Mam miłego kolegę, sąsiada, który nie dosyć, że jakis czas temu zaczął się parać domowym piwowarstwem, to jeszcze jest... fanem mojego biegania.
Często zdarza mi się pić jego produkcji lagery, ale, stouty czy inne weizeny. Właśnie mnie na jutro skaperował do śrutowania słodu. Pewnie będziemy coś zacierać.
Właśnie - w ramach nawadniania się po morderczych interwałach - dopijam ciemnego Bażanta.
BTW Lektura etykiet piw czeskich i słowackich wskazuje, że nasi południowi sąsiedzi chętnie dodają do niego różne różności (np. słodziki, jak w przypadku mojego Bażanta), co nie bardzo mi się podoba. Jakoś zawsze naiwnie wierzyłem, że w krajach o rozbudowanej kulturze piwnej takie praktyki będą jakimś marginesem, a ty proszę... Chyba jednak bliższe memu sercu jest warzenie piwa w wersji niemieckiej, opartej o słynne Prawo Czystości.
Ja to juz nawet piwa nie mogę pić,po ostatnim piciu wycieli mi trzustkę i kawałek wątroby.Ale mam jeszcze kawałek żołądka z ostatniego odwyku,to może się skuszę po jutrzejszym 25km bieganku ze zmiennym tempem.