Może nic w tym nadzwyczajnego, ale ja tam jestem z siebie bardzo dumna, bo jestem matką 2 małych dzieci - 3 latka i roczniaka i przez cały dzień zasuwam przy nich i w domu. A to niezła harówa. I do tej pory nie dawałam rady się prawie nigdzie wygrzebać (joga raz w tygodniu to moje szczytowe osiągnięcie), bo zwyczajnie padałam karmiąc młodszego.
A teraz od 3 tygodni wyłażę z domu (wypełzam raczej w żółwim tempie) bardzo regularnie (wylazłam nawet po śnieżycy) ale w trakcie się rozkręcam i strasznie mi się to podoba. Jestem sama ze sobą, nikt po mnie nie skacze, nie wspina się, nie gryzie

O dziwo zamiast być bardziej zmęczona mam więcej energii i cierpliwości do tych moich psotników.