Solinsky odważnie przed sezonem
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Jedna jaskółka wiosny nie czyni ale może przykład Chrisa sprawi, że więcej zawodników nieafrykańskiego pochodzenia uwierzy, że są w stanie walczyć z Kenijczykami i Etiopczykami.
Bobby Curtis ( drugi na światowych listach na 10000m w tym roku) o wyczynie Solinsky'ego z zeszłego roku (26,59.60 na 10km):
"Chris poprzez ten bieg, sprawił, że myślenie wszystkich (w domyśle amerykańskich biegaczy) się zmieniło, że granica 27'00''/10 km jest teraz tym czym niedawno było 27'30''/10km..."
Bobby Curtis ( drugi na światowych listach na 10000m w tym roku) o wyczynie Solinsky'ego z zeszłego roku (26,59.60 na 10km):
"Chris poprzez ten bieg, sprawił, że myślenie wszystkich (w domyśle amerykańskich biegaczy) się zmieniło, że granica 27'00''/10 km jest teraz tym czym niedawno było 27'30''/10km..."
Krzysiek
- Łukasz Panfil
- Wyga
- Posty: 63
- Rejestracja: 26 lis 2009, 15:57
Nie potrafię do końca rozgryźć mentalności amerykańskich „długasów”. Ich podejście do potencjalnych sukcesów nie zmieniło się od kilku dekad. Z czego wynika ta uważam prostota w myśleniu i totalna (czy aby nie pozorna?) bezproblemowość? Pytanie:
- czy jest to absolutny brak pokory w stosunku do możliwości organizmu?
- czy jest to po prostu głupota pomieszana z butą?
- czy w końcu gigantyczna motywacja zawodnika (oderwana zupełnie od rzeczywistości – to wyłącznie moje zdanie)
Pół wieku temu Mistrzem Olimpijskim na dychę został Bill Milles. Jego odpowiedź na pytanie „jak osiągnąłeś ten sukces?” każe zastanawiać się czy facet nie miał pojęcia o tym co robi czy faktycznie tak myślał (wręcz niewiarygodne). Otóż Milles biegający przed IO 10km w granicach 30 min przetłumaczył sam sobie jak pokonać dystans w krótszym czasie: „przecież wystarczy pobiec tylko o 2,5s szybciej na okrążeniu co automatycznie spowoduje wejście na zupełnie inny poziom”. To jest jakby oczywiste, poprawa nastąpi o 62 sekundy, toż to cudowna i jakże prosta recepta. Myślę, że czas poinformować o tym np. Henia Szosta i automatycznie będziemy mieli zawodnika na 27:30. Milles faktycznie osiągnął sukces. Ciężko jednak przykładać bieganie z lat 60tych do czasów obecnych. Pójdźmy dalej. Steve Prefontaine, który uważał że pewne braki (które jak twierdził było widać m.in. w finale IO w Monachium) wynikały z… obijania się na treningach! Bardzo ciężko jest mi uwierzyć, że ś.p. Steve osiągał 13:21 (utrzymując się przez 5sezonów w pierwszej szóstce najlepszych biegaczy świata) nie przykładając się do treningów. „Jeżeli kiedyś wezmę się do solidnej pracy mogę dokonać rzeczy wydawałoby się nieosiągalnych”. Brak pokory? Kolejny pan, tym razem z lat 90tych Bob Kennedy, (prześwietny zresztą jeśli chodzi o poziom wyników) jawił się jako wielki teoretyk podając światu gotowe recepty na kolosalną poprawę rezultatów. Szkoda tylko, że wszystko co przedstawiał istniało w powszechnym obiegu od dawna i było… oczywiste. Bob mówił: „Powiedzmy, że Twoim celem jest 13:20. Czyli każde koło musisz przebiec w 64s. Zamiast robić trening z prędkością do dystansu np. 8x800m po 2:08 zrób tyleż samo powtórzeń jednakże po 2:04! Musisz biegać szybciej, przecież na treningu dzielisz dystans przerwami”. Bardzo odkrywcze.
No i teraz mr.Solinsky mówi „byłbym bardzo rozczarowany gdybym wrócił z Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich bez medali. […] jak powiedziałem, mogę się wydawać niedorzeczny albo pyszny ale właśnie po to trenuję”.
Czy ich myślenie jest prawidłowe? Wyniki mają, ale z tym medalowym prognozowaniem byłbym bardziej powściągliwy. Nastawienie to jedno i z tym się zgadzam, ale oby publicznie pompowany balon nadziei nie eksplodował kompromitującym hukiem.
- czy jest to absolutny brak pokory w stosunku do możliwości organizmu?
- czy jest to po prostu głupota pomieszana z butą?
- czy w końcu gigantyczna motywacja zawodnika (oderwana zupełnie od rzeczywistości – to wyłącznie moje zdanie)
Pół wieku temu Mistrzem Olimpijskim na dychę został Bill Milles. Jego odpowiedź na pytanie „jak osiągnąłeś ten sukces?” każe zastanawiać się czy facet nie miał pojęcia o tym co robi czy faktycznie tak myślał (wręcz niewiarygodne). Otóż Milles biegający przed IO 10km w granicach 30 min przetłumaczył sam sobie jak pokonać dystans w krótszym czasie: „przecież wystarczy pobiec tylko o 2,5s szybciej na okrążeniu co automatycznie spowoduje wejście na zupełnie inny poziom”. To jest jakby oczywiste, poprawa nastąpi o 62 sekundy, toż to cudowna i jakże prosta recepta. Myślę, że czas poinformować o tym np. Henia Szosta i automatycznie będziemy mieli zawodnika na 27:30. Milles faktycznie osiągnął sukces. Ciężko jednak przykładać bieganie z lat 60tych do czasów obecnych. Pójdźmy dalej. Steve Prefontaine, który uważał że pewne braki (które jak twierdził było widać m.in. w finale IO w Monachium) wynikały z… obijania się na treningach! Bardzo ciężko jest mi uwierzyć, że ś.p. Steve osiągał 13:21 (utrzymując się przez 5sezonów w pierwszej szóstce najlepszych biegaczy świata) nie przykładając się do treningów. „Jeżeli kiedyś wezmę się do solidnej pracy mogę dokonać rzeczy wydawałoby się nieosiągalnych”. Brak pokory? Kolejny pan, tym razem z lat 90tych Bob Kennedy, (prześwietny zresztą jeśli chodzi o poziom wyników) jawił się jako wielki teoretyk podając światu gotowe recepty na kolosalną poprawę rezultatów. Szkoda tylko, że wszystko co przedstawiał istniało w powszechnym obiegu od dawna i było… oczywiste. Bob mówił: „Powiedzmy, że Twoim celem jest 13:20. Czyli każde koło musisz przebiec w 64s. Zamiast robić trening z prędkością do dystansu np. 8x800m po 2:08 zrób tyleż samo powtórzeń jednakże po 2:04! Musisz biegać szybciej, przecież na treningu dzielisz dystans przerwami”. Bardzo odkrywcze.
No i teraz mr.Solinsky mówi „byłbym bardzo rozczarowany gdybym wrócił z Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich bez medali. […] jak powiedziałem, mogę się wydawać niedorzeczny albo pyszny ale właśnie po to trenuję”.
Czy ich myślenie jest prawidłowe? Wyniki mają, ale z tym medalowym prognozowaniem byłbym bardziej powściągliwy. Nastawienie to jedno i z tym się zgadzam, ale oby publicznie pompowany balon nadziei nie eksplodował kompromitującym hukiem.
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Mnie także zawsze zadziwa amerykański optymizm. Oni mają zakodowane myślenie pozytywne i kompletny brak krytycyzmu.
To dotyczy różnych dziedzin życia, nie tylko sportu.
Keep smiling i do przodu.
Może tak trzeba?
Genialnych wynalazków dokonują ponoć ludzie, którzy nie wiedzą, że "tego nie da się zrobić".
To dotyczy różnych dziedzin życia, nie tylko sportu.
Keep smiling i do przodu.
Może tak trzeba?
Genialnych wynalazków dokonują ponoć ludzie, którzy nie wiedzą, że "tego nie da się zrobić".
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
- Tomek1993
- Wyga
- Posty: 84
- Rejestracja: 30 sty 2011, 21:38
- Życiówka na 10k: 37:27
- Życiówka w maratonie: 3:03:42
- Lokalizacja: Wielkopolska
To pewnie element zastraszenia Afrykańców wg. mnie. A poza tym jeśli nie można zdobyć medalu to fajnie być chociaż "poważnym pretendentem do medalu" przez najbliższe 3 miesiące Solinsky z pewnością nim będzie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
na pewno polska mentalność lokuje się na przeciwnym biegunie...
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
Lubię czasem pooglądać boks. Nie wiem czy macie okazję oglądać wypowiedzi bokserów po ważeniu. Każdy Amerykanin mówi jak to zleje dupę przeciwnikowi nikt nigdy się nie ubezpiecza (przecież już przed walką mówiłem, że będzie ciężko i dlatego przegrałem) tylko grają va bank. Pozytywne myślenie (może ta tyko gadanie bo co oni myślą to ja nie wiem ) też ma swoją wartość.
W zeszłym roku Solinsky miał drugi rezultat na świecie na 10000 m więc gdyby nie uważał, że może walczyć o medale było by dziwne, a kto wysoko nie mierzy rzadko wysoko trafia.
W zeszłym roku Solinsky miał drugi rezultat na świecie na 10000 m więc gdyby nie uważał, że może walczyć o medale było by dziwne, a kto wysoko nie mierzy rzadko wysoko trafia.
Krzysiek
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
nie rozumiem tego.
z jednej strony - owszem, zapewne 'aspekt psychologiczny', czyli podkreślanie na każdym kroku własnej omnipotencji - pewnie jakoś przekłada się na motywację, i czysto fizjologiczną zdolność do znoszenia coraz większych obciążeń treningowych.
z drugiej strony - wielokrotne, ewidentne rozmijanie się oceny własnych możliwośći i osiąganych wyników, nie pozostaje bez śladu na psychice - i motywacji.
do momentu, kiedy osiągasz założone cele, summa summarum, takie podejście daje chyba dobre efekty. tyle, że ten kij ma dwa końce.
w boksie, odpowiedni matchmaking może doprowadzić do bilansu 50-0-0. w bieganiu nie bardzo.
dlaczego zatem amerykanie z takim przekonaniem i brakiem refleksji obstają przy tym modelu?
nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam.
rozumiem tylko tyle, że w USA, gdzie presja na 'bycie najlepszym' jest tak wielka - część chłopaków po prostu MUSI tak mówić, żeby tv, sponsorzy i publiczność złapali haczyk.
na ile to jest szczere i głębokie - to już zupełnie inny temat, ale kraj pełen typów pokroju 'thee original Dave spam' - napawa mnie wszechogarniającym przerażeniem.
wolę wierzyć, że to poza wynikająca z modelu/zapotrzebowania społecznego.
whatever. wiecie, który była Hall podczas mistrzostw US na milę /ulica/? (gdzie planował, zdaje się złamać 4minuty)
ostatni.
z czasem 4.17.
tylko czy coś z tego wynika?
no właśnie.
tyle, że akurat Hall i tak 'ma swój świat'. pozostaje pytanie, czy ma to wpływ na fakt, że jest najlepszym amerykańskim maratończykiem?
nie wiem. im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że w wyświechtanej frazie 'maraton wymaga pokory', jest więcej prawdy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
przynajmniej w odniesieniu do obywateli US.
zdaje się, że właśnie spaliłem dobry temat na felieton
zdrówko
z jednej strony - owszem, zapewne 'aspekt psychologiczny', czyli podkreślanie na każdym kroku własnej omnipotencji - pewnie jakoś przekłada się na motywację, i czysto fizjologiczną zdolność do znoszenia coraz większych obciążeń treningowych.
z drugiej strony - wielokrotne, ewidentne rozmijanie się oceny własnych możliwośći i osiąganych wyników, nie pozostaje bez śladu na psychice - i motywacji.
do momentu, kiedy osiągasz założone cele, summa summarum, takie podejście daje chyba dobre efekty. tyle, że ten kij ma dwa końce.
w boksie, odpowiedni matchmaking może doprowadzić do bilansu 50-0-0. w bieganiu nie bardzo.
dlaczego zatem amerykanie z takim przekonaniem i brakiem refleksji obstają przy tym modelu?
nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam.
rozumiem tylko tyle, że w USA, gdzie presja na 'bycie najlepszym' jest tak wielka - część chłopaków po prostu MUSI tak mówić, żeby tv, sponsorzy i publiczność złapali haczyk.
na ile to jest szczere i głębokie - to już zupełnie inny temat, ale kraj pełen typów pokroju 'thee original Dave spam' - napawa mnie wszechogarniającym przerażeniem.
wolę wierzyć, że to poza wynikająca z modelu/zapotrzebowania społecznego.
whatever. wiecie, który była Hall podczas mistrzostw US na milę /ulica/? (gdzie planował, zdaje się złamać 4minuty)
ostatni.
z czasem 4.17.
tylko czy coś z tego wynika?
no właśnie.
tyle, że akurat Hall i tak 'ma swój świat'. pozostaje pytanie, czy ma to wpływ na fakt, że jest najlepszym amerykańskim maratończykiem?
nie wiem. im bardziej się nad tym zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że w wyświechtanej frazie 'maraton wymaga pokory', jest więcej prawdy, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
przynajmniej w odniesieniu do obywateli US.
zdaje się, że właśnie spaliłem dobry temat na felieton
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1168
- Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
- Życiówka na 10k: 41:27
- Życiówka w maratonie: 3:24:39
- Kontakt:
Akurat w sprawie maratonu mogę się wypowiadać bez skrupułów, bo mam tak słaby wynik, że wszystkie opory puszczają i mnie usprawiedliwiają...
Zresztą podczas samego 4dwa i 195 metra puszcza wiele oporów, planów, technik, wymysłów i silnych umysłów...
To co mówi Solinsky, to jest dokładnie to samo co mówiłem sobie podczas bicia własnych słabiutkich życiówek. Facet mnie właśnie zacytował. Tylko mi nikt wcześniej tych textów nie podsunął. Nawet tego nie będę teraz roztrząsał, bo to dla mnie automotywacja uruchomiona automatycznie z osobistego automatu...Psychikę jak widzę mam jak Solinsky, tylko cyferkowo się z przyczyn obiektywnych pięknie rozminęliśmy...
U Solinskiego to moim zdaniem nie jest "american dream of fucking". Przeczytałem ten artykuł i się zdziwiłem, bo żadnego wywiadu Qbie nie udzielałem...Qby Cooreczka jedynie mojemu Bruno użyczyła podczas Kuperzenia na Olimpii, pieska na sznurku czy innym ciągutku. A tak jakbym znał już te autowDoopę kopnięcia.
Co do samego zmoratonu. Moje zdanie jest niezmienne od dłuższego czasu - maraton to maraton, nigdy nie wiesz gdzie ci postawią metę.
Bo jeśli ktoś myśli, że meta jest po 42 195m to znaczy, że nie myśli...
ZdroVyście!
Quentino
Zresztą podczas samego 4dwa i 195 metra puszcza wiele oporów, planów, technik, wymysłów i silnych umysłów...
To co mówi Solinsky, to jest dokładnie to samo co mówiłem sobie podczas bicia własnych słabiutkich życiówek. Facet mnie właśnie zacytował. Tylko mi nikt wcześniej tych textów nie podsunął. Nawet tego nie będę teraz roztrząsał, bo to dla mnie automotywacja uruchomiona automatycznie z osobistego automatu...Psychikę jak widzę mam jak Solinsky, tylko cyferkowo się z przyczyn obiektywnych pięknie rozminęliśmy...
U Solinskiego to moim zdaniem nie jest "american dream of fucking". Przeczytałem ten artykuł i się zdziwiłem, bo żadnego wywiadu Qbie nie udzielałem...Qby Cooreczka jedynie mojemu Bruno użyczyła podczas Kuperzenia na Olimpii, pieska na sznurku czy innym ciągutku. A tak jakbym znał już te autowDoopę kopnięcia.
Co do samego zmoratonu. Moje zdanie jest niezmienne od dłuższego czasu - maraton to maraton, nigdy nie wiesz gdzie ci postawią metę.
Bo jeśli ktoś myśli, że meta jest po 42 195m to znaczy, że nie myśli...
ZdroVyście!
Quentino
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
był kiedyś taki koleś na forum i napisał coś takiegokulawy pies pisze:
nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam.
russian, white russian pisze:dzień po zawodach też doszedłem do takich wniosków.
a jeśli kiedyś (nie daj boże!) uda mi się wreszcie osiągnąć jakiś założony uprzednio cel biegowy, pierwsze co zrobię, to polecę na badania sprawdzić poziom testosteronu
pozdrawiam Buniek
Krzysiek
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
no tak, tylko że ten koleś cierpi na ciężki, chroniczny niedowład 'champions attitude'.
...a póki co model motywacyjny "im gorzej, tym lepiej" daje efekty zadowalające.
zdrówko
...a póki co model motywacyjny "im gorzej, tym lepiej" daje efekty zadowalające.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- Buniek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2655
- Rejestracja: 11 cze 2009, 11:12
- Życiówka na 10k: 35:35
- Życiówka w maratonie: 2:57:09
- Lokalizacja: Toruń
odważnie przed sezonem, smutno po sezonie
na letsrunie podejście Solinsky'ego do sezonu nazywają: "no racing" policy
trochę szkoda chłopaka, ale po tym jak beznadziejnie zszedł z trasy w Monako, moja sympatia dla niego znacznie spadła
na letsrunie podejście Solinsky'ego do sezonu nazywają: "no racing" policy
trochę szkoda chłopaka, ale po tym jak beznadziejnie zszedł z trasy w Monako, moja sympatia dla niego znacznie spadła
Krzysiek