JA nie dobiegnę?!
- dont_ask
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 462
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 11:40
- Życiówka na 10k: 1:01:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Konstantynów Łódzki
Ja myślę, że to są teksty dla ludzi, którzy "z urodzenia" nie są wytrzymałościowcami.
Większość z Was jest typem wytrzymałościowym. Fizycznie. Ale macie też pewne predyspozycje psychiczne. Nawet jak zaczynacie robić coś nowego nie ma problemu żeby przycisnąć. Różne przeciwności i niewygody skłonią Was do soczystego flugania, ale nie do poddania się.
Ale są też ludzie, którzy mają bardzo odmienne charaktery i motywacje. Obserwowałam kiedyś panie na aerobiku. Wiek średni, zadbane. W pełni świadome, po co tu przychodzą, jaki to ma wpływ na ich zdrowie, samopoczucie, wygląd, samoocenę. Ćwiczyły uczciwie, z zaangażowaniem, systematycznie. Święcie wierzyły, że podjeły dobrą decyzję i zamierzały w niej wytrwać.
Ale gdzieś głęboko pod skórą to im nie leżało. One potrzebują strojów, napojów, tej całej otoczki, która mnie wydaje się stekiem bzdur i zawracania głowy.
Tak więc jeden powie sobie „rusz dupę!!”
A drugi „byle do tego kwitnącego drzewa”.
Malvina pewnie pisze dla takich „innych biegaczy”.
A jak trafia na główną, to już pewnie Adam wie…
Większość z Was jest typem wytrzymałościowym. Fizycznie. Ale macie też pewne predyspozycje psychiczne. Nawet jak zaczynacie robić coś nowego nie ma problemu żeby przycisnąć. Różne przeciwności i niewygody skłonią Was do soczystego flugania, ale nie do poddania się.
Ale są też ludzie, którzy mają bardzo odmienne charaktery i motywacje. Obserwowałam kiedyś panie na aerobiku. Wiek średni, zadbane. W pełni świadome, po co tu przychodzą, jaki to ma wpływ na ich zdrowie, samopoczucie, wygląd, samoocenę. Ćwiczyły uczciwie, z zaangażowaniem, systematycznie. Święcie wierzyły, że podjeły dobrą decyzję i zamierzały w niej wytrwać.
Ale gdzieś głęboko pod skórą to im nie leżało. One potrzebują strojów, napojów, tej całej otoczki, która mnie wydaje się stekiem bzdur i zawracania głowy.
Tak więc jeden powie sobie „rusz dupę!!”
A drugi „byle do tego kwitnącego drzewa”.
Malvina pewnie pisze dla takich „innych biegaczy”.
A jak trafia na główną, to już pewnie Adam wie…
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
mnie chodzi o to jak o tym pisze, polecam wczytać się w moje posty.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
Qba. Chodzi właśnie o to, jak się o tym, do nas, pisze.
Nie wydaje mi się, żeby była to najszczęśliwsza forma, i styl, zwracania się do początkujących – w tym wypadku biegaczy. Mi się to kojarzy (no, powiedzmy, że poniekąd) z sytuacją, gdy dorosły człowiek, zwracając się do dziecka, nagle zaczyna infantylizować i - jakby tego było jeszcze mało – seplenić.
Nie wydaje mi się, żeby była to najszczęśliwsza forma, i styl, zwracania się do początkujących – w tym wypadku biegaczy. Mi się to kojarzy (no, powiedzmy, że poniekąd) z sytuacją, gdy dorosły człowiek, zwracając się do dziecka, nagle zaczyna infantylizować i - jakby tego było jeszcze mało – seplenić.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1060
- Rejestracja: 30 lis 2009, 11:32
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
A jeszcze gorzej jak temu dorosłemu tylko się wydaje że jest dorosły, a tak naprawdę wie nie wiele więcej niż ten komu doradza, bo w biegowym świecie dopiero raczkuje.blink pisze:Qba. Chodzi właśnie o to, jak się o tym, do nas, pisze.
Nie wydaje mi się, żeby była to najszczęśliwsza forma, i styl, zwracania się do początkujących – w tym wypadku biegaczy. Mi się to kojarzy (no, powiedzmy, że poniekąd) z sytuacją, gdy dorosły człowiek, zwracając się do dziecka, nagle zaczyna infantylizować i - jakby tego było jeszcze mało – seplenić.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
A jeszcze gorzej, jak są kafelki, bo się kolana ślizgają.
- kolcichy
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 257
- Rejestracja: 25 sty 2011, 22:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Stargard Szczeciński
Witam - pozwolicie, że wtrącę się do wątku. Mnie osobiście, wydaje się, że ten tekst jest dedykowany do ogółu biegaczy (i początkujących i weteranów) oraz do wytrzymałościowców i niewytrzymałościowców. Ja ze sportem mam sporo wspólnego. 6 lat temu przez prawie 10 lat trenowałem kolarstwo. Uczucia zmęczenia, nudy, lenistwa, zniechęcenia mieszały się ze sobą non stop. Teraz od pół roku biegam - ponad 400km w butach za mną i mam dokładnie takie same odczucia jak niegdyś - i nikt mnie do niczego nie zmusza. Niektórzy piszą, że ten tekst im się nie podoba, że jest nie dla nich. Uważam, że jest dla każdego. U wszystkich sportowców - bez znaczenia na rodzaj sportu, na wiek sportowca, na zaangażowanie sportowca i doświadczenie - następują momenty tzw. rezygnacji i lekkiego zniechęcenia. To wynik naszej psychiki i nauka nie znalazła chyba na to lekarstwa. Samozaparcie i upór wśród nas - biegaczy - powoduje, że wychodzimy i biegamy - choć nawet sobie sprawy z tego nie zdawałem. Ostatnio czytam książkę o plemieniu meksykańskim Tarahumara - chyba tylko oni nie odczuwają zniechęcenia bieganiem - dla nich to tak jak dla nas chodzenie - element egzystencji.
U mnie najczęściej przyczyną chęci zaprzestania bądź skrócenia treningu jest nikt inny jak moja druga połówka. I takie marudzenie na mnie działa demotywująco. Dlatego apel do naszych drugich połówek (damskich i męskich) - nie marudźcie nam. To i tak nic nie da. I tak pójdziemy na trening, tylko będziemy się na nim troszkę bardziej męczyć, bo nasz mózg będzie wysyłał nie takie sygnały jak powinien i jak wysyła gdy nie ma presji - ja przynajmniej tak mam. Później wracam z treningu i to ja marudzę, że słaby czas, że kolka, że to i tamto. To tylko moja taka mała dygresja.
Powodzenia wszystkim biegaczom w łamaniu własnych (i postawionych przez innych) barier!!!
Pzdr,
Piotrek
U mnie najczęściej przyczyną chęci zaprzestania bądź skrócenia treningu jest nikt inny jak moja druga połówka. I takie marudzenie na mnie działa demotywująco. Dlatego apel do naszych drugich połówek (damskich i męskich) - nie marudźcie nam. To i tak nic nie da. I tak pójdziemy na trening, tylko będziemy się na nim troszkę bardziej męczyć, bo nasz mózg będzie wysyłał nie takie sygnały jak powinien i jak wysyła gdy nie ma presji - ja przynajmniej tak mam. Później wracam z treningu i to ja marudzę, że słaby czas, że kolka, że to i tamto. To tylko moja taka mała dygresja.
Powodzenia wszystkim biegaczom w łamaniu własnych (i postawionych przez innych) barier!!!
Pzdr,
Piotrek
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12928
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
"JA nie pobiegnę?!" przywodzi wspomnienie najlepszych lat akademickich spontanów, gdzie kolejny kielonek się nie przyjął. Finisz z klapą na uszach, fetowany był gromkim aplauzem i w rytmie śpiewanym: "dajesz!, dajesz!, co ty nie wypijesz?! W czkawce ze schaboszczakiem w polewie czekoladowej, traciłem z rozbryzgiem na wadze ale co - JA nie wypiję?!
-
- Wyga
- Posty: 57
- Rejestracja: 09 cze 2010, 23:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Trójmiasto
Tekst skojarzył mi się z planem treningowym Magdy M.
Jak ktoś musi stosować jakieś sztuczki, żeby się zmusić do biegania, to gówno z tego biegania będzie prędzej czy później.
Jak ktoś musi stosować jakieś sztuczki, żeby się zmusić do biegania, to gówno z tego biegania będzie prędzej czy później.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
Piotrek,
Dzięki za fajny wpis, świetnie, że do Ciebie artykuł przemawia.
Może należałoby wyjaśnić dlaczego do mnie nie, po prostu żebyśmy się dobrze rozumieli
Będę cytował fragmenty z artykułu i komentował od razu.
1. Znasz to uczucie, kiedy najchętniej po prostu byś się zatrzymał, cisnął opaską, butelką z wodą, czy co tam właśnie masz pod ręką o ziemię i powiedział „Pier**ę, nie biegnę!”? Pewnie, że znasz. W końcu lenistwo rzecz ludzka.
Wg mnie zbyt daleko posunięta generalizacja. Uczucie, o którym mowa, może świadczyć o wyczerpaniu organizmu, może świadczyć o przygnębieniu niekoniecznie związanym w ogóle z bieganiem, może świadczyć o zwątpieniu w skutecznośc treningu, itd., które to powody zasadniczo różnią się od lenistwa. Początek artykułu sugeruje, że skoro odczuwam zniechęcenie podczas treningu, to jestem leniuchem. Powiedz to komuś, kto uczucie zniechęcenia poczuł w 14 tygodniu przygotowań do maratonu, kilometraż 120km/tydzień, treningi codziennie.
2. klika razy w tygodniu wskoczyć w dres , podskakujący na plecach kaptur
duża częśc biegaczy poczuje, że to nie do nich, bo nie mają dresu...
a poważniej: wyborażam sobie, że autorka pisząc ten tekst miała rozłożone runner's worldy, men's healthy i shape'y dookoła i starał się stać się częścią tego świata, przez co, znowum moim zdaniem wyszło nienaturalnie.
3. niepokonanym Paulem Tergatem
aż chciałoby się użyć wielce wymownego skrótu WTF?!
po pierwsze, skąd się nagle wziął Paul Tergat:
ani nie biega już w czołówce, ani nie był niepokonany,
albo koleżanka wyguglała pierwsze lepsze nazwisko, albo tekst jest sponsorowany przez NIKE (Tergat jest ambasadorem Nike +).
Znowu, piasek w zębach.
4. Jeśli Twoja wyobraźnia nie spisuje się najlepiej, spróbuj po prostu mówić: do siebie, do swoich odmawiających posłuszeństwa nóg czy do uwierających elementów garderoby. „Kaptur, wyluzuj, nie skacz, jakbyś miał ADHD”, „A wy, tam na dole, do roboty! Przebieramy, prawa, lewa, prawa, lewa…”. Możesz mówić zupełnie od rzeczy – spokojnie, i tak Cię nikt nie usłyszy.
to jest chyba ta infantylizacja... sytuacja rózni się od biegania tym, że na ofrum ludzie słyszą, jak ktoś plecie od rzeczy
5. Zakup porządne słuchawki, skleć odpowiednią playlistę i rusz w trasę z odtwarzaczem
może mam schizę, ale oczekiwałem, że pod artykułem będzie reklama mp trójek i rozczarowałem się, że jej nie było.
być może koleżanka nie wie, że w podobnych artykułach w shapie czy RW dlatego pojawiają się wzmianki o odtwarzaczach, że 3 strony dalej jest odpowiednia reklama.
na marginesie: tak, słucham często muzy podczas biegania.
6. Sprawdza się, o ile ktoś nie jest wielkim miłośnikiem Celine Dion
nie zrozumiałem, proszę o pomoc.
7. Czy to schabowy, czy mocno zakrapiana impreza ze znajomymi albo ubywające na wadze kilogramy
tak jak idea wymarzonej nagrody za wykonanie treningu jest sama w sobie super, tak rozwala mnie nielogiczność przytoczonego zdania - mogę sobie zafundować liposukcję po wykonanym treningu? Czy chodzi o to, że biegając spalam tłuszcz, no ale wtedy nie jest to nagroda którą sobie przyznaję i wynagradzam trudy biegu, tylko bezpośrednia konsekwencja samej aktywności. byc może chodziło po prostu oto, ze ktoś zamiast powiedzieć sobie: "jak dobiegnę pożrę tortillę" mówi "jak dobiegnę będę lżejszy o 100g", ale w tekście wyszło to jakoś kulawo.
8. Pomyśl, że już nigdy nie poczułbyś wiatru dmuchającego prosto w twarz, natrętnych spojrzeń mijanych przechodniów
gdzie jest takie miejsce, gdzie codziennie są wichury i ludzie sa jacyś szczególnie nachalni?
bo w normalnym świecie nie czuć wiatru na twarzy podczas biegania (standardowo) i nikt się w Ciebie nie wpatruje...
Żebyśmy sie źle nie zrozumieli: moje uwagi są pół-żartem,pół-serio i nie twierdzę, że artykuł jest do bani. Ale zgrzyta.
Dzięki za fajny wpis, świetnie, że do Ciebie artykuł przemawia.
Może należałoby wyjaśnić dlaczego do mnie nie, po prostu żebyśmy się dobrze rozumieli
Będę cytował fragmenty z artykułu i komentował od razu.
1. Znasz to uczucie, kiedy najchętniej po prostu byś się zatrzymał, cisnął opaską, butelką z wodą, czy co tam właśnie masz pod ręką o ziemię i powiedział „Pier**ę, nie biegnę!”? Pewnie, że znasz. W końcu lenistwo rzecz ludzka.
Wg mnie zbyt daleko posunięta generalizacja. Uczucie, o którym mowa, może świadczyć o wyczerpaniu organizmu, może świadczyć o przygnębieniu niekoniecznie związanym w ogóle z bieganiem, może świadczyć o zwątpieniu w skutecznośc treningu, itd., które to powody zasadniczo różnią się od lenistwa. Początek artykułu sugeruje, że skoro odczuwam zniechęcenie podczas treningu, to jestem leniuchem. Powiedz to komuś, kto uczucie zniechęcenia poczuł w 14 tygodniu przygotowań do maratonu, kilometraż 120km/tydzień, treningi codziennie.
2. klika razy w tygodniu wskoczyć w dres , podskakujący na plecach kaptur
duża częśc biegaczy poczuje, że to nie do nich, bo nie mają dresu...
a poważniej: wyborażam sobie, że autorka pisząc ten tekst miała rozłożone runner's worldy, men's healthy i shape'y dookoła i starał się stać się częścią tego świata, przez co, znowum moim zdaniem wyszło nienaturalnie.
3. niepokonanym Paulem Tergatem
aż chciałoby się użyć wielce wymownego skrótu WTF?!
po pierwsze, skąd się nagle wziął Paul Tergat:
ani nie biega już w czołówce, ani nie był niepokonany,
albo koleżanka wyguglała pierwsze lepsze nazwisko, albo tekst jest sponsorowany przez NIKE (Tergat jest ambasadorem Nike +).
Znowu, piasek w zębach.
4. Jeśli Twoja wyobraźnia nie spisuje się najlepiej, spróbuj po prostu mówić: do siebie, do swoich odmawiających posłuszeństwa nóg czy do uwierających elementów garderoby. „Kaptur, wyluzuj, nie skacz, jakbyś miał ADHD”, „A wy, tam na dole, do roboty! Przebieramy, prawa, lewa, prawa, lewa…”. Możesz mówić zupełnie od rzeczy – spokojnie, i tak Cię nikt nie usłyszy.
to jest chyba ta infantylizacja... sytuacja rózni się od biegania tym, że na ofrum ludzie słyszą, jak ktoś plecie od rzeczy
5. Zakup porządne słuchawki, skleć odpowiednią playlistę i rusz w trasę z odtwarzaczem
może mam schizę, ale oczekiwałem, że pod artykułem będzie reklama mp trójek i rozczarowałem się, że jej nie było.
być może koleżanka nie wie, że w podobnych artykułach w shapie czy RW dlatego pojawiają się wzmianki o odtwarzaczach, że 3 strony dalej jest odpowiednia reklama.
na marginesie: tak, słucham często muzy podczas biegania.
6. Sprawdza się, o ile ktoś nie jest wielkim miłośnikiem Celine Dion
nie zrozumiałem, proszę o pomoc.
7. Czy to schabowy, czy mocno zakrapiana impreza ze znajomymi albo ubywające na wadze kilogramy
tak jak idea wymarzonej nagrody za wykonanie treningu jest sama w sobie super, tak rozwala mnie nielogiczność przytoczonego zdania - mogę sobie zafundować liposukcję po wykonanym treningu? Czy chodzi o to, że biegając spalam tłuszcz, no ale wtedy nie jest to nagroda którą sobie przyznaję i wynagradzam trudy biegu, tylko bezpośrednia konsekwencja samej aktywności. byc może chodziło po prostu oto, ze ktoś zamiast powiedzieć sobie: "jak dobiegnę pożrę tortillę" mówi "jak dobiegnę będę lżejszy o 100g", ale w tekście wyszło to jakoś kulawo.
8. Pomyśl, że już nigdy nie poczułbyś wiatru dmuchającego prosto w twarz, natrętnych spojrzeń mijanych przechodniów
gdzie jest takie miejsce, gdzie codziennie są wichury i ludzie sa jacyś szczególnie nachalni?
bo w normalnym świecie nie czuć wiatru na twarzy podczas biegania (standardowo) i nikt się w Ciebie nie wpatruje...
Żebyśmy sie źle nie zrozumieli: moje uwagi są pół-żartem,pół-serio i nie twierdzę, że artykuł jest do bani. Ale zgrzyta.
- dont_ask
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 462
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 11:40
- Życiówka na 10k: 1:01:00
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Konstantynów Łódzki
Przyznam się, że ja czasami do siebie gadam.
Zazwyczaj jest to coś w stylu "na co ci to babo głupia, trzeba było kwiatki przesadzać, taki z ciebie biegacz jak ....to ostatni raz, do fryzjera trzeba było ... "
oraz kilka kwestii typu: piiii piiiii piiii
a nogi robią wsoje i ani sie obejrze, a już mi się jakoś poprawi i okazuje się, że im brutalniej się z sobą w myslach obeszłam, tym tempo jest lepsze
Zazwyczaj jest to coś w stylu "na co ci to babo głupia, trzeba było kwiatki przesadzać, taki z ciebie biegacz jak ....to ostatni raz, do fryzjera trzeba było ... "
oraz kilka kwestii typu: piiii piiiii piiii
a nogi robią wsoje i ani sie obejrze, a już mi się jakoś poprawi i okazuje się, że im brutalniej się z sobą w myslach obeszłam, tym tempo jest lepsze
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1060
- Rejestracja: 30 lis 2009, 11:32
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Artykuł jest do bani, bo tym razem nie było o pierwszym orgazmie autorki. Jestem zawiedziony.Qba Krause pisze:
Żebyśmy sie źle nie zrozumieli: moje uwagi są pół-żartem,pół-serio i nie twierdzę, że artykuł jest do bani. Ale zgrzyta.
- yacool
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 12928
- Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
- Kontakt:
Może w następnym artykule będzie o zapobieganiu oziębłości wywoływanej amortyzacją w pięcie i drażnieniu stref erogennych podczas lądowania na śródstopiu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
lądujesz śródstopiem na czyichś stresach erogennych, aua...
to już dla mnie zbyt ostre SM.
to już dla mnie zbyt ostre SM.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Brujera, mamy weekend, więcej luzu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1060
- Rejestracja: 30 lis 2009, 11:32
- Życiówka na 10k: 38:38
- Życiówka w maratonie: brak
Adamie, będąc zupełnie poważnym i spiętym, chciałbym zauważyć, że czuję się niekomfortowo jako czytelnik tej zacnej strony, gdy oferuje mi się teksty dyletanckie, pisane językiem tak potocznym, że wręcz prostackim, zawierającym wulgaryzmy i poruszające tematy dotyczące intymnych sfer życia. Może jestem staroświecki, ale nie tego oczekuję od strony promującej bieganie i zdrowy styl życia i jako rodzic, również nie chciałbym, aby moja dorastająca pociecha, musiała za kilka lat z taką formą "medialnego" przekazu obcować na co dzień, jako normą. Proszę więc niniejszy wątek, w którym nie tylko ja się udzielam krytycznie, potraktować jako wołanie na pustyni - osób, które jednak stawiają pewne wymagania językowi pisanemu, a od treści wymagają ... treści i chciałyby, aby osoby którym udzielono "łam" danego medium miały ze względu na swoją wiedzę, doświadczenie, pomysł, styl, itp. coś do przekazania, czytelnikowi. Proszę traktować czytelników - biegaczy poważnie, z szacunkiem i pochylać się nad tekstem przed jego opublikowaniem, dokonując korekt, weryfikacji, itp.Adam Klein pisze:Brujera, mamy weekend, więcej luzu.
Jestem zupełnie poważny, spięty, że aż śmieszny. Wiem. Mimo to, proszę powyższe wziąć chociaż pod uwagę. Dziękuję.