Licencja na zabieganie

Moderator: infernal

Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

We wtorek powtórzyłem sandłicza z poniedziałku tylko go trochę powiększyłem.

2 km - 4'53"/km

4 km - 4'05"/km

2 km - wleczonego

Wracam do mojej koncepcji biegania tego co lubię, kosztem tego co powinienem/muszę.
Na 5 treningów w tygodniu, proporcje powinny wyglądać tak - 4/1.

Czyli 4 razy biegam to co lubię, a ten jeden raz, który muszę...powinienem polubić...

Dziś chyba brejknę, bo raz po raz trza. A i tak miałbym problemy z wykrojeniem odpowiedniego czasu, zwłaszcza, że wieczorem mamy rewizytę sąsiedzką.
Będzie zakrapiane. A ja, jak wiadomo, nie umiem dwóch rzeczy - biegać i odmawiać.
Nad pierwszym pracuję, a drugiego nie ruszam.

Faasy ponownie przetestowane w kałużach i w deszczu - bez zarzutu. I bez zarzucania.

Słońce wyszło, a w zasadzie weszło. W niedzielnym maratonie mogą mieć idealne warunki - ok. 10C i sunecznie.
Nie wiem tylko co na to wiater.

Pogoda mnie interesuje, bo spędzę ponad 4 godziny na trasie, podając płyny i żele.
Pstryknę też coś tam raz po raz. I mordę wydrę dopingowo, tylko muszę wymyślić coś bardziej banalnego niż 'kultowe"...dajesz (imię) dajesz!
Nie wiem, może...dajesz qrva dajesz!

Punkty wyznaczyłem na 16 i 27 kaemie - dobre dla biegaczy i...dla mnie, logistycznie.
Ale najpierw trzeba dostarczyć nieszczęśników na start, bo to forinerzy są.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
New Balance but biegowy
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

W takie tygodnie jak ten, strasznie trudno nie minąć się z przelatującym czasem.
Bo czas wbrew pozorom nie jest stały, ani w uczuciach ani w poczuciach, czasu.
Z każdym rokiem ma tendencje do szybszego zapierredalania. Takie czasy.

Nie wiem w co ręce włożyć. Mankament rąk. Inne członki nie mają takich dylematów.
Najbliższy łikend to może być mój end. W sobotę organizuję u mnie małe co nieco przedmaratońskie dla zaprzyjaźnionej ekipy, a w niedzielę będę pejsmejkerował na kilku punktach odżywczych ( nie ma ooopieredalania sie - mają być o konkretnych godzinach, inaczej o suchym pysku do mety).
Qrva, już wiem, że łatwiej przebiec maraton niż "robić dookoła"...Trzeba w życiu spróbować z niejednego pieca martenowski stawiać chleb...

Wczoraj brejknąłem, czyli zapiłem. Grzecznie, bo przecież jeszcze jakieś dwa lata progresów wynikowych przede mną więc się ograniczam jak mogę...

Się waham wieczornie, albo kolejny sandłicz tylko z przedrostkiem Byg, albo jakieś czterysetki lub inne dzielone na pół.
Wybiegnę z hacjendy to mi kopytne podpowiedzą.

Czas najwyższy na przetestowanie ZENków, bo się podstopnie osushiło. Się obuję.
Wciera dostałem cynka, że malutkie skośnookie rączki w manufakturze w prowincji Swarzędzuan, przebierają intensywnie ryżowymi paluszkami nad nową wersją ZEN-zimowySEN. Z pokorą i z zaszczytem (nie mylić z zaszczutym) zgodziłem się na przetestowanie.

Na koniec cytat, a nawet przejaw totalnej degrengolady, bo autocytat, z wczorajszego maila do Gooru od krojenia nie tylko ogooroow:

Swoja drogą...dobrze, że nie znałem Cię, gdy wprowadzali/ście na rynek Viagrę, bo pewnie po dziśday biegałbym jak Jaruzelski, na baczność...

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jeszcze trochę, a bieganie w ZENkach będzie tak powszechne jak chodzenie w Relaxach za komuny...
Wczoraj wieczorem pierwszy raz wybiegłem prawie na boso. "Prawie" to efekt litości Yacoola nad niedobitkami podeszwy.
Coś tam zostawił, ale jakoby wcale nie było.
Przyznam bez bicia i molestowania, że pierwsze kilkaset stepów, biegłem na lekkiej niepewności...no bo przecież "jak to tak"...bez podeszwy, bez niczego, "bez wsparcia"...Szybko te wątpliwości zniknęły, bo wcześniej przez kilka miesięcy przygotowałem moje stopy do...leniwych butów. Bo ZENki to nygusy straszne, nie to co spasione chodaki za 5 stów, które uwalniają energię z kosmosu, amortyzują, czują głęboko za biegacza, a nawet "smakują identycznie z naturalnym"...
ZENki mogą sobie pozwolić na lenia, bo uczepiły się wybieganego jelenia.
Nie ma co dorabiać ideologii - lekkie są i nie przeszkadzają podczas biegu.
Moim zdaniem, to w zasadzie powinno być główne zadanie butów biegowych - nie przeszkadzać.

Primum non kulom u nogicere.

Ale do tego trzeba mieć kopytka wcześniej przysposobione. Moja 3 miesięczna robota u podstaw, daje teraz fajne efekty.
Nie ma już w moich postach marudzenia w stylu - sztywne i twarde łydki, pobolewające achillesy...
Kilkaset kilometrów ze śródstopia, w tym maraton i dycha na zawodach zrobiły swoje.
Słowem, Yacool znowu uzyskał 11 dan - łelldan.

InDiAder dłoń, zbyt częste chwalenie Mistrza Ciętej Podeszwowej Riposty, wpisuje się w ogólnoświatowy Vazeline Trend.
Ale dopóki trzyma zarówno poziom jak i pion to tylko dziękować, dziękować...

Wieczorem zrobiłem poniższe BNP:
1 km - 4'50"/km
1 km - 4'31"/km
1 km - 4'28"/km
1 km - 4'22"/km
1 km - 4'07"/km
1 km - 4'05"/km
1 km - 3'58"/km
1 km - wleczonego

Noszenie było jak na Wielkiej Krok-wi.
Lepsze niż w ostatnią niedzielę...jakaś zagubiona superkompensacja...

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Interesujące doświadczenie i spostrzeżenie się mnie zakodowało po ostatnich dwóch dniach.

Dziśday zrobiłem takie nic:

2,5 km - 4'35"/km

5 x 1' - (300 m) - tempo - 3'20"/km. Ostatni last - tempo - 2'53"/km.

2,5 km - 5'07"/km

Jeszcze nigdy nie przebiegłem pierwszego kaema na treningu w tempie 4'35"/km. Zawsze te pierwsze kilkaset metrów to jest takie "ni w biegu ni w peezdu".
To co dziś było najważniejsze to, lekkość, łatwość i przyjemność...Naturalnie tak wybiegło.
Wczoraj miałem pierwsze symptomy tego, a dziś dobitne potwierdzenie.

A wniosek jest konkretny i ważny dla mnie na przyszłość - dwa tygodnie po zmoratonie w Wawie pobiegłem dychę w Rakoniewicach. Pobiegłem bardzo dobrze, ale nie optymalnie. Zabrakło jednego tygodnia na regenerację.
Dopiero teraz czuję pałera w kopytach, w niedzielę go nie było.

Dobrze, qrva wiedzieć, na przyszłość.

"Kolega Yacool" mógłby się w tym momencie obrazić, bo przecież od wczoraj obieguję jego papootki z ZEŃszenia, więc może to ich "wina", albo piwa...
Butki są przednie, ale tom razom chodzi o to co mi to w chondriach biega...

Mój org mnie zadziwia, choć nie powinien, bo jam to się nie chwaląc uczynił...

Podświadomie czułem, że ta rakoniewicka dycha ciut za szybko zdycha. Emeryci i renciści powinni odpoczywać tydzień dłużej po 4dwa i 195 metra.

Latka lecą, a nawet tygodnie...

Zdrovaś!
Quentino
---------------
ww.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Gdy znajdę chwilę czasu, to podliczę kaemy, które wczoraj nastukałem "przy okazji maratonu"...
Zakwasów nie mam, ale jakieś mikrourazy to pewnie by się znalazły...

Opisywał wszystkiego nie będę, bo się nie da, ale krótkie "impresje" muszę, inaczej się uduszę.

Pierwsze odczucia, to znajomi. Gdzie się człowiek nie odwróci to znajoma buźka.
Przy okazji pozdrawiam wszystkich.

Zawsze doceniałem wysiłek osób, które pomagały mi na trasie, zwłaszcza maratonów, ale teraz dotarło do mnie jakie to ważne "od tej drugiej strony".
Byłem na kilku różnych punktach saportując paru biegnących i to nie była taka zwykła "bułka z bananem".
Się dodatkowo człowiek zaangażuje emocjonalnie w wyniki kumpli, to już się robi niezła jazda.
Ale wart(k)o było.

Osobna sprawa to analiza poklatkowa technik biegowych in mołszyn...
Sam cały czas pracuję nad poprawą tego co za mnie fizycznie biega na trasach i wiem ile roboty przede mną, aby to jako tako wyglądało.
Jednak to co ludzie robią podczas maratonu, aby sobie utrudnić dotarcie do mety to poezja. Serio.
Co biegacz to nowy styl.
I nie ma znaczenia, czy biegnie na 2:45 czy na 5:29 i pół. Z boku to naprawdę robi wrażenie. Problem w tym, że zdecydowana większosć biegnących nie ma pojęcia, ze to AŻ TAK wygląda...wiem, bo sam to miałem.

W pewnym momencie, stwierdziliśmy z kumplem, że sporo osób biegło w akcji "To nie ma prawa się udać".
O dziwo, akcja się nie udała. Ponad 4600 dobiegło do ostatniego piknięcia chipa, a nawet utraty tchu.
Jeszcze raz podkreślę, że się z tego nie nabijam, bom sam kulawy, może nie aż tak jak jeden taki pies, ale jednak.
Wrażenie było lekko przygnębiające, no i człowiek sobie uświadamia, jak bardzo biegacze (zwłaszcza podczas maratonu), "wykładają się sami na tacy". Ekshibicjonizm biegowy to mocna sprawa.

A druga strona maratońskiego medalu to walka. Prawdziwa realna walka. Z materią, z czasem, z kończącą się baterią.
Obserwując grymasy wielu osób, przypominałem sobie własne jazdy i zjazdy na trasie...
Co ból złączył, niech boog nie waży się rozłączyć.

Dziś wieczorem chciałbym depnąć jakieś 12-15 małego BNP.
Jeśli nic się nie zmieni to w niedzielę biegnę Oczko w Szamotułach.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Kolejny trening w Yacoolovych ŻEŃszeniach:

5 km - 4'50"/km
3 km - 4'33"/km
1 km - 4'23"/km
1 km - 4'07"/km
1 km - 3'48"/km

2 kaemy wleczonego

Jak na mnie to całkiem zgrabne BNP. Plus dodatni to w miarę udana próba pilnowania "techniki w biegu".
Choć i tak wiem, że w Szamotułach po 14 kaemie z CeKaeMu, będę miał tylko pierwszy człon - Ciężki.
Coby nie było, jakby nie było, postaram się trzymać pion i poziom asLong asPosybl...

Najważniejsze, żeby wiatru nie było, bo po kilku km wybiegamy w tereny stepowe. Żadne tam lasy. Step.

Trzeba będzie w Stepie Szerokim, schować się za kimś Niewąskim.

Zdrovyś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Zgodnie z kanonami sztuki, powinienem we wtorek pobiec jakieś łagodne 8 - 10 kaemów.
Przed samym wyjściem pojawiło się hasło - wybiegniemy, się dowiemy.
To chyba najlepsza charakterystyka wielu moich "treningów".
Sobie chwalę.

Jakby nie patrzeć, to znowu było BNP tylko takie przykrótkie:

2,5 km - 4'40"/km
1 km - 4'35"/km
1 km - 4'22"/km
1 km - 3'55"/km
2,5 km - 4'58"/km

Tak jak ostatnio, znów popastwiłem się nad techniką, sylwetką...gdy matka natura poskąpi, to trzeba potem marnować czas i energię, na oszczędzaniu czasu i energii. Taka karma. Jak dla chomika w kołowrotku..

Dziśday brejknę, bo przeginać można, ale przeginać też trzeba umić.

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wczoraj był restling, za to dziś w planie mam jakieś "się zaakcentowanie".
Tu się waham, bo rozważam dwie opcje:
- ciągły 6 km w tempie 4'10"/km plus 4-6 x 200m po 38-40 s
lub
- 12-14 x 300m w tempie 3'35"/km na 1' przerwach w truchcie.

To ma być "de last akcynt" przed niedzielną połówką.

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co było by w tej sytuacji lepsze.
Trzeba będzie coś wybrać i sprawdzić na (ciągle) żywym organizmie.

Mała cofka do poznańskiego zmoratonu. Byłem świadkiem kilku ciekawych scenek. Niektóre z nich mogą zabrzmieć nie do końca wiarygodnie, ale zdecydowanie byłem wtedy bezprocentowy. No i mam świadków, tych wypadków.

Scenka namber łan:

Start. Pistolet wypalił. Poszli. A pierwszy rząd nawet pobiegł.
Z linii startu ruszam w drugą stronę, aby spotkać się ponownie ze znajomymi, którzy żegnali "żonę, matkę i kochankę" w okolicach tabliczki na 4:15.
Minęło kilka minut od rozpoczęcia biegu, a dosłownie ostatnie "niedobitki" truchtają w stronę linii startu. W pewnym momencie widzimy, naszą poznańską Panią z Parasolką, która swojskim truchtem podąża...w przeciwną stronę...
Mała uwaga - w tym roku biegacze ruszyli w odwrotnym kierunku niż sołfar.
Szczerze pisząc, byliśmy z qmplem przekonani, że Parasolka czegoś zapomniała, czy cuś...ale ostatni dwaj "maruderzy", którzy zamykali stawkę podjęli próbę zatrzymania naszej Piratki drogowej, która ruszyła pod prąd. Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale po chwili wykonała ostry i dynamiczny manewr skrętu o 180 stopni i...poooooooszła!

Na żywca to naprawdę wyglądało tragikomicznie z naciskiem najpierw na tragi, a potem akcent przeniósł się na komi.
Aż strach pomyśleć, "coby, gdyby"...choć...ta scena czołowego zderzenia kilku Kenijczyków z Panią z Parasolką, gdzieś na 15-stym kaemie, przeszłaby do historii światowego maratonu i motoryzacji.

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Z dużej chmury mały kapuśniaczek.
Miałem wczoraj takie zayoby, że nie wiedziałem w co najpierw włożyć. Ręce w sensie.
Ledwo wieczorem znalazłem chwilę na cokolwiek deptanego. Takiego wariantu nie lubię, bo co jak co, ale chyba mocny akcent powinien być mocny, a nie tylko akcent.
Nijakie to to takie:

2 km - 4'52"/km
5 km - średnie tempo 4'07"/km
1 km dowleczony

Szamotuły już widzę jak się czają za rogiem. Do końca nie wiem na ile jestem wstanie pobiec.
Pewnie jakieś 4 sekundy lepiej lub gorzej od wiosennej życiówki. No chyba, że mnie zmiecie z trasy wewszystkołind. A zwłaszcza wmordę.

Niezależnie od tego jak mi pobiegnie w niedzielę, to i tak uważam, że połówka to jest najlepszy dystans dla amatorów biegających długie longi na zawodach.
Mam zamiar szlifować właśnie ten 21,1 karatowy diament.
Po zakończeniu jesiennych startów będę zawsze w niedzielę biegał połówkę plus VAT. Zależnie od samopoczucia, stawka VAT, raz będzie wynosiła 23%, a niekiedy 23...metry. Czyli blisko stawki zerowej.
No i najczęściej będzie to BNP.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Standardowa "procedura" przedstartowa wyglądała u mnie zazwyczaj tak:
- piątek - restling,
- sobota - rozruch - 3-5 kaemów plus kilka fastków,
- niedziela - start.

Tom razom zmieniam ten wariant na nowy - piątek restling, w sobotę pół godzinki ogólnorozwojówki plus lekkie rozciąganie. Ale nie biegowo.

W przeciwieństwie np. do Jurka Skarżyńskiego, mogę sobie pozwolić na ten luxus, zwany experymentowaniem.
On przez ponad 30 lat biegania nie zmieniał niczego. Oprócz butów. A szkoda, byłby jeszcze lepszejszy.

Każdy ma problemy adekwatne do swego poziomu. Ja mam na przykład, bardzo dużo włókien bardzo wolnokurczliwych, dzięki czemu mogę bardzo wolno biegać.
I jestem w tym naprawdę dobry.
Kombinuję raz po raz, coby tu zmienić bo uwiera mnie ta wąska specjalizacja.

A propos zmiany butów...obawa lekka jest...tak mi się dobrze biega od dwóch tygodni w ŻEŃszeniach, ale to są ciągle nieobiegane laczki pod kątem śródstopia.
Liczę na to, że uda się nieco ściemnić łydki na jutrzejszym "oczku" w Szamotułach. Jestem jednak pewny, że jeśli przetrwam w nich do mety, to następne dwa dni mogą mi je ściągać z nóg. Jak i resztę ciuchów.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
http://www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wróciłem z połówki w Szamotułach. Szafuję dziś tym sformułowaniem, ale samo mi się ciśnie na klawiaturę - to był mój najlepszy bieg sołfar.
Wycisnąłem tyle ile można było w tych warunkach przyrody i niepowtarzalnej...

Czas netto - 1:30:06, brutto - 1:30:09.
To z czego ta radocha? A proszę bardzo:
- pierwszy HM cały ze śródstopia,
- to samo co wyżej, ale - w Yacoolovych ŻEŃszeniach, ryzyko wielkie, ale poszło świetnie!
- prawie cały bieg "pod kontrolą" + mocny finisz, ponad 3 kilometrowy...

No i teraz coś dla Buddy'ego:
- od 10 do 17/18 kaema wiało pięknie i centralnie. Na pełnym zadoopiu. Nie tak jak w Dębnie, gdzie się można do lasu schować. Dziś była miejscowość Gaj Mały, ale lasu nikt nie widział. Od dawna tak ładnie nie walczyłem jak pod ten wiatr. Było naprawdę ciężko, ale dałem radę i to mnie cieszy najbardziej. Nigdzie nie odpuściłem. No ale strat z 8 kilometrów, na połówce nie da się odrobić.
- oznaczenia km...czeguś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Prawie nic się nie zgadzało. Do poprawki.
Twój Jacuś :hej:

Kilka fajnych historii przytrafiło się przy okazji tego biegu, ale o tym skrobnę jutro.
Szczególne pozdrowienia dla Gaspera...to jedna z tych gitnych spraw okołobiegowych :hahaha:

Panie Prezesie, Yacool. Melduję wykonanie zadania!

Zdrovaś!

Quentino
----------------
http://www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wcześniej wspominałem, że za zmoratonami nie przepadam, ale, że będę je raz po raz dalej katował, to muszę je pogodzić z innymi dystansami.
Kilka tygodni temu postanowiłem, że przez następne pół roku raz w tygodniu śmignę na treningu połówkę. Czasem szybciej czasem wolniej, ale to ma być stały punkt treningu. Lubię ten dystans. Zwłaszcza dziś od rana, gdy nic nie boli, nie kwasi i żaden mięsień nie grymasi.
Dobry objaw.

Scenka z wczoraj.
Miejsce akcji - kolejka do kibelka w biurze zawodów w Szamotułach.
Czas akcji - 10 minut przed rozpoczęciem połówki.
Staje za mną jeden facet i mówi:
- Poznaję po butach, że kolega Yacoola...
- No masz, jasne. Sławek.
- Sławek.
- Quentino.
- Gasper.
Zamieniliśmy kilka zdań na tematy okołobiegowe i sru, w sensie - siusiu.

Ciekawe...ludzie zaczynają się poznawać w realu poprzez rękodzieło artystyczne Pana ZENobiusza.

Mam głód biegania i nie zawaham się go użyć.
Właśnie zapisałem się na Nocną Ściemę, a dokładnie na jej wersję połówkową. To już w sobotę.
Od początku chciałem się tam pojawić, chcociażby z tego względu, że mam z tą imprezą związek emocjonalny - organizuje ją mój qmpel.
No i last but not liść, wymyśliłem tą nazwę.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ze względu na krótką przerwę miedzy dwiema połówkami, szamotulską i koszalińską, musiałem sobie ułożyć, jakiś szortnięty rozkład jazdy na ten tydzień:

- poniedziałek - restling,
- wtorek - 10 km wleczonego, ale nieco żwawiej niż tradycyjnie...
- środa - Syzyfy + KKK,
- czwartek - 6-8 km ciągłego po ok. 4'12-15"/km,
- piątek i sobota - restling
- noc z soboty na niedzielę - półNocna Ściema.

Małe rozjaśnienie co do środowej siły. Syzyfy, to oczywiście podbiegi, ale nowością są KKK.
W Yacoolovej nomenklaturze to "grzybki", a u mnie KKK - Klęk Komunijny Kontynjuing.

Zapomniałem ostatnio dodać, że w sobotę, byłem na imprezie w gronie 6 biegaczy, z czego 3 biegło następnego dnia w Szamotułach.
Postanowiłem raz na zawsze rozprawić się z diuretykową klątwą, o której najwięcej piszą ci co nie lubią/nie mogą pić.
Już kilka razy stosowałem przed zawodami tabeering, o różnych intensywnościach.
Męczarni masa, a różnicy nie widać.
Tym razem poszedłem z experymentami ciut lekko po bandzie. Nawet jak na mnie.
Dzień przed połówką, w sobotę, łącznie wypiłem 8 bijernych.
Chciałem sprawdzić, jaki to będzie miało wpływ na moją dyspozycję i wynik następnego dnia.

Aż mi rano było głupio...czułem się świetnie.
Inna sprawa, że w sobotę miałem dzień konia.
Oczywiście to nie znaczy, że teraz przed każdą połówka będę wychylał 8 piw, a przed maratonem 16...
Ale już wiem, że nie ma sensu torturować się nie pijąc wcale w ostatnich dniach bifor.
2-3 perdej śmiało wlej.

PeeS - dwaj qmple, którzy też potem biegli, a na imprezie nie ruszyli nawet jednej buteleczki, przybiegli za mna po 4 i 17 minutach.
Ta sama kategoria wiekowa. Tylko biegają dłużej ode mnie.

Co organizm to wynalazek. Zresztą w treningu to widać najlepiej.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
http://www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jesienna bryza od jeziora Bajkał owiewa Poznaniowo już kilka dni.
Wczorajsze wieczorne bieganie:

10 km - tempo 4'50"/km

Pierwsza piątka z górki, druga spod górki. Ale tempo niezmienne, czyli przyspieszyłem.
Bardzo mnie ucieszył ten niewinny trening. Przez cały czas pilnowałem utrzymania jak najlepszej sylwetki podczas biegu.
Mam zamiar to robić na każdym treningu, aż mi wejdzie w mitochondria, po same ich jądria.

Powoli moje kilkumiesięczna robota "okołoprzednia", zaczyna przynosić wybiegane efekty.
Pamiętam jakie miałem chwile zwątpienia w sierpniu, gdy biegało mi się ciężko, o wiele ciężej niż wcześniej z pięty.
Na dodatek, wiele treningów przebiegałem z bólem z jątrzących się ran "ododciskowych".
Ale zabiegałem to i teraz czuję, że tojeto.
Jeszcze jakieś 5 miechów i...wiosna. Jesimę trzeba przeczekać w biegu.

Wczoraj rozpisałem sobie plan na ten tydzień, tak aby łagodnie przejść między dwiema połówkami, ale już muszę go zweryfikować.
Dowiedziałem się od kolegi/organizatora Nocnej Ściemy, że tam będzie trasa pełna podbiegów i to takich konkretnych.
Czyli muszę się nastawić na crossową połówkę w środku miasta. I w środku nocy.
Dlatego dziś zrobię - 2 km apperitif + 4 km x 4'15"/km + 1' fastka. 1 km wleczonego.
Jutro z kolei trening "specyficzny" pod niedzielnego crossa:
- 3 km rozgrzewkowo + 6 km Syzyfowego Zayoba + 3 km wleczonego.

W miejscu w którym zawsze robię podbiegi, mam wymierzony odcinek 500m, który ma taki profil:
100m płaskie - 150m podbiegu (6m) - 150m płaskie - 100m zbiegu

I tak wte i wewte. Wiem, niejednego mogłoby to zabić psychicznie.
Stąd ta nazwa...Syzyfowy Zayob.
Robiłem kilka takich treningów zimą i się dało.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nocna Ściema zbliża się wielkimi stepami.
Wciera z wieciera:

2 km - 4'40"/km
4 km - 4'11"/km + 1' finiszu w tempie 3'37"/km
2 km - wleczone

Miałem sen...zero śniegu tej zimy...suche nawierzchnie, można śmigać w ZENobiuszach...
Dlaczego fajne sny się nigdy nie spełniają...a te chooyove, to są zawsze załatwiane bez kolejki i bez zbędnej zwłoki...

Crazy, crazy world...

A propos ZENów. Dziś im stuknie pierwsza setka. Chciałem sprawdzić termin przydatności do spożycia, ale znając producenta to napisałby tak:

Data ważności podana pod warstwą spodnią, którą należy zedrzeć w drodze (w biegu) do osiągnięcia idealnej równowagi między ciałem i umysłem użytkownika.
Rhythm and Luz


Wieczorem czeka mnie Syzyfowy Zayob i to czeka naprawdę wieczorem, chcę go dziabnąć bliżej 23, coby się jeszcze bardziej uspecyficznić pod Nocną Ściemę.
Bieg zaczyna się o 2 w nocy i pewnie będę próbował kimnąć się choć na 2-3 godzinki, choć łatwe to nie będzie.

Jestem bardzo pozytywnie podkręcony przed tą imprezą.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
http://www.quentino.pl
ODPOWIEDZ