cały @~3:30

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

Taper! Taper! Taper!...dwadzieścia po cztery-zero w stusiedemdziesięcio-gramówkach.
--------

Taper - W pierwotnym znaczeniu był to pianista grający za zapłatą do tańca; grajek barowy – salonowy. Odpowiedzialni byli też często za akompaniament przy występach kabaretowych i muzyczno-tanecznych a nawet teatralnych. W czasach pojawienia się niemego kina byli wynajmowani również do udźwiękawiania scen na żywo. Z czasem wraz ze znaczeniem słowa zostali włączeni jako stały element niemego kina.

w piąteczek szykuje się piękna puenta niemego sequela Delicatessen

znacie? zajebisty film Jeuneta,
Czarna komedia dziejąca się w post-apokaliptycznej przyszłości. Kłopoty z żywnością zmuszają właściciela kamienicy do mordowania lokatorów. Do kamienicy wprowadza się właśnie symapatyczny młody człowiek... Czy miłość córki właściciela uchroni go od rzeźnickiego noża?
--------------------
whatever
mam nadzieję, że nie skończę jak Charlie Chaplin, żując własnego buta...

-----------
poza tem, popełniłem fatalne faux pas - złamałem własny kodeks i zgłosiłem się na testera Hattori.
pamiętacie Hattori Hanzo?
Obrazek

będzie w sam raz dla takiego zużytego ronina jak ja.


zdrówko
mastering the art of losing. even more.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

pogoda w Bieszczadach zapowiada się wyśmienita, przynajmniej dla nas: deszcz, dużo deszczu i dużo błota.
jakby jeszcze przymroziło trochę i śnieg popadał, to już w ogóle o wynik byłbym spokojny; a tak... hmm powalczymy, obaczymy.
najwyżej skończymy na herbatce z Kawauchim

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

piątek: 52km truchtania, potem jeszcze parę kilometrów spaceru.

udany debiut w kategorii: dnf

sobota 7km + przebieżki
niedziela 9km+ przebieżki
poniedziałek 11km + dwusetki po 33-34s.

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

mozolne wydłużanie tempa; 7,5km po 3:30.

ja teoretycznie rozumi, że można biegać maraton po 3:40. ale po 3:30, to już dla mnie jakieś grube przegięcie.
ciekawe, ile tego race-pace'u trzeba by uzbierać do jesieni, żeby o tym poważnie myśleć?

nicto; trochę za przyszła przyszłość, żeby się tym przejmować
póki co za tydzień maraton, a ja jestem permanentnie zajechany.

w ogóle nie rozumiem tych cholernych teoretyków treningu; zawsze podają czas taperingu w dniach albo tygodniach.
czekam na plan, w którym na tapering będę miał kwadrans. może wtedy się wyrobię ze wszystkimi niezbędnymi 'quality workoutz'...

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

the bright side
Nothin ain't never gonna get no better no how...
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

tapering postępujący:

przedwczoraj trafiłem na koncert warszawskiej orkiestry rozrywkowej (WOR), upewnić się, że Marcin Masecki jest geniuszem (albo przynajmniej świetnie udaje)- co właściwie na jedno wychodzi.

dzisiej normalnie słucham se country, ale nie wiem czy będę od tego szybciej biegać.
w ogóle ostatnio w większych ilościach wchodzi mi tylko country - ciekawe czy to jakaś poważniejsza kontuzja, czy samo przejdzie za parę dni.

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

Przed pojutrzejszym maratonem dalej słucham country, oglądam sobotnią listę startową, poczytuję Sun Tzu, i, oględnie rzecz ujmując, napawam się pesymizmem.

cytaty na jutro:
Sun Tzu pisze:Uwieńczeniem formowania armii jest osiągnięcie braku formy. Gdy nie ma formy, szpiedzy niczego nie wyszpiegują, a wróg nie ułoży swej strategii.
Sun Tzu byłby ze mnie dumny.

Sun Tzu pisze:Gdy teren obfituje w nieprzebyte parowy, kotliny, miejsca zamknięte, pułapki i rozpadliny, należy szybko opuścić tę okolicę nie zbliżając się do przeszkód.
tak. stanowczo. jadę na maraton do Berlina. po co mi te góry. Chińczycy wiedzieli o tym już dwa i pół tysiąca lat temu.

podsumowując:
Sun Tzu pisze:Są drogi, którymi nie należy podążać, armie, których nie należy atakować, fortece, których nie należy oblegać, terytoria, o które nie należy walczyć, zarządzenia, których nie należy wykonywać.
i właśnie dlatego uważam, że jeśli jakimś(jakim?) cudem uda się skończyć tą imprezę w pierwszej piątce - uznam to za wielki sukces.

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

Erik Satie jest super.
już nie słucham country.

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

no dobra, roztrenowanie było, minęło. trza by coś pomachać nogami.

czterdzieści dni 1.06-09.07 miałem troszkę wariackie:
18 dni wyjazdów biegowych,
w sumie 180km samych startów, wszystko na maxa.
te pozostałe 22 dni miałem w pracy dość podobną intensywność.

ubiegły weekend spędziliśmy z rodziną na wsi, to znaczy żoneczka z dzieciakami spędziła, a ja przespałem. odpowiednio 16-14-12h snu.
do tej pory nie wiedziałem, że tyle można spać - ale, widać, można. hmmm.
w tym tygodniu mam trochę luzu, więc sypiam średnio po 10h, postępująca regeneracja wszystkiego.
jest super.

naderwany, przyczep czworogłowego w tym trybie (tydzień na stand-by'iu :))zgoił się, jak nie przymierzając, na psie. poniedziałkowa wizyta u Marszałka, byłą, jak zwykle bardzo miła i pouczająca, ale nie-niezbędna. przynajmniej na przyszłość wiem co z tym robić i jak wzmacniać.

natomiast ewidentne braki psychotonusu próbuję podbijać choćby tym (po Smalcu. tzn jego blogu, thx).
co nie zmienia faktu, że nadal coś podejrzanie mi się nie chce nigdzie z nikim ścigać. dziwne. hmm.

----------------------
wczoraj w orzeźwiającej wieczornej mżaweczce, która troszkę przytopiła poznań - 12km po 4:00-4:02 na tętnie 148-151 (76-77%max) jak na roztrenowanie, całkiem nieźle, zwłaszcza, że znów przytyło mi się do okrągłych 80kg :hej:
dzisiaj 15km po jakieś 4:30-4:40 ostatni trening w takim tempie robiłem chyba zimą

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

biegam bo lubię.

Yacoolowe wygibasy bardzo ładnie dojrzały przez te ponad pół roku, kiedym je widział ostatnio.

tak, stanowczo jestem na tak.
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

przepozytywny przeprzypadek przeżyłem w sobotę.
nie, nie dogoniłem na treningu następnego mistrza Polski, - i nie polecił mi następnej niskowęglowodanowej diety.

przeciwnie wręcz.

no w każdym razie załapałem się na pyszny torcik i kawkę. fajne takie przypadki. przywracają wiarę w ludzi, przypominają, że wszechświat jest piękny, i tak dalej.
tak po prawdzie, to nie wiem który to już przypadek beczki miodu na treningu.

nie kumam tego. przez kilka lat treningów byłem już karmiony przez obce osoby tortem, piwem, wódką, kawą i papierosami, wiedzą, ciekawymi historiami, i bóg wie czym jeszcze. aaa jeszcze kiedyś telefon znalazłem, za który żona właściciela wcisnęła mi pięć dych. (kiedy się do niej w końcu dodzwoniłem i na hasło " - cześć kochanie", wytłumaczyłem, że w zaistniałej sytuacji chętnie się z nią spotkam, mimo że akurat jej kochaniem nie jestem)
no jak rasowy dziad proszalny się czuję.

za to nigdy mnie żaden pies nie ugryzł, po ryju nie dostałem, ani żadnych takich akcji-atrakcji.

można by se tu podywagować że bóg wszechświat stworzył, podobieństwo, dobrzy ludzie, i tak dalej, tylko że ja nie bardzo łykam tego kitu.
ja wychodzę na trening nawet nie dla zdrowia, nie dla rzyciówek (o, tak je będę pisał, o!) nie dla towarzystwa, nie dla relaksu, tylko po to żeby tym wszystkim ludziom, od których otrzymuję te dobrodziejstwa-błogosławieństwa potem na zawodach włożyć półtorej godziny.

no i gdzie tu, @#$%^, dziejowa sprawiedliwość, ja się pytam?

w każdym razie w zaistniałych okolicznościach przyrody mogę śmiało podsumować, że każdy cykl treningowy przed zawodami przysparza mi radości proporcjonalnie dużo do stopnia niezrealizowania założeń treningowych. i ilości takich właśnie przypadków.

-------
no a potem na bbl-u nie dość żem się dokumentnie zmłotkował Jackowymi grzybami, to se jeszcze plecy i dupę obtarłem, bośmy się trochę turlali po tartanie (on jest stary dżudoka a ja bidżejdżejowiec). przynajmniej już wiem dlaczego nie kładą tataraku w Octagonie.

i jak tu trenować, ja się pytam?

aha, jeszcze to...

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

źle jest, bardzo źle, towarzysze obywatele, bardzo źle jest.
formy ni ma, a zawody i owszem, ósmego za miesiąc.

po bugt miałem parę miesięcy przerwy, bo noga, potem miałem przerwę na przerwie bo praca, bo młodzież, bo właściwie po kiego diabła trenować, bo zima, bo zimno, bo mróz, bo praca na dworze, bo mi samochód ukradli, bo krowy mleka nie dają, bo polityka, bo ekonomia, bo współczesna cywilizacja, bo skoro wszyscy biegają, to bieganie nie jest żadną tożsamością - a w najlepszym razie jej brakiem, bo...chyba się troszkę zapędziłem. o te krowy w każdym razie.

od czasu do czasu łupałem se tempo na tataraku, bo lubię najbardziej. tak od 3:50 do 4:00, tak od sześć do dwanaście. prędkości nawet dało radę utrzymać, tylko oddech jakby szybszy coraz, i bardziej rozpaczliwy. ostatnie dwa tygi biegałem literalnie nic.

<06.02>
wczoraj 2x4km poczteryzero, już naprawdę bardzo ładne tętno miałem, 181-185, 93-95% hrmax. na dychę jutro wskórałbym najwyżej ze 39. żal malaria wstyd i zębów zgrzytanie. a za miesiąc pięćdziesiąt dwa. w trupa - bo okoliczności Broad Peakowych inaczej świętować nie przystoi. hmmm. w każdym razie weszło 2x4 T+ i ze 7 E-

najlepszy na wszelakie bóle i troski jest, jak wiadomo - ciężki bułgarski coldwave - wczoraj trafiłem na koncert, a potem korzystając z mej żennej i potomków nieobecności wypiłem tyle co zwykle, czyli ze cztery razy za dużo. dwie paczki cameli na wieczór, to chyba zbyt wiele tyż.
<07.02>
piękne było dziś te dwadzieścia trzy z rana po chęchach okołorusałkowych. jeśli chodzi o trening - najbardziej lubię taplać się w lodowym błocie na ciężkim kacu, hell yeah. 23.

jutro zgarniam familiję i hajda na narty. dobrze, że śniegu ni ma, cuś se przynajmniej potruchtam po góreczkach ze dwa razy dziennie.
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

po szlakach gór Bialskich:
<09.02> rano 2,5h E- , wieczorem 50 min E+ + przebieżki
<10.02> rano 1,5 h E, wieczorem 0,5h E- + p
<11.02> 4h wycieczka biegowa na Śnieżnik. na szczycie mgła i troszkę wiało, tzn bujało ale jeszcze nie przewracało. temp odczuwalna - minus milion. przynajmniej w cienkiej lajkrze...
<12.02> 1,5h E
do tego dla odnowy biologicznej ze trzy godziny nart dziennie i z półtorej pingponga.
-------
<13,14,15.02> praca, praca, praca. wygląda na to, że w przyszłym tygodniu będzie czas, żeby troszkę więcej przyładować.

kocham nasz naród. jeszcze nie zdążyłem zarejestrować nowej fury, a już mi się jakiś grzyb merolem w nadkolu zaparkował... i czym prędzej odjechał.
-----------
dziwne to Sochi. wystarczy Polakom poprzypinać do nóg różne metalowe przedmioty - i już biegną, lecą i jadą... najszybciej i najdalej ze wszystkich. do tego jeszcze największa gwiazda ostatnich dwóch igrzysk letnich... coś musi być na rzeczy. historia?

------

edit: jeszcze mi się dwa piknie przypomniały:
jedno piknie.
a drugie piknie, to że trzy kilo gdzieś zgubiłem po drodze. zostało, bagatela, 80,3. jak tak dalej pójdzie, to za pół roku i trzy tygodnie się, eghem, ewaporuję.

MUZAK
mastering the art of losing. even more.
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

<16.02> rano start, 6,5km bno Hadesu + rozgrzewka, schłodzenie, przebieżki, z perspektywy treningowej - klasyczne DZB. wieczorem 20 km po 4:40-4:30
<17.02> regen, 6km leciutko po killer-pętli na cytadeli
<18.02> 4x2km po 3:33 + rozgrzewka, schłodzenie, przebieżki
<19.02> 28km long na dziewiczą, 4:35
<20.02> pięćsetki w trupa na forcie 5a, najszybsza w... 2:41... czyli po 5:22 min/km... urokliwa ta pętelka, lubię ją.
<21.02> regen, 6km leciutko po killer-pętli na cytadeli, przebieżki
<22.02>bieg górski leszno-grzybowo. wstyd i Chańba...Sławek wlożył mi dwadzieścia parę sekund, dziewiąte. do piątego km było w miarę znośnie, potem mi się prąd skończył...no cóż, po dwóch tygodniach treningu nie wypada oczekiwać zbyt wiele.

w sumie 105km, w tym dwa razy zawody, dwa razy ciężki interwał i dwa longi. lubię taką jazdę po bandzie. jeszcze dwa tygodnie. wóz albo przewóz.
aha, szlugi odstawiłem - tzn w tym tygodniu spaliłem z dziesięć zamiast stu czterdziestu.
schudłem jeszcze dwa.

mischief brew
mastering the art of losing. even more.
ODPOWIEDZ