Dołączam się do grona biegających grubasów - ważę 96kg przy wzroście 179cm. Mam ogromną skłonność do tycia. Jako nastolatek uprawiałem kilka lat piłkę ręczną, a gdy skończyłem z tym sportem zaczął się problem szybkiego przybierania wagi. Efekt był taki, że mając lat 20 ważyłem ok.110 kg. Wtedy się zawziąłem i zacząłem biegać. Na początku, rzecz jasna, krótkie dystanse. A gdy organizm zaczął sobie przypominać, że lubi wysiłek, biegałem po ~7km dziennie. Aktywność fizyczna połączona z dietą dały efekty - pół roku później (a zaczynałem biegać zimą, czasem nawet na 17 stopniowym mrozie) moja waga wynosiła mniej więcej 83 kg. Niestety, przeprowadziłem się do innego miasta, znalazłem nową pracę (+plus tysiąc innych błahych powodów) i moje bieganie skończyło się na 14 miesięcy, podczas których przybyło mi właśnie 13kg.
Od trzech tygodni znów biegam. Przypomniałem sobie, że bieganie to świetny relaks i przyjemność połączona z satysfakcją. Przez pierwsze dwa tygodnie robiłem to codziennie. Biegałem albo 2,5km plus kilka szybkich przebieżek albo od 17 do 28 minut. Efektem była utrata 3 kg (podejrzewam, że woda mi odpłynęła). Jednak po tym czasie musiałem zrobić sobie prawie tygodniową przerwę. Organizm nie wytrzymał codziennego wysiłku (dodatkowo chodziłem na siłownie). Od następnego tygodnia planuję zacząć plan '10 km dla początkujących' ( http://bieganie.pl/index.php?show=1&cat=19&id=431).
Mój sprzęt jest bardzo, bardzo amatorski - buty kupione kiedyś za 40 zł na jakimś bazarku (przebiegłem w nich już lekko 100km w śniegu, deszczu i piachu), koszulka, spodnie dresowe i bluza. Lubię biegać ciepło ubrany.
Przede wszystkim chodzi mi o zrzucenie sadełka. Następnym celem jest wystartowanie w jakimś biegu na 8-12 km. A po cichu marzy mi się półmaraton.
