Tadrion pisze:UKOŃCZYŁEM! Niesamowite uczucie!
Czas: 5:27:30 netto. (brutto 5:31:19)
Bardzo męczący był upał, przed biegiem liczyłem na trochę więcej (może łamanie 5 godzin?). Po biegu cieszyłem się, że nie zszedłem z trasy. Cel złamania 5:30 powstał w okolicach 30km - gdybym nie miał jakiegoś celu ciężej marszobiegłoby się do mety

Patrząc na statystyki nie ukończyło ponad 130 z ponad 2900. Sporo większy odsetek niż rok temu.
Tu wrzuciłem mapkę i międzyczasy:
http://connect.garmin.com/activity/113565814
Nie wiem jak poradził sobie Mateusz - nie potrafiłem odszukać go w wynikach.
Witam
Chyba mamy wspólnych znajomych a przynajmniej jednego. Nie wiem który to z was na tym zdjęciu powyżej ale nie ma to znaczenia w tej chwili
Co do Maratonu Wrocławskiego to gratuluję. Co do statystyk to wystartowało 3001 osób a ukończyło 2773 tak było napisane na tablicy wyników, ale te pomyłki się zdarzają, normalka.
Też biegłem w Maratonie Wrocławskim i było naprawdę ciężko. Pierwsze 21 km biegłem na 4 godziny i było nawet mniej, ale zaraz po Gądowiankach (dla niektórych ściana płaczu 2 x pod górkę) zaczęły się cyrki. Musiałem nieco zwolnić bo to słońce bez wiatru dawało naprawdę popalić, do tego ten rozgrzany asfalt. Biegło się ciężko, mijałem osoby które mdlały, karetki, reanimacje i inne cuda, na szczęście były to odosobnione przypadki. Na dwóch punktach z wodą podali nam ciepłą wodę do picia. Starałem się cały czas biec aby nie iść jak inni już praktycznie zaczynali iść, czas na 39 km był masakryczny to był już trucht nie bieg, ale nie było innej rady, po wypiciu powerade i popiciu ciepłą wodą biegło się ciężko, ale starałem się biec dalej. Mam dużą satysfakcję, że oprócz ukończenia tego niewątpliwie jak do tej pory najcięższego maratonu w moim życiu, nie zwątpiłem w swoje siły i nie szedłem a nadal biegłem.
Po maratonie musiałem polewać głowę wodą bo miałem zawroty, z tego przegrzania. Rozmawiałem z szefem służb medycznych później, który obsługuje Maraton Wrocławski od strony medycznej i mówił że przez 10 lat takiej masakry nie widział, zabrakło karetek, zabrakło nawet kroplówek z elektrolitami. Na mecie ludzie leżeli wszędzie gdzie się da (tak mówił). Co z tego że niektórzy zrobili życiówkę jak zaraz potem kroplówkę musieli takiemu podłączyć. Ale to nie jest wina organizatorów, przecież jeśli ktoś biegł bez czapeczki, nakrycia głowy lub w ciemnej koszulce lub poprostu mało pił to przecież robił to na własne ryzyko. Z tą wodą to była mała wpadka, ale zdarza się i ogólnie nie było tak źle

O biciu rekordów nie było mowy, najlepszy Kenijczyk miał 2:20:20 jak wiecie, a drugi zemdlał na mecie, wstał i znów padł i tak kilka razy. Chyba go zdyskwalifikowali. Dokładnie nie wiem bo ich nie rozróżniam.
Niemniej jednak Maraton Wrocławski organizacyjnie uważam za udany. Duża liczba wolontariuszy, masażyści, kibice i ten zespół muzyczny, chyba na ulicy Sudeckiej super sprawa oby więcej takich zespołów w przyszłości. Także słowa uznania. Maratończycy to ludzie nie do zdarcia co było naprawdę widać na trasie maratonu
Pozdrawiam