7 września 2011
Wpis niezbyt optymistyczny...i niezbyt biegowy...
W niedzielę
4.09.2011 Półmaraton w Pile. Swoje wrażenia (niestety niezbyt miłe) opisałam na innym portalu, a tutaj już mi się nie chce powtarzać. Brutto 2:01:03, netto 2:00:26. Wynik ok, zważywszy na to, że było koszmarnie gorąco i pierwsze 8-9km pobiegłam za szybko (niby 10s, a robi różnicę). Później stałe tempo, na ostatnich 2-3km ciut udało mi się przyspieszyć momentami.
Bardzo się cieszę, że mogłam zobaczyć się obozowiczami i w końcu poznałam Asię z lipcowej ekipy

Pozdrawiam wszystkich!!!
Muszę przyznać, że byłam koszmarnie zmęczona. Nie w samą niedzielę, ale w poniedziałek i wtorek. W poniedziałek czułam się fatalnie - osłabienie głównie ze względu na pogodę. W ogóle te dni nie należały do najfajniejszych. A że ten rok jest jakiś koszmarny i bogaty w nieciekawe wydarzenia natury osobistej, to już nie wspomnę**...Nie wierzę w słynny koniec świata w 2012, ale gdyby rzeczywiście miał nastąpić, to 2011 byłby dla mnie pokutą przedśmiertną

Więc ten poniedziałek i wtorek jakoś mnie dobiły. Miałam biegać we wt. ale byłam tak potwornie zmęczona, że odpuściłam. Jak pomyślałam o bieganiu w środę, to już mi się nie chciało.
Jakaś taka poddenerwowana chodziłam....
Dzisiaj wstałam z postanowieniem umycia okien. Fakt, zaczynało padać jak się do tego zabierałam, ale co mnie to? Na mnie nie padało, na szyby też nie. A wiedziałam, że jak dzisiaj nie umyję tych okien, to się wścieknę. No to zaczęłam, poszło nawet szybko. Włączyłam muzykę, Chaka Khan. Kiedyś muzyka często mi towarzyszyła, nieustannie. Później zrobiło się życiowo ciężko, a później...Zaczęłam powoli wracać do dźwięków. Dopiero ostatnio przypomniałam sobie, jak ją lubię i jak mi jej brak. No więc
przy tym zaczęłam się zastanawiać, na co mam zwrócić uwagę przez te niefajne rzeczy, bo być może On chce mi coś powiedzieć. No i tak sobie pomyślałam, że zapomniałam o małych szczęściach, o drobnostkach, które sprawiają, że życie jest cudne i piękne. Że za mało uważna jestem. Że za bardzo chcę polegać na sobie, zamiast zaufać Jemu. No. To ostatnie chyba przede wszystkim.
Tak sobie myślałam i myłam te okna. I słuchałam Chaki. Jak doszłam do
tego, to wiedziałam, że jestem na dobrej drodze do wyjścia z dołka

Skończyłam okna, zabrałam się za pokoje, podłogi, łazienkę. Przy
Natalie było już ok. Więc posprzątałam, zaświeciło słońce i poszłam biegać.
Pierwsze kilometry cięęęężko. Czułam półmaraton, oj czułam. Ale jakoś się rozbiegałam. W sumie:
najpierw 7.79km śr. po 6:01
8 przebieżek + odpoczynek w marszu = 1.77km
powrót 3.33km śr. po 5:57
To by było tyle. Myślę sobie, że nie lubię pośpiechu. Wolę spokój. Ale czasy takie, że ciężko go zachować.
_______
**rzecz jasna - bez szczegółów. I tak to chyba mój najbardziej osobisty wpis.