Robbur - ponowna nauka biegania

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

12-12-2011 - poniedziałek
W planach było BS+8x(400m w tempie R + 400mBS)+BS.
Ta skomplikowana formuła kryje w sobie 8 odcinków 400metrowych w tempie 4:00 z przerwami 400m na tuptanie. Rozgrzewka i schłodzenie przetuptana.
Do szybszego biegania wytypowałem dość równą żużlówkę śródpolną. To był dobry wybór, chociaż trochę wiało i przydałoby się schować za drzewami. Ogólnie zmrożony żużel + kanadie na nogach to bardzo dobry zestaw. Bieg w tempie 4:00 był całkiem bezpieczny. Najgorsze były fragmenty jak mi para z pyska rozpraszała światło latarki zamontowanej na czajniku a jednocześnie z powodu wiatru zalewałem się krokodylowymi łzami.
Ogólnie było prawie dobrze. Tak bez aptekarskiej dokładności to nawet bez tego prawie. I wcale nie tak męcząco.

00:58:34
11km 260m
(00:05:12)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

14-12-2011 - środa
Będzie krótko, bom wk....ny niesamowicie. Po biegu dwie godzinki pracy przy kompie i cała praca na marne, a potrzebne było na jutro. Nieważne.
Bieg: ciemno, mglisto, straszno. Księżyc za chmurami, delikatna mżawka, ciepło jak na grudzień. Latarka czołowa na czapce, światełko czerwone, pulsujące na dupie. Kanadie na girach. Pies u pasa dla dodania animuszu. Na trasie jedna latarnia. Trasa - głównie żużel, odrobine asfaltu. Prosto, równo. Większość zabudowań daleko od drogi. Z tych co są bliżej ujadają psy. Wiatr wyje, drzewa szumią, żużel skrzypi. Skojarzenia - wrzosowiska z psa Baskervillów Conan Doyla.

Plan: BS + 8przebieżek, do 50 minut

Zdecydowałem się jednak przyjąć VDOT 46, więc BS po 5:40 - i to mi samo z siebie wychodzi. Niby te poprzednie 5:46 to wielkiej różnicy nie ma, ale jakoś trudno się biegało- jakbym musiał na siłę zwalniać. Popierdzieliło mi się i ustawiłem garmina na 10 przebieżek po 100m, na dodatek z przerwami też po 100 m. Teraz wiem, że to nie był prawidłowy trening. Przebieżki za szybko, odpoczynek za krótki, trasa za długa. Ale za to BS w tempie zgodnym z założonym i to bez częstej kontroli zegarka ;)

00:55:03
9km 950m
(00:05:32)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

15-12-2011 - czwartek

Niebieski plan Danielsa rzecze: 15minBS+ 4x(1200m tempo I + 4min BS) + 15minBS

Praca, obiadek, jasełki w przedszkolu, wizyta u teściów - do biegu mogłem wystartować dopiero ok 21szej. Lampa na czapę, pies do pasa, światło pozycyjne na dupę, kanadie na nogi i sruuu. No może nie takie sru, bo najpierw 15 min biegu spokojnego po 5:40. Trasę dobrałem tak, żeby po 15 minutach spokojnego biegu przez wiochę doczłapać do polnej żużlówki o długości około 2 km. Zależało mi na tym, żeby interwały śmigać jak najdalej od zagród z psami.
Bieganie po nocy jest nawet fajne, chociaż ciemno było jak w murzyńskiej kopalni węgla. Księżyca ni gwiazd na niebie ani śladu.
Spokojny bieg był na tyle spokojny, że w głowie rodziły się jakieś upiorne myśli - szczególnie na odcinkach, gdy droga wiodła zagajnikami. Na szczęście podczas interwałów nie ma czasu na myślenie i zostawiłem te wszystkie wyimaginowane stwory czające się w zaroślach i koronach drzew. Czasami nawet nie były wyimaginowane, bo światło czołówki wyjawiało z ciemności dwa rozświetlone punkty. Przyjąłem jednak raczej, że jest to kot, lub wynurzający się z nory kret (o ile krety mają oczy) niż kikimora, czy insza strzyga.
Interwały miałem biegać po 4:12 żeby nie przekroczyć 5 minut, ale wyszło mi dwie sekundy/km wolniej i rzecz jasna kilka sekund powyżej 5 minut. Raczej rzadko kontrolowałem czas podczas biegu, chciałem to raczej wyczuć. Myślę, że te dwie sekundy można zwalić na nawierzchnię (lekkie koleiny) i boczny wiaterek.
Trasa się sprawdziła - to będzie moja stała interwałownia. Trening sprawił radochę i ożywił.

Wyszło:
01:05:52
12km 808m
(00:05:09)

Dziwne jest to, że po całym męczącym dniu, po którym z trudem wyszedłem biegać, po dość teoretycznie ciężkim treningu czułem się odświeżony i wypoczęty. Jak to jest, że prawie 13 km biegu z akcentami ożywia, a 16 km biegu w tempie spokojnym wykańcza?
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

17-12-2011 - sobota
Niebieski plan Danielsa rzecze: BD w tempie BS (po polskiemu: bieg długi w tempie spokojnym)
A ja mu na to - niemożliwe!! Niestety piątkowa wigilia w pracy odcisnęła swoje piętno na kondycji. Choroba filipińska i bałkańska w jednym.

Niebieski plan Danielsa rzecze: to co miało być wczoraj - durniu!!!
Czyli BD, po staremu wycieczka biegowa. Choć jeden dzień w tygodniu mogę pobiegać po lesie, przy świetle słonecznym. Trochę wietrzno, ale wyjątkowo świetliście. Zastanawiałem się, czy to już przypadkiem nie przyspieszona wiosna. W lesie tak pięknie, że aż człowiek żałuje, że nie jest jakimś Van Goghiem, żeby uchwycić te barwy i grę cieni.
Tempo biegu na oko - 5:40, uwzględniając poprawki na teren.
Z ciekawostek - natknąłem się na polowanie - kupa myśliwych z odblaskowymi, jebitnie pomarańczowymi, opaskami na maskujących czapkach. To, żeby się pewnie nie postrzelić nawzajem. Z przezorności zmieniłem trasę i biegłem tylko po wyraźnych drogach i wyznaczonych szlakach. Nie chciałbym, aby moja facjata ozdobiła ścianę, któregoś z myśliwych, strasząc rozdziawonymi ustami i wybałuszonymi oczami jego dzieci, siedzące przy kominku i uczące się właśnie jak obedrzeć ze skóry jeża.
Uświadomiłem sobie, że czasami biegam całkowicie na przełaj - nieraz po prostu skończy się ścieżka i muszę szukać na wyczucie najbliższej drogi. Cholera, zaczynam się bać.

statystyka biegu:

01:37:48
16km 784m
(00:05:50)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

19-12-2011 - poniedziałek
Niebieski plan Danielsa rzecze: albo BS albo BS+8x(400(3:55) + 400BS)+BS

To albo to, z powodu przesunięcia sobotniego treningu na niedzielę. Ponieważ po niedzieli miałem dosyć BS wybrałem wariant drugi, czyli Rytmy, czy jak tam kto woli Repetitions. I bardzo dobrze. Znowu przez pomyłkę walnąłem 9 sztuk. Tempo zbliżone do założonego - miejscami wiało, więc było ciężko. Pierwszy akcent zdecydowanie za mocny 3:35. To było nawet odczuwalne - później już zdecydowanie lepiej.
Jak zwykle po ciemku z psem na żużlówce.

00:56:15
10km 839m
(00:05:11)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

21-12-2011 - środa
Niebieski Daniels wymyślił BS + 10 przebieżek 40-50 minut

Tak czarnej nocy to już dawno nie widziałem. O ile nocą można nazwać okres tuż po 19stej. Moja żużlówka odcinkami przechodzi z dala od zabudowań, przez zagajniki i pola. Było tak ciemno, że nie wiedziałem czy biegnę przez zagajnik, czy pole, dopóki nie skierowałem latarki w tę stronę. A to tylko co najwyżej kilka metrów obok mnie. W jedną stronę sobie pobiegłem spokojnie, trochę tylko szybciej niż zaleca Daniels, bo było zimno. Wróciłem serią przebieżkową. Przebieżki nieregularne, biegane lekko ale mocno ;). Długości wychodziły tak ze 100 - 130 m odpoczynki w tempie spokojnym nieco dłuższe. Trochę mi się popieprzyło liczenie przebieżek i walnąłem 13 (sprawdziłem już w domu). A bałem się, że będzie 9 ;).

Garminowi w sprawie tempa nie można ufać na odcinkach rzędu 100 - 150 m. Może w tej ciemności mu się satelity myliły ;).

00:47:45
8km 904m
(00:05:22)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

22-12-2011 - czwartek
Niebieski Daniels zalecił: 15'BS+4x(1200/4:10 + 4'BS)+15'BS

Czyli interwały. Ponownie, z uwagi na przygotowania przedświąteczne, mogłem wyjść pobiegać dopiero po 21szej. A i tak zaczynają się małe zakwasy z żoną o to, że za dużo czasu poświęcam na bieganie. Na bieg wyszedłem zmordowany. Na szczęście już po kilometrze odżyłem. Kolejne interwały po ciemku. Tempo założone 4:10, żeby zmieścić się w czasie 5 min na 1200 m. Na pierwszym interwale zgubiłem lampkę pozycyjną, przyczepioną na wysokości zada do paska, do którego przypinam psa. Udało się kilka metrów po nią cofnąć i jednocześnie zachować przyzwoite średnie tempo interwału.
Nieco przymroziło i żużlówka zrobiła się bardzo twarda. Kanadie na szczęście i na takim gruncie sprawują się bezbłędnie. Muszę tylko uważać, żeby w świetle latarki nie wpaść w jakąś lokalną dziurę.
Bardzo fajny, chociaż ciężki trening. Zdecydowanie najcięższy z całego tego niebieskiego zestawu.

01:03:50
12km 540m
(00:05:05)

//edit - wczoraj na ostatnim interwale miałem zamiar zamordować Danielsa, a dzisiaj nie mogę się doczekać kolejnych interwałów.
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Miałem mały dylemat, jak spędzić święta biegowo, nie narażając rodziny na nieobecność. Szczególnie, że wigilię i pierwszy dzień świąt wyprawialiśmy u nas. Decyzja mogła być tylko jedna - biegać na tyle wcześnie, żeby nikt nie zauważył mojej nieobecności.
24-12-2011 - sobota
Niebieski Daniels zalecił długi monotonny bieg
Długi - w moim przypadku to ok. 1,5 h. Niby nic wielkiego, ale wyjęcie dwóch godzin (wliczając rozciąganie i potreningowy prysznic) z dnia przygotowań do TEGO WIECZORU to nie taka prosta sprawa. Wstałem więc o 6stej.
Na dworze jeszcze ciemno, więc czołówka miała co oświetlać. Bezcennym przeżyciem było obserwowanie rodzącej się do życia przyrody. Niestety wstającego słońca sobie nie poobserwowałem, bo uniemożliwiła to mgła. Trasa - najpierw płaska żużlówka, potem kawał asfaltu i ostatnie 7 km, już przy świetle dziennym w lesie.
Żeby nie było za nudno podczas biegu, to się na chwilę pogubiłem we mgle.
W domu byłem po ósmej, zaczął się piękny, wigilijny dzień.

25-12-2011 - niedziela
Niebieski Daniels zalecał 60'BS
Zamiast tego wybrałem 45 min krosu. Trochę za szybkiego, żeby nazwać go BS. Piękny poranek. Kwadrans przed ósmą. Słońce świeciło jakby to był pierwszy dzień świąt wielkanocnych. Zdecydowanie za ciepło na długą koszulkę termoaktywną i polarową bluzę.
Według Danielsa: 10'BS+8x(400R+400BS)+10'BS
Plan zrealizowany prawie co do minuty. Pora prawie ta sama co dnia poprzedniego. Zdecydowanie wilgotniej i mniej słoneczniej, ale za to jeszcze cieplej. Danielsowskie rytmy tym razem realizowałem w lesie. Chyba ostatni raz. Piasek, korzenie, nierówności. Przedtem dałbym głowę, że odcinek ten jest równy jak stół. Jednak jak dla mnie na bieganie w tempie poniżej 4'/km zbyt trudny. Oj - kostki dostały za swoje amortyzując te wszystkie nierówności. Tempo o kilka sek/km wyższe od założonego 3:55/km - wysiłek zdecydowanie większy niż na żużlówce.

Podsumowanie: święta przebiegane i przeżarte. Mimo wysiłku biegowego BMI 25 przeszło do historii ;)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie da się ukryć, że jeśli chodzi o chronotyp (to mądre słowo ledwie co wygooglałem) to jestem stuprocentową sową, nawet zauważam u siebie pewne cechy niedźwiedzia. Krótko mówiąc jestem typem, który woli życie popołudniowo-wieczorno-nocne. Lubię przesiadywać do późna, nie cierpię natomiast wczesnego wstawania. Z pewnością częściej o piątej godzinie się kładłem niż wstawałem.
Zaczynam tak nietypowo ten wpis, ponieważ postanowiłem zmienić swoje nawyki. Trochę wymusiła to sytuacja. Trening biegowy jest zajęciem samolubnym. Człowiek podporządkowując się jego rygorom, musi koncentrować się całkowicie na jego celu, jakim jest (najczęściej) przyszły biegowy wynik. Bieganie z planem, którego realizacja przewidziana jest na kilkanaście - dwadzieścia kilka tygodni, jest niewątpliwie zajęciem dla egocentryków. Trzeba się skoncentrować na sobie jak nigdy. "JA muszę wybiegać dzisiaj tyle a tyle km", "JA muszę teraz się porozciągać", "JA to, JA tamto". I tak 5 razy w tygodniu (to dość lajcikowa wersja planu). Weźmy taki przykładowy dzień: wstawanko, śniadanko, praca, odbiór dzieciaka z przedszkola, obiad, chwila relaksu, rozgrzewka, bieg, rozciąganie, kolacja, kąpiel. I tak w tym schemacie zabrakło czasu na inne ćwiczenia ogólnorozwojowe, które zazwyczaj wplatam w rozgrzewkę albo pobiegowe rozciąganie. Gdzie w tym schemacie miejsce dla rodziny? U mnie wyglądało to tak, że czasami zdążyłem po kąpieli poczytać synowi jakąś książkę. Dla żony już czasu praktycznie nie stykło.
No właśnie - żona brzuch już ma całkiem zauważalny, co najmniej jakby pożarła piłkę lekarską. Na wiosnę pojawi się nowy domownik i jeszcze jeden "problem". Może to niewłaściwe słowo, ale niewątpliwie noworodek, to konieczność poświęcenia znacznie większej ilości czasu na sprawy rodzinne. Jakoś trzeba to pogodzić z planami biegowymi.
Decyzja mogła być tylko jedna - bieganie ranne, w momentach, których mojej nieobecności nikt nie zauważy (optymistycznie zakładam, że najmłodszy członek rodziny będzie wtedy spał).
Zawsze z podziwem czytałem o tym, jak Aniad1312 czy Alexia potrafiły wstać na trening o niesamowitych godzinach. Teraz samemu przyjdzie się zmierzyć ze wstawaniem o piątej w nocy. Widział ktoś sowę wstającą przed świtem?
Jak na razie mam dwa treningi zaliczone. Na trasie byłem o 5:30. Mniejsza o przebieg treningu, wieczorem, jak nie padnę ze zmęczenia to coś więcej skrobnę. Na razie kończy mi się przerwa i wracam do pracy.
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Krótkie streszczonko ostatnich treningów:
28-12-2011 - środa
Niebieski Daniels: BS+przebieżki
Pełna zgodność z planem Danielsa, chociaż znowu się pogubiłem w liczbie przebieżek. Na trasę wylazłem o 5:30.

00:48:33
9km 022m
(00:05:23)

29-12-2011 - czwartek
Niebieski Daniels: 15'BS+4x(1200m I + 4'BS)+15'BS
Zgodność z planem 95% - ostani etap skróciłem do 10'BS a i tak nie zdążyłem do pracy na czas. I w tempie 4:10. W ciemności na mokrej żużlówce. Jakiś ciepły ten grudzień.
00:58:17
11km 636m
(00:05:01)

31-12-2011 - sobota
Niebieski Daniels: BD w tempie BS
Weekend, więc sobie pospałem do woli, na trasę wybiegłem dopiero o 6:48 ;). Ciemno. Ciepło. Wstawałem wraz z ostatnim dniem roku. Przełom nocy i dnia zastał mnie w lesie po około godzinie biegu. Upierdzieliłem się w błocku aż miło, kanadie zmieniły kolor na brązowy, a biegowe spodnie na moro. Kanadie są ze zwykłej przewiewnej siateczki, a mimo tego jakoś mokrości nie odczuwałem. Ale za to bieżnik stworzony do takiego terenu.
01:40:29
17km 260m
(00:05:49)

01-01-2012 - niedziela
Tego dnia trenowałem według złotego planu Danielsa - dla elity
W ramach posylwestrowej regeneracji, uszanowałem mojego trenera i wychyliłem szklaneczkę Jacka Danielsa, którego ktoś przyniósł poprzedniego dnia w bardzo fajnej butelce (nada się do przepalanki). Daniels nie był niebieski tylko taki bardziej złotawy. Teraz wiem, czemu Daniels nazwał plan złoty - planem dla elity. Na tym trening skończyłem. Nie licząc jednego browara. A może i nawet dwóch.
00:00:00
00km 000m
(00:00:00) - tempo to odpowiada pozycji horyzontalnej

02-01-2012 - poniedziałek
Niebieski Daniels: 10'BS+8x(400R+400BS)+10'BS
Godz. 5:30 na trasie. Na pierwszych 500 m, na których pokonuję kawałek asfaltówki omskła mi się lewa stopa z asfaltu na pobocze. Wszystko przez samochód z naprzeciwka, który nie zmienił świateł drogowych na mijania. W pierwszej chwili zabolało jak cholera, aż zabrakło tchu. Nawet wróciłem się do domu. Ale po 100 metrach jakby przeszło, więc kontynuowałem bieg. Walnąłem nawet te rytmy, z całkiem niezłym rezultatem.
Przez cały dzień za to trochę kulałem. Mam nadzieje, że do środy całkiem przejdzie.
00:54:31
10km 431m
(00:05:14)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

04-01-2011 - środa
Pobudkę zorganizował mi Niebieski Daniels - BS z przebieżkami
Godzina piąta, minut trzydzieści, kiedy pobudka zagrała ... Przez pierwsze 300 m lewa kostka się układała. Ułożyła się na tyle, że jest ułożona do teraz. Taka forma treningu, czyli niezobowiązujące trzy kwadransiki bez akcentów, nie licząc kilku mocniejszych ale i tak lekkich podrygów w drugiej części to kapitalna rzecz na pobudkę.

00:46:36
8km 675m
(00:05:22)


Obrazek
Czas na krótkie podsumowanie biegowego roku:
  • W ciągu roku (tj. od 11-04-2011, odkąd zacząłem notować) przebiegłem 1195.30 km w czasie łącznym 116:38:52
  • Zawodów odbyłem całe 5 sztuk:
    • 2011.05.21 - Kwidzyn - II Kwidzyński Bieg Papiernika - 10 km - 00:53:57 (netto 00:53:28)
    • 2011.06.18 - Golub - Dobrzyń - Dycha z Kanionem - 10 km - 00:47:56 (netto 00:47:41)
    • 2011.09.03 - Gdańsk - 49 Bieg Westerplatte - 10 km - 00:44:44 (netto 00:44:16)
    • 2011.09.24 - Siniarzewo - XVI Bieg Łokietka - 21.097 km - 01:44:50 (netto 01:44:50)
    • 2011.12.04 - Toruń - IX Półmaraton Św. Mikołajów - 21.097 km - 01:41:51 (netto 01:41:10)
    Jak widać - co start - to życiówka ;). Takie już szczęście początkującego. W roku bieżącym już tak łatwo nie będzie. W roku bieżącym nie zamierzam brać udziału w drastycznie większej ilości zawodów. 3 dyszki, dwie połówki, może w końcu uda się 15stka. No i październikowe wyzwanie na 42 km.
  • Miesięczna ilość kilometrów wychodziła różnie:
    • kwiecień 80,53 km(od 11stego)
    • maj 135,67 km
    • czerwiec 131,51 km
    • lipiec 164,55 km
    • sierpień 177,75 km
    • wrzesień 106,79 km
    • październik 28,18 km
    • listopad 149,58 km
    • grudzień 220,73 km
    systematyczny, powolny progres zatrzymany został we wrześniu z uwagi na chorobę i kontuzję. Kontuzja kolana trzymała mnie półtora miesiąca. W listopadzie powoli wracałem do biegania, by w grudniu , dzięki planowi Danielsa osiągnąć rekordową objętość. Wynika to głównie z dodania piątego dnia treningu do tygodniowego zestawu.
  • waga spadła z 96 do 83 kg. Przejściowo nawet 82, co dało mi na chwilę prawidłowe BMI ;)
Tyle suchej statyski. Poza nią dodam, że to był przełomowy rok w moim życiu. Biegać zacząłem co prawda w 2010tym, ale dopiero w roku 2011 to moje bieganie nabrało jakiegoś logicznego kształtu. Za nic nie oddałbym uczucia, jakiego doznaję będąc na własnych nogach kilka km od domu, po przebiegnięciu kilkunastu km. Widziałem na własne gały jak dzień spycha noc za widnokrąg, będąc kilka dobrych kilometrów od domu. W ogóle musiałem przedefiniować pojęcie odległości.
Poznałem atmosferę zawodów - niepowtarzalną, mimo pewnej schematyczności. Pamiętam, że na pierwszych zawodach dałem z siebie wszystko utrzymując tempo 5'21''/km na 10ciu kilometrach (chyba wtedy w ogóle pierwszy raz w życiu taki dystans przebiegłem). Obecnie to tempo mojego spokojnego wybiegu. Niesamowite.
Czuję się jakby ten rok otworzył nowy rozdział w moim życiu.

Za to wszystko dziękuje wszystkim czytającym i komentującym ten blog. Bez Was nie byłoby tak łatwo. Dzięki Wam przysłowiowa "samotność długodystansowca" jest całkiem znośna.

ps. zapomniałem dodać, że przestałem chrapać. Nawet po pijaku. Strasznie to zaskoczyło po sylwestrze żonę. Na korzyść oczywiście. Dla mnie osobiście to i tak żadna różnica, bo siebie nie słyszałem :bum:
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

05-01-2012 - czwartek
Niebieski Daniels - 15'BS+4x(1200m/4:10/km + 4'BS)+15'BS
Piękna pogoda. Wiatr, deszcz, ciemno jak w kenijskiej kopalni węgla. Marzenie biegacza. Od razu orzeźwienie, nie ma lepszej pobudki niż smagnięcie zimnym deszczem w twarz. Interwały pod dyktando wiatru - w jedną stronę tempo 4:05, 4:06, w drugą 4:17, 4:18. Trochę biegu po błocku. Szczególnie ten ostatni interwał dał mi się we znaki. Dobrze, że jestem w miarę ciężki, bobym chyba pofrunął z wiatrem. Ostatnie 15'BS zastąpiłem tradycyjnie 10'BS, bo bym do pracy nie zdążył.
Jak wychodziłem do pracy, pół godziny po biegu zauważyłem: "Ale wstrętna pogoda, mokro, zimno, wieje, brrrr". Jakoś inaczej ocenia się pogodę po "cywilnemu" ;)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

07-01-2012 - sobota
Niebieski Daniels - BD w tempie BS
Tym razem w całości w lesie. O 7.15 już na tyle się rozjaśniło, że przez pierwsze 20 minut na upartego można było biec bez czołówki (ale mocno wytężając wzrok). Później czołówka trafiła do kieszeni. Udało mi się znowu trochę pobłądzić, co nadało wycieczce nieco dramaturgii.

01:42:28
17km 556m
(00:05:50)

08-01-2012 - niedziela
Niebieski Daniels: 60' BS

BS był, ale w terenie krosowym - mam nadzieję, że bezwiednie trochę siły biegowej wpadło. Start o 7.40 dało radę biegać bez czołówki. Ciekawostka - spotkałem po drodze jednego biegacza ;) Minęliśmy się na wąskiej leśnej ścieżce z biegowym "cześć". Biegacz się nawet zatrzymał i jakby zszedł ze ścieżki w obawie, że go Kula dziabnie w nogę. Kula była przypięta do pasa i dodatkowo przytrzymałem krótko smycz, ale że z ciekawością patrzyła na biegacza, mógł pomyśleć, że ma apetyt na jego łydkę. Cóż nie każdy wie, że jedyne co grozi ze strony tego psa to zalizanie na śmierć. Wizualnie jednak budzi respekt. Następnym razem sam stanę i przytrzymam psa za obrożę, żeby nie stresować niepotrzebnie biegaczy.

00:55:14
9km 650m
(00:05:43)

09-01-2012 - poniedziałek
Niebieski Daniels: 15'BS+4x(2x(200R+200BS) + 400R+400BS)+15'BS
Ja pierniczę, jaka formuła. Jack lubi komplikować życie biegaczom. Zamiast 8 odcinków po 400 m z takimi samymi przerwami, wymyślił 2 razy po 200 i raz 400 z przerwami takimi jak odcinki. Całość powtórzyć cztery razy. W niedzielę wbiłem sobie trening do garmina, bo za diabła bym go nie opanował z pamięci. W sumie nie mam pojęcia co daje to rozdrobnienie. Na pierwszy rzut oka poprzednia wersja wydaje się trudniejsza biegowo.
Plusem było to, że nie było wiatru i biegało się jakoś lekko. Tempo R zadane 3:55 - bez problemu wchodziło niekiedy poniżej 3:50, przy odczuwalnej takiej samej intensywności. Nawet mimo tego, że na odcinku trasy trzeba było biec przez żużlowe błoto.

00:58:15
11km 285m
(00:05:10)
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

A tak prezentowały się kanadyjki po sesji rytmowej na podmokłej żużlówce:
Obrazek
To był wyjątkowo pracowity ranek, zarówno dla nich, jak i dla mnie.
Awatar użytkownika
robbur
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1180
Rejestracja: 09 kwie 2011, 13:05
Życiówka na 10k: 44:44
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11-01-2012 - środa
Niebieski Daniels - BS + 8 przebieżek
Łatwo, szybko i przyjemnie i wcześnie, bo o 5.30. Tradycyjnie się pomyliłem przy liczeniu przebieżek i śmignąłem 9. Ten trening zaliczam do klasyki pobudkowej. Bez zbędnego wysiłku, na lekko. Taka dyszka na pobudkę. Przebieżki bez jakiejś specjalnej systematyki bardzo fajnie pobudzają do działania.
Ostatnio mam bardzo mało czasu popołudniami, więc nieco zaniedbałem rozciąganie i resztę gimnastyki. Troszkę rozciągnąłem się po biegu, podczas mycia zębów. Jedna noga na pralkę i rozciąganie dwugłowych, stopa do poślada i czworogłowy. Podczas golenia achillesy i łydki. Tak sobie myślę, że jak opanuję rozdzielność ruchu - aby prawidłowo prowadzić szczoteczkę do zębów i jednocześnie robić ćwierćprzysiady, to podczas mycia zębów walnę większość zestawu kledzikowego. Trochę to zajmie czasu, ale przynajmniej będę miał najczystsze zęby na wsi. Może nawet mnie sołtysem zrobiom z tego powodu.

00:52:09
9km 919m
(00:05:15)
ODPOWIEDZ