
Witam serdecznie.
Mam nadzieję że systematyczne wpisy zmotywują mnie do regularnych treningów zgodnych z planem, bo jest to główny cel dla którego zdecydowałem się tutaj pisać

Biegam od września 2010, przy czym na początku było to powolne przemieszczanie się przed siebie, ważyłem wtedy prawie 90 kg przy wzroście 172 cm i byłem kilka miesięcy po rzuceniu palenia (jedna - dwie paczki dziennie przez 15 lat).
Zgodnie z planem biegam o stycznia 2011, z kilkoma krótszymi i dwoma dłuższymi przerwami na leczenie kontuzji.
Moim celem w 2011 roku był dystans 10 km, rok zacząłem z wynikiem 52:23 z Biegu Niepodległości 2010 w Warszawie a skończyłem przedwcześnie kontuzją przed tym samym biegiem 2011. Najlepszy osiągnięty wynik to 35:53 w Krynicy, co mnie satysfakcjonuje jako - tako.
Biegam w grupie Trucht Tarchomin Team.

Na ostro biegałem tylko 5 i 10 km. Podany wynik z 15 km zrobiłem w treningu, półmaraton to BNP (WB1+WB2).
Wyniki:
5 km - Bieg Powstania Warszawskiego, 30.VII.2011r. - 17:42
10 km - Życiowa Dziesiątka Taurona 10.IX.2011r. - 35:53
15 km - Bieg Sapiehów, 6.VIII.2011r. - 1:00:59
półmaraton - Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego, 28.VIII.2011r. - 1:32:36
Z innych ciekawszych startów to skończyłem Bieg Katorżnika, Bieg o Nóż Komandosa (wygrałem klasyfikację PSP) i zająłem 10 miejsce w biegu na szczyt Rondo 1.

Pierwszy cel to oczywiście maraton, a w zasadzie dwa bo zamierzam je pobiec na wiosnę i na jesieni. Co do wyników to będę zadowolony z czasu w okolicach 3:10:00, debiut zaplanowałem 15 kwietnia w Wiedniu, co do startu jesiennego to (póki co) nie mam ani sprecyzowanego celu ani ustalonego miejsca startu.
Dodatkowo chciałbym skończyć Bieg Rzeźnika na dystansie 78 km i Bieg Siedmiu Dolin 100 km.
Wszystkie pozostałe starty, przynajmniej tak planuję, będą miały wyłącznie charakter treningowy.
Najbardziej pożądanym celem jest unikanie kontuzji bo to moje lewe kolano najbardziej mi przeszkadzało w bieganiu w zeszłym sezonie, żeby nie było za wesoło tak na początku to teraz właśnie jestem w trakcie prób pozbycia się upierdliwego stanu zapalnego z tego właśnie stawu...


Nie ukrywam, że moja masa będzie kluczowa w całokształcie biegania. Moja naturalna budowa nie jest niestety "maratońska" i z uwagi na grube kości i tendencję do rozrostu mięśni wyjątkowo ciężko jest mi utrzymać pożądaną masę... Zaczynałem od 90 kg i w moim "najlepszym" okresie udawało mi się utrzymywać wagę na poziomie 62 kg, ale po pierwsze było to okupowane katorżniczą dietą, po drugie nie czułem się z tym dobrze. W wyniku własnych doświadczeń i konsultacji dietetycznych doszedłem do wniosku że nie ma sensu schodzić poniżej 65 kg i taką masę chciałbym mieć w trakcie startów docelowych. Nie będzie to łatwe...


Mam fioła na punkcie butów do biegania, mimo bardzo małego kilometrażu (niedawno przekroczyłem dopiero 3 tys. km) przetestowałem kilkanaście par butów, jak dla mnie na szosie bezkonkurencyjne są Nike, w tej chwili w szafce mam:
- Nike Free 3.0 V3, biegam w nich raczej WB1 i wolne tempówki na dystansach do 15 km, wcześniej miałem Nike Free +2 z podeszwą 3.0, ale zaczęły mnie uwierać (nie wiedzieć czemu), te nowe V3 są perfekcyjne;
- Nike Lunaracer +2, używam ich do startów (do tej pory na dystansach do 10 km, co się zmieni) i do treningów interwałowych;
- Nike Lunarelite +2 (wersja Livestrong), to są buty których używam do wszystkiego, jeśli miałbym zostawić sobie jedną parę to bezwzględnie byłyby to właśnie te buty, można w nich pobiec przełaj, interwał, wycieczkę biegową. Są po prostu dla mnie niezastąpione.
- Innov8 X-talon 212, buty do trenowania crossów i startów przełajowych, do tych zastosowań nadają się znakomicie. Biegłem w nich Katorżnika (prawie 3 godziny), uprałem i są jak nowe.
Na zimę kupiłem sobie jeszcze Salomony Spikecross 3 CS, ale zima jaka jest każdy widzi i jeszcze w nich nie biegałem.

No właśnie, najciekawsze jest na końcu

Do tej pory biegałem najpierw według planów przypadkowo znalezionych gdzieś w internecie, później próbowałem je jakoś do siebie dopasowywać. Przed wakacjami zdecydowałem się na konsultacje trenerskie i układanie dynamiczne planów "pode mnie", ale kontuzja w październiku spowodowała przymusowe 3 tygodnie przerwy i powolne wracanie do biegania, co robiłem już według własnego samopoczucia.
Niestety z przyczyn osobistych nie jestem w stanie wygospodarować wystarczająco dużo czasu w tygodniu, żeby trenować według jakiegoś standardowego planu i dlatego zdecydowałem się na pewien eksperyment, który umożliwi mi trenowanie w ogóle i dodatkowo może dać szansę na sukces.
Jaki to program?
Tutaj trochę o nim napisałem.
Tutaj artykuł w Runners World.
Uproszczony schemat:

Tempa:
- * długie wybiegania: tempo 10 km + (50-65 sek/km);
* tempówki wolne (12-15 km): tempo 10 km + (20-25 sek/km);
* tempówki średnie (8-10 km): tempo 10 km + (15-20 sek/km);
* tempówki szybkie (5-6 km): tempo 10 km;
* interwały 1600 m: tempo 10 km - (35-40 sek/km);
* interwały 1200 m: tempo 10 km - (40-45 sek/km);
* interwały 800 m: tempo 10 km - (45-50 sek/km);
* interwały 400 m: tempo 10 km - (55-60 sek/km).
Z uwagi na to, że zamierzam startować w tym roku w dwóch ultramaratonach (i oczywiście w innych zawodach też) to zmodyfikowałem nieco ten plan, zachowując jego ogólne założenia i tempa (w większości). Przede wszystkim dodałem drugie, długie wybieganie w niedzielę. Założenia treningowe i ich realizację będę szczegółowo opisywał na bieżąco w tym temacie. Według tego planu biegam od 27 grudnia, dzisiaj lub jutro opiszę zrealizowane treningi w kolejnym wpisie.