Włoszczowska afair mówiła to w kontekście dawania z siebie wszystkiego na zawodach, to trochę inny przypadek

.
Tutaj się ścierają jak sądze dwa kompletnie nieprzystające poglądy.
a) Bieganie dla przyjemności bez chęci poprawy wyniku sportowego (ciężko to nazwać treningiem, bo przecież nic się nie trenuje) i tutaj faktycznie żadne gadżety nie są potrzebne, choć jeśli ktoś lubi analitykę to proszę bardzo, ale to jak ktoś napisał kolekcjonowanie cyferek i kilometrów, a nie jakaś sensowna czynność.
b) Bieganie ukierunkowane na poprawę wyników, czyli faktyczne treningi. Tutaj cyferki są pożądane, im więcej tym lepiej. Nawet jeśli nie wykorzystujemy jakiegoś parametru w analizach, to przy prowadzeniu dziennika treningowego możemy z niego skorzystać i później, sprawdzając jak zmiana tego parametru kiedyś w przeszłości wpłynęła na wyniki.
Nie ma raczej możliwości maksymalnie szybkiej poprawy wyników bez analizy treningu pod względem liczbowym.
Pośrednią postawę ma Qba, chce poprawić wyniki, ale nie korzysta ze sprzętu. Na pewno nie jest to optymalna droga, bo sama poprawa techniki biegu nie poprawi wydolności.
Poza tym Qba, nie wiem dlaczego oddzielasz grubą kreską pulsometr i obserwację własnego ciała? Jeśli ktoś używa pulsaka, to już jest ślepy na sygnały od organizmu?
Ja uważam, że nie ma sensownego treningu z pulsometrem bez obserwacji organizmu. Trenuję systematycznie z pulsakiem drugi sezon i wiem dokładnie, jak wpływa na puls zmęczenie poprzednim treningiem, zjedzenie czegoś przed treningiem, seria mocnych podjazdów zaraz po rozgrzewce itp itd, takie szczegóły, które gdy się obserwuje własny organizm równolegle z pulsem, zapadają w pamięć.
Natomiast główną rolą pulsometru na treningu jest mobilizacja do wysiłku. Jestem wytrzymałościowcem i najchętniej jeździłbym rowerem trasy koło 100km, albo biegał truchtem po 20km i więcej, tylko że tak wyników nie poprawię

.
The faster you are, the slower life goes by.