Kachita - komentarze.
Moderator: infernal
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Pierwszy raz po dłuższej przerwie boli, ale potem idzie z górki Powodzenia przy truchtaniu!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Faszerowane papryki - farsz był z mięsa mielonego, ryżu naturalnego i cebulki. Ale coś chyba mało przypraw dałam i chyba powinnam była kupić mięso mieszanie, a nie tylko wołowe... Ale i tak zjadłam, bo wszystkie te rzeczy bardzo lubię A, i jeszcze oparzyłam się w kciuka. Jakoś ten wczorajszy dzień felerny był
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- wisnia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 317
- Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
mniam też ostatnio robiłam faszerowane papryki, ale sfaszerowałam też pomidory i w opinii większości konsumujących były nawet smaczniejsze. może dlatego, że smak papryki był bardziej dominujący.
a jeżeli we Wrocławiu wczoraj było jak w Poznaniu - czyt. duszno i niefajnie - to w ulewie przecież biega się lepiej niż w takim niewiadomoczym? przynajmniej mnie. i tak jesteś mokra - bo nie da się nie spocić w takiej pogodzie, a w deszczu przynajmniej jest tak orzeźwiająco.
no chyba, że wiatr był nieprzyjemny.
no i te letnie ulwey mają to do siebie, że zaczynają się nie wiadomo skąd i kończą po 15 minutach.
u mnie np. dzisiaj na zmianę pada i świeci słońce - teraz doszły jakieś grzmoty i błyski...
a jeżeli we Wrocławiu wczoraj było jak w Poznaniu - czyt. duszno i niefajnie - to w ulewie przecież biega się lepiej niż w takim niewiadomoczym? przynajmniej mnie. i tak jesteś mokra - bo nie da się nie spocić w takiej pogodzie, a w deszczu przynajmniej jest tak orzeźwiająco.
no chyba, że wiatr był nieprzyjemny.
no i te letnie ulwey mają to do siebie, że zaczynają się nie wiadomo skąd i kończą po 15 minutach.
u mnie np. dzisiaj na zmianę pada i świeci słońce - teraz doszły jakieś grzmoty i błyski...
-
- Dyskutant
- Posty: 30
- Rejestracja: 01 sie 2008, 15:21
- Życiówka na 10k: 54:49
- Życiówka w maratonie: brak
Właśnie wróciłem ... pobiłem o 40 sek. swoją życiówke na 10km (tą ustanowioną na Artemisie, gdzie myslałem ze umrę na mecie), bo pierwsze 5km tak mnie nogi niosły, że potem mi było szkoda tego zmarnować Jak to ma być bieg który boli po dłuższej przerwie to nie wiem jaki szczyt formy mi się wyszykuje Chyba jednak ten odpoczynek od biegania był mi potrzebnykachita pisze:Pierwszy raz po dłuższej przerwie boli, ale potem idzie z górki Powodzenia przy truchtaniu!
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Tadrion, widocznie u Ciebie przerwa zadziałała jak tapering Przynajmniej masz to teraz przetestowane i możesz wykorzystać przed maratonem.
nie, nie mam nic przeciwko bieganiu w deszczu, ale nie wtedy, kiedy wiatr mi ten deszcz wwiewa do oczu i nosa, tak że a) nic nie widzę, b) zachłystuję się i prycham wodą przy każdym oddechu No ale dzisiaj nadrobiłam, zaraz uzupełnię na blogu.
Faszerowane pomidory, powiadasz? Hmmmm... Jednak paprykę się łatwiej wydrąża w środku - wystarczy usunąć te nasionka. Przy pomidorze wyobrażam sobie więcej roboty. A jeśli już ma być więcej roboty, to wolałabym chyba faszerowane bakłażany - uwielbiam bakłażany
nie, nie mam nic przeciwko bieganiu w deszczu, ale nie wtedy, kiedy wiatr mi ten deszcz wwiewa do oczu i nosa, tak że a) nic nie widzę, b) zachłystuję się i prycham wodą przy każdym oddechu No ale dzisiaj nadrobiłam, zaraz uzupełnię na blogu.
Faszerowane pomidory, powiadasz? Hmmmm... Jednak paprykę się łatwiej wydrąża w środku - wystarczy usunąć te nasionka. Przy pomidorze wyobrażam sobie więcej roboty. A jeśli już ma być więcej roboty, to wolałabym chyba faszerowane bakłażany - uwielbiam bakłażany
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- wisnia
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 317
- Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
z pomidorów też się nietrudno wydrąża ten środek (łyżką, no i można go zjeść), nawet powiedziałabym że z papryką trudniej bo potem trzeba z zakamarków papryki wydłubywać te cholerne małe nasionka. :P
bakłażany tak ostatnio świecą do mnie z półek na działach warzywnych.
gratuluję spadku wagi i centymetrów! to musi być fajne uczucie
a tak generalnie oprócz małych grzeszków to jesz w miarę normalnie tylko z umiarem czy masz jakąś określoną dietę bo nie doczytałam? a może jesteś jednym z tych szczęśliwców, którym po prostu schodzi z okazji Wielkiego Wysiłku Fizycznego? :P
bakłażany tak ostatnio świecą do mnie z półek na działach warzywnych.
gratuluję spadku wagi i centymetrów! to musi być fajne uczucie
a tak generalnie oprócz małych grzeszków to jesz w miarę normalnie tylko z umiarem czy masz jakąś określoną dietę bo nie doczytałam? a może jesteś jednym z tych szczęśliwców, którym po prostu schodzi z okazji Wielkiego Wysiłku Fizycznego? :P
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 21
- Rejestracja: 02 cze 2011, 14:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kachita, próbowałaś faszerować cukinie? Moim zdaniem grzechu warte. A tańsze niż bakłażany.
A tak w ogóle to zerknęłam sobie na Twojego bloga i kurcze, imponujesz mi dziewczyno profesjonalnym podejściem do treningu. Podbudowa teoretyczna godna studenta AWF.
Wstyd się przyznać, ale ja po prostu truchtam do wałów i tam biegam tak długo aż mi się znudzi. Wydrukowałam sobie nawet plan treningowy do półmaratonu (bo ku memu zdziwieniu 10 km przebiegłam praktycznie bez przygotowania), ale jakoś nie mam serca do pilnowania czasu, tętna, dystansu. Chylę czoła przed Twoja samodyscypliną.
A tak w ogóle to zerknęłam sobie na Twojego bloga i kurcze, imponujesz mi dziewczyno profesjonalnym podejściem do treningu. Podbudowa teoretyczna godna studenta AWF.
Wstyd się przyznać, ale ja po prostu truchtam do wałów i tam biegam tak długo aż mi się znudzi. Wydrukowałam sobie nawet plan treningowy do półmaratonu (bo ku memu zdziwieniu 10 km przebiegłam praktycznie bez przygotowania), ale jakoś nie mam serca do pilnowania czasu, tętna, dystansu. Chylę czoła przed Twoja samodyscypliną.
z pozdrowieniem,
Lucyna
Lucyna
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
nie, poniekąd jestem na diecie, tzn. popijam ten dziwny koktajl z herbalife i wcinam ich błonnik. Staram się nie jeść słodyczy (różnie to wychodzi) i generalnie staram się, żeby bilans energetyczny był ujemny. Więc nawet jak pójdę do Maca i zjem zestaw, to wiem, że na resztę dnia do rozdysponowania zostaje mi ok. 600-700 kalorii. Co wcale nie jest tak mało
lus, nie jestem zbyt wielką fanką cukinii, stanowczo wolę bakłażany. Kiedyś coś próbowałam z cukinią zrobić, ale jakoś nie wyszło, może się wtedy uprzedziłam czy coś. A z bakłażana i papryki to nawet kiedyś własnoręcznie ajwar zrobiłam
Natomiast jeśli chodzi o samodyscyplinę, to cóż... Z jednej strony uwielbiam cyferki i statystyki. A z drugiej wiem, że gdybym nie prowadziła tak szczegółowych zapisków i nie miała planu, to ciężko by mi się było zmotywować do biegania. No i z trzeciej strony lubię być przygotowana teoretycznie na każdy temat, którym się zainteresuję Może to kwestia astrologii, a może po prostu mój typ tak ma Grunt, że działa i chce mi się nadal biegać, bo dobrze mi to robi i na ciało, i na duszę.
lus, nie jestem zbyt wielką fanką cukinii, stanowczo wolę bakłażany. Kiedyś coś próbowałam z cukinią zrobić, ale jakoś nie wyszło, może się wtedy uprzedziłam czy coś. A z bakłażana i papryki to nawet kiedyś własnoręcznie ajwar zrobiłam
Natomiast jeśli chodzi o samodyscyplinę, to cóż... Z jednej strony uwielbiam cyferki i statystyki. A z drugiej wiem, że gdybym nie prowadziła tak szczegółowych zapisków i nie miała planu, to ciężko by mi się było zmotywować do biegania. No i z trzeciej strony lubię być przygotowana teoretycznie na każdy temat, którym się zainteresuję Może to kwestia astrologii, a może po prostu mój typ tak ma Grunt, że działa i chce mi się nadal biegać, bo dobrze mi to robi i na ciało, i na duszę.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- zoltar7
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5288
- Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
- Życiówka na 10k: żenująca
- Życiówka w maratonie: brak
A to nie jest dieta białkowa oparta na białku w proszku?! To tak jakbyś była na diecie Dukana tylko w proszkukachita pisze:nie, poniekąd jestem na diecie, tzn. popijam ten dziwny koktajl z herbalife i wcinam ich błonnik.
Znałem kiedyś człowieka, który schudł na diecie herbalifu 8 kg, ale szybko pojawił się u niego efekt jojo.
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Zoltar, to co ja popijam to jest koktajl odżywczy, a nie białkowy, więc chyba nie jest tak źle - białkowego nie chciałam. Ani nie dałam się namówić na dodatkowe białko w proszku. Poza tym chudnę dosyć wolno i sobie tłumaczę, że skoro wolno chudnę, to nie będzie efektu jo-jo. No i nie zapominajmy, że wcinam normalnie obiady i czasami normalne kolacje. I raz na tydzień robię sobie dyspensę i jem to, co chcę. Nawet golonka się zdarza!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- zoltar7
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5288
- Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
- Życiówka na 10k: żenująca
- Życiówka w maratonie: brak
Moim skromnym zdaniem, efekt jojo, jest spowodowany tym, że osoby które schudły w wyniku zastosowania jakieś diety, po jej zakończeniu wracają do tzw. złych nawyków żywieniowych. Prawda jest bolesna, odchudzanie ma dwa zasadnicze etapy: pierwszy to schudnąć, drugi utrzymać osiągniętą wagę... a to może zapewnić tylko silna wola... trzeba zrezygnować z niektórych pozornych przyjemności.
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Zgadzam się z tym jak najbardziej! W mojej wypowiedzi zastosowałam skrót myślowy, więc może rozwinę. Ogólnie tłumaczę sobie tak, że nie zmieniłam drastycznie moich nawyków żywieniowych, tzn. ograniczyłam (a nie wyeliminowałam) tylko słodycze, fast foody, tłuszcz, zamieniłam mąkę pszenną na żytnią, itp. Staram się utrzymać negatywny bilans kaloryczny, ale nie drastycznie ujemny, jak np. w dietach 1000 kcal. Stąd powolne chudnięcie. Ale mam nadzieję, że w ten sposób łatwiej mi będzie takie zmiany nawyków utrzymać - krok po kroku. Można przejść na drastyczną dietę i szybko schudnąć, tylko jak to potem utrzymać?zoltar7 pisze:efekt jojo, jest spowodowany tym, że osoby które schudły w wyniku zastosowania jakieś diety, po jej zakończeniu wracają do tzw. złych nawyków żywieniowych.
Zdaję sobie z tego sprawę, niestety... Mój plan na utrzymanie wagi jest taki, żeby te niezdrowe i tuczące rzeczy faktycznie jeść maksymalnie raz w tygodniu, w dniu dyspensy. Na początku się będę obżerać, potem mi przejdzie. No bo jeśli będę miała świadomość, że owszem, frytki sobie mogę zjeść w sobotę, to nie będzie ciśnienia, że fryteczki są takie pyszne i że nigdy ich już nie zjemzoltar7 pisze:Prawda jest bolesna, odchudzanie ma dwa zasadnicze etapy: pierwszy to schudnąć, drugi utrzymać osiągniętą wagę... a to może zapewnić tylko silna wola... trzeba zrezygnować z niektórych pozornych przyjemności.
Poniekąd podobną strategię zaaplikowałam sobie przy rzucaniu palenia. Tzn. stwierdziłam, że jak mi się zachce zapalić, to sobie zapalę, świat się nie zawali. Po 6 miesiącach niepalenia nadszedł taki moment, popaliłam sobie miesiąc i przestałam, nie stresując się tym zanadto. Od tamtego czasu minęły prawie dwa lata, bardzo, bardzo rzadko zdarza mi się zapalić na imprezie, jak mocno popiję . Dodam, że kiedyś rzuciłam palenie na 1,5 roku, ale w sposób taki, że już nigdy więcej nie sięgnę po papierosa, szlaban, masakra i w ogóle. I co? I wróciłam do nałogu z jeszcze większym impetem Póki co nowa strategia działa dłużej, więc będę się jej trzymać, również przy odchudzaniu.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
No, Kachita! Same sukcesy. I trening udany, i waga w dół! Trzymaj tak dalej. Będzie super! Trzymam kciuki. Pozdrawiam serdecznie, dzielna kobieto. Mam wrażenie, że z takim nastawieniem żadem efekt jojo Ci nie grozi.
- zoltar7
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5288
- Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
- Życiówka na 10k: żenująca
- Życiówka w maratonie: brak
No Kachita dzisiaj to przegięliście, no na prawdę qurka wodna.
No normalnie jak to mam w zwyczaju biegnę sobie pod wieczór moim laso-parkiem... podziwiam wiadomo niezwykle piękne okoliczności przyrody... słonko chyli się ku zachodowi... a tu mi w poprzek drogi, głośno chrumkając (no chyba na ostrzeżenie, albo miał kłopoty z sercem), zapiernicza twój wuj Edmund... albo może to była ciotka Edmunda... no stanąłem jak w ryty. Ze dwieście kilo dziczyzny i to zupełnie żywej.
No na prawdę Kachita znajcie umiar, czy ja chodzę do matecznika odwidzać niedźwiedzia... No nie chodzę, no to ja się zapytowywuję czy dziki muszą biegać po moim laso-parku
No normalnie jak to mam w zwyczaju biegnę sobie pod wieczór moim laso-parkiem... podziwiam wiadomo niezwykle piękne okoliczności przyrody... słonko chyli się ku zachodowi... a tu mi w poprzek drogi, głośno chrumkając (no chyba na ostrzeżenie, albo miał kłopoty z sercem), zapiernicza twój wuj Edmund... albo może to była ciotka Edmunda... no stanąłem jak w ryty. Ze dwieście kilo dziczyzny i to zupełnie żywej.
No na prawdę Kachita znajcie umiar, czy ja chodzę do matecznika odwidzać niedźwiedzia... No nie chodzę, no to ja się zapytowywuję czy dziki muszą biegać po moim laso-parku
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.