Umi - powodzenia. Uda Ci się, każdemu może. Ja jestem z tych, co to nienawidzą wszelkiej aktywności fizycznej poza długimi, szybkimi spacerami, a po kilkunasty sekundach biegu wypluwałam płuca. Już teraz, po niedługim czasie truchtam sobie pół godzinki, przebiegam ponad 3,5km, to daje kopa, motywuje, wyzwala masę endorfin. Pokochałam bieganie!

I Tobie też tego życzę.
Rady ode mnie - nowicjuszki - to nie szarżowanie z tempem, lepiej za wolno niż za szybko. Jeszcze się zdążymy rozpędzić.

No i szukanie złotego środka, żeby z jednej strony się nie przeforsować, a z drugiej mieć świadomość, że część kryzysów trzeba po prostu przebiec, bo po chwili fatalnego biegu można złapać drugi oddech.