TYDZIEŃ IV
29/01/2012 (niedziela)
WB2 + 3M – 0 km
W sobotę wieczorem zaczęło boleć mnie gardło, w niedziele bolało jeszcze bardziej. Niestety nie miałam możliwości biegania w dzień, gdzie temperatura była w miarę znośna. Najwcześniej mogłam wyjść ok. godz. 20. Z ciężkim bólem serca odpuściłam sobie z nadzieją, że następnego dnia nie będzie śladu po przeziębieniu.
Podsumowanie tygodnia:
4 treningi – 60, 67 km
Tak się złożyło, że wypadły mi dwa wybiegania w drugim zakresie. Raz spanikowałam, że jest za ślisko i nie dam rady, zaś za drugim razem wygrało przeziębienie (powiedzmy, że zdrowy rozsądek). Bardzo mi zależy, aby przynajmniej raz w tygodniu wykonać WB2, ponieważ sprawia mi ono jeszcze problem, niestety ale powoli mi idzie przełamywanie oporów w wykonywaniu zwiększonego wysiłku podczas biegania.
TYDZIEŃ V
30/01/2012 (poniedziałek)
Tego dnia wypadał dzień wolny, ale z racji tego, że dzień wolny biegowy pokrył się z dniem wolnym w pracy to bez chwili zastanowienia wybrałam się na moją pętlę krosową do lasu. Musiałam wykorzystać możliwość pobiegania w dzień, gdzie temperatura była trochę bardziej przyjazna. Wykonałam 4 pętle krosu pasywnego, spokojnie i stałym tempem, rozmyślając nad tysiącem spraw. Razem wyszło 12,07 km, kusiło aby jeszcze nie kończyć, ale w końcu to dzień nad programowy, więc najrozsądniejszy był powrót.
31/01/2012 (wtorek)
OWB1 + 10 prz
dystans: 15,67 km
czas: 1,33 h
rozgrzewka: 1,49 km
OWB1: 10 km (5,42/km)
10 prz: 4,19/km - 3,42/km
powrót: 2,06 km
Znowu musiałam mocno zmobilizować się do rannego biegania. Temperatura zniechęcała mnie dodatkowo. Z nadzieją spoglądałam na termometr, że może odrobinę wzrośnie, odwlekając wyjście. Wzrosła raptem 3 stopnie. Gardło już prawie mnie nie boli, mam za to katar i aby nie pogorszyć sytuacji, postanowiłam założyć kominiarkę i przez nią wciągać powietrze

Pomysł chyba sprawdził się, ponieważ czuję się tak samo, a nie gorzej, więc chyba uchroniłam moje gardło przed zimnym powietrzem. Nie było zbyt komfortowo, ale raz na jakiś czas można przemęczyć się, a plusem było również to, że w końcu było mi ciepło w policzki. Ogólnie ciężko się biegało, za wczesna godzina na takie przyjemności
Podsumowanie miesiąca:
327,19 km
Zakończył się mój pierwszy miesiąc, w którym zaczęłam biegać regularnie i według planu. Myślę, że jak na moje możliwości to wynik jest zadowalający. Bałam się, że nie dam rady biegać kilka dni pod rząd, a okazało się, że szybko przyzwyczaiłam się do tego i zapomniałam o swoich obawach. Patrząc na moje wpisy, wydaje się to moje bieganie monotonne i powtarzalne, ale dla mnie jednak skuteczne. Uczy mnie przede wszystkim systematyczności, z którą niestety najlepiej nie było…