stuartconcept pisze:
Chciałbym zapytać, czy istnieje jakiś dobry sposób treningu, kiedy nie korzysta się z planów pumy itp. Chodzi mi o jakiś plan "zdroworozsądkowy".
Pewnie, że tak. I to w dodatku nie jeden.
Ja o np trenowałem (przed kontuzją - której się nabawiłem bo za ostro zwiększałem obciążenia, dopiero niedawno powróciłem do biegania po tej kontuzji) trzymając się następujących zasad:
- na 3 treningi - 2 typu easy(tempo konwersacyjne) + 1 mocniejszy (do wyboru fartlek/tempo/hilly/long run/interwał, a pewnie i inne znajdziesz...)
- zwiększać kilometraż tygodniowy spokojnie (np. 1km/tydzień)
- zwiększać intensywność tygodniową tez spokojnie (czyli pierwsze mocniejsze treningi na spokojnie, z każdym kolejnym tygodniem zwiększać powoli intensywność)
- nigdy naraz nie zwiększać intensywności+kilometrażu
- pamiętać o rozgrzewce i rozciąganiu
Ja niektóre zasady łamałem - i bum - kontuzja [ale nie każdego to się tyczy, niektórzy są mocniejsi i ich kontuzje nie łapią]
Co do Ciebie - to bym proponował na razie po prostu biegać 3 razy w tygodniu, aż będziesz w stanie przebiec te 30 minut bez marszu (przebiec nie znaczy spring czy szybki bieg) - a potem spokojnie to zwiększał. JAk poczujesz się mocny - przejdź do kolejnego etapu.
Najważniejsze to słuchać się organizmu - jak mówi Ci dość - to odpuść - albo licz się z kontuzją/przetrenowaniem.
@Green - ja co prawda nie wprawiony w bojach - ale popieram. Początkujący i wyluzowany amator (który biega dla radości biegania a nie wyników - bo te na początku szybują do góry raz dwa) lepiej niech biega radośnie, niż mierzy sobie HRmax/VO2max/tempa i pełno innych wskaźniczków. Chociaż z drugiej strony jak mierzy i biega i jest szczęśliwy - to niech mierzy i biega
