WishSides - sensowne 10k lub przeczołganie się przez maraton

Moderator: infernal

WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Pora na odwieczne pytanie - dobry wynik osiągnięty w kiepskim stylu, czy ostatnie miejsce, ale po pięknej grze? Skąd te wątpliwości?
Wczoraj przebiegłem 4km, przemieszałem z marszem ostatni km, Łącznie styl dość kiepski - brak energii na ostatnim kilometrze i przejście do okresów marszu to porażka. Według niektórych nawet wplecenie krótkiego marszu w 42,195 oznacza że nie można powiedzieć że jest się maratończykiem. Dziś przebiegłem te 5 km ekstremalnie równo, bez zatrzymywania się. Wczoraj w brzydkim stylu te 5 km pokonałem w mniej niż 27 minut, dziś zajęło mi to 5 minut więcej. Fakt że zmęczony byłem znacznie mniej, nawet dołożyłem sobie jeszcze jeden kilometr do tych 5, ale cóż, to wynik idzie w świat a nie styl w jakim go osiągnięto.

Czy zatem dążyć na siłę do ciągłego biegu przez coraz większe odległości, czy może zaakceptować co jakiś czas w miarę krótkie odcinki marszowe jeśli w rezultacie mam być na mecie znacząco szybciej :niewiem:
New Balance but biegowy
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Pada deszcz, pada deszcz, dzwonią dzwonki sań... a nie to jakoś inaczej było. Fakt faktem że w sobotę miałem pierwszy typowo deszczowy bieg. W sumie strój miałem sensowny i właściwie żadnych niedogodności deszczowych nie odczuwałem, poza okazjonalnym wbieganiem w kałuże. Na minus za to był fakt że po 3-3,5 km biegu zaczęły się bardzo silne odruchy wymiotne, do tego stopnia że do domu wróciłem na pieszo. Sądzę że głównym źródłem problemu był fakt że kilka minut wcześniej wróciłem od rodziny, gdzie nie objadałem się zbytnio, ale jednak dość ciężkie dania były serwowane. Nic to, zobaczymy jak dziś - dłuższy bieg zaplanowany, zobaczymy jak pójdzie.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No i wreszcie wyszło mi długie wybieganie. no dobra, średnio długie, ale lekko ponad 10 km wyszło. To plus. Czas niestety 1:10. To minus. Ale czas uwzględnia odwiedzenie 3 hipermarketów i zapoznania się z ich ofertą kuchenek mikrofalowych. To plus. Ale za to okolice lewego mnie bolą. To minus. Ale zaraz się kładę i rano (mam nadzieję) będzie lepiej. To plus. Same plusy i minusy...

A propos - kto wie kto tak pięknie śpiewa?
Meteor spadł – to nie meteor!
Wulkan wybuchł- to nie wulkan!
Ktoś wołał coś – niczego nikt
Na tej plus minus Atlantydzie.
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie, nie zrezygnowałem :) Za to dziecko było uprzejme mnie zarazić i sił miałem tylko na oddychanie :(
Tym samym coraz bardziej skłaniam się ku opcji "sensowne 10k", bo do opcji nr 2 nie dam pewnie rady się sensownie przygotować.

Zastanawiałem się czy nie skupić się teraz na zrzuceniu wagi, bo te nadmiarowe kilogramy nie pomagają w bieganiu...

A, no i mały eksperyment mi wyszedł - zgadałem się z kolegą który też "zawsze chciał biegać a nigdy nie zaczął". W rezultacie w środę umówiliśmy się na bieganie na 6:00 rano... W jakieś 25 minut przetruchtaliśmy razem ok 3 km. Nigdy w życiu tak wolno nie biegłem :) Ale za to w czwartek umówiliśmy się o tej samej porze i przebiegliśmy podobny dystans w podobnym czasie. Tak samo w piątek. I dzisiaj. I tak samo jesteśmy umówieni na jutro. Trochę dziwny tryb i fatalne odległości/czasy. Na pocieszenie - z domu do "miejsca zbiórki" i z powrotem mam łącznie jakieś 1,5 km biegu.

Nic, póki jeszcze nie wyzdrowiałem utrzymam ten dziwny tryb, później muszę jakoś wrócić do normalnego trybu
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tak tak tak to ja Tik-Tak,
a to mój mały świat.
A nie, to nie on, to tylko rzadkopiszący WishSides. Cóż, może piszę rzadziej, ale za to biegam częściej :) Z małymi przerwami ostatnie 3 tygodnie zaczynały się biegiem o 6:00. Dziś kolega zadzwonił że w tym tygodniu odpada z biegów więc od jutra wracam do większych dystansów i większych szybkości.

A, z nowości to miałem przyjemność pobiec w Biegu Sylwestrowym. 10 km w błocie i tłumie ludzi (grubo ponad 1000 ludzi się zapisało) na wąskich leśnych ścieżkach. No, niecałe 10 km, bo przed metą trzeba było stanąć w kolejce do mety :D Ciekawa koncepcja. Tak czy inaczej przez pierwsze 2 km ciężko było kogokolwiek wyprzedzić nie wpadając na drzewo, 1km zrobiłem w żenujące ok 7:30, ale inaczej się nie dało. Później nadrobiłem, przeszedłem do marszu tylko na chwilę ale pan po 50ce biegnący obok na mnie nakrzyczał że dziewczyny biegną a ja chcę iść. No to biegłem dalej. Wynik? Wciąż brak oficjalnych (i biorąc pod uwagę jak wyglądała końcówka biegu nie wiem czy będą), ale:
1. Przebiegłem
2. Miałem miejsce <640 (istotne o tyle że organizatorzy nie przewidzieli frekwencji i pamiątkowe medale były "tylko" do 640 miejsca)
3. Przebiegłem w ok 55 minut, co by oznaczało poprawę czasu w stosunku do czerwcowego adidas 10k run o 5 minut. Super! Gdybym utrzymał tempo -5 min co pół roku to już za 5 lat powinienem dać radę przebiec 10 km w 5 minut :D
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dziś wróciłem do porannego biegania. Lekko męczące jest wstawanie ekstrawcześnie żeby te pare km przetruchtać... Ale na + że coraz bardziej naturalnie podchodzę do tego mojego biegania - już nawet ostatnio rzadko Garmina zakładam poza zawodami - lecę po prostu do przodu i już :) W niedzielę czeka mnie drugi bieg w ramach GPŁodzi, ciekawe jak pójdzie. Na poprzednim trochę za szybko poleciałem pierwsze kilometry, w rezultacie ostatni głównie szedłem :( Teraz może uda się mądrzej, ew. będę miał więcej szczęścia w wyborze osoby za którą będę się starał biec. Ktoś się zgłasza na nieoficjalnego pacemakera? :)
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć :)
plotki że odpadłem z biegania są przesadzone :) A serio to trochę mi się chorób poprzyplątywało - urok dziecka w przedszkolu - w rezultacie treningi tak trochę nieregularne wyszły... Co gorsza, w ramach cyklu biegowego GP Łodzi (kilka biegów po 5km) każdy kolejny bieg zamiast pokazywać progres, pokazywał regres... Ech... Podłamałem się trochę. Oczywiście podjąłem tym samym jedyną słuszną decyzję - "przeczołganie się przez maraton" odpada, "sensowne 10k" raczej też, pozostaje mi "10k". No więc wczoraj w ramach lodzmaratonu pobiegłem sobie na 10k, mimo że byłem zakatarzony, pogoda była nierewelacyjna (ale też bez tragedii) i dodatkowo część moim kolegów współbiegaczy odpadła (też zdrowotnie). No ale przechodząc do konkretów: 55:23 netto, miejsce 513 na 937 sklasyfikowanych. Że kiepsko? No kiepsko, ale jak dla mnie całkiem nieźle. Po pierwsze nie wycofałem się, mimo kiepskiej kondycji. Po drugie wreszcie widziałem swoje nazwisko nie na ostatniej czy przedostatniej stronie wyników, ale w połowie. no, lekko poza połową, nie czepiajmy się :) . Po trzecie, zerknąłem właśnie na wyniki z tego samego biegu sprzed 10 miesięcy (czerwiec 2011 o ile pamiętam) - byłem 508 na 640 osób, z czasem netto 1:00:51. Czyli trochę jakby lepiej :) A, no i po czwarte - w zeszłym roku przedszkolanka mojego dziecka miała 55:10 netto, w tym 55:58 netto, czyli wreszcie udało mi się ją wyprzedzić :)
WishSides
Wyga
Wyga
Posty: 51
Rejestracja: 30 paź 2011, 07:12
Życiówka na 10k: 1:00:51
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Potwierdzam ponownie że nadal żyję i że może mało piszę, ale za to dużo biegam :) Zresztą może spróbuję wrócić do pisania. Na razie powiem tylko że zaliczyłem niedawno bieg na 25 km w 2 godziny i 3 kwadranse tym samym dystans maratoński nie brzmi już tak strasznie kosmicznie tylko raczej jako "to tylko kilkanaście km więcej niże te moje 25 km" :) Aczkolwiek przyznam że gdy na 7km zacząłem odczuwać pierwsze zmęczenie to pojawiła się myśl "jakby to był zwyczajowy bieg na 10km to za 3 km mógłbym odpocząć, a tak to jeszcze 18 km przede mną" i nie była to myśl pozytywna. Ale już na mecie było fajnie.
Moje problemy wydajnościowe wynikały chyba głównie (jeśli nie tylko) ze zbyt szybkiego tempa - gdy próbuję na siłę patrzeć cały czas na Garmina żeby wymusić zwalnianie do jakiegoś 6:30-6:45 (co mi się niezbyt udaje i w praktyce jest to raczej zakres <6:00-6:15) to mogę biec i biec :) No, w kategoriach wielu z Was to raczej czołgać się niż biec, ale liczy się fakt że do przodu. No i że jeśli jakoś utrzymam się w planie i nic się strasznego nie przydarzy i podejmę nierozsądną decyzję i zgłoszę się na Maraton Warszawski to mam szanse nie zastanawiać się "czy zmieszczę się w limicie" tylko dolecieć w czasie 4-5h i im bardziej się przyłożę przez te 3 miesiące tym bliżej będzie to tych 4h...
Czyżby zatem powrócił temat przeczołgania się przez maraton? A może nawet nie byłoby to tylko czołganie? Z drugiej strony pewnie lepiej byłoby zadebiutować w Łodzi w przyszłym roku. No nic, na razie biegam sobie, pomyślę później czy się zapisać/zapłacić, czy wręcz przeciwnie.
ODPOWIEDZ