
3,5 km
25 min
7:19 min/km
+ 10 minut marszu
+ 5 minut rozciągania
Komentarz:
Uf. Źle. Niedobrze.
Zacznę jednak od początku.
Ostatnio biegałam 15 kwietnia, czyli wieki temu. Od tamtej pory podróżowałam, grałam w tenisa, świętowałam i niestety miałam niepokojące problemy ze zdrowiem.
Ale to nie znaczy, że się kompletnie nie ruszałam! Ano, niewiele tego było, ale w tym tygodniu udało mi się trochę "poćwiczyć".
We wtorek przeszłam żwawym tempem 5 km, a wczoraj prawie 3 godziny pracowałam w ogrodzie, co zaowocowało zakwasami. A dziś... dziś pierwsze od jakiegoś czasu bieganie. I co? I kiepsko...
Za szybko.
Pod wiatr (a wciąż szybciej niż zazwyczaj!)
Za długa przerwa.
Nie wydobrzałam jeszcze (ale chciałam pobiegać, bo ta przerwa jest żenująca i demotywująca).
Efekt?
Kłucie pod żebrami w 25 minucie, zaledwie po 3,5 km.
Mea culpa.
Pomaszerowałam grzecznie do domu i jakoś dobiłam do 40 minut ruchu w dniu dzisiejszym.
Wniosek?
Powinnam się doleczyć. I zmądrzeć.