Nadmierna elastyczność (jak częsta u pływaków nadmierna ruchomość w stawach) wcale nie jest specjalnie korzystna w bieganiu, natomiast co jest istotne to prawidłowy balans mięśniowy. Bez rozciągania nie da się tego osiągnąć. Problemem w bieganiu jest bardzo prosty ruch angażujący zawsze te same mięśnie i powtarzanie tego prostego ruchu, co powoduje skrócenie mięśni, co powoduje rozluźnienie mięśni antagonistycznych i w związku z tym jeszcze większy przykurcz mięśni. Rolą rozciąganie w bieganiu powinno wyrównanie balansu mięśniowego, a nie zwiększenie elastyczności. Pływacy zmieniają style, ruch jest bardziej skomplikowany i ich ten problem nie dotyczy w tym stopniu.Absolutnie nie neguję konieczności rozciąganie się. Można oczywiście być biegaczem paralitykiem (lub kolarzem, lub narciarzem, lub...) Ale "zdrowo, modnie i wygodnie" jest być w miarę elastycznym.
Zastanawia mnie tylko dlaczego kładzie się taki duży nacisk na rozciąganie przy okazji biegania. Przyznam się bez bicia, że ja tego nie robię (no bo 30 sekund naciągnięcia łydek to nie rozciąganie).
Pływacy, którzy są wspaniele rozciągnięci i wg mnie mają dużo większą "samoświadomość" swojego ciała nie rozciągają się po treningu pływackim, tylko na osobnych treningach. Pewnie podobnie jest z łyżwiarzami, narciarzami itp
A w ogóle te dwa linki, od których zaczęła się dyskusja też nie negują konieczności rozciągania, tylko koncentrują się na tym jak i kiedy to robić.