Pytasz Aniu, co lepsze... przecież o gustach się nie dyskutuje

każdy lubi, to, co lubi, są różne odmiany piękna.
Ja bym raczej zapytała samą siebie w takiej sytuacji: czy podobam się sobie taka, jaka jestem. Tu i teraz.
I czy to ja mam się dopasowywać do sukienki, czy ona do mnie
O gustach się nie dyskutuje, ale ja jednak wybrałabym Nigellę. Tak pierwszym rzutem na taśmę: nie chciałabym się przytulać do tej pani po lewej, jest za twarda i za koścista, ale to są moje osobiste preferencje i rozumiem, że ktoś może mieć inaczej.
Trochę chyba kokietujesz nas tym pytaniem; bo nie chce mi się wierzyć, że taka biegaczka jak Ty ma jakieś tam dylematy: jeść, czy nie jeść, że liczy skrupulatnie wszystko co do kalorii.
Na ile Cię znam z Twoich wpisów, to wiem, że lubisz dobrze zjeść (zresztą mamy podobne gusta obiadowe-makarony, pesto, itd) i tak się zastanawiam: czy warto życie poświęcić na to, żeby ciągle się kontrolować... czy to ma sens...
Czy nie lepiej biegać i cieszyć się tym, że można jeść, co się lubi?
Ja nie wyobrażam sobie życia bez dobrego jedzonka i choć wiem, że nigdy nie będę modelką, choćby nie wiem co (taka moja uroda, że prędzej umarłabym z głodu, niż bym schudła

) to nie będę sobie odmawiać przyjemności. Bo życie jest na to za krótkie.
I tak szczerze: no dobra, ile to niby musisz schudnąć do tej kiecki?
Ahoj!
edit: a co do Twego tempa-daj też innym podgonić
