Witam wszystkich

Poczytałem sobie wczoraj wątek "od dechy do dechy" i cieszę się Waszymi sukcesami

Ktos kiedys powiedział, że w osiąganiu celów najfajniejsza jest droga

i to pewnie racja. Budowanie samego siebie, pokonywanie słabości i tego głosu, który namawia, by przestać, dać sobie na luz..Tymczasem ktoś, kto nie jest w ruchu nie zna tego uczucia, gdy wychodzi się spod prysznica, czuje się przyjemne zmęczenie i satysfakcję..

Tak telegraficznie o sobie. 43 lata, 180 cm wzrostu, 109kg (nadwaga, ale też solidna budowa), ukończony AWF, kilka lat z piłką nożną, od 30 lat amatorska koszykówka - obecnie raz w tygodniu 1.5h, z doskoku rower - ok. 20km, od kilku lat aktywnie paralotniarstwo...ale też od 15lat większość dnia w pozycji siedzącej, albo w biurze, albo w aucie..Sala daje mi wciąż ogromna satysfakcję, ale też dolegliwości - odzywa się skolioza z dzieciństwa, kolano skoczka, łokcie...W tym roku nie mogłem się rozbiegać, złapać rytmu na sali, a że nie udało się z drugim treningiem, pomyślałem: pobiegam..Tu problem - ja nigdy nie lubiłem biegać, tak bez celu, przed siebie, na sali - owszem, ale tak w teren...Nudziło mnie to, wolałem 100 razy bardziej rower...Ale..w życiu trzeba robić często nie to co się lubi, ale to co trzeba zrobić

...Pomyslałem: zima, śnieg, deszcz, mróz - kiepski pomysł, ale właśnie dlatego to zrobię!..święta idą, ciasto, posiadówki - właśnie dlatego!..boli tu i tam - własnie dlatego!..inni się dziwią i mówią - to zbrodnia dla stawów, za ciężki jesteś - właśnie dlatego!..Zawsze lubiłem tak pod prąd..

Oczywiście nie na hura..Taki już jestem..Najpierw bieganie.pl, Youtube, blogi..potem wizyta w sklepie z butami, łza przy płaceniu, ale buty skrojone na miarę, trochę osprzętu w Decathlonie..Gotów..Oczywiście echo sklepów było u życzliwych: "..w sklepie byłeś?..to znaczy, że biegać będziesz?..(tu uśmiech z nutką ironii)"..Ale ja już ruszyłem...

Pulsometr na łapce, na drugiej smartfon z Endo (a co, niech się śmieją, że gadżeciarz

), słuchawki, wieczór, mżawka, pustawe ulice miasta, 2b/3m (troszkę pchnąłem po pierwszych próbach, bo pieruńsko marzłem w marszu), nowe doznania z baletu na śródstopiu

...Byle do przodu..Stare kontuzje próbują mnie złamać, ale co tam..Wszystko, co wartościowe musi poboleć

...Wczoraj zacząłem 3/2...O doznaniach napiszę przy chwilce

...Pozdrawiam wszystkich "nie płynących z prądem"

..P@weł