makar- bieganie jako sposób na życie :)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

08.08.2011r.
Trening - 8km OWB1/WB2 + GR + 5xp(100m) + 1km trucht = 10km

Fajnie było znowu wyjść na trening po przerwie. Bałam się tego dzisiejszego biegania trochę, bo nie wiedziałam ,czy organizm dobrze na to zareaguje. Nie było źle. Tempo średnie wyszło 6:10 min/km. Przebieżki niezbyt żwawe, bo akurat zaczął w tym czasie intensywnie padać deszcz i zrobiło się błoto na ścieżce. Bałam się, że się poślizgnę i zafunduję sobie kontuzję, co by mnie na dłużej znowu z biegania wyeliminowało. Ostatni kilometr już bardzo wolno ze względu na ulewny deszcz, kałuże i błoto. W sumie fajnie.
Nie wiem czy jutro uda mi się coś pobiegać, bo praca od rana do wieczora, a poza tym pakowanie. W środę, nareszcie wyjazd na wczasy w ciepłe kraje...... Biegowe ciuchy spakowałam już, ale czy będę biegać w upale? Tam nawet rano jest gorąco. Może jakiś aerobik? No i na pewno pływanie w dużych ilościach. Strasznie się cieszę. :spoko:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

24.08.2011r.
Trening - 8,5 km OWB1

Czas wrócić na łono forum i zrobić rachunek sumienia.... Cóż, troszku mnie nie było. Najpierw urlop. Niestety nie tylko od pracy, ale też od biegania.
Na urlop wyjechaliśmy do Turcji. Strasznie tam gorąco, ale ambitnie zabrałam ciuchy i buty biegowe. Na trening wyszłam .... jeden raz. Wstałam o 8.00 i próbowałam truchtać w tym upale, chociaż już o tej porze było ponad 30 *C. Najpierw obiegłam wszystkie ścieżki w hotelowym parku. Pulsometr wskazał .... 700m. Nie było wyjścia, pobiegłam na chodniki w mieście. Sensacja, jaką wzbudziłam może być chyba tylko porównana w lądowaniem UFO. Nawet w wioseczce na Mazurach, gdzie odpoczywaliśmy ubiegłego lata nie usłyszałam tylu gwizdów, oklasków i innych dowodów zainteresowania dziwnym sposobem spędzania czasu preferowanym przeze mnie. Nie wiem, czy to przez upał, czy całokształt elementów socjologicznych, ale udało mi się przebiec ciut ponad 3km i myślałam, że to ostatnie chwile mojego krótkiego życia.
Skoro nie dało się biegać na łonie natury, to wymyśliłam, że skorzystam z zasobów szumnie określanych w folderze hotelu jako klub SPA & FITNESS. SPA to może i tak, ale fitness ...... Działała tylko bieżnia, choć określenie "działała" jest trochę na wyrost.... Można było zobaczyć tylko, jak długo się biegnie.... Z rowerka stacjonarnego przy próbie pedałowania odpadały pedały, orbitrek niby był na chodzie, ale na wyświetlaczu permanentnie wyświetlał się ERROR. Ciężarki trudno było zepsuć, więc chociaż tyle.... Na moje pytanie, dlaczego cały ten sprzęt nie działa uśmiechnięty Turek najpierw udawał, że nie wie o co chodzi, a potem stwierdził, że tylko crazy people zamiast leżeć na plaży idą na siłownię w czasie urlopu. Pewnie miał rację.
W każdym razie więcej na siłownię w hotelu nie poszłam nie tylko z powodów, o których było wyżej ale i dlatego, że okazało się, iż "klątwa faraona" to nie tylko atrakcja egipska. Szczegółów wam oszczędzę, ale tak uporczywej biegunki i innych dolegliwości w swoim życiu nie pamiętam.

Dzisiaj w końcu wyszliśmy z Jackiem trochę potruchtać. Wolno i krótko, ale w końcu w niedzielę półmaraton..... Strach się bać. Nie ma mowy, oczywiście, o jakichś rekordach, szybkim bieganiu itp. Dobrze będzie, jak nas nie zabiorą z trasy karetką, ale skoro zapisaliśmy się na bieg to pobiegniemy. Wolno i na luzie, chociaż koncepcja biegu zmienia mi się średnio 7x na dobę.
Do startu zrobię jeszcze tylko jeden trening w piątek, ale totalnie easy. Nic już nie jestem w stanie poprawić, ale za to jeszcze mogę coś zepsuć. W końcu nie jest to chyba ostatni bieg w moim życiu. Zobaczymy.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

26.08.2011r.
Trening - 6km OWB1

Uff jak gorąco!!! Kładąc się wczoraj spać planowałam bieganie o 6.00, nawet nastawiłam budzik, żeby wstać na czas, ale nie wstałam. Szkoda, bo pewnie byłoby łatwiej i przyjemniej, a tak przyszło mi człapać w upale przy temperaturze + 27*C. Bez wiatru. Bez deszczu. Gdyby po treningu zobaczyła mnie Alexia, to pewnie wyzbyłaby się wszelkich kompleksów dotyczących kolorytu twarzy :hej: Tempo średnie wyszło mi 6:21 min/km, przy czym kilometry biegane pod górkę dużo szybciej niż te po plaskaczu. Sama siebie nie rozumiem.
W każdym razie ostatni trening przed półmaratonem przeszedł do historii. Teraz tylko 2 godziny z hakiem wstydu w niedzielę i kolejny półmaraton zaliczony. Po cichu marzę o poprawieniu chociaż marniutkiej życiówki, ale sama nie wiem..... Jak będzie tak koszmarnie gorąco ( teraz na termometrze za oknem +32*C), to marne szanse.

Kto może niech pomyśli o mnie ciepło w niedzielę. Start o 12.00 w samo południe ( nie wiem, kto co roku wpada na ten genialny pomysł, żeby biegać w najgorszy upał !?).
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

28.08.2011r.
PÓŁMARATON GRYFA SZCZECIN.

Mam dwie wiadomości..... Ta zła to, że jednak sporo zabrakło mi do złamania dwójki na tym dystansie. Dobra - jest nowa życiówka i tej wersji ( dla osłody goryczy porażki) będę się trzymać :spoko:
W sumie nawet nie wiem, jaki mam czas, bo wyników jeszcze nie ma, a ja tradycyjnie zapomniałam na mecie wyłączyć pulsometru, ale myślę, że gdzieś w granicach 2:05:xx, czyli 10-11 min lepiej niż dwa lata temu na tym samym dystansie.

W sumie niewiele brakowało, a mogło się udać. Tak, jak założyłam starałam się trzymać grupy z zającem na 2:00. Tempo było niezłe, bo 5:23 - 5:40 i po chwilowym załamaniu formy gdzieś na 3-4 km biegło mi się dość dobrze. Pogoda mogłaby być lepsza, w sensie mogłoby być chłodniej, ale te dwadzieścia kilka stopni w porównaniu z upałem dwa dni temu, były dość komfortowe. Dużo punktów z napojami, szkoda tylko, że nie zawsze wolontariusze nadążali z podawaniem kubeczków. W każdym razie gdzieś koło 13-14 km zaczęło mi świtać, że może się udać, ale moje szczęście nie trwało długo. Niewiele po przekroczeniu tabliczki z napisem 14 km odezwało się prawe kolano. Najpierw delikatnie, ale z każdym metrem coraz bardziej. Od 15 km to już była walka o każdy krok. Baloniki z zającem popłynęły w siną dal. A przede mną droga cały czas pod górkę ze znienawidzonym podbiegiem na 20 km. W sumie to chyba lepiej, że było pod górkę, bo z górki byłoby jeszcze gorzej. Ostatnie dwa kilometry przebiegłam, a właściwie przeczłapałam z cieknącymi po twarzy łzami, podbieg trochę przemaszerowałam i wreszcie dotarłam na metę. Dawno tak się nie cieszyłam, że już nie muszę biec...... Medal, woda, banan i czekanie na Jacka. Dobiegł niedługo po mnie.
Bałam się przestać chodzić, bo wydawało mi się, że jak stanę, to już z miejsca nie ruszę. Ciężko było też wytoczyć się z samochodu po przyjechaniu do domu, ale teraz po środkach p/bólowych i leżeniu z torebką mrożonki na kolanie jest w miarę ok. Zobaczymy co będzie jutro.....
Na razie nie wiem, czy jestem szczęśliwsza po tych zawodach. Może gdybym bardziej przykładała się do ćwiczeń wzmacniających mięśnie nóg, kolano by się nie odezwało..... Sama nie wiem.
Tak czy inaczej na razie mam dość zawodów. Muszę trochę odpocząć i pomyśleć co dalej.

Wszystkim, którzy łączyli się ze mną myślami i przesyłali dobrą energię w czasie biegu serdecznie dziękuję!!! Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i idę dalej leżeć do góry brzuchem. A co? Należy mi się!!!!!
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

29.08.2011r.
The day after....
10 min rower stacjonarny + GR

Kolano nie najlepiej się dzisiaj czuje, a i uda nie całkiem dobrze, ale postanowiłam trochę poćwiczyć, żeby zakwasy poszły sobie w siną dal. Na początku było ciężko, ale z każdą minutą lepiej. Na szczęście po mrożonce, smarowaniu żelem p/zapalnym i lekach p/bólowych kolano nie spuchło i tylko trochę dokucza przy schodzeniu ze schodów. Myślę, że jeszcze jutro poćwiczę w domu, ale już w środę spróbuję trochę potruchtać. Uwielbiam takie wolne bieganie na luzie. Chyba nie lubię się ścigać. Na razie.... Pozdrawiam wszystkich. Jesteście niesamowici. Nie przypuszczałam, że tylu ludzi obchodzi moje bieganie. Normalnie się wzruszyłam.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

31.08.2011r.
Chwilowe roztrenowanie - 25 min rower stacjonarny + GR + GS

Miałam dzisiaj wyjść na pierwszy po pamiętnym półmaratonie trening, ale nogi jeszcze trochę sztywne i nie chciałam ich przeciążać. W końcu nie mam do czego się spieszyć. Wczoraj co prawda przez chwilę myślałam o przebiegnięciu Maratonu Poznańskiego, ale chyba jednak dam sobie spokój w tym roku.... Trochę jednak boję się o kolano. Dobrze, że po półmaratonie skończyło się tylko na strachu i zakwasach ( aż sama się dziwię, że nic strasznego się nie stało, może jednak mogłam olać ból i biec szybciej, zamiast zastanawiać się, czy dobiegnę/doczłapię do mety).
W każdym razie mam jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji co do udziału. Bardzo miło wspominam ten bieg, mimo spotkania ze ścianą po raz pierwszy w życiu i dość obciachowego wyniku..... Sama nie wiem, co jest w tym biegu, że człowiek na własne życzenie zamiast siedzieć w domu i popijać drinka lub w inny sposób spędzać czas, jedzie ileś tam kilometrów i męczy się na okropnym dystansie ponad 40 km? Masochizm do entej potęgi normalnie.

Popołudniu poszłam jeszcze na spacer z Sabą. Biedna ona ostatnio jest, więc jej się należało. Pachnie już jesienią, zielonym dymem z palonych chwastów jak w piosence Maryli i wilgocią. Saba była wniebowzięta. Aż głupio mi było, że tak bardzo ją zaniedbałam i jeszcze w poniedziałek zafundowałam szczepienie p/wściekliźnie i odrobaczanie, którego nie znosi i bardzo się boi. Na szczęście to mądry pies i nie żywi zbyt długo urazy.....
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

02.09.2011r.
Trening - 6 km OWB1

Fajnie było potruchtać. Tempo śr. 6:45 min/km mówi samo za siebie. Wolniutkie człapanie z Sabą po leśnych ścieżkach. Sama radość. Spotkałyśmy panią z Kaskaderem - kolegą Saby, których dawno nie widziałyśmy. I jednego biegacza :szok: To nadal niecodzienny widok w naszej mieścinie, ale powoli coś się zmienia. W półmaratonie startowało aż 7 osób z Nowogardu. Z kobiet, niestety, nadal tylko ja. Próbuję namówić swoje aerobikowe koleżanki na bieganie, ale jakoś marnie mi idzie.
A propos aerobiku - zajęcia ruszają od poniedziałku. Bardzo się cieszę, bo zawsze mobilizują mnie do ćwiczeń.

Początek roku szkolnego jak zawsze dość nerwowy, tym bardziej, że Jaś zaczyna naukę w gimnazjum, a Matek w klasie maturalnej. Normalnie strach się bać. Chciałabym, żeby ten rok minął jak najszybciej.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

05.09.2011r.
Trening - 8km OWB1
Wieczorem - 1godz. aerobik

Spokojne wybieganie w lesie po 6:25 min/km. Było dość ciepło i komarzysto, ale w sumie fajnie się biegało. Trochę czas mnie ograniczał, bo sporo było do zrobienia. Wieczorem pierwsze zajęcia aerobikowe po wakacyjnej przerwie. Asia wypoczęta, więc trochę się nad nami poznęcała. Myślałam ,że będą zakwasy we wtorek, ale nie było.

06.09.2011r.
Trening - 2x15 min GR

Taka domorosła joga dla ubogich. W niedzielę stałam się szczęśliwą posiadaczką książki " Joga dla każdego" i postanowiłam trochę poćwiczyć. Piętnaście minut po przebudzeniu postawiło mnie dość skutecznie do pionu i fajnie zrelaksowało do tego stopnia, że podobnie wykorzystałam przerwę obiadową. Pewnie każdy mistrz jogi miałby sporo zastrzeżeń co do samych ćwiczeń i sposobu ich wykonywania, ale muszę przyznać, że świetnie poprawiają samopoczucie. Rano trochę ciężko wstać te 15 min wcześniej, ale za to po pracy jest super.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

07.09.2011r.
Trening - 1 godz. aerobik ( step).

Jakoś czas biegł szybciej niż zwykle i nie dałam rady pobiegać. Za to wieczorem godzinka aerobiku w szybkim tempie. Stepy to może nie jest to co lubię najbardziej, ale fajnie się ćwiczyło w dobrym towarzystwie.

09.09. 2011r.
Trening 1 - 10 km OWB1
Trening 2 - 1 godz. aerobik ( znowu step :))

Rano po śniadaniu wyszłam pobiegać do lasu. Powoli, spokojnie, mogłam po prostu cieszyć się bieganiem, zapachem lasu i śpiewem ptaków. Średnie tempo wyszło 6:24 min/km.

Wieczorem aerobikowa koleżanka wyciągnęła mnie na zajęcia w inne miejsce niż zawsze. Inna instruktorka, inny sposób prowadzenia zajęć, ale w tempie naprawdę przyzwoitym. Czuję, że mam łydki :)
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

12.09.2011r.
Trening - 1 godz. aerobik

Weekend niebiegowy i cały ten tydzień pewnie też..... Takie życie. Dzisiaj zamiast biegania było sprzątanie domu. Należało mu się. Jak już w końcu uporałam się z podłogami i resztą to okazało się, że Jaś wrócił ze szkoły i trzeba się nim zająć, w sensie prac domowych. Gimnazjum to nie żarty :hahaha: Ledwo zdążyłam na aerobik o 19.00. Ciężko będzie w tym roku, bo i Matka trzeba też, choć dobrym słowem wspomóc przed maturą, bo powoli zaczyna wpadać w panikę..... Skąd ja to znam?
Aerobik jak zawsze fajny. Niestety, w środę muszę być na zebraniu rodziców w Szczecinie a w piątek czeka nas wesele przyjaciół. Z biegania nici. Ale tańce będą.....
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

19.09.2011r.
Trening - 6km OWB1
Wieczorem 1 godz. aerobik

Wracam na stare, dobre tory, czyli do regularnych treningów w czasie zajęć Jasiowych i wieczornych aerobikowych wygibasów w towarzystwie matek kolegów Jasia. Wszystko jak zawsze u mnie kręci się wokół dzieci.....
Biegałam w goleniowskim lesie w czasie, kiedy Jasio grał na gitarze. Za ciepło się ubrałam i już po pierwszym kilometrze za to płaciłam. Gorąco było. Po treningu wyglądałam jak nieboskie stworzenie. Potem szybki powrót do domu, jeszcze szybsze odświeżenie i aerobik. Oj, ciężko było. Ćwiczenia intensywne, w tempie z turbodoładowaniem, głównie na nogi, siedzenie i brzuch. Z utęsknieniem czekałam na rozciąganie. Oj, zapuściłam się. Zakwasy mam. Na pocieszenie zostaje mi fakt, że Aga i Gosia też mają .....
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

21.09.2011r.
Tylko 1 godz. aerobiku :echech:

Biegania, niestety, nie było, a i tak ledwo dałam radę wyrobić się ze wszystkim i zdążyć na aerobik .... Proza życia w czystej postaci. Normalnie zaczynam tęsknić za emeryturą.
Aerobik był za to fajny. Dużo tańca w rytm latino. Rozciąganie też niczego sobie. Gosia trochę marudziła, że stepów nie było, ale w sumie wyszłyśmy z zajęć naładowane pozytywną energią.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

22.09.2011r.
Trening - 5km rower stacjonarny + GR + GS

Trochę mało, ale na więcej nie starczyło ani czasu, ani siły.... W sumie trochę ponad pół godziny.

23.09.2011r.
Trening - 10 km OWB1
Wieczorem 1 godz. aerobik ( step).

Pobiegałam sobie rano. Dość rześko było, ale szybko się rozgrzałam. Tempo może nie powala, bo 6:20 min/km, ale postanowiłam tym się nie przejmować. Jesień już.... Czuć to w leśnym powietrzu. W sumie chyba najbardziej lubię biegać właśnie jesienią. Już nie jest gorąco, ale jeszcze dość rzadko pada. Trochę błota, ale kto by na to zważał? Fajnie.
Wieczorem pojechałam z Agatą i Gosią na stepy. Wolę zajęcia z Asią, ale co zrobić.... Podobno w czasie zajęć zrobiłyśmy ok. 2,5 tys. kroków, tak przynajmniej stwierdziła instruktorka. Nieźle.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

24.09.2011r.
Trening - 6km OWB1 + GR + 5xp (100m) + 1,2km trucht = 8,2km

Trening zaczęłam od falstartu.... Wyszłam z Sabą, chociaż miałam biegać z Jackiem. Ten ostatni jednak po południu zajął się koszeniem trawy, potem rozegrał z Jasiem mecz na świeżo skoszonym trawniku i odmówił współpracy. To samo zrobiła Saba - po kilkunastu metrach truchtania usłyszała odgłos wystrzału ( jak na mój gust to myśliwi w lesie) i spanikowała. Wyrwała mi się, obroża została mi w ręce, i pobiegła do domu. Musiałam ją gonić pełna obaw, że wpadnie pod samochód, bo mieszkamy przy dość ruchliwej ulicy. Na szczęście nic się nie stało. Po tych przygodach miałam lekko dosyć, ale poszłam jednak pobiegać.
Początek trochę wolny, ok. 6:30 min/km, potem trochę się rozkręciłam, zrobiłam żwawe przebieżki i potruchtałam do domu. Końcówka lekka i przyjemna, miałam wrażenie, że mogłabym tak jeszcze i jeszcze, ale zrobiło się ciemno.
Wieczory już zdecydowanie jesienne, ale to właśnie najbardziej lubię.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

No i spadłam na drugą stronę..... Czas jakoś ostatnio szybciej płynie, czy coś :ojoj: W każdym razie postaram się coś tam uzupełnić.

26.09.2011r.
Trening - 7,7 km OWB1
Wieczorem - 1 godz. aerobik

28.09.2011r.
Wieczorem - 1 godz. aerobik

30.09.2011r.
Wieczorem - 1 godz. aerobik

01.10.2011r.
Trening - 5 km OWB1 + GR + 5x p ( 100m) + 2km trucht = 8km
Potem - 1 godz. tenis

Niestety mało w tym tygodniu pobiegałam. Jakoś mi to za ciepło było, to czas uciekał nie wiadomo jak, to w pracy dłużej trzeba było zostać. Wiem, że dla chcącego itd. ale jest jak jest. W każdym razie chociaż aerobik zaliczyłam zgodnie z planem, a dzisiaj dodatkowo pierwszą w życiu lekcję tenisa. Trenerem był mój szanowny mąż. Jak powiedział : "popykaliśmy trochę", bo nazywanie tego tenisem byłoby dużym nadużyciem. Ale fajnie było.
Wcześniej Jacek sobie pograł z kolegą , który umie grać, a ja poszłam sobie pobiegać do lasu. Było gorąco, ale jakoś dałam radę.
Pozdrawiam wszystkich czytelników.
ODPOWIEDZ