DOMinika - myślami w 2013
Moderator: infernal
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
W niedzielę odpoczynek i dłłuuugi powrót do domu (ponad 8 godzin jazdy).
W poniedziałek delikatne 25 minut; ok 4,6 km.
Wtorek wolny i od dziś biorę się do pracy. Miał być teraz odpoczynek i roztrenowanie, ale...
Po wielu przemyśleniach zdecydowałam się na start na Słowenii. Jest to szaleństwo, bo maraton to jedno, a maraton po górach...jednak coś innego, ale... raz się żyje.
A maraton nie zając...może zamiast w Warszawie pobiegnę we Frankfurcie? Tam byłaby szansa na złamanie 2,45...
W poniedziałek delikatne 25 minut; ok 4,6 km.
Wtorek wolny i od dziś biorę się do pracy. Miał być teraz odpoczynek i roztrenowanie, ale...
Po wielu przemyśleniach zdecydowałam się na start na Słowenii. Jest to szaleństwo, bo maraton to jedno, a maraton po górach...jednak coś innego, ale... raz się żyje.
A maraton nie zając...może zamiast w Warszawie pobiegnę we Frankfurcie? Tam byłaby szansa na złamanie 2,45...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
18 maja, środa
Miało być bardzo spokojne tuptanie, bo wydawało mi się, że nogi jeszcze ciężkie. Ale po pierwszym kilometrze po 5,0 było coraz szybciej. Naturalnie. Z bardzo mocnym ostatnim kilometrem - czułam potrzebę zwiększania prędkości;) 10 km w ok. 43 minuty.
Bardzo przyjemny bieg z narastającą prędkością. Tygrysy to lubią:):)
Powoli moc wstępuje...
No ale idą upały, więc nie ma się co obawiać, że będę za bardzo szaleć
Miało być bardzo spokojne tuptanie, bo wydawało mi się, że nogi jeszcze ciężkie. Ale po pierwszym kilometrze po 5,0 było coraz szybciej. Naturalnie. Z bardzo mocnym ostatnim kilometrem - czułam potrzebę zwiększania prędkości;) 10 km w ok. 43 minuty.
Bardzo przyjemny bieg z narastającą prędkością. Tygrysy to lubią:):)
Powoli moc wstępuje...
No ale idą upały, więc nie ma się co obawiać, że będę za bardzo szaleć
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
19 maja, czwartek
Z przyczyn ...niezależnych wyszło 10 km w tempie 5,15...
Te przyczyny to jogger (waga 12kg) i Bartuś w nim, równoważny joggerowi plus schylanie się kilka razy po chrupki, podawanie wody...poprawianie bucików...
cóż, można uznać to za trening techniczny...
Niestety drapieżne i krwiożercze bestie nie pozwoliły nam na więcej. Ja bym przeżyła jeszcze kilka dodatkowych ukąszeń (obudziły się chyba w tym tygodniu!), ale Bartek miał dośc...
Z przyczyn ...niezależnych wyszło 10 km w tempie 5,15...
Te przyczyny to jogger (waga 12kg) i Bartuś w nim, równoważny joggerowi plus schylanie się kilka razy po chrupki, podawanie wody...poprawianie bucików...
cóż, można uznać to za trening techniczny...
Niestety drapieżne i krwiożercze bestie nie pozwoliły nam na więcej. Ja bym przeżyła jeszcze kilka dodatkowych ukąszeń (obudziły się chyba w tym tygodniu!), ale Bartek miał dośc...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
20 maja, piątek
Zamiast kombinowania, co tu zrobić by pobiegać po południu, zmusiłam się do porannego człapania.
O ósmej musiałam wyjść do pracy, także pobudka o szóstej...jak ja tego nie lubię!
16 km, tempo 4,54 min/km, ale pierwsze dwa kilometry grubo powyżej pięciu. Cięzko było się rozbudzić, ale jak już ożyłam to deceniałam taki poranek Pogoda wakacyja, ale dopiero 23 stopnie (tyle wskazywał termometr, gdy wróciłam), komary jeszcze w uśpieniu! Las w pełnej zieloności.
I pustka. Tylko kilku biegaczy.
Dopełniłam trening 7 długimi przebieżkami.
Zamiast kombinowania, co tu zrobić by pobiegać po południu, zmusiłam się do porannego człapania.
O ósmej musiałam wyjść do pracy, także pobudka o szóstej...jak ja tego nie lubię!
16 km, tempo 4,54 min/km, ale pierwsze dwa kilometry grubo powyżej pięciu. Cięzko było się rozbudzić, ale jak już ożyłam to deceniałam taki poranek Pogoda wakacyja, ale dopiero 23 stopnie (tyle wskazywał termometr, gdy wróciłam), komary jeszcze w uśpieniu! Las w pełnej zieloności.
I pustka. Tylko kilku biegaczy.
Dopełniłam trening 7 długimi przebieżkami.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
thx
21 maja, sobota
13,5 km w samo południe, plus 10 podbiegów 100m
Ciepło... ale trzeba się przyzwyczajać...
21 maja, sobota
13,5 km w samo południe, plus 10 podbiegów 100m
Ciepło... ale trzeba się przyzwyczajać...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
22 maja, niedziela
Spokojne wybieganie w tempie 4,53 min/km plus na koniec dwa wbiegi na Rudzką Górę.
20,1 km
Dzisaj biegało mi się znacznie lepiej niż wczoraj, ale jeszcze trochę czuję start sprzed tygodnia. Jestem jednak bardzo miło zaskoczona przez mój organizm, że większych problemów z dojściem do siebie nie miałam.
Za tydzień, na krótkim dystansie górskim, może być jednak ciężko o czołową pozycję. Wydaje mi się, że Iza wygra to bez problemów. No, zobaczymy - jest jeszcze kilka dni.
Spokojne wybieganie w tempie 4,53 min/km plus na koniec dwa wbiegi na Rudzką Górę.
20,1 km
Dzisaj biegało mi się znacznie lepiej niż wczoraj, ale jeszcze trochę czuję start sprzed tygodnia. Jestem jednak bardzo miło zaskoczona przez mój organizm, że większych problemów z dojściem do siebie nie miałam.
Za tydzień, na krótkim dystansie górskim, może być jednak ciężko o czołową pozycję. Wydaje mi się, że Iza wygra to bez problemów. No, zobaczymy - jest jeszcze kilka dni.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
23 maja, poniedziałek
Poranne 7,5 km...na rozbudzenie...
Mniej niż 4 tygodnie do MŚ. Jestem z lekka przerażona perspektywą umierania na trasie...
Poranne 7,5 km...na rozbudzenie...
Mniej niż 4 tygodnie do MŚ. Jestem z lekka przerażona perspektywą umierania na trasie...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
W tym roku to taka wielka sinusoida. Górki i dołki... życie.
Mały nam się pochorował - wymiotował całą noc i nistety sądzę, że zaraziła go babcia, która z kolei dostała wirusa od mojego dziadka, a ten od córki brata... Ponieważ ja jestem niezwykle podatna na takie żołądkówki to już widzę siebie chorą (:(:(
Mam nadzieję, że Bartuś szybko dojdzie do siebie, bo taki maluszek chory, w upał... strasznie mi go żal.
......
......
Okropnie zmęczona i niewyspana wybrałam się jednak na wieczorne człapanie. 9,6 km e tempie 4,50min/km.
O dziwo - biegło się lekko i po treningu "ożyłam":)
Bartuś też lepiej!
Mały nam się pochorował - wymiotował całą noc i nistety sądzę, że zaraziła go babcia, która z kolei dostała wirusa od mojego dziadka, a ten od córki brata... Ponieważ ja jestem niezwykle podatna na takie żołądkówki to już widzę siebie chorą (:(:(
Mam nadzieję, że Bartuś szybko dojdzie do siebie, bo taki maluszek chory, w upał... strasznie mi go żal.
......
......
Okropnie zmęczona i niewyspana wybrałam się jednak na wieczorne człapanie. 9,6 km e tempie 4,50min/km.
O dziwo - biegło się lekko i po treningu "ożyłam":)
Bartuś też lepiej!
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
25 maja, środa
Chłodniej = lepiej;)
Zapomniałam zegarka, ale wydaje mi się, że było dość szybko.
13 km lub nieco więcej; kilka podbiegów, z różnych stron, na Górkę Ursynowską.
Jestem NIEWYSPANA!
I zastanawiam się czy by sobie nie zrobić 2 dni przerwy. Naładowałabym się
A w sobotę będzie niezwykle ciężko, bo tak obsadzonych MP w biegach góskich na krótkim dystansie jeszcze nie było!!!
Poważnie zastanawiam się, czy uda mi się być w pierwszej 5-tce...Może być bardzo ciężko.
Poniżej fragment tekstu Andrzeja Puchacza na temat sobotniej imprezy:
"Na starcie staną wszystkie medalistki mistrzostw Polski w długodystansowym biegu górskim, które odbyły się dwa tygodnie wcześniej w Ludwikowicach Kłodzkich – Dominika Stelmach, Anna Celińska i Dominika Wiśniewska. O medale powalczy również niezmordowana Izabela Zatorska, która w ciągu ostatnich 4 tygodni na Grojcu i Magurce rywalizowała o zwycięstwo z Anną Celińska i jak dotąd rezultat tych pojedynków jest 1:1. Dominika Stelmach dwukrotnie zajmowała trzecie miejsce za plecami tej dwójki, ale 2 tygodnie temu, to ona zdobyła złoty medal. Zatorskiej przy tym nie było. Biegała po schodach w Warszawie, gdzie pokonała Annę Ficner, która nigdy przedtem nie przegrała z żadną Polką w biegu po schodach. Ania Ficner, która również wystartuje w sobotę w Sobótce zdobyła wicemistrzostwo Polski juniorek młodszych w 1. Mistrzostwach Polski w Biegach Górskich na Krótkim Dystansie, które odbyły się w 2004 roku w Borowicach koło Karpacza. Wtedy wygrała zdecydowanie ...Dominika Wiśniewska, historia więc zatoczyła koło i Ania Ficner ma się o co rewanżować. Czy na tym lista porachunków wśród naszych Pań się kończy? Ależ skąd. W tegorocznym Półmaratonie Ślężańskim Anna Ficner była najlepszą z Polek, a drugą Polką na mecie była Danuta Piskorowska, która 2 tygodnie później zdobyła w Dębnie brązowy medal mistrzostw Polski w maratonie, czyli dokonała sztuki, która nie udała jej się podczas ubiegłorocznych mistrzostw Polski w biegu alpejskim w Międzygórzu, gdzie zajęła 5 miejsce. Teraz ma szansę na medal w biegu górskim.
Na liście startowej jest jeszcze Danuta Woszczek, na co dzień biegająca 3000 m z przeszkodami, która w roku ubiegłym zdobyła srebrny medal w mistrzostwach Polski na krótkim dystansie pokonując m.in. Dominikę Wiśniewską i Izabelę Zatorską oraz Irenę Pakosz, rekordzistkę w ilości zdobytych medali podczas mistrzostw Polski w biegach górskich (też na starcie). Jeżeli do tego hallu sław dodam jeszcze Magdalenę Deptułę brązową medalistkę mistrzostw Polski na krótkim dystansie i młodzieżowych mistrzostw Polski w biegach górskich z 2008 roku (12-krotną medalistkę mistrzostw Polski juniorek i juniorek młodszych na bieżni i w przełajach) i Monikę Kalicińską, która w roku ubiegłym na Ślęży zajęła drugie miejsce po zaciętej walce z Mariolą Konowalską to wniosek może być tylko jeden.
Takich mistrzostw Polski seniorek w biegach górskich jeszcze nie było!"
A będzie jeszcze Kasia Panejko-Wanat, zwyciężczyni MP w biegach na orientację
Chłodniej = lepiej;)
Zapomniałam zegarka, ale wydaje mi się, że było dość szybko.
13 km lub nieco więcej; kilka podbiegów, z różnych stron, na Górkę Ursynowską.
Jestem NIEWYSPANA!
I zastanawiam się czy by sobie nie zrobić 2 dni przerwy. Naładowałabym się
A w sobotę będzie niezwykle ciężko, bo tak obsadzonych MP w biegach góskich na krótkim dystansie jeszcze nie było!!!
Poważnie zastanawiam się, czy uda mi się być w pierwszej 5-tce...Może być bardzo ciężko.
Poniżej fragment tekstu Andrzeja Puchacza na temat sobotniej imprezy:
"Na starcie staną wszystkie medalistki mistrzostw Polski w długodystansowym biegu górskim, które odbyły się dwa tygodnie wcześniej w Ludwikowicach Kłodzkich – Dominika Stelmach, Anna Celińska i Dominika Wiśniewska. O medale powalczy również niezmordowana Izabela Zatorska, która w ciągu ostatnich 4 tygodni na Grojcu i Magurce rywalizowała o zwycięstwo z Anną Celińska i jak dotąd rezultat tych pojedynków jest 1:1. Dominika Stelmach dwukrotnie zajmowała trzecie miejsce za plecami tej dwójki, ale 2 tygodnie temu, to ona zdobyła złoty medal. Zatorskiej przy tym nie było. Biegała po schodach w Warszawie, gdzie pokonała Annę Ficner, która nigdy przedtem nie przegrała z żadną Polką w biegu po schodach. Ania Ficner, która również wystartuje w sobotę w Sobótce zdobyła wicemistrzostwo Polski juniorek młodszych w 1. Mistrzostwach Polski w Biegach Górskich na Krótkim Dystansie, które odbyły się w 2004 roku w Borowicach koło Karpacza. Wtedy wygrała zdecydowanie ...Dominika Wiśniewska, historia więc zatoczyła koło i Ania Ficner ma się o co rewanżować. Czy na tym lista porachunków wśród naszych Pań się kończy? Ależ skąd. W tegorocznym Półmaratonie Ślężańskim Anna Ficner była najlepszą z Polek, a drugą Polką na mecie była Danuta Piskorowska, która 2 tygodnie później zdobyła w Dębnie brązowy medal mistrzostw Polski w maratonie, czyli dokonała sztuki, która nie udała jej się podczas ubiegłorocznych mistrzostw Polski w biegu alpejskim w Międzygórzu, gdzie zajęła 5 miejsce. Teraz ma szansę na medal w biegu górskim.
Na liście startowej jest jeszcze Danuta Woszczek, na co dzień biegająca 3000 m z przeszkodami, która w roku ubiegłym zdobyła srebrny medal w mistrzostwach Polski na krótkim dystansie pokonując m.in. Dominikę Wiśniewską i Izabelę Zatorską oraz Irenę Pakosz, rekordzistkę w ilości zdobytych medali podczas mistrzostw Polski w biegach górskich (też na starcie). Jeżeli do tego hallu sław dodam jeszcze Magdalenę Deptułę brązową medalistkę mistrzostw Polski na krótkim dystansie i młodzieżowych mistrzostw Polski w biegach górskich z 2008 roku (12-krotną medalistkę mistrzostw Polski juniorek i juniorek młodszych na bieżni i w przełajach) i Monikę Kalicińską, która w roku ubiegłym na Ślęży zajęła drugie miejsce po zaciętej walce z Mariolą Konowalską to wniosek może być tylko jeden.
Takich mistrzostw Polski seniorek w biegach górskich jeszcze nie było!"
A będzie jeszcze Kasia Panejko-Wanat, zwyciężczyni MP w biegach na orientację
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Wczoraj nie biegałam. W końcu Dzień Matki;)
Dzisiaj poranny rozruch, ok 6 km, 5 przebieżek.
...marzy mi się, że mój synek zacznie spać do 7-8 rano...
Dzisiaj Warszawa oszalała, ale o 9 w metrze były pustki Może ludzie poszli po rozum do głowy i zrobili sobie wolne...
Wczoraj wracałam z pracy bite 2 godziny. MASAKRA! Szczególnie, gdy wiezie się świeże ryby na grilla...
Dzisiaj poranny rozruch, ok 6 km, 5 przebieżek.
...marzy mi się, że mój synek zacznie spać do 7-8 rano...
Dzisiaj Warszawa oszalała, ale o 9 w metrze były pustki Może ludzie poszli po rozum do głowy i zrobili sobie wolne...
Wczoraj wracałam z pracy bite 2 godziny. MASAKRA! Szczególnie, gdy wiezie się świeże ryby na grilla...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
28 maja, sobota
Ślęża i Sobótka nie będą mi się kojarzyły dobrze...
Ale zacznijmy od początku...
Starałam się jak mogłam, by pozałatwiać w pracy wszystko szybko, byśmy mogli o 15 wyjechać. Wyjechać!!! z Warszawy... w piątek - to już w sam sobie wyczyn, w trakcie (no, dokładnie to przed) wizytą Obamy - to mega-osiągnięcie, podczas burzy...kolejny hard core...
Te 3 niekorzystne przyczyny zbiegły się. 3 godziny...
Następnie stanie w gigantycznych korkach, bo katowicką ktoś niezwykle sprytnie rozbudowuje...szukanie objazdów i czekanie na 6 rogatkach kolejowych. Potem jeszcze kilka wahadełek...i Wrocław...i Sobótka. Po 10 godzinach drogi. NIE ROWEREM! A średnia prędkość 39km/h...
Noc, pustka w miasteczku, wszystko pozamykane. Nie byliśmy w stanie kupić nic do picia, ani do jedzenia.
Padliśmy na łóżka, ale komuś zachciało się wydzwaniać do mnie po nocy...a od 5 rano wieża kościoła wybijała pełne godziny...
Pod górkę.
A do prawdziwej góry...jeszcze kilka przeciwności...
Już na śniadaniu nie chciało mi się jeść, czułam się taka...CIĘŻKA.
Wiedziałam, że start będzie porażką, pytanie tylko - jak wielką???
Organizacja biegu - bardzo słaba. I to niestety zdanie większości uczestników.
Owszem, biuro zawdów ok, ale już z wywiązywaniem się z regulaminu problemy. Rzeczy do przebrania miały pojechać na górę 15 minut przed startem, a okazało się że wyjechały 35...
Panie z biura bezradnie rozkładały ręce, bo i co innego mogły zrobić???
Start...opóźniony, bo sędzia nie dojchał.
Trasa kompletnie nieoznakowana, brak kilometrów, oznakowania kierunku.
Od początku biegło mi się źle. Chciało mi się wymiotować już po pierwszym kilometrze. Jedyne, co powstrzymywało mnie przed zejściem z trasy to myśl, że nie po to tłukliśmy się przez całą Polskę...
no nie...
Pierwsze miejsce (jak już pisałam kilka dni wcześniej) zgarnęła bezsprzecznie Iza Zatroska. Największa gigantka biegów górskich, zawstydzająca wszystkie dziewczyny!!! Izie niewiele brakuje do 50-tki!! A wygrywa, od prawie 30 lat, większość biegów w polskich górach... To pokazuje jak wiele pracy jeszcze trzeba włożyć...
2 i 3 miejsca były do wzięcia. Ale ja nie miałam siły. Biegłam trochę jakby w innym wymiarze. Coś tam się wokół mnie działo, ale co??? Zegarek nie zadziałał, trasa nieoznakowana...
Dałam się wyprzedzić na ostatnich 10 metrach!!! I nic nie byłam w stanie zrobić.
Potem jeszcze mój numer nie chiał się zczytać...i zamiast 2 sekundy za 3 kobietą w wyniakch widnieje 6... No, mniejsza z tym...
Najśmieszniejsze, że aż 5 kobiet pobiło dotychczasowy rekord trasy...
A wieczorem kolejne umieranie, żołądkowe. Na szczęście nie była to wersja hard...
Zamiast wracać rano z Wrocławia, jeszcze siedzimy w Sobótce...
Ślęża i Sobótka nie będą mi się kojarzyły dobrze...
Ale zacznijmy od początku...
Starałam się jak mogłam, by pozałatwiać w pracy wszystko szybko, byśmy mogli o 15 wyjechać. Wyjechać!!! z Warszawy... w piątek - to już w sam sobie wyczyn, w trakcie (no, dokładnie to przed) wizytą Obamy - to mega-osiągnięcie, podczas burzy...kolejny hard core...
Te 3 niekorzystne przyczyny zbiegły się. 3 godziny...
Następnie stanie w gigantycznych korkach, bo katowicką ktoś niezwykle sprytnie rozbudowuje...szukanie objazdów i czekanie na 6 rogatkach kolejowych. Potem jeszcze kilka wahadełek...i Wrocław...i Sobótka. Po 10 godzinach drogi. NIE ROWEREM! A średnia prędkość 39km/h...
Noc, pustka w miasteczku, wszystko pozamykane. Nie byliśmy w stanie kupić nic do picia, ani do jedzenia.
Padliśmy na łóżka, ale komuś zachciało się wydzwaniać do mnie po nocy...a od 5 rano wieża kościoła wybijała pełne godziny...
Pod górkę.
A do prawdziwej góry...jeszcze kilka przeciwności...
Już na śniadaniu nie chciało mi się jeść, czułam się taka...CIĘŻKA.
Wiedziałam, że start będzie porażką, pytanie tylko - jak wielką???
Organizacja biegu - bardzo słaba. I to niestety zdanie większości uczestników.
Owszem, biuro zawdów ok, ale już z wywiązywaniem się z regulaminu problemy. Rzeczy do przebrania miały pojechać na górę 15 minut przed startem, a okazało się że wyjechały 35...
Panie z biura bezradnie rozkładały ręce, bo i co innego mogły zrobić???
Start...opóźniony, bo sędzia nie dojchał.
Trasa kompletnie nieoznakowana, brak kilometrów, oznakowania kierunku.
Od początku biegło mi się źle. Chciało mi się wymiotować już po pierwszym kilometrze. Jedyne, co powstrzymywało mnie przed zejściem z trasy to myśl, że nie po to tłukliśmy się przez całą Polskę...
no nie...
Pierwsze miejsce (jak już pisałam kilka dni wcześniej) zgarnęła bezsprzecznie Iza Zatroska. Największa gigantka biegów górskich, zawstydzająca wszystkie dziewczyny!!! Izie niewiele brakuje do 50-tki!! A wygrywa, od prawie 30 lat, większość biegów w polskich górach... To pokazuje jak wiele pracy jeszcze trzeba włożyć...
2 i 3 miejsca były do wzięcia. Ale ja nie miałam siły. Biegłam trochę jakby w innym wymiarze. Coś tam się wokół mnie działo, ale co??? Zegarek nie zadziałał, trasa nieoznakowana...
Dałam się wyprzedzić na ostatnich 10 metrach!!! I nic nie byłam w stanie zrobić.
Potem jeszcze mój numer nie chiał się zczytać...i zamiast 2 sekundy za 3 kobietą w wyniakch widnieje 6... No, mniejsza z tym...
Najśmieszniejsze, że aż 5 kobiet pobiło dotychczasowy rekord trasy...
A wieczorem kolejne umieranie, żołądkowe. Na szczęście nie była to wersja hard...
Zamiast wracać rano z Wrocławia, jeszcze siedzimy w Sobótce...
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
Powli złość przechodzi...w sumie to bardziej bezradność...
Ponieważ nie udało mi sie wczoraj wstać na poranny pociąg to...pobiegałam. 13 km w tempie...6min/km, ale wbiegłam prawie na sam szczyt Ślęży...tym razem z przyjemnością.
Potem, we Wrocławiu, okazało się że miejsc w pociągu już nie ma, nie w drugiej klasie. Ok, pierwsza może być. I dobrze, że się szybko zdecydowałam, bo pan za mną w kolejce, nie miał już tyle szczęścia...nie było miejsca nawet w I klasie... cholerne PKP. I 6 godzin jazdy... bo objazdy, bo remonty.
A to Polska właśnie...
Z drugiej strony trochę czasu, żeby spokojnie pomyśleć. Jak to dobrze, że moje ambicje nie są jednak...chorobliwe. Owszem złoszczą mnie porażki, ale...bez przesady. Jak się nasłuchałam, jak inne dziewczyny podchodzą do biegania (walka na śmierć i życie, nie ze sobą, a z rywalkami, o głupie kilka sekund, żeby pokazać...co???)...to mi się przyjemnie zrobiło, że jednak tak nisko nie upadłam... i zdrowy rozsądek zachowałam (przynajmniej szczyptę).
Ja biegam dla siebie:) dla przyjemności i to jest najważniejsze
Oczywiście chcę się poprawiać, lubię wygrywać, ale...to wszystko. Walczę, bo lubię, a nie bo...muszę. A nie muszę, bo nie widzę jakiś ambicjonalnych powodów, by z kimś personalnie walczyć. Hmm...po co? w imię czego?
Jestem amatorką (no może pół-amatorką, bo jednak czasem jakieś korzyści materialne z tego biegania odnoszę), wiem co prezentuję (poziom mocno amatorski, ale... od najlepszych biegaczek dzieli mnie przestrzeń!). Przede wszystkim jestem mamą I dwa najbliższe weekendy spędzę z syneczkiem kochanym
To taka mała dygresja... bo co się człowiek nasłucha...to się nasłucha.
Ponieważ nie udało mi sie wczoraj wstać na poranny pociąg to...pobiegałam. 13 km w tempie...6min/km, ale wbiegłam prawie na sam szczyt Ślęży...tym razem z przyjemnością.
Potem, we Wrocławiu, okazało się że miejsc w pociągu już nie ma, nie w drugiej klasie. Ok, pierwsza może być. I dobrze, że się szybko zdecydowałam, bo pan za mną w kolejce, nie miał już tyle szczęścia...nie było miejsca nawet w I klasie... cholerne PKP. I 6 godzin jazdy... bo objazdy, bo remonty.
A to Polska właśnie...
Z drugiej strony trochę czasu, żeby spokojnie pomyśleć. Jak to dobrze, że moje ambicje nie są jednak...chorobliwe. Owszem złoszczą mnie porażki, ale...bez przesady. Jak się nasłuchałam, jak inne dziewczyny podchodzą do biegania (walka na śmierć i życie, nie ze sobą, a z rywalkami, o głupie kilka sekund, żeby pokazać...co???)...to mi się przyjemnie zrobiło, że jednak tak nisko nie upadłam... i zdrowy rozsądek zachowałam (przynajmniej szczyptę).
Ja biegam dla siebie:) dla przyjemności i to jest najważniejsze
Oczywiście chcę się poprawiać, lubię wygrywać, ale...to wszystko. Walczę, bo lubię, a nie bo...muszę. A nie muszę, bo nie widzę jakiś ambicjonalnych powodów, by z kimś personalnie walczyć. Hmm...po co? w imię czego?
Jestem amatorką (no może pół-amatorką, bo jednak czasem jakieś korzyści materialne z tego biegania odnoszę), wiem co prezentuję (poziom mocno amatorski, ale... od najlepszych biegaczek dzieli mnie przestrzeń!). Przede wszystkim jestem mamą I dwa najbliższe weekendy spędzę z syneczkiem kochanym
To taka mała dygresja... bo co się człowiek nasłucha...to się nasłucha.
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
30 maja, poniedziałek
już koniec maja...
spokojne 16 KM
już koniec maja...
spokojne 16 KM
- DOM
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2101
- Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
- Życiówka na 10k: 34:27
- Życiówka w maratonie: 2:36:045
- Lokalizacja: Warszawa
31 maja, wtorek
dalej spokojnie... 13,5 km. Ale dziś poczułam niedosyt...dziwne, bo wczoraj nie było przyjemnie...
Nawet nie przeszkadzała mi temperatura. Było po prostu miło. Ja i las...i krwiożercze komary...
dalej spokojnie... 13,5 km. Ale dziś poczułam niedosyt...dziwne, bo wczoraj nie było przyjemnie...
Nawet nie przeszkadzała mi temperatura. Było po prostu miło. Ja i las...i krwiożercze komary...