Kasia - Biegać!!!
Moderator: infernal
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
To ja się dzisiaj wyłamię, bo coś za regularny zrobił się ten mój nieregularnik (wychodzi na to, ze to tyg. ukazujący się w pon.). Regularne to maiło być bieganie.
Trochę mi szkoda, że mnie na maniackiej nie było. Jednak się nie nudziłam. Cóż nie można być w dwóch miejscach na raz. W sobotę zużyłam 10 m drutu na kolczyki (bez 20 cm) i prowadziłam stoisko aktywna mama, trochę też pobuszowałam po pozostałych między innymi odwiedzając kosmetyczkę pierwszy raz od hmmm i brafiterkę po prostu pierwszy raz (zamiast miseczki B mam D i 10 cm pod biustem mniej niż mi się wydawało). Dzisiaj razem z paskudami utopiłam śmierciuchę , wcześniej jeszcze ją podpalając . (Tzn paskud nie topiłam, żyją i mają się dobrze). W sobotę ze względów logistycznych (meżuś wybył był na jakieś lasobieganie, dopóki nie jest to bieganie za laskami to go wypuszczam), więc biegałam na stadionie 10x4'/1', wykorzystałam okazje, żeby zobaczyć co tam i wyszło po 3:45-3:50/km, czyli w ciągu 4' (~6 i 2/3 okrążenia na trójkątnej 158m bieżni z zakrętem na ostatniej prostej). I teraz mam problem, bo nie bardzo wierzę w 10 km w takim tempie... Ech... Zawsze mogło mi się coś pomylić... Dzisiaj za to sprawy kobiece tak mnie rozłożyły, że zamiast długiego wybiegania, była godzina marszobiegania, żeby nie powiedzieć wręcz marszobiadania. I tak biegłam i bluzgałam pod nosem demoralizując zające, płakałam wzbudzając litość sarenek i potrzebowałam aż godziny aby dojść do tego, że dzisiejsze wyjście nie miało żadnego sensu.
Co biegałam w zeszłym tygodniu? Plan znowu rozsypany!
pn. 1:00
wt. 1:15 w tym 10x 10''/50'' , 30' BC3 Wiatr we włosach, ogień w nogach
śr. 1:50 wybieganie bez człapania
czw. 1:20 10x10''/50'' + 2x12x70''/20'' tym razem się udało (AVG z interwału i przerwy 181, max 199)
pt. nic!!!
sob. 10x 10''/50'' + 10x4'/1'
ndz. Nieco ponad 1h słabo!!!
A poza tym:
Jak to się wszystko zmienia. Wczoraj czułam się super. Dzisiaj jestem słaba.
Plany krótkoterminowe:
Półmaraton Ślężański
Trochę mi szkoda, że mnie na maniackiej nie było. Jednak się nie nudziłam. Cóż nie można być w dwóch miejscach na raz. W sobotę zużyłam 10 m drutu na kolczyki (bez 20 cm) i prowadziłam stoisko aktywna mama, trochę też pobuszowałam po pozostałych między innymi odwiedzając kosmetyczkę pierwszy raz od hmmm i brafiterkę po prostu pierwszy raz (zamiast miseczki B mam D i 10 cm pod biustem mniej niż mi się wydawało). Dzisiaj razem z paskudami utopiłam śmierciuchę , wcześniej jeszcze ją podpalając . (Tzn paskud nie topiłam, żyją i mają się dobrze). W sobotę ze względów logistycznych (meżuś wybył był na jakieś lasobieganie, dopóki nie jest to bieganie za laskami to go wypuszczam), więc biegałam na stadionie 10x4'/1', wykorzystałam okazje, żeby zobaczyć co tam i wyszło po 3:45-3:50/km, czyli w ciągu 4' (~6 i 2/3 okrążenia na trójkątnej 158m bieżni z zakrętem na ostatniej prostej). I teraz mam problem, bo nie bardzo wierzę w 10 km w takim tempie... Ech... Zawsze mogło mi się coś pomylić... Dzisiaj za to sprawy kobiece tak mnie rozłożyły, że zamiast długiego wybiegania, była godzina marszobiegania, żeby nie powiedzieć wręcz marszobiadania. I tak biegłam i bluzgałam pod nosem demoralizując zające, płakałam wzbudzając litość sarenek i potrzebowałam aż godziny aby dojść do tego, że dzisiejsze wyjście nie miało żadnego sensu.
Co biegałam w zeszłym tygodniu? Plan znowu rozsypany!
pn. 1:00
wt. 1:15 w tym 10x 10''/50'' , 30' BC3 Wiatr we włosach, ogień w nogach
śr. 1:50 wybieganie bez człapania
czw. 1:20 10x10''/50'' + 2x12x70''/20'' tym razem się udało (AVG z interwału i przerwy 181, max 199)
pt. nic!!!
sob. 10x 10''/50'' + 10x4'/1'
ndz. Nieco ponad 1h słabo!!!
A poza tym:
Jak to się wszystko zmienia. Wczoraj czułam się super. Dzisiaj jestem słaba.
Plany krótkoterminowe:
Półmaraton Ślężański
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Niech będzie napiszę co biegałam w zaszłym tyg.:
pn. 52' rozb
wt.1:15 10x10''/50''+2x10x1'/30''
śr. 1:15 6x10''/50'' + 6x4'/1'
czw. 50' 10x 1'/1'
pt wieczorem 25' 4x1'/1'
sob 2h rozgrzewka 30' w tym 6 przebieżek półmaraton ślężański 1:34:30 (W komentarzach wrażenia-marudzenia) rozbieganie zrobiłam w trakcie zawodów.
kontuzja
ndz - śr rehabilitacja + sprawność
czw. rozb. 35' + spr.
Piękna pogoda. Dzisiejsze bieganie, choć krótkie sprawiło mi wiele radości. Noga jeszcze trochę boli, ale jest coraz lepiej. Wreszcie wiosna.
pn. 52' rozb
wt.1:15 10x10''/50''+2x10x1'/30''
śr. 1:15 6x10''/50'' + 6x4'/1'
czw. 50' 10x 1'/1'
pt wieczorem 25' 4x1'/1'
sob 2h rozgrzewka 30' w tym 6 przebieżek półmaraton ślężański 1:34:30 (W komentarzach wrażenia-marudzenia) rozbieganie zrobiłam w trakcie zawodów.
kontuzja
ndz - śr rehabilitacja + sprawność
czw. rozb. 35' + spr.
Piękna pogoda. Dzisiejsze bieganie, choć krótkie sprawiło mi wiele radości. Noga jeszcze trochę boli, ale jest coraz lepiej. Wreszcie wiosna.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
To luzowanie i rehabilitacja jest bardzo męczące. Cały tydz. z zakwasami. Na początku tyg. łydki, teraz brzuch... Chyba od przyszłego tygodnia wrócę do biegania.
pon. nic
wt. nic
śr. dla odmiany niiiic
czw. 35'
pt. 62'
sob. Chciałam wyjść, ale jak policzyłam, że muszę skończyć trening o 6, zdecydowałam się na półtorej godzinki snu więcej zamiast biegania.
ndz. 1:45 po łąkach i górkach w Podkowie i świeżo posprzątanym Lesie Młochowskim
pon. nic
wt. nic
śr. dla odmiany niiiic
czw. 35'
pt. 62'
sob. Chciałam wyjść, ale jak policzyłam, że muszę skończyć trening o 6, zdecydowałam się na półtorej godzinki snu więcej zamiast biegania.
ndz. 1:45 po łąkach i górkach w Podkowie i świeżo posprzątanym Lesie Młochowskim
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Nie udało się. Tydzień z tych bardziej zabieganych. Ale w przyszłym tygodniu już napewno zacznę biegać.kapan pisze:Chyba od przyszłego tygodnia wrócę do biegania.
W sobotę dotarłam do granicy między zmęczeniem a wyczrpaniem. Zasypiałam na stojąco, myślałam, że moja głowa rozpryśnie się na milion kawałków, a zawartość żołądka nie utrzyma się w nim długo. Wydawało się, ze jest lepiej na pikniku w Podkowie, gdzie pierwszy raz w życiu miałam przyjemność wypisać dyplom dla męża, ogrzać się przy ognisku i wchłonąć nieco pozytywnej energii. Gdy wróciłam do domu - padłam, gdy tylko połozyłam się do łóżka, w najmniej oczekiwanym momencie też padłam. Mam dość, a to bardzo dobrze, bo będą zmiany. Jakość nie idzie w parze z ilością, o czym przekonałam się boleśnie w sobotę. Przemęczenie rodzi flustrację. Nie mam siły na bieganie dlatego brakuje też energii na inne rzeczy.
Biegałam bardzo mało:
pon. nic (porządna ogólnorozwojówka-miałam ćwiczyć codziennie ech)
wt. nic
śr 60' (w tym 20' BCI/II)
czw. 1:30
pt. 20' późnym wieczorem z pieskiem.
sob. niiic
ndz. 60'
Wszystko spokojnie. Dzisiaj nóżki ewidentnie chciały się trochę pokręcić. Czuję, że choć noga nie pozwala na nic szybkiego, to przy dużym kilometrażu nie zaprotestuje. O ile zacznę się o nią troszczyć. sezon wiosenny miałam przeznaczyć na starty na krótkich dystansach. Plany trzeba jednak zmienić. Mam pomysł lekko szalony, pomoc i błogosławieństwo mężusia. Czas operacyjny 1 miesiąc. Niby mało, ale...lubię wyzwania.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Nie udało się. Tydzień z tych bardziej zabieganych. Ale w przyszłym tygodniu już napewno zacznę biegać.kapan pisze:Chyba od przyszłego tygodnia wrócę do biegania.
W sobotę dotarłam do granicy między zmęczeniem a wyczrpaniem. Zasypiałam na stojąco, myślałam, że moja głowa rozpryśnie się na milion kawałków, a zawartość żołądka nie utrzyma się w nim długo. Wydawało się, ze jest lepiej na pikniku w Podkowie, gdzie pierwszy raz w życiu miałam przyjemność wypisać dyplom dla męża, ogrzać się przy ognisku i wchłonąć nieco pozytywnej energii. Gdy wróciłam do domu - padłam, gdy tylko połozyłam się do łóżka, w najmniej oczekiwanym momencie też padłam. Mam dość, a to bardzo dobrze, bo będą zmiany. Jakość nie idzie w parze z ilością, o czym przekonałam się boleśnie w sobotę. Przemęczenie rodzi flustrację. Nie mam siły na bieganie dlatego brakuje też energii na inne rzeczy.
Biegałam bardzo mało:
pon. nic (porządna ogólnorozwojówka-miałam ćwiczyć codziennie ech)
wt. nic
śr 60' (w tym 20' BCI/II)
czw. 1:30
pt. 20' późnym wieczorem z pieskiem.
sob. niiic
ndz. 60'
Wszystko spokojnie. Dzisiaj nóżki ewidentnie chciały się trochę pokręcić. Czuję, że choć noga nie pozwala na nic szybkiego, to przy dużym kilometrażu nie zaprotestuje. O ile zacznę się o nią troszczyć. sezon wiosenny miałam przeznaczyć na starty na krótkich dystansach. Plany trzeba jednak zmienić. Mam pomysł lekko szalony, pomoc i błogosławieństwo mężusia. Czas operacyjny 1 miesiąc. Niby mało, ale...lubię wyzwania.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Wreszcie jest cel, cel który dodaje skrzydeł. Realny, choć nie łatwy i najważniejsze nie bardzo odległy. Czy to on sprawił, że wstałam przed budzikiem, a biegając o wschodzie Słońca chciało mi się krzyczeć z radości i skakać?
Postanowione 14 maja biegnę Dymno - 50 km na orientację. Pomysł lekko szalony biorąc pod uwagę kontuzję i brak orientacji w terenie. Wiem, że będzie bolało, ale strasznie się cieszę. Kawałek pewnie się za mężusiem pociągnę, a potem każde pójdzie swoim tempem, swoja drogą. Powoli uczę się rozróżniać lewą i prawą stronę, to może i z kierunkami świata jakoś pójdzie.
Moje dotychczasowe sukcesy w biegach na orientację:
1.Drużynowo 5 klasa szkoły podstawowej, byłam kapitanem drużyny. Udało mi się wszystkich pogłubić, a siebie najbardziej. Dobiegłam do domu pokonując dystans dłuższy niż półmaraton. Szukał mnie leśniczy i policja, ale uwierzyłam, ze dam radę przebiec maraton.
2.Jeden z pierwszych startów w dorosłym życiu (za wiele to ich nie było)- udało mi się pokonać 2 panie w zaawansowanym wieku srednim, które trasę pokonowały spacerem nie przerywając plotkowania (mijałysmy się na trasie parę razy)
3. Zebrałam owację od grupki Czechów, którzy jako nieliczni zostali na opustoszałej polanie i usłyszałam komentarz"ta to se uzyla". (5 km biegane mocno w 2 i pół godziny)
4. Ukończyłam zawody, pomimo zwinięcia lampionów z trasy, choć mieściłam sie w limicie. Dyrektor pokazał komu mogę nabluzgać i wręczył odznakę.
5. Zgubiłam się, a za mną pobiegła mała dziewczynka, którą musiłam nosić, uspokajać i prosić jeszcze parę kroków. Wróciłyśmy stopem do biura zawodów, pomimo, że mgliście tłumaczyłam gdzie ono jest. Pan zadzwonił do żony, że odwozi dwie małe dziewczynki.
6. Jeden start miałam udany, bo zgubiłam kartę z opisami i kodami w związku z czym musiałam bardzo uważać i biegać wolniej niż myślę. Przyzwoite miałam też 2 dni z zawodów trzydniowych, bo jak pierwszy dzień skopałam, to ambicje ściganckie zeszły... i 2 następne dni wygrałam i zajęłam 3 miejsce w trzydniówce (na trasie B, ale zawsze).
7. W ultra nie mam doświadczenia żadnego. Pełnoletnia liczba maratonów musi wystarczyć.
Po drodze połówka na Silesia Marathon za dwa tygodnie.
Postanowione 14 maja biegnę Dymno - 50 km na orientację. Pomysł lekko szalony biorąc pod uwagę kontuzję i brak orientacji w terenie. Wiem, że będzie bolało, ale strasznie się cieszę. Kawałek pewnie się za mężusiem pociągnę, a potem każde pójdzie swoim tempem, swoja drogą. Powoli uczę się rozróżniać lewą i prawą stronę, to może i z kierunkami świata jakoś pójdzie.
Moje dotychczasowe sukcesy w biegach na orientację:
1.Drużynowo 5 klasa szkoły podstawowej, byłam kapitanem drużyny. Udało mi się wszystkich pogłubić, a siebie najbardziej. Dobiegłam do domu pokonując dystans dłuższy niż półmaraton. Szukał mnie leśniczy i policja, ale uwierzyłam, ze dam radę przebiec maraton.
2.Jeden z pierwszych startów w dorosłym życiu (za wiele to ich nie było)- udało mi się pokonać 2 panie w zaawansowanym wieku srednim, które trasę pokonowały spacerem nie przerywając plotkowania (mijałysmy się na trasie parę razy)
3. Zebrałam owację od grupki Czechów, którzy jako nieliczni zostali na opustoszałej polanie i usłyszałam komentarz"ta to se uzyla". (5 km biegane mocno w 2 i pół godziny)
4. Ukończyłam zawody, pomimo zwinięcia lampionów z trasy, choć mieściłam sie w limicie. Dyrektor pokazał komu mogę nabluzgać i wręczył odznakę.
5. Zgubiłam się, a za mną pobiegła mała dziewczynka, którą musiłam nosić, uspokajać i prosić jeszcze parę kroków. Wróciłyśmy stopem do biura zawodów, pomimo, że mgliście tłumaczyłam gdzie ono jest. Pan zadzwonił do żony, że odwozi dwie małe dziewczynki.
6. Jeden start miałam udany, bo zgubiłam kartę z opisami i kodami w związku z czym musiałam bardzo uważać i biegać wolniej niż myślę. Przyzwoite miałam też 2 dni z zawodów trzydniowych, bo jak pierwszy dzień skopałam, to ambicje ściganckie zeszły... i 2 następne dni wygrałam i zajęłam 3 miejsce w trzydniówce (na trasie B, ale zawsze).
7. W ultra nie mam doświadczenia żadnego. Pełnoletnia liczba maratonów musi wystarczyć.
Po drodze połówka na Silesia Marathon za dwa tygodnie.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Niby pospałam dzisiaj, ale jakoś chaotycznie się zbierałam. Nie mogłam znaleźć czapeczki, więc wzięłam materiałowy czepek. Wojtek stwierdził, że to nie żaden czepek tylko czapeczka na rower. Odetchnęłam z ulgą i wybiegłam nie w czepku tylko czapeczce rowerowej. Swoim wyglądem przestraszyłam stado bażantów, 3 sarenki i jednego zająca. Długie wybieganie po podmokłych łąkach i podkowiańskich górkach, nogi same się kręciły, przeżyłam jedną z tych żadkich chwil, w których staję się biegiem.
Po przerwie pierwszy zakres jakiś szybszy się zrobił. Może też dlatego, że jak nie biegam niczego szybkiego, to nie potrafię człapać. Zdecydowanie bardziej cieszę się niż boję, kiedy myślę o Dymnie. I już nie moge się doczekać. Ciekawe na którym kilometrze pożałuję?
Po przerwie pierwszy zakres jakiś szybszy się zrobił. Może też dlatego, że jak nie biegam niczego szybkiego, to nie potrafię człapać. Zdecydowanie bardziej cieszę się niż boję, kiedy myślę o Dymnie. I już nie moge się doczekać. Ciekawe na którym kilometrze pożałuję?
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Oj dawno, dawno mnie tu nie było. Ciekawe czy ktoś zatęsknił za moimi głupotkami.
Biegam nie dużo, nie szybko, ale regularnie i czuję, że akumulatorki się ładują.
Na Silesię się nie wybrałam, ponieważ 1.jakoś mi się nie chciało, 2. zależało mi na długim wybieganiu, bo do Dymna coraz bliżej. Wystartowałam w biegu rycerza Okunia, który udalo mi się wygrać bez żadnych problemów, ponieważ konkurencji nie miałam (Zresztą zupełnie nie rozumiem dlaczego). Trochę chciałam się odmulić i zobaczyć jak noga - nie zastrajkowała. Czasem się nie będę podniecać, bo dystans nie do końca znany, a trasa przełajowa... Biegał też Wotek (treningowo) i dzieci. Impreza bardzo sympatyczna, piknikowa atmosfera, fantastyczna pogoda.
Wczoraj walczyłam z mapą szukając karteczek pozostawinych przez Wojtka. Lało, wiało, mapa się cała rozmoczyła, a ja zrobiłam chyba wszelkie możliwe błędy: biegałam za szybko, by kontrolować mapę, żyłam Dymnem, a nie najbliższym punktem do którego mam dobiec, szukałam skrótów, zamiast wybierać pewne wejścia. Wiedziałam, że wybierając bieganie drogami mogę biec szybciej, bo droga lepsza, bo mam pewne zatrzymania, łatwiej też dobrze wejść na punkt, mniej męczą się mięśnie. Niby proste, ale praktyka pokazała, że krótsza droga bywa kusząca i zarazem zgubna. Zupełnie jak w życiu robi się głupoty nie wiadomo dlaczego. Jeśli chodzi o Dymno to sama nie wiem w co się pakuję i po co, nie mam pewności czy dam radę orientacyjnie i kondycyjnie, ale chcę zobaczyć jak to jest, a przygotowania do Dymna będą dobrą bazą pod Wrocław. Skoro noga nie powoliła na szybkie bieganie, to zrobiliśmy trochę wytrzymałości, do czego dobrym pretekstem była ta "50".
Zaległości w pisaniu i tak jednym postem nie nadrobię, więc jeszcze tylko wyspowiadam się z tego, co biegałam.
Ech muszę też ogarnąć w domu, bo oczywiście można uważać gdzie się nogi stawia, ale z czasem stopień trudności domowego toru przeszkód może każdego przerosnąć (wczoraj, gdy potknęłam się o zabawki dzieciaków, Wisia zwróciła mi uwagę, że trzeba było patrzeć pod nogi). Pójdę też szukać nie znalezionych wczoraj punktów, a potem trzeba będzie trochę popracować.
11.- 17. kwietnia
pn 50' +SPR
wt.1:30
śr. 60'
czw. 2h
pt. 60'
sob. 1:20 w tym 50' BCII
ndz. 2:15
18.- 24. kwietnia
pn 50' +SPR
wt.2h
śr. 1:15 w tym 50' BCII
czw. 60'
pt. 1:20 w tym 10x 30''/30'' + 50' BCII
sob. 3h przedswiątecznym wieczorem razem z Wojtkiem po opustoszałych ulicach Wrocławia, taki romantyczny spacer we dwoje
ndz. wolne
25. kwietnia- 1. maja
pn 1:40 10x 30''/30'' +4' p1' 2' (miało być 10x 4'/1', ale noga nie dała)
wt. 45'
śr. 1:40 OWB I
czw. 1:20 10x 30''/30'' +40' BCII
pt. 50' 10x 1'/1'
sob. START Bieg Okunia
ndz. 3h
2. -8. maja
pn wolne
wt. 2:09 Bno
Biegam nie dużo, nie szybko, ale regularnie i czuję, że akumulatorki się ładują.
Na Silesię się nie wybrałam, ponieważ 1.jakoś mi się nie chciało, 2. zależało mi na długim wybieganiu, bo do Dymna coraz bliżej. Wystartowałam w biegu rycerza Okunia, który udalo mi się wygrać bez żadnych problemów, ponieważ konkurencji nie miałam (Zresztą zupełnie nie rozumiem dlaczego). Trochę chciałam się odmulić i zobaczyć jak noga - nie zastrajkowała. Czasem się nie będę podniecać, bo dystans nie do końca znany, a trasa przełajowa... Biegał też Wotek (treningowo) i dzieci. Impreza bardzo sympatyczna, piknikowa atmosfera, fantastyczna pogoda.
Wczoraj walczyłam z mapą szukając karteczek pozostawinych przez Wojtka. Lało, wiało, mapa się cała rozmoczyła, a ja zrobiłam chyba wszelkie możliwe błędy: biegałam za szybko, by kontrolować mapę, żyłam Dymnem, a nie najbliższym punktem do którego mam dobiec, szukałam skrótów, zamiast wybierać pewne wejścia. Wiedziałam, że wybierając bieganie drogami mogę biec szybciej, bo droga lepsza, bo mam pewne zatrzymania, łatwiej też dobrze wejść na punkt, mniej męczą się mięśnie. Niby proste, ale praktyka pokazała, że krótsza droga bywa kusząca i zarazem zgubna. Zupełnie jak w życiu robi się głupoty nie wiadomo dlaczego. Jeśli chodzi o Dymno to sama nie wiem w co się pakuję i po co, nie mam pewności czy dam radę orientacyjnie i kondycyjnie, ale chcę zobaczyć jak to jest, a przygotowania do Dymna będą dobrą bazą pod Wrocław. Skoro noga nie powoliła na szybkie bieganie, to zrobiliśmy trochę wytrzymałości, do czego dobrym pretekstem była ta "50".
Zaległości w pisaniu i tak jednym postem nie nadrobię, więc jeszcze tylko wyspowiadam się z tego, co biegałam.
Ech muszę też ogarnąć w domu, bo oczywiście można uważać gdzie się nogi stawia, ale z czasem stopień trudności domowego toru przeszkód może każdego przerosnąć (wczoraj, gdy potknęłam się o zabawki dzieciaków, Wisia zwróciła mi uwagę, że trzeba było patrzeć pod nogi). Pójdę też szukać nie znalezionych wczoraj punktów, a potem trzeba będzie trochę popracować.
11.- 17. kwietnia
pn 50' +SPR
wt.1:30
śr. 60'
czw. 2h
pt. 60'
sob. 1:20 w tym 50' BCII
ndz. 2:15
18.- 24. kwietnia
pn 50' +SPR
wt.2h
śr. 1:15 w tym 50' BCII
czw. 60'
pt. 1:20 w tym 10x 30''/30'' + 50' BCII
sob. 3h przedswiątecznym wieczorem razem z Wojtkiem po opustoszałych ulicach Wrocławia, taki romantyczny spacer we dwoje
ndz. wolne
25. kwietnia- 1. maja
pn 1:40 10x 30''/30'' +4' p1' 2' (miało być 10x 4'/1', ale noga nie dała)
wt. 45'
śr. 1:40 OWB I
czw. 1:20 10x 30''/30'' +40' BCII
pt. 50' 10x 1'/1'
sob. START Bieg Okunia
ndz. 3h
2. -8. maja
pn wolne
wt. 2:09 Bno
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Napiszę coś więcej (np. relację) po Dymnie. Na razie napiszę, że się boję czy sobie poradzę zarówno orientacyjnie jak i kondycyjnie, a poza tym wiem, że będzie bolało. I właśnie tego cierpienia boję się najbardziej. Na początku myślałam, że będę walczyć przede wszystkim ze swoimi słabościami, później, jak obserwowałam, jak na liście pojawiają się kolejne dziewczyny, które potencjalnie mogą wygrać tę imprezę, zaczęłam myśleć o walce, zastanawiać się na ile mam realne szanse na medal w jakimkolwiek kolorze, a teraz wiem, że nie mogę się ścigać z innymi. Nie na takich zawodach, wyścig w najlepszym wypadku może zakończyć się w burakach, mam pobiec najlepiej jak potrafię, tzn. zachować koncentrację i nie odpuścić, kiedy nogi odmówią współpracy, biec dalej gdy będzie mi już wszystko jedno. Oprócz tego, że się boję, to bardzo się cieszę, bo to taka podróż w nieznane w kierunku granic możliwości.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Przeżyłam romantyczny spacer z mężem (choć oczywiscie cały czas biegalismy), zobaczyłam malownicze okolice, urokliwe zakątki, łosia i bażanty zwyciężyłam, choć wydawało mi się, że zdecydowaną faworytką jest Natalia. Powiem wiecej nie tylko wygrałam Mistrzostwa Polski w Maratonach pieszych na orientację, a nawet jeszcze więcej Wojtek również wygrał. A własciwie przybiegliśmy razem jako pierwsi, a na brak obsady nie mozna było narzekać. Do tej pory nie rozumiem jak to się stało i nie mogę w to uwierzyć. Choć było to wczoraj endorfiny wciąż buzują, jak trochę otrzeźwieje napiszę więcej, bo na razie ciagle mam ochotę skakać i krzyczeć z radości, a to słabo się zapisuję na blogu.
Ostatnio zmieniony 16 maja 2011, 13:53 przez kapan, łącznie zmieniany 1 raz.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Relacja Wojtka
Co mi w duszy grało - Piosenka turystyczna z rewelacyjnym finałem
Chyba woda sodowa uderzyła mi do głowy.
Wyniki
Poniżej zdjęcia Piotra Silniewicza,

który pomógł tej gromadce dotrzeć do punktu:

Co mi w duszy grało - Piosenka turystyczna z rewelacyjnym finałem
Chyba woda sodowa uderzyła mi do głowy.
Wyniki
Poniżej zdjęcia Piotra Silniewicza,

który pomógł tej gromadce dotrzeć do punktu:

- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Teraz to naprawdę dawno nie pisałam. Trochę biegam, ale wygląda na to, że coraz mniej, na szczęście ilość szybkich treningów rośnie. Uzupełniłam dzienniczek i wygląda to tak:
m/c km czas: II III II+III/całość dni biegowych uwagi
styczeń 460 3:05 1:10 11,1% 25/31 4 dni w górach, 2 starty
luty 415 1:28 3:22 13,9% 25/28 regularnie robiona spr
marzec 345 0 7:05 25% 24/31 regularnie robiona spr + rower KONTUZJA
kwiecień 400 3:02 0:59 14% 25/30 rehabilitacja nogi, 2 tyg same rozbiegania
maj 317 6:10 2:02 29% 22/31 dużo dodatkowej pracy
Ostatnie starty:
28-29 maja
MP w biegach górskich Sobótka - zeszłam z trasy. Od czwartku męczyły mnie kłopoty żołądkowe, w czwartek nie biegałam, w piątek wróciłam po trzeciej 1-minutówce bieganej swobodnie, bo było mi słabo . Resztę piątku przeleżałam, dzieci po mnie skakały, na nic nie miałam siły. W piątek wieczorem sytuacja wydawała się opanowana, ale całą noc znowu wymiotowałam. Podczas rozgrzewki, której towarzyszyła miła rozmowa z Anią i Robertem znowu miałam zawroty głowy i czułam się jakby cała energia gdzieś uleciała, albo dosłownie wyleciała. Wypiłam ok. pół litra soku z czarnej porzeczki, który jakimś cudem ostał się w żołądku, uznałam to za dobry znak, poza tym taki kawał jechałam - wystartowałam. Po połowie zdecydowałam się na zejście z trasy, bo nie miałam ochoty, aby ktoś mnie z niej zbierał.
Następnego dnia Bieg dla Maćka. Rodzinę Maćka znam od dzieciństwa, a tata pomagał w organizacji -głupio było nie wystartować. Spóźniłam się na bieg krótszy 2km. Na początku miałam zamiar spokojnie zacząć na 40' i poprowadzić tatę, ale jak już startuję to startuję. Pomyślałam, że w ten upał na tej trasie 39' powinno wystarczyć do zwycięstwa (i nie pomyliłam się!), choć wciąż czułam się słaba, nawet bardzo, zaryzykowałam. 5 km 19:28, akurat. Niestety po 7-8 zaczęłam słabnąć skończyło się na 2-gim miejscu (ledwo obronionym) i niezłamanych 40' (40:05). Wygrała Elżbieta Jarosz. Trzecia była Marzena Morawska. Ech ostatni raz nie złamałam 40' - 4 lata temu w Toruniu. Poznałam Mimika, choć rozmawiając z Nim nie wiedziałam, że on to on, ale teraz już wiem, który to on. Jestem też pod wrażeniem organizacji i klimatu biegu oraz jakości koszulki technicznej promującej nie tyle bieg, co akcję Maciek Biega (wciąż do kupienia za jedyne 30 pln, startówki i krótki rękawek, męskie i kobiece oprócz dobrej jakości pozostaje świadomość, że się pomaga).
Tydzień później 4-5 czerwca:
Przełaje z okazji dnia dziecka w Grodzisku Maz - dyplomem w kat. open chłopców zachwycił się Wojtek, bo bieg się odbył w jego urodziny, mój w kat open dziewcząt tez przypadł mi do gustu. Pobiegłam spokojnie 3:16, a ścigałam się nie z kobietami, lecz ... z chłopcami z gimnazjum. Pewnie wygrałam, choć na początku znacznie mi odeszli do przodu. Podobno było to niezłe przedstawienie.
a o północy 45 wojtka Punkty w Milanówku rozstawiłam przed biegiem, zaraz po biegu zabrałam się razem z dzieciakami za rozstawianie punktów - 2 w Grodzisku Maz, podjeżdżamy wkd-ką, wózek zakopał się, dalej nie pojadę, młody w środku śpi, porzuciłam wózek zostawiając wskazówki młodej na różne okazje i pobiegłam dalej. Później spotykam się z koleżanką w Podkowie Leśnej, czekając na nią rysuję mapy, jak dzieci się bawią na placu zabaw rozmawiamy i ... rysuję mapy. Dociera Magda idziemy na wycieczkę w Podkowie. Spacerujemy jest miło przyklejamy kolejne karteczki z kodami, ale czas ucieka. Robi się nerwowo do jednego punktu sama dobiegam przy ostatnim spotykamy się z Magdą, która dociera tam samochodem, przywożąc wodę, którą chowamy pod mostkiem, gdzie też punkt przyklejamy. W sumie rozstawienie 7 punktów na 8km zajęło nam 4h. 2 punkty stawiamy z samochodu jadąc do nas bocznymi drogami, bo dzieciaki jadą bez fotelików. Zostały 3 punkty nierozstawione. Przyklei je Magda, która ze swoją ekipą wyrusza wcześniej na 10 km. O 20.00 mamy pierwszych gości, przed 21.00 startuje Magda, ja wciąż mapy rysuję i zaczynam się coraz częściej mylić. O północy startuje towarzystwo, ja mam na plecach swojego Wita i pożyczonego Adasia. Chłopaki padają po 1. Kończę rysować mapy, biegam do wyruszających na kolejne pętelki, potem z Kachą oglądamy film. Rano dzieciaki wyruszają z mapą w poszukiwaniu skarbów (pudełka z cukierkami), a potem piknik i pokazy baletowe młodej, że też w jeden weekend tyle się zmieściło. W poniedziałek mam zakwasy jakbym to ja biegała ta 45. Przyjechali fantastyczni ludzie w związku z czym, ta beznadziejna impreza była naprawdę sympatyczna.
m/c km czas: II III II+III/całość dni biegowych uwagi
styczeń 460 3:05 1:10 11,1% 25/31 4 dni w górach, 2 starty
luty 415 1:28 3:22 13,9% 25/28 regularnie robiona spr
marzec 345 0 7:05 25% 24/31 regularnie robiona spr + rower KONTUZJA
kwiecień 400 3:02 0:59 14% 25/30 rehabilitacja nogi, 2 tyg same rozbiegania
maj 317 6:10 2:02 29% 22/31 dużo dodatkowej pracy
Ostatnie starty:
28-29 maja
MP w biegach górskich Sobótka - zeszłam z trasy. Od czwartku męczyły mnie kłopoty żołądkowe, w czwartek nie biegałam, w piątek wróciłam po trzeciej 1-minutówce bieganej swobodnie, bo było mi słabo . Resztę piątku przeleżałam, dzieci po mnie skakały, na nic nie miałam siły. W piątek wieczorem sytuacja wydawała się opanowana, ale całą noc znowu wymiotowałam. Podczas rozgrzewki, której towarzyszyła miła rozmowa z Anią i Robertem znowu miałam zawroty głowy i czułam się jakby cała energia gdzieś uleciała, albo dosłownie wyleciała. Wypiłam ok. pół litra soku z czarnej porzeczki, który jakimś cudem ostał się w żołądku, uznałam to za dobry znak, poza tym taki kawał jechałam - wystartowałam. Po połowie zdecydowałam się na zejście z trasy, bo nie miałam ochoty, aby ktoś mnie z niej zbierał.
Następnego dnia Bieg dla Maćka. Rodzinę Maćka znam od dzieciństwa, a tata pomagał w organizacji -głupio było nie wystartować. Spóźniłam się na bieg krótszy 2km. Na początku miałam zamiar spokojnie zacząć na 40' i poprowadzić tatę, ale jak już startuję to startuję. Pomyślałam, że w ten upał na tej trasie 39' powinno wystarczyć do zwycięstwa (i nie pomyliłam się!), choć wciąż czułam się słaba, nawet bardzo, zaryzykowałam. 5 km 19:28, akurat. Niestety po 7-8 zaczęłam słabnąć skończyło się na 2-gim miejscu (ledwo obronionym) i niezłamanych 40' (40:05). Wygrała Elżbieta Jarosz. Trzecia była Marzena Morawska. Ech ostatni raz nie złamałam 40' - 4 lata temu w Toruniu. Poznałam Mimika, choć rozmawiając z Nim nie wiedziałam, że on to on, ale teraz już wiem, który to on. Jestem też pod wrażeniem organizacji i klimatu biegu oraz jakości koszulki technicznej promującej nie tyle bieg, co akcję Maciek Biega (wciąż do kupienia za jedyne 30 pln, startówki i krótki rękawek, męskie i kobiece oprócz dobrej jakości pozostaje świadomość, że się pomaga).
Tydzień później 4-5 czerwca:
Przełaje z okazji dnia dziecka w Grodzisku Maz - dyplomem w kat. open chłopców zachwycił się Wojtek, bo bieg się odbył w jego urodziny, mój w kat open dziewcząt tez przypadł mi do gustu. Pobiegłam spokojnie 3:16, a ścigałam się nie z kobietami, lecz ... z chłopcami z gimnazjum. Pewnie wygrałam, choć na początku znacznie mi odeszli do przodu. Podobno było to niezłe przedstawienie.
a o północy 45 wojtka Punkty w Milanówku rozstawiłam przed biegiem, zaraz po biegu zabrałam się razem z dzieciakami za rozstawianie punktów - 2 w Grodzisku Maz, podjeżdżamy wkd-ką, wózek zakopał się, dalej nie pojadę, młody w środku śpi, porzuciłam wózek zostawiając wskazówki młodej na różne okazje i pobiegłam dalej. Później spotykam się z koleżanką w Podkowie Leśnej, czekając na nią rysuję mapy, jak dzieci się bawią na placu zabaw rozmawiamy i ... rysuję mapy. Dociera Magda idziemy na wycieczkę w Podkowie. Spacerujemy jest miło przyklejamy kolejne karteczki z kodami, ale czas ucieka. Robi się nerwowo do jednego punktu sama dobiegam przy ostatnim spotykamy się z Magdą, która dociera tam samochodem, przywożąc wodę, którą chowamy pod mostkiem, gdzie też punkt przyklejamy. W sumie rozstawienie 7 punktów na 8km zajęło nam 4h. 2 punkty stawiamy z samochodu jadąc do nas bocznymi drogami, bo dzieciaki jadą bez fotelików. Zostały 3 punkty nierozstawione. Przyklei je Magda, która ze swoją ekipą wyrusza wcześniej na 10 km. O 20.00 mamy pierwszych gości, przed 21.00 startuje Magda, ja wciąż mapy rysuję i zaczynam się coraz częściej mylić. O północy startuje towarzystwo, ja mam na plecach swojego Wita i pożyczonego Adasia. Chłopaki padają po 1. Kończę rysować mapy, biegam do wyruszających na kolejne pętelki, potem z Kachą oglądamy film. Rano dzieciaki wyruszają z mapą w poszukiwaniu skarbów (pudełka z cukierkami), a potem piknik i pokazy baletowe młodej, że też w jeden weekend tyle się zmieściło. W poniedziałek mam zakwasy jakbym to ja biegała ta 45. Przyjechali fantastyczni ludzie w związku z czym, ta beznadziejna impreza była naprawdę sympatyczna.
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
Co biegałam w tym tygodniu ?
Mało, ale baaardzo soczyście i radośnie
pon. 45' w tym: 20x30''/30''
wt. 1:10 w tym: 4x4'/1' +20' BC III wieczorem 40' SPR
śr. nic (bo: nie miałam czasu, byłam zmęczona, nadchodziła burza, a poza tym nie chciało mi się)
czw. 60' w tym: 2x10x1'/30'' p 5'
Dzisiejszy trening, to taka esencja biegania. Założyłam kolce w teren i poleciałam przed siebie. Porządnie się rozgrzałam, a potem grzałam, co sił w nóżkach, jak mówi moja córka Wisia. Były ostre zakręty między drzewami, skakanie przez rowy, spotkanie z sarną, uczucie lekkości biegania i walka ze słabościami, a przede wszystkim ogromna radość. Biegłam i tym swoim biegiem, dla kogoś pewnie żałosnym, dla mnie niesamowicie szybkim, chciałam wykrzyczeć jak bardzo się cieszę, ... że biegnę, że żyję... I pomyśleć, że niedawno w to moje bieganie, ale także życie, brutalnie wdzierała się mieszanka zniechęcenia i znużenia, złości, bezradności, a nawet rozpaczy. Dziś jestem znowu szczęśliwa!
Mało, ale baaardzo soczyście i radośnie
pon. 45' w tym: 20x30''/30''
wt. 1:10 w tym: 4x4'/1' +20' BC III wieczorem 40' SPR
śr. nic (bo: nie miałam czasu, byłam zmęczona, nadchodziła burza, a poza tym nie chciało mi się)
czw. 60' w tym: 2x10x1'/30'' p 5'
Dzisiejszy trening, to taka esencja biegania. Założyłam kolce w teren i poleciałam przed siebie. Porządnie się rozgrzałam, a potem grzałam, co sił w nóżkach, jak mówi moja córka Wisia. Były ostre zakręty między drzewami, skakanie przez rowy, spotkanie z sarną, uczucie lekkości biegania i walka ze słabościami, a przede wszystkim ogromna radość. Biegłam i tym swoim biegiem, dla kogoś pewnie żałosnym, dla mnie niesamowicie szybkim, chciałam wykrzyczeć jak bardzo się cieszę, ... że biegnę, że żyję... I pomyśleć, że niedawno w to moje bieganie, ale także życie, brutalnie wdzierała się mieszanka zniechęcenia i znużenia, złości, bezradności, a nawet rozpaczy. Dziś jestem znowu szczęśliwa!
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
pt 40' 10x30''/1'
sob Ech. A wydawało się, że już dobrze. No właśnie wydawało się. Ech! Nie wiem tylko czy do lekarza, czy na trening, bo zaczęło być chorobliwie. Aby nie było zbyt pesymistycznie, sobotni start przemilczę piosenką tylko nie bardzo wiem jaką:
http://www.youtube.com/watch?v=tXHO7hSc ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=8YIHLmW7 ... re=related
A może po prostu:
http://www.youtube.com/watch?v=AJfcDdMu ... re=related
sob Ech. A wydawało się, że już dobrze. No właśnie wydawało się. Ech! Nie wiem tylko czy do lekarza, czy na trening, bo zaczęło być chorobliwie. Aby nie było zbyt pesymistycznie, sobotni start przemilczę piosenką tylko nie bardzo wiem jaką:
http://www.youtube.com/watch?v=tXHO7hSc ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=8YIHLmW7 ... re=related
A może po prostu:
http://www.youtube.com/watch?v=AJfcDdMu ... re=related
- kapan
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 891
- Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
- Życiówka na 10k: 38:51
- Życiówka w maratonie: 2:59:29
ndz 2h
tydzień 76km 19%
pon 45' 10x30''/30''
Mam fantastyczne dzieci, prosiłam dzisiaj Wisię x razy o poskładanie swoich bucików. "O jedną rzecz Cię proszę czy naprawdę nie możesz tego zrobić?" " To poproś o więcej rzeczy mamusiu, wtedy będę miała z czego wybierać i może coś zrobię". Nic. Lecę z paskudami na zajęcia.
tydzień 76km 19%
pon 45' 10x30''/30''
Mam fantastyczne dzieci, prosiłam dzisiaj Wisię x razy o poskładanie swoich bucików. "O jedną rzecz Cię proszę czy naprawdę nie możesz tego zrobić?" " To poproś o więcej rzeczy mamusiu, wtedy będę miała z czego wybierać i może coś zrobię". Nic. Lecę z paskudami na zajęcia.