niedziela, 26 czerwca
rano:
7 km Easy po lesie razem z Anią i Emilką. Emi w wózku była zachwycona, wytrzymała pięknie, cudowny trening całą rodzinka razem, po drugiej pętli w lasku stwierdziliśmy kupę więc ewakuowaliśmy się do domu. Miało być 10 km wyszło 7km, ale to dobrze, bo gdybyśmy dokręcili trzecie kółko, to wieczorem nie poszełbym już biegać a tak..
wieczorem:
8,5 km, w tym 4 x 1km Intervals
kolejne kilometry w czasach:
4:06
3:57
3:55
3:59
YYYYYYYYYYYYEEEEEEEEEEEEEEAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHHHHHHHHHHHH!!!!!!!!!!!!!!
ło Panie, ale żem pognał... Stwierdziłem, że chce spróbować z czym to się je.
I dało radę. Myślę, że jeszcz ejeden bym nakręcił ,ale nie chciałem przeginać.
I to nie było tak, że wypluwałem płuca na koniec każdego interwału... Było ok.
Widzę wyraźnie dużą zmianę długości kroku, luzu, wzmocnienia, wydłużoną fazę lotu, podoba mi się to strasznie... Do tego to poczucie PRĘDKOŚCI, lol. Wiem, ze inni biegają tak wybiegania, ale dla mnie to był niemalże odrzutowy lot.
SATYSFAKCJA 6!!!
Choć z minusem bo bolały piszczele po treningu, konkretnie.
Cóż, beczka miodu, łyżka dziegciu.
Tyle
