Święte słowa misiu: żeby było o czym opowiadać przy ognisku. Jest jeszcze tak, jak opowiada trener endriu, że jak spotykał się ze znajomymi pływakami z innych krajów (na międzynarodowych zawodach pływackich) i zadawał grzecznościowe pytanie "jak forma?" to ludzi radośnie odpowiadali, że trenowali to i forma jest (w końcu przyjechali na zawody i chcą się przetestować w warunkach startowych), a na zawodach na polskim podwórku słychać rozmowy w stylu: "nic nie trenowałem, bo miałem dużo pracy, nie spałem po nocach, a tak w ogóle to basen mi akurat ostatnio zamknęli", a potem i tak startują z powodzeniem; no wiecie, takie utyskiwanie na wypadek gdyby okazało się, że rywale byli szybsi.Yogi! pisze:Trenujecie do maratonu, wszystko idzie zgodnie z planem, a potem robicie ustawiony wynik. Banał! Komunał! Nuda do kwadratu! Czym tu się chwalić? Tak to i ja potrafię. Ale kiedy: nie trenujecie, nie idzie z planem (bo planu nie ma, a nawet jak jest, to przecież i tak nie trenujecie), a potem robicie jakikolwiek wynik. Noooo, to wtedy coś się dzieje. Jest co przy ognisku opowiadać, pomiędzy pieśniami o zdobyczach wielorybników a kiełbaską.
I jeszcze jedno ulubione powiedzonko trenera e.: "Jedni mają wymówki, drudzy mają wyniki."
Ja bym dodała jeszcze do tej listy: zaliczyć triatlon (najlepiej od razu ten na Hawajach).Yogi! pisze:Wicie, rozumicie - posadzić drzewo, coś tam z synem i zaliczyć maturon.
Na basenie grzmiało, dudniło, wstrząsało i było strasznie. Ale to nie z powodu Darka opalenizny, ale burzy jak przeszła wczoraj nad nami. Ja już w połowie basenu chciałam wyskakiwać z wody bo nie wiedziałam co się dzieje. Na szczęście nie było paniki i spokojnie dokończyliśmy ćwiczenia na dalekie wyciąganie rąk i rotację. A na koniec pływaliśmy znów w zwartej grupie i kotłowaliśmy wodę wokół siebie symulując przepychankę na licznym frekwencyjnie triatlonie. Nikt nie ucierpiał. Wyszło z wody tylu ile weszło. Chyba.Yogi! pisze:Darek, jak poszło z opalenizną na basenie?
Też u Was taka mgła?