawet wiatrochron zrobili

Genialne to było, absolutnie genialne

Bardzo im dziękuję

Po biegu nie byłam aż taka wylewna w podziękowaniach, bo a)daleko od załozen, b) bylam przekonana, że zabrakło mi kilku sekund do ubiegłorocznej życiówki.
Na razie tyle o praskiej

A czas pewnie miałabym zdecydowanie lepszy, gdyby nie to, że wczoraj pobiegłam w Grand Prix Mokotowa - i niby się nie ścigałam, ale 46:35 pobiegłam. Po 4:40 średnio - biegło mi się komfortowo. Chociaż naprawdę się nie ścigałam.
Wcześniej w piątek tradycyjnie aquarunnig poprzedzony żabeczką.
A w czwartek była bardzo przyjemna hala. Po raz pierwszy po 45' miałam dosyć i chciałam uciekać. Po zajęciach przypominałam mokrą plamę.
Ale też pierwszy raz w życiu przeskoczyłam skrzynię...