Biegam już 6 miesięcy (zaczynalem od kilku razy w tyg o różnych godzinach), obecnie biegam 6 dni/7 (poprzedni cały miesiąc tak mi zleciał) i teraz właśnie zacząłem biegać rano, regularnie. Piję trochę wody, albo coś zjem jak jest pod ręką albo nie. Przeważnie nie. Nie narzekam na brak sił, a w treningach mam i interwały i tempo i wybiegania (czasami trochę później do pracy więc mogę sobie pozwolić) i regenerację (tak nazywam bardzo powolny trucht + ćwiczenia :P).
Obecnie waga sobie leci pomału na dół a stosuję tylko dietę na "chłopski rozum", w tygodniu ok 3 posiłki dziennie + nie spożywam ani słodyczy ani alkoholu w tygodniu, a w weekendy czasem coś sobie w nagrode chrumknę i drinknę
Przy czym moja waga jest jeszcze o dużo za duża, więc jakoś się nie martwie bieganiem na czczo. Chyba tak na to można spojrzeć. Dopiero jak dojdę do jakiegoś przyzwoitego poziomu (czyli jeszcze jakieś -10kg do 70 ciu) to będę szukał sposobu na utrzymanie optymalnej wagi. Swoją drogą chudniecię na poziomie 2kg/3 na miesiąc... trzeba mieć do tego cierpliwość :P
Ogólnie tak jak to jest napisane w tym artykule, każdy musi sam zobaczyć co dla niego działa. Moim zdaniem jeśli wytrzymałość/siła/szybkość rosną a waga spada to czemu miałbym przestać biegać na czczo?