Kredk@: co to ja miałam? Aha pójść pobiegać!

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek 4.08.2011

10,24km
6'43"
1:08:43


Znowu jogger i rodzinka. Wkurza mnie dokumentnie pchanie tej karocy przed sobą. Zdecydowanie powtórzę to po raz setny. Ja biegam rękami i ramionami. Rodzinkę utknęłam na dwa okrążenia parku na placu zabaw. Wykresy pomimo odczuć moich, wygladają równo i miarowo.

Poniedziałek 15.08.2011

5,01km
6'52"
00:34:28

Duchota straszna, gorąco. Bardzo ciężko się biegło po dłuższej przerwie. Doczłapałam ledwo te 5km i zrobiłam przerwę, bo mi świat zaczął wirować. Potem już tylko
2,05km
7'27"
00:15:21

taki truchtospacer do domu, żeby nie iść, a jednak biegnąć.

Sobota 28.08.2011

10,07km
6'48"
1:08:31


Sobota 17.09.2011

10,02km
6'45"
1:07:39


Na prawdę mi się świetnie biegło. Pomimo przerwy, a jeszcze zanim ruszyłam, skarżyłam się sąsiadce, że dzisiaj to po takiej abstynencji pewnie będzie makabra. A tu takie miła niespodzianka. Ostatnie 2km już ciężkawo było, ale poza tym rózniutko, miarowo, spokojnie, radośnie wręcz.

Niedziela 18.09.2011

10,61km
7'02"
1:14:36


Zamiar był na rozbieganie się i oswajanie z dystansem. I wyszło tak właśnie, choć myślałam, że poniżej 7'00" będzie. Sama przyjemność. Jesień, muzyczka, las, słonko, chłodek. Cudnie.

Bez muzyki nie umiem biegać. To nie jest to. Nie wchodzę w fazę alpha bez słuchawek.

Tyle.

W poniedziałek odpoczywam.

Wtorek, środa naginam kółka wokół domu pewnie wieczorami, bo inaczej nie ma czasu. Czwartek odpoczynek. Potem piątek śmigam pewnie. Zobaczę jak z łykendem. Chcę się porządnie rozbiegać. Nic poza tym.

Po weekendzie mam zakwasiory i wszystko mnie boli i łupie i strzyka.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Łoooo jejaaaaa! Ale mnie nogi łupią, bolą i nielubią. Aua.

Dzisiaj miało być dłuższe wybieganie i spokojniutko. I tak też było. Choć przy trzeci okrażeniu wokół osiedla normalnie czułam, że mam nogi z ołowiu i tak już całym ciałem musiałam pracować, żeby dobiegnąć. Jutro nie wstanę z łóżka, dzieci mnie zwloką...

Wtorek 20.09.2011


12,5km
6'46"
1:24:43


Idę runąć w wyro. Dobrej nocy biegacze!
Fajnie, że jesteście!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek 22.09.2011

Miałam iść wieczorem pobiegać. Dwa kółka miały być, czyli niecała dyszka lajcikowo. Bo przecież ciągle na rozruchu jadę.

Nie mniej położyłam się na chwilę koło 20:00, żeby strawić, i akurat Wszechmogący dzieci usypiał, to nie chciałam im się kręcić jak góffno w przeręblu po chacie. No i tak jak wczoraj się położyłam w ciuchach, pełbym makijażu, tak dzisiaj się obudziłam. Tylko okulary zdjęłam. :tonieja: To tyle biegania na wczoraj, no chyba że mi się przyśniło, ale nie zarejestrowałam. Jednakże skoro już się niby wyspałam to mam nadzieję, dzisiaj zrobię te dwa kółka. :wrrwrr:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Piątek 23.09.2011 weekendu początek oł jeh!

Jak cudownie, że jutro sobota, że Wszechmogący wstanie rano do dzieci, że pośpię chociaż do 9:00. Jestem tak psychocznie zmęczona obcowaniem z moimi potfforami, że wymiękam powoli. Bez kitu nie żartuję, ocieram się o apatię, depresję i inne nieciekawe stany. Kocham te moje dzieciaczki najbardziej na świecie, ale muuuszę od nich odpocząć. Muszę i już. Tylko szkoda, że nie ma jak. A pewnie odpoczynek na długo by mi humoru nie poprawił. Jak pomyślę o jesieni i zimie...

Pomijając aspekty mojego styrania macierzyństwem, to udało się dzisiaj pobiegać.

Wyszłam i było zimno. Zaczęłam jak zwykle za szybko, a z powodu zimna o wiele za szybko. I na prawdę sporo ubiegłam zanim się rozgrzałam. Potem już trochę chciałam powalczyć o to tempo. Wiedziałam, że dzisiaj nie będę się brać za bary z dystansem, tylko może właśnie podkręcę tempo. Pierwsze okrążenie uciekałam przed zimnem, a na drugim mi się spieszyło do domu. :taktak: :uuusmiech: :hahaha: Jednakowoż dłużej tempa niż 8.30 km nie byłam stanie utrzymać. Napierdzielały mnie miąchy. Najpierw czułam ciężar w udach i łydkach, a później już normalnie bez żenady zakwasiory się odezwały. Także nie walczyłam bez sensu. Włączyłam pierwszy bieg i się schładzająć dotruchtałam do tej dyszki coby się z dystansem oswajać przed BW.

Styrana jestem pod każdym względem i fizycznie i psychicznie, toteż idę runąć w łoże małżeńskie i nawet nie będę myśleć co jutro. Znaczy jutro chillout. Sobota, odpoczywam, lenię się, towarzysko wieczorem na plotach. A w niedzielę może bujnę zada na jakimś krótszym dystansie. Bo nogi muszą się regenerować.

8.31km
6'10"
00:51:11

nieźle nieźle jak na mnie. Zupełnie nie pojęta rzecz, jak wy śmigacie w okolicach 5'00"??? Toż to niemożliwe jest. Ja na pewno nigdy tak się nie rozbujam. Dlatego, chyba oleję wszelkie plany treningowe i inne filozofie biegania i będę po prostu truchtać swoje ku własnej uciesze. Jednak do ścigania to ja raczej stworzona nie jestem. Wystarczy mi walka ze samą sobą. ;-) A i to łatwe nie jest.


1.83km
7'11"
00:13:11

jak odpoczynek to odpoczynek. O!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ostatnio jak próbowałam zamieścić posta z moimi dokonaniami, odkryłam jak bardzo kreatywna jestem w wymyślaniu przekleństw. Aż żałuję, że tego gdzieś nie zapisałam. Ale spokojnie jestem w stanie kląć przez minutę bez przerwy i zająknięcia :hahaha: :hej:
Normalnie napisałam jednego posta i jak go wysyłałam przez ułamek sekundy przeszło mi przez myśl, że go nie skopiowałam i żeby się nie skaszaniło nic. I zupełnie nieważne, że milion razy się nie kaszaniło, tym razem musiało. Post nie do odzyskania... Grrrrrrr Lekko podminowana wzięłam się za pisanie drugiego, wiadomo już płodny taki nie był jak ten pierwszy. Nie mniej, w trakcie gdzieś mi się łapsko omskło i pyk światełko zgasło, post szlag trafił. Wtedy właśnie dałam uspust swojej fantazji i posłałam wiązkę godną mistrza. Trzeci raz się za to nie zabierałam. Obraziłam się i już!

Uwaga, spróbuję to napisać po raz trzeci... :hahaha:
Biegło mi się strasznie ciężko, nawet muzyka mi przeszkadzała. Ciągle źle się losowało. Mięśnie ciężkie jak ze stali, jak kamienie, ledwo tymi nogami powłóczyłam, jak bym w smole jakiejś biegła, albo pod większy wiatr. Po pierwszym okrążeniu moje ciało i oddech chciało skręcić do domu, ale że pradziwy Ninja się nie poddaje, to umysł zawlókł ciało i oddech na drugą rundkę. Niemniej dobijanie do dychy mijało się z celem.

Niedziela 25.09.2011

8.71 km
6'34"
0:57:14


Środa 28.09.2011

Dzisiaj już lżej się człapało. Pomimo tego co w siebie wrzuciłam w ciągu dnia. Niestety jestem typem zajadającym stresy, a ostanio sporo mi na głowie siedzi i mnie gnębi i męczy, więc po prostu dzisiaj jak jakiś ćpun się na żarcie rzuciłam. Pochłonęłam ciężkostrawne fryty, bo dzieciom z piekarnika nie smakowały, paczkę orzeszków solonych, rodzynek w czekoladzie, wafelka, lody, w międzyczasie zupę... aż nie chce myśleć co jeszcze zjadłam, to co napisałam wystarczająco mnie przeraża!!! :szok: Wracając do człapania... Biegłam sobie spokojniutko równiutko, powoli przy Amy Winehouse, wkurzając się na nią niezmiennie, że jak ona mogła umrzeć??? Uwielbiam jej kawałki, ten klimat, głos... I wściekam się, że już nic nowego nie stworzy. I jak już skończył się album Back to Black, zarzucałam PinCode (też uwielbiam!) to mi siadła bateria w I-podzie... Grrrrrrr Nienawidzę biegać bez muzy. No ale dokończyć trza było. Nawet jakoś poszło, dobiłam do dyszki. I tyle.

Ach! Wiecie co mnie niezmiernie wkurza jak sobie tak człapię. Jak idzie przede mną ktoś takim żwawym krokiem i nie jestem w stanie go dogonić nie zmieniając tempa. Normalnie gotuje się we mnie. Dym z uszu. A dzisiaj ze 3 razy mi się zdarzyło.

Poza tym Warszawa biega. Nie wiem czy to przed BW, czy tak ogólnie się ludzie rozkręcają, ale nawet na moim zadupiu Warszawy ruch biegaczy wzmożony. :hej:

10.04 km
6'51"
1:08:51
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Alooo, wynurzam się z bagniska...

Tak się zastanawiam, czy w moim przypadku jest sens pisania bloga... ?
No bo ja ciągle biegam to samo. 1km mniej 1km więcej, tempo też albo 6'30" albo 7'10". Generalnie chwilowo żadnych planów treningowych wprowadzać nie zamierzam, bo i tak nie mam szans na realizację. Może dygnę się raz, przy dobrych wiatrach dwa razy w tygodniu na rundkę wokół i to tyle. Mam wątpliwości, czy jest sens pisania o tym. :ojoj:

Nie mniej wiszę wam realcję z BW.
Tylko nie wiem czy coś jeszcze pamiętam beueuheueue.

A było to tak...
Oczywiście jak mogłabym się nie spóźnić. Wyjechaliśmy odpowiednio wcześniej, wybraliśmy odpowiednią drogę, żeby się w korki nie wpakować. To przez 25min. szukaliśmy miejsca do parkowania. Finalnie auto zostawiliśmy na trawie przy Wisłostradzie. Biegacze sobie tam sklecili taki swój tymczasowy parking. Pytałam gościa obok czy nas nie sholują, to stwierdził, że nie mają tyle lawet. No w sumie... Ale druczków mandatowych to na pewno mają zapas. Nie mniej nie było czasu rozkminiać, bo czas do startu się niebezpiecznie kurczył, mieliśmy jeszcze kawał do przejścia i musiałam zdążyć siusiu. Jak się biega z pełnym pęcherzem testowałam i nie chciałam powtarzać. Oczywiście wystrzał do staru usłyszałam w Toi toi-u. Starałam się nei stresować, w końcu zanim ten tłum przewali się przez start powinnam zdążyć. Zdążyłam. Oczywiście startowałam z szarutkiego końca. Ale w moim przypadku to chyba nie ma znaczenia. Poza tym to jeden z tych biegów kiedy biegniesz całą trasę w tłumie. No przynajmniej ja biegłam. Ciasno było.

Start super sprawa. Jak wszyscy przebiegali przez start, muza, komentator... Tak jakoś wzniośle i aż dreszcze miałam, a może nawet się łezka w oku zakręciła, że o to marzenie się spełnia. W każdym razie czułam skrzydła, power, radość przeogromną. Potem już tej radości jakoś nie mogłam odnaleźć. Walczyłam ze sobą. Męczyłam się. Fajnie pobiegnać ulicami w centrum miasta. Fajnie pobiec w takim towarzystwie, tylu ludzi którym się chce. Nie mniej biegnąć marzyłam tylko o tym, żeby dobiegnąć. Pierwotnie miałam w planach przyspieszyć tak po 8km. Ale taka niemoc mnie opętała. Czułam, że jak przyspieszę to fiknę. A że tacy zsłabnięci się zdarzali co jakiś czas na poboczach, to wolałam już służbom pracy nie dokłądać i jednak olałam przyspieszanie. Doczłapałam swoim tempem. Zziajana, zmęczona, zaorana, przeciągnieta po żużlu, z pianą na ustach.

Jak można się spodziewać godziny nie złamałam i jeszcze długo nie złamie. Nie mniej rok temu na tym Biegu to nawet do końca nie wierzyłam, że taki ktoś jak ja mógłby biegać, a co dopiero machnąć 10km. Od tego Biegu zaczęło się poniekąd moje bieganie. Najpierw w głowie. Niedługo potem na prawdę. Ach. Sentymentalna jestem...

Niedziela 2.10.2011

Zawody BIEGNIJ WARSZAWO 2011

10km
1:04:24

Miejsce: 6622 na 8479

6'29" - to z zegarka


hehehe ciągle obsstawiam tyły heheheh.

Tutaj fota jak stoję dumna i purpurowa:
Obrazek

Biegnących fotek brak. Na starcie ja nie zdążyłam, na metę moi nie zdążyli, a jak doszli to już baterii w aparacie nie było. Więc tylko komórkowe mam. :hahaha:


Potem po BW było długo, długo nic, bo najpierw regenracja, później szpital z Jagną. I zanim się oganręłam z całym bajzlem i pozbierałam do kupy to znowu parę dni w plecy.

Czwartek 13.10.2011

8.87km
6'54"
1:01:16


Tyle na ten czas.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 17.10.2011

Miałam pójść pobiegać, ale nie poszłam. :ble: :wrrwrr:

I już nawet chyba nie chce mi się o tym pisać. Napierdziela mnie pół paszczy, córka od rana rzyga, mam 3 nocki w plecy i powoli tracę swój wrodzony optymizm i dystans.

Miłego biegania!!!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Próbuję się nie poddawać jakoś. Ale bieganie w moim wykonaniu ostatnio to żenada jakaś daleko idąca. Jestem zdecydowanym krótkodystansowcem. Nie minął jeszcze rok od rozpoczęcia mojej przygody biegowej, a ja mam kryzys i to poważny. Bieganie nie jest już przyjemnością tylko obowiązkiem, przestało cieszyć. :lalala: Próbuję się jakoś pozbierać, ale z różnym skutkiem. Udaje mi się wyjść pobiegać zaledwie raz w tygodniu i to też się zmuszam... Bleeee.

Środa, 26.10.2011

Ledwo człapałam. Takie szuranie bez sensu.

8,81 km
6'56"
1:01:05


Środa, 02.11.2011
Wyjście na biegowy spacer raczej. Dla zabicia wyrzutów sumienia. Biegło się dramatycznie, co widać.

6,42 km
7'06"
00:45:38


Środa, 09.11.2011

I tutaj w sumie można powiedzieć, że jakies światełko w tunelu jest. Fajne równe tempo, w końcu muzyka nie przeszkadzała mi biegać, a bieganie myśleć. Może coś jeszcze będzie z tego mojego biegania.

8,81 km
6'44"
00:59:20


Planów nie mam żadnych, oprócz tego żeby jakoś przetrwać, wytrwać i przeczekać. Generalnie najfajniej mi się zimą biegało. Może uda się narzucić jakiś schemat chociaż wyjść biegowych. Choć z pomysłami chorobowymi moich dzieciaków może nie być łatwo...

No nic trzymajmy się ramy to się nie posramy!!!

Ach felietonik nowy: http://www.skarb-matki.pl/index.php/swinka-peppa/

POZDRAWIAM dzielnych biegaczy i biegaczki!!! I wstydzę się! ;-)
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek, 14.11.2011

Normalnie święto na bagnisku. Po pierwsze udało mi się wyjść pobiegać. Wooow. ;-) Po drugie zrobiłam coś na kształt przebieżek. Nie wiem jak tyle wrażeń zniosę. Odmierzałam sobie dystans latarniami. Tylko jak niemal każda kobieta miałam nieco problemów z oszacowaniem co ile metrów te latarnie stoją. Ale tak to jest jak nam się całe życie wmawia że I---------------------------------------------------I tyle to 20cm. :hahaha: Najpierw optymistycznie założyłam że co 50m, ale bardziej realna wersja to że jednak co 25m. Także moje mikro przebieżki były śmiechu warte, ale były. Co spowodowało że lewe płuco leży gdzieś w krzakach a prawe pracuje resztką sił. :taktak: Nosz toż to się nie da tak.

8,92km
6'32"
00:58:18


Normalnie te kilka kroków z zabójczym dla mnie tempie około 4'30" znacznie poprawiło mi średnią ehheheh, mimo że pomiędzy to szurałam i się zmuszałam żeby się na glebie nei położyć. :taktak:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam, nieśmiało tutaj sobie zajrzę i wpiszę moje żałosne poczynania.
No bo co tu dużo gadać/pisać. Dobrze nie jest, choć w sumie dobrze, że w ogóle jakoś jest.

Marzenia mam na półmaraton w marcu. Ale nie wiem czy na marzeniach się nie skończy. Zarejestrować się zarejestruje, najwyżej przemaszeruję, albo padnę. Ale jakiś progres musi być. Bo inaczej bodźców mi zabraknie.

Niedziela 20.11.2011

Bardzo przyjemna przebieżka z cafe po lasku. cafe czemu my nie robimy tego częściej???

8.84km
6'44"
00:59:35



Piątek 2.12.2011

A tutaj nowość!!! Bieżnia mechaniczna. I tak teraz będzie co raz częściej.
Po dłuższej przerwie jak się wyrwałam z łańcucha. Poleciałam na zumbę, potem godzinka bieżni, no i mam za swoje. :-( Odnowiła się kontuzja stopy.

8.03km
6'57"
00:55:47


Środa 7.12.2011

Tutaj próbowałam coś nie coś po zdrowym kręgosłupie zawalczyć.
Wyszło tego ze 2 km na bieżni, ale odpuściłam. Stopa nie pozwalała.

Po czym w czwartek miałam wątpliwą przyjemność z jakąś paskudną grypą żołądkową. Oszczędzę wam szczegółów. Ale dopiero dzisiaj wieczorem zaczęłam żyć...

Także plany mam jak zwykle ambitne, ale na przyszły tydzień...

Pozdrawiam ambitnych biegaczy! ;-)
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

P.S.
No to poszłam za ciosem i się zapisałam na ten Półmaraton. ;-) A co tam. Raz kurze śmierć!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie mam szans odkurzyć się z życia i zacząć tu regularnie pisać. Chwilowo. No coś za coś.

Pragnę tylko donieść, że skoro już się zapisałam na Połówkę, to zaczęłam swój PIERWSZY PLAN TRENINGOWY (WOOOOOW i owacje na stojąco!!!).

Pierwszy bieg z planu mi wypadł, bo zamiast pójść pobiegać zasnęłam o 19.00, jak Wszechmogący poszedł dzieci podtapiać w wannie. :ojoj: :hahaha: No ale nic, pomimo nienajlepszego początku, mam zamiar nieźle skończyć i to niekoniecznie ze sobą. ;-)

Plan nike dla początkujących. Czyli coś dla mnie łopatologicznie, w miarę jasno, i mam nadzieję realnie, choć ciągle przerażeniem napawają mnie długie wybiegania...

Także do zobaczenia po 25 marca buehuehehe, bo do tego czasu 3x w tygodniu ćwiczę w klubie i 3x w tygodniu biegam, poza tym wypadało by jeszcze pożyć w międzyczasie i mieć jakieś relacje z mężem i dziećmi. Więc nie sądzę, bym miała czas pisać regularnie, choć może jeszcze jutro spróbuję podjąć próby uzupełnienia zaległości. Może mnie to zmobilizuje do znalezienia tych kilku chwil raz na jakiś czas, żeby popisać... ;-)


Dużo tych może heheheh. ;-)
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Spróbuję powklepywać te moje "dokonania".

Zatrzymaliśmy się na 7.12 i bolącej stopie. Stopa jeszcze bolała długo! Do tego stopnia bolała, że się Wszechmogący zlitował i talarami sypnął na nowe buciska. Także Eureka! Mam nowe Vomero+ 6. Różnica kolosalna!!! Buty są ogromne, bo 43. Ale komfort biegania nieporównywalny.


Piątek, 16 grudzień 2011

Poszłam na bieżnię po zumbie, więc zmęczenie materiału już znaczne po radosnych podkokach. Nowe buty sprawdzają się rewelacyjnie w debiucie. Stopa dała znać o sobie dopiero po 5km, stąd postanowiłam zakończyć szuranie po taśmie.

5,00km
7'22"
00:36:55



Środa 21 grudzień 2011

Bieżnia po zajęciach "zdrowy kręgosłup". W końcu na spokojnie udało się dyszkę machnąć. Szuranie po taśmie mega nudne i mam gorsze czasy niż na ulicy, co chyba dziwne jest... Buty rewelacja!!! Stopa w końcu nie boli!!! Yuuuupi. Pozostaje zbudować coś, co potocznie nazywa się formą.

10,03km
6'57"
01:09:48


Wtorek 27 grudzień 2011

Bieżnia po zajęciach z hi-dance. Nie zrobiłam notatek, więc nie pamiętam. Ale na pewno było nuuuudno! ;-)

5,02km
6'43"
00:33:49


Środa 28 grudzień 2011

Bieżnia po zajęciach z "zdrowy kręgosłup". Nie zrobiłam notatek, więc nie pamiętam. Ale na pewno było nuuuudno! ;-) I tempo mnie ostro zastanawia. Czy nie zakłamane, może ktoś to umie policzyć, ale nie wydawało mi się, żebym przysypiała. Biegłam wolno, równo, ale żeby aż tak??? Generalnie po miesiącu przygody z bieżnią, mówię jej stanowcze NIE. Wolę kręcić kółka wokół domu niż po tym cholerstwie naginać, jak chomik w kołowrotku.

8,02km
7'42"
01:01:45



Niedziela 1 styczeń 2012

W końcu po ulicy, noworocznie, w miarę rano. Poezja. Złapałam oddech w piersi (o ile tak uszy jamnika, jakimi dysponuję można szumnie nazwać), wiatr w żagle, ogień w tyłku i co tam jeszcze. Pusto, krajobraz jak po bitwie. Jedynymi osobami jakie spotykałam byli ostro zdzwieni na mój widok:

a. ludzie wracający z imprez nadszarpnięci kacem i niewyspaniem
b. mamy, choć głównie tatusiowie, a i babcie z małymi dziećmi w wózkach, równie niewyspani

Czułam się jakbym co najmniej bez gaci biegła. ;-)

9,02km
6'31"
00:58:55


Tempo odczuwalne, może nieco szybsze iż ostatnio na bieżni, a jaka kolosalna różnica w odczytach. Nie kumam tego.

Poniedziałek 2 stycznia 2012

Totalna mżawka non stop, wicher, paskudna aura. Brrr. Jak widać bardzo pozytywnie wpłynęła na tempo. Pobiłam o 3 sekundy swój rekord na 10 km z BW 2011. Buehhehehe.

10,09km
6'23"
01:04:21




UWAGA! KREDK@ ROZPOCZYNA PLAN TRENINGOWY!!!

5 styczeń 2012

Miał być pierwszy trening z planu NIKE, przygotowujący taką zieleninę jak ja do przebiegnięcia dystansu półmaratonu. Jak już wspominałam, zamiast pobiegnąć się wyspałam, co też jest na pewno istotne, a przynajmniej tej wersji będę się trzymać. ;-)

Sobota 7 styczeń 2012

Drugi trening z planu, choć dla mnie pierwszy zaliczony. ;-) Zimno, wietrznie, wilgotno. Stąd pewnie gigantyczne tempo jak na mnie. Poza tym krótszy dystans skłonił do podkręcenia prędkości. ;-)

6,59km
6'14"
00:41:06


Poniedziałek 9 styczeń 2012

Kolejny trening z planu zaliczony. Miało być 9,65km, bo to z mil przelicza, ale już dociągnęłam do dyszki. Zaczęłam bardzo powoli. Po piątkowej zumbie miałam zakwasiory w łydkach, zajechałam je dodatkowo sobotnim szaleńczym tempem, stąd dzisiaj rozruch bardzo długi i delikatnie. Bolały kolana, łydy, stopy, dopiero po 3,5-4km poczułam, że wszystko zaczyna pracować jak należy i nieco przyspieszyłam.

10,03km
6'32"
01:05:31




WOOOW. Niewierzę, zrobiłam to. Uzupełniłam wpisy! YUUUPIIII.

Powiem wam, że totalnie przerażają mnie dłuższe wybiegania. Już trzęsę zadem, choć taki pierwszy dłuższy będzie dopiero w WalęTynki. Ale postresować się już trochę mogę. ;-)))
Ostatnio zmieniony 12 sty 2012, 23:05 przez Kredk@, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Plan realizując, miałam dzisiaj do zrobienia 6,44km. Że ułamków nie lubię, to 6,5.
Wyszłam z bojowym nastawieniem, po dość nerwowym dniu, i jak mi wicher po gębie dmuchnął, to o mało mnie nie wdmuchnął spowrotem do klatki. Otrzeźwiło mnie to skutecznie, bo jakaś taka zadumana lazłam. No nic, trzeba to trzeba nie ma że boli. Ruszyłam i czułam jak mam łydy z ołowiu. A prawa to cały bieg była na granicy skurczu. Na prawdę ciężko mi się dzisiaj przebierało szkitami. Czuję jak są przemęczone i sztywne. Chyba trzeba pomyśleć o zrezygnowaniu w przyszłym miesiącu z jednych zajęć w fitnes klubie... No chyba że nogi się jakoś ogarną i zaczną mnie słuchać. Przebijanie się przez tą wichurę na sztywnych nogach było zajęciem niełatwym. Pod koniec lunął jeszcze rzęsisty deszcz, który jak mi zacinał po twarzy, to miałam wrażenie, że ktoś mnie nożami tnie po polikach. Normalnie hardkorowo było. :hej:

Nie mniej jestem dumna, że kolejny trening udało się zaliczyć. Yuuupiii.


Czwartek, 12 styczeń 2012


7,04 km
6'36"
00:46:28


Także dzisiaj nie było szybko, za to można spokojnie siłę biegową zaliczyć. :uuusmiech:

Następny planowy trening w sobotę, też krótki 6,44km. W piątek zumba. Za to w poniedziałek już 11,30km.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Normalnie idę jak burza z realizają planu. Heheheh ciekawe jak długo.

Z zaplanowanych 6,44km zrobiłam 7,5km i jeszcze dla rozrywki 4 podbiegi pod wiadukt. Nie za długie. Nie wiem ile mają, muszę je kiedyś zmierzyć. Pomimo tego tempo niezłe mi wyszło. Lubię śmigać w dzień. I like it. Choć liczba gapiących się ludzi mnie nieco zawstydza, jak tak człapię i sadłem zarzucam na boki. Grzyby sobie odpuściłam, bo dzień wcześniej na zumie mieliśmy zastępstwo i nie wiem skąd ta babka towar bierze, ale mogłaby dać namiary na dealera. Normalnie jak nas przetrzepała, wytrzęsła (moje schaby jej nienawidzą!), zmasakrowała to wooow :szok: :taktak: . Postanowiłam chwilowo oszczędzać nogi a nie je dodatkowo skatować. Dzisiaj mam dłuższy bieg 11,26km. To może jakoś jutro grzybobranie zrobię. ;-)

Sobota, 14 styczeń 2012


7,52 km
6'17"
00:47:20
ODPOWIEDZ