KATOWICE - Stadion AWF, ul. T. Kościuszki 84, Sobota 9:30!
- wolfi
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 312
- Rejestracja: 01 maja 2010, 08:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Olo tam na dziku jest kółko gdzieś koło 5 km i biegniesz tyle kółek ile chcesz, tylko tam trzeba naprawdę być twardym bo na końcu każdego okrążenia kusi zapach ogniska:) Ja ostatnio dałem radę tylko dwa i nie wytrzymałem:) zobaczymy jak będzie teraz.
I nie słuchaj Piotrka, po 10 km masz pełne prawo do kiełbaski, tylko nie biegnij na maxa bo potem trzeba mieć jeszcze siłę, żeby ją sobie samemu upiec.
I nie słuchaj Piotrka, po 10 km masz pełne prawo do kiełbaski, tylko nie biegnij na maxa bo potem trzeba mieć jeszcze siłę, żeby ją sobie samemu upiec.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 338
- Rejestracja: 08 kwie 2010, 22:00
Na dziku byłem ino jeden raz Bylo -12, zrobiłem życiówkę na połówce i nie jedząc kiełbaski która mogłaby mi przymarznąć do gęby pojechałem do domu Ciekawe Jak to wygląda jak jest trochę cieplej Cudowna atmosfera zielonego Lasu Na pewno jest magiczna. Ale lepiej zeby nie padało bo to jednak ziemna nawierzchnia więc błotko sie zrobi.
BZIUMIKKK i jak z ta sobotą ?
BZIUMIKKK i jak z ta sobotą ?
- olotraper
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 540
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 14:40
- Życiówka na 10k: 01:01:45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
- Kontakt:
- Bzium
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 14:52
- Życiówka na 10k: 51:08 bieżnia
- Życiówka w maratonie: brak
ja niestety mogę w niedziele, mo mam już sobotnie plany, których niestety nie mogę zmienić. pogadamy w sobote o 9:30olotraper pisze:Panowie to może wszyscy umawiamy sie na tę niedziele na dzika?
ZAPRASZAMMMMMy
Bzium - Forever!!!
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
- Bzium
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 14:52
- Życiówka na 10k: 51:08 bieżnia
- Życiówka w maratonie: brak
Chce tylko nadmienić, ze dziś mój zawodnik i przyjaciel po raz 2 wywalczył Mistrzostwo Marynarki Wojennej w biegu na orientacje:) z 6 minutową przewagą. Za 2 tyg. startuje na dyche z celem złamania 34 minut....
Imposible is nothing...czy jakoś tak.
Buziki dla wszystkich
Imposible is nothing...czy jakoś tak.
Buziki dla wszystkich
Bzium - Forever!!!
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
- olotraper
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 540
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 14:40
- Życiówka na 10k: 01:01:45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
- Kontakt:
W trakcie intensywnego wysiłku fizycznego glikogen odłożony w mięśniach ulega rozpadowi do glukozy, która następnie zostaje w nich utleniona. W ten sposób zmniejszają się rezerwy glikogenu, co objawia się spadkiem energii. W zależności od rodzaju ćwiczeń, zapasy glikogenu wyczerpują się po różnym czasie:
- trening z przewagą ćwiczeń beztlenowych – po upływie 30-40 min
- trening interwałowy – po upływie 45-90 min
- intensywny trening wytrzymałościowy – po upływie 120-180 min
A ja myślałem że najszybciej spada ilość glikogenu po intensywnym biegu, bo najszybciej się męczę, a na siłowni mogę godzinami siedzieć
- trening z przewagą ćwiczeń beztlenowych – po upływie 30-40 min
- trening interwałowy – po upływie 45-90 min
- intensywny trening wytrzymałościowy – po upływie 120-180 min
A ja myślałem że najszybciej spada ilość glikogenu po intensywnym biegu, bo najszybciej się męczę, a na siłowni mogę godzinami siedzieć
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 18
- Rejestracja: 22 kwie 2010, 22:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pamiętacie mnie jeszcze?
Cos słyszałam, że pewien Pan co na B...ma imię planuje jakies spotkanie, piwowanie??
czy dobrze słyszałam... gdzie się stawić ze słodka niespodzianką?
Cos słyszałam, że pewien Pan co na B...ma imię planuje jakies spotkanie, piwowanie??
czy dobrze słyszałam... gdzie się stawić ze słodka niespodzianką?
- Bzium
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 14:52
- Życiówka na 10k: 51:08 bieżnia
- Życiówka w maratonie: brak
kokosanka pisze:Pamiętacie mnie jeszcze?
Cos słyszałam, że pewien Pan co na B...ma imię planuje jakies spotkanie, piwowanie??
czy dobrze słyszałam... gdzie się stawić ze słodka niespodzianką?
Niedziela o 18 w City..(tam gdzie zawsze)
Bzium - Forever!!!
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
- Bzium
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 14:52
- Życiówka na 10k: 51:08 bieżnia
- Życiówka w maratonie: brak
to źle yślałeś.. napisał bym coś jeszcze, ale wiesz...CENZURA:)olotraper pisze:W trakcie intensywnego wysiłku fizycznego glikogen odłożony w mięśniach ulega rozpadowi do glukozy, która następnie zostaje w nich utleniona. W ten sposób zmniejszają się rezerwy glikogenu, co objawia się spadkiem energii. W zależności od rodzaju ćwiczeń, zapasy glikogenu wyczerpują się po różnym czasie:
- trening z przewagą ćwiczeń beztlenowych – po upływie 30-40 min
- trening interwałowy – po upływie 45-90 min
- intensywny trening wytrzymałościowy – po upływie 120-180 min
A ja myślałem że najszybciej spada ilość glikogenu po intensywnym biegu, bo najszybciej się męczę, a na siłowni mogę godzinami siedzieć
a tak serio mój misiaczku to jak idą treningi???
Bzium - Forever!!!
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
- olotraper
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 540
- Rejestracja: 10 kwie 2011, 14:40
- Życiówka na 10k: 01:01:45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
- Kontakt:
Do dzisiaj treningi szły bezproblemowo zgodnie z lekko zniwelowanym planem na Sistiemę. Dzisiaj miałem najcięższe przeżycie biegowe w życiu. W firmie przygotowujemy sie do Polagry i przez to zostałem 1,5 godz. W aucie ostatnio tak na wszelki wypadek wożę buty biegowe i ciuchy. W planach miałem pobiegać koło domu. Ponieważ wracałem Górnośląską, w lewo w kierunku na Warszawę były roboty drogowe i utworzył się gigantyczny korek. Stwierdziłem, że nie ma się co pieścic i marnować czas na stanie w korku, zjechałem na Sztauwajery pobiegać. Już wcześniej w pracy lekko wierciło mnie w brzuchu, ale nie lubię w pracy, bo lubię się umyć potem. Coś czułem się niepewnie, ale męsko podjąłem decyzję, że przebiegnę wzdłuż Dolinę Trzech Stawów. W połowie biegu w jedną stronę czułem, że będzie ciężko. Zacząłem czuć parcie, ale pomyślałem, że lekkie przebąkiwanie pomoże mi wytrzymać. Pod koniec biegu w jedną stronę wiedziałem już na pewno, że załatwię to w parku. Pytanie brzmiało tylko czy dobiegnę do auta i się przygotuję i pójdę do którejś knajpy czy zbiegnę nagle w bok ze ścieżki przerywając bieg. Ale przy sobie nie miałem nic nawet chusteczki do nosa. Musiałem dobiec do auta gdzie miałem na wszelki wypadek chusteczki nawilżane dla najmłodszej latorośli albo do knajpy i prosić o litość, żeby pozwolono mi skorzystać, bo nie miałem drobnych. Brzuch już bolał, a ja biegłem. Droga się wydłużała i zaczęła być nadzwyczaj ciężka. Widzę wiadukt. Jest nadzieja może dobiegnę. Ta myśl spowodowała chwilową ulgę, tak że koło Panderozy lekkomyślnie podjąłem wyzwanie stolcowobiegowe i poleciałem dalej, byle do auta. Darek mówi, aby na ostatnich metrach przyspieszać. Nie trzeba mi było tego mówić. Przyspieszyłem. Ale to nie wpłynęło dobrze na stan mojego "ducha". Poczułem gwałtowne skurcze porodowe. Zacząłem w biegu dyszeć i wciągać powietrze. Przypomniały mi się rozluźniające ćwiczenia oddechowe z Jogi. Ale zamiast to robić powoli i przeciągle, ja zacząłem gwałtownie dyszeć i sapać. Auto pojawiło się w zmroku wieczoru. Zacisnąłem zęby i pośladki. Dobiegnę. I w tym momencie silny skurcz spowodował, chęć zdarcia spodni i kucnięcia. Walka wewnętrzna z samym sobą znów wygrana spowodowała, że powoli, ale biegłem dalej. Źle się biega ze spiętymi pośladkami. Dobieg do auta w olimpijskim trójskoku. Nerwowe szukanie kluczy od auta. Otwieram bagażnik, ciemno nie widzę chusteczek. Nie tylko nie teraz, proszę. Nerwowe przerzucanie zakupów. Nie ma. I naraż wpadł mi pomysł, jak z filmu z Barrym Grilsem. On sobie też radzi w ciężkich sytuacjach w terenie. Stara gazetka z Lidla, a ja przecież byłem harcerzem za komuny, gdy brakowało nawet papieru toaletowego. Trzeba gazetkę pozgniatać pomarszczyć i można działać. Byle do krzaków. Gazetkę wrzuciłem za koszulę na spocone ciało i pędem w krzaki. Gazetka lekko nawilgotniała od mojego potu, ale dzięki temu nie była taka twarda i szorstka. A jaka ulga. No i naciąganie długotrwałe achillesów poprzez głębokie i długie przykucnięcie. Potem jeszcze, jak stary przedwojenny harcerz zasypałem poszyciem, zgarniętą ziemią i runem leśnym pozostawione ślady. Zawsze sprzątam po sobie. Min niet.
Dałem radę. Jeżeli ciężką walkę z własną psyche i nie tylko wygrałem, to żaden maraton nie może mi być groźny
Dałem radę. Jeżeli ciężką walkę z własną psyche i nie tylko wygrałem, to żaden maraton nie może mi być groźny
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 338
- Rejestracja: 08 kwie 2010, 22:00
W połowie tej Noweli prawie zrobiłem to przed czym się broniłeś w spodnie HAHAHAHAHAHA
Od razu przychodzą do głowy obrazki takie jak
oraz oczywiście
Jutro walka w TYCHACH 11:30 bieg głowny 3majcie kciuki i pamiętajcie ZESRAĆ SIE A NIE DAĆ SIE
Od razu przychodzą do głowy obrazki takie jak
oraz oczywiście
Jutro walka w TYCHACH 11:30 bieg głowny 3majcie kciuki i pamiętajcie ZESRAĆ SIE A NIE DAĆ SIE
- Mendel
- Wyga
- Posty: 94
- Rejestracja: 23 sie 2011, 10:00
- Życiówka na 10k: 56:38
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Chorzów
Twoja opowieść trzymała w napięciu do ostatniej chwili jak dobry kryminał. Może zmienisz zawód ?olotraper pisze:Do dzisiaj treningi szły bezproblemowo zgodnie z lekko zniwelowanym planem na Sistiemę. Dzisiaj miałem najcięższe przeżycie biegowe w życiu. W firmie przygotowujemy sie do Polagry i przez to zostałem 1,5 godz. W aucie ostatnio tak na wszelki wypadek wożę buty biegowe i ciuchy. W planach miałem pobiegać koło domu. Ponieważ wracałem Górnośląską, w lewo w kierunku na Warszawę były roboty drogowe i utworzył się gigantyczny korek. Stwierdziłem, że nie ma się co pieścic i marnować czas na stanie w korku, zjechałem na Sztauwajery pobiegać. Już wcześniej w pracy lekko wierciło mnie w brzuchu, ale nie lubię w pracy, bo lubię się umyć potem. Coś czułem się niepewnie, ale męsko podjąłem decyzję, że przebiegnę wzdłuż Dolinę Trzech Stawów. W połowie biegu w jedną stronę czułem, że będzie ciężko. Zacząłem czuć parcie, ale pomyślałem, że lekkie przebąkiwanie pomoże mi wytrzymać. Pod koniec biegu w jedną stronę wiedziałem już na pewno, że załatwię to w parku. Pytanie brzmiało tylko czy dobiegnę do auta i się przygotuję i pójdę do którejś knajpy czy zbiegnę nagle w bok ze ścieżki przerywając bieg. Ale przy sobie nie miałem nic nawet chusteczki do nosa. Musiałem dobiec do auta gdzie miałem na wszelki wypadek chusteczki nawilżane dla najmłodszej latorośli albo do knajpy i prosić o litość, żeby pozwolono mi skorzystać, bo nie miałem drobnych. Brzuch już bolał, a ja biegłem. Droga się wydłużała i zaczęła być nadzwyczaj ciężka. Widzę wiadukt. Jest nadzieja może dobiegnę. Ta myśl spowodowała chwilową ulgę, tak że koło Panderozy lekkomyślnie podjąłem wyzwanie stolcowobiegowe i poleciałem dalej, byle do auta. Darek mówi, aby na ostatnich metrach przyspieszać. Nie trzeba mi było tego mówić. Przyspieszyłem. Ale to nie wpłynęło dobrze na stan mojego "ducha". Poczułem gwałtowne skurcze porodowe. Zacząłem w biegu dyszeć i wciągać powietrze. Przypomniały mi się rozluźniające ćwiczenia oddechowe z Jogi. Ale zamiast to robić powoli i przeciągle, ja zacząłem gwałtownie dyszeć i sapać. Auto pojawiło się w zmroku wieczoru. Zacisnąłem zęby i pośladki. Dobiegnę. I w tym momencie silny skurcz spowodował, chęć zdarcia spodni i kucnięcia. Walka wewnętrzna z samym sobą znów wygrana spowodowała, że powoli, ale biegłem dalej. Źle się biega ze spiętymi pośladkami. Dobieg do auta w olimpijskim trójskoku. Nerwowe szukanie kluczy od auta. Otwieram bagażnik, ciemno nie widzę chusteczek. Nie tylko nie teraz, proszę. Nerwowe przerzucanie zakupów. Nie ma. I naraż wpadł mi pomysł, jak z filmu z Barrym Grilsem. On sobie też radzi w ciężkich sytuacjach w terenie. Stara gazetka z Lidla, a ja przecież byłem harcerzem za komuny, gdy brakowało nawet papieru toaletowego. Trzeba gazetkę pozgniatać pomarszczyć i można działać. Byle do krzaków. Gazetkę wrzuciłem za koszulę na spocone ciało i pędem w krzaki. Gazetka lekko nawilgotniała od mojego potu, ale dzięki temu nie była taka twarda i szorstka. A jaka ulga. No i naciąganie długotrwałe achillesów poprzez głębokie i długie przykucnięcie. Potem jeszcze, jak stary przedwojenny harcerz zasypałem poszyciem, zgarniętą ziemią i runem leśnym pozostawione ślady. Zawsze sprzątam po sobie. Min niet.
Dałem radę. Jeżeli ciężką walkę z własną psyche i nie tylko wygrałem, to żaden maraton nie może mi być groźny
- Bzium
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 01 kwie 2010, 14:52
- Życiówka na 10k: 51:08 bieżnia
- Życiówka w maratonie: brak
olotraper pisze:Do dzisiaj treningi szły bezproblemowo zgodnie z lekko zniwelowanym planem na Sistiemę. Dzisiaj miałem najcięższe przeżycie biegowe w życiu. W firmie przygotowujemy sie do Polagry i przez to zostałem 1,5 godz. W aucie ostatnio tak na wszelki wypadek wożę buty biegowe i ciuchy. W planach miałem pobiegać koło domu. Ponieważ wracałem Górnośląską, w lewo w kierunku na Warszawę były roboty drogowe i utworzył się gigantyczny korek. Stwierdziłem, że nie ma się co pieścic i marnować czas na stanie w korku, zjechałem na Sztauwajery pobiegać. Już wcześniej w pracy lekko wierciło mnie w brzuchu, ale nie lubię w pracy, bo lubię się umyć potem. Coś czułem się niepewnie, ale męsko podjąłem decyzję, że przebiegnę wzdłuż Dolinę Trzech Stawów. W połowie biegu w jedną stronę czułem, że będzie ciężko. Zacząłem czuć parcie, ale pomyślałem, że lekkie przebąkiwanie pomoże mi wytrzymać. Pod koniec biegu w jedną stronę wiedziałem już na pewno, że załatwię to w parku. Pytanie brzmiało tylko czy dobiegnę do auta i się przygotuję i pójdę do którejś knajpy czy zbiegnę nagle w bok ze ścieżki przerywając bieg. Ale przy sobie nie miałem nic nawet chusteczki do nosa. Musiałem dobiec do auta gdzie miałem na wszelki wypadek chusteczki nawilżane dla najmłodszej latorośli albo do knajpy i prosić o litość, żeby pozwolono mi skorzystać, bo nie miałem drobnych. Brzuch już bolał, a ja biegłem. Droga się wydłużała i zaczęła być nadzwyczaj ciężka. Widzę wiadukt. Jest nadzieja może dobiegnę. Ta myśl spowodowała chwilową ulgę, tak że koło Panderozy lekkomyślnie podjąłem wyzwanie stolcowobiegowe i poleciałem dalej, byle do auta. Darek mówi, aby na ostatnich metrach przyspieszać. Nie trzeba mi było tego mówić. Przyspieszyłem. Ale to nie wpłynęło dobrze na stan mojego "ducha". Poczułem gwałtowne skurcze porodowe. Zacząłem w biegu dyszeć i wciągać powietrze. Przypomniały mi się rozluźniające ćwiczenia oddechowe z Jogi. Ale zamiast to robić powoli i przeciągle, ja zacząłem gwałtownie dyszeć i sapać. Auto pojawiło się w zmroku wieczoru. Zacisnąłem zęby i pośladki. Dobiegnę. I w tym momencie silny skurcz spowodował, chęć zdarcia spodni i kucnięcia. Walka wewnętrzna z samym sobą znów wygrana spowodowała, że powoli, ale biegłem dalej. Źle się biega ze spiętymi pośladkami. Dobieg do auta w olimpijskim trójskoku. Nerwowe szukanie kluczy od auta. Otwieram bagażnik, ciemno nie widzę chusteczek. Nie tylko nie teraz, proszę. Nerwowe przerzucanie zakupów. Nie ma. I naraż wpadł mi pomysł, jak z filmu z Barrym Grilsem. On sobie też radzi w ciężkich sytuacjach w terenie. Stara gazetka z Lidla, a ja przecież byłem harcerzem za komuny, gdy brakowało nawet papieru toaletowego. Trzeba gazetkę pozgniatać pomarszczyć i można działać. Byle do krzaków. Gazetkę wrzuciłem za koszulę na spocone ciało i pędem w krzaki. Gazetka lekko nawilgotniała od mojego potu, ale dzięki temu nie była taka twarda i szorstka. A jaka ulga. No i naciąganie długotrwałe achillesów poprzez głębokie i długie przykucnięcie. Potem jeszcze, jak stary przedwojenny harcerz zasypałem poszyciem, zgarniętą ziemią i runem leśnym pozostawione ślady. Zawsze sprzątam po sobie. Min niet.
Dałem radę. Jeżeli ciężką walkę z własną psyche i nie tylko wygrałem, to żaden maraton nie może mi być groźny
Olo prosiłem..w 6 zdaniach..a tak to znów nic nie wiem...:D
Bzium - Forever!!!
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related
"BÓL PRZEMIJA - CHWAŁA POZOSTAJE"
http://www.youtube.com/watch?v=FCo7Wn7G ... re=related