makar- bieganie jako sposób na życie :)
Moderator: infernal
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
21.03.2011r.
Trening - ok. 5km OWB1 + GR + GS
Pogoda taka piękna, że żal było chociaż troszkę nie potruchtać. No i sprawdzić, jak się sprawuje pulsometr. No i wyjść z psem, ostatnio dość zaniedbanym biegowo. Był to bardziej masaż mięśni niż bieg. Leciutki truchcik ze średnim tempem 7min/km. Wszystko przeplatane jeszcze marszem od czasu do czasu. Marsz nie był w planie, ale w związku z pierwszym dniem wiosny i Dniem Wagarowicza okoliczne łąki i las okupowane były przez tabuny młodzieży. To z kolei wywoływało niezwkłe i wręcz niezdrowe zainteresowanie mojej Saby i musiałam co jakiś czas wołać ją i brać na krótką smycz. W końcu to tylko pies i nigdy nie wiadomo, jak zareaguje na zaczepki. W każdym razie truchtało się świetnie. Zakwasów nie stwierdzono.
Po powrocie do domu jeszcze pół godzinki ćwiczeń, ale bardzo spokojnie.
Trening - ok. 5km OWB1 + GR + GS
Pogoda taka piękna, że żal było chociaż troszkę nie potruchtać. No i sprawdzić, jak się sprawuje pulsometr. No i wyjść z psem, ostatnio dość zaniedbanym biegowo. Był to bardziej masaż mięśni niż bieg. Leciutki truchcik ze średnim tempem 7min/km. Wszystko przeplatane jeszcze marszem od czasu do czasu. Marsz nie był w planie, ale w związku z pierwszym dniem wiosny i Dniem Wagarowicza okoliczne łąki i las okupowane były przez tabuny młodzieży. To z kolei wywoływało niezwkłe i wręcz niezdrowe zainteresowanie mojej Saby i musiałam co jakiś czas wołać ją i brać na krótką smycz. W końcu to tylko pies i nigdy nie wiadomo, jak zareaguje na zaczepki. W każdym razie truchtało się świetnie. Zakwasów nie stwierdzono.
Po powrocie do domu jeszcze pół godzinki ćwiczeń, ale bardzo spokojnie.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
23.03.2011r.
Trening - 1,5km OWB1 + 3x1,5km kros + 2km trucht = 8km
Trening, jak zwykle w środę, robiłam w czasie Jasiowego angielskiego. Zaczęłam na stadionie, ale potem coś mnie podkusiło, żeby pobiegać w pobliskim lasku a tam ..... znalazłam prawie idealną pętlę krosową. Prawie, bo chyba mogłaby mieć trochę bardziej strome podbiegi, ale nie jest źle. Pierwszą pętlę zrobiłam powoli, asekuracyjnie, bo w sumie nawet nie wiedziałam ile przyjdzie mi biec.Wyszło prawie idealnie 1,5km. Następne dwie już szybciej z mocną końcówką, kiedy to rozhuśtałam serce prawie na maxa. Potem jeszcze jedno okrążenie, ale już wolno, powrót na stadion i jedna rundka na stadionie dla równego rachunku. Szybkie rozciąganie, trochę byle jak, bo czas mi się kończył. Zabrałam Jasia z zajęć i ... wróciliśmy na stadion, żeby jeszcze pokopać piłkę. Ze mnie co prawda piłkarz jest żaden, ale do stania na bramce i podawania piłki się nadaję. Jaśku był szczęśliwy i to jest najważniejsze. Fajnie jest patrzeć na jego uśmiechniętą buzię.
Trening - 1,5km OWB1 + 3x1,5km kros + 2km trucht = 8km
Trening, jak zwykle w środę, robiłam w czasie Jasiowego angielskiego. Zaczęłam na stadionie, ale potem coś mnie podkusiło, żeby pobiegać w pobliskim lasku a tam ..... znalazłam prawie idealną pętlę krosową. Prawie, bo chyba mogłaby mieć trochę bardziej strome podbiegi, ale nie jest źle. Pierwszą pętlę zrobiłam powoli, asekuracyjnie, bo w sumie nawet nie wiedziałam ile przyjdzie mi biec.Wyszło prawie idealnie 1,5km. Następne dwie już szybciej z mocną końcówką, kiedy to rozhuśtałam serce prawie na maxa. Potem jeszcze jedno okrążenie, ale już wolno, powrót na stadion i jedna rundka na stadionie dla równego rachunku. Szybkie rozciąganie, trochę byle jak, bo czas mi się kończył. Zabrałam Jasia z zajęć i ... wróciliśmy na stadion, żeby jeszcze pokopać piłkę. Ze mnie co prawda piłkarz jest żaden, ale do stania na bramce i podawania piłki się nadaję. Jaśku był szczęśliwy i to jest najważniejsze. Fajnie jest patrzeć na jego uśmiechniętą buzię.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
24.03.2011r.
Trening 1 - basen
Trening 2 - rower (jeszcze) stacjonarny 15km + GR + GS
Jak wcisnąć trening między pracę, sprzątanie domu i wywiadówkę? Jakoś się udało, chociaż zadanie było nieco karkołomne. Z założenia w czwartki nie biegam. No, ale coś innego zrobić można.
Na basen pojechałam przed pracą, jak tylko zawiozłam Jasia do szkoły. Trochę żabki, pływania na boku i dokładanki. Potem szybko do pracy. Po pracy sprzątanie w domu i godzina z okładem w szkole. Wróciłam mocno podmęczona, ale na odpoczynek szans nie było. Trzeba było sprawdzić odrobione zadania domowe Jasia i przepytać go przed klasówką z przyrody. Na szczęście umiał, więc poszło szybko. Już, już miałam zalec przed telewizorem, ale stwierdziłam, że jak się chce być fit to nie wypada tego robić i spędziłam następną godzinę w towarzystwie Ojca Mateusza i rowerka stacjonarnego. Jak już "poleciałam" to na całość. Dorobiłam jeszcze ćwiczenia. Fajnie było. Myślałam, że padnę na twarz i zasnę jak kamień, a tu niespodzianka. Owszem dość szybko zasnęłam, ale obudziłam się ok. 2.00 w nocy i nie mogłam zasnąć do rana. Masakra. Za dużo adrenaliny?
Trening 1 - basen
Trening 2 - rower (jeszcze) stacjonarny 15km + GR + GS
Jak wcisnąć trening między pracę, sprzątanie domu i wywiadówkę? Jakoś się udało, chociaż zadanie było nieco karkołomne. Z założenia w czwartki nie biegam. No, ale coś innego zrobić można.
Na basen pojechałam przed pracą, jak tylko zawiozłam Jasia do szkoły. Trochę żabki, pływania na boku i dokładanki. Potem szybko do pracy. Po pracy sprzątanie w domu i godzina z okładem w szkole. Wróciłam mocno podmęczona, ale na odpoczynek szans nie było. Trzeba było sprawdzić odrobione zadania domowe Jasia i przepytać go przed klasówką z przyrody. Na szczęście umiał, więc poszło szybko. Już, już miałam zalec przed telewizorem, ale stwierdziłam, że jak się chce być fit to nie wypada tego robić i spędziłam następną godzinę w towarzystwie Ojca Mateusza i rowerka stacjonarnego. Jak już "poleciałam" to na całość. Dorobiłam jeszcze ćwiczenia. Fajnie było. Myślałam, że padnę na twarz i zasnę jak kamień, a tu niespodzianka. Owszem dość szybko zasnęłam, ale obudziłam się ok. 2.00 w nocy i nie mogłam zasnąć do rana. Masakra. Za dużo adrenaliny?
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
25.03.2011r.
Trening 1 - basen.
Trening 2 - 8km OWB1 + 5xp 100m + 2km trucht = 11km
Rano ponownie pojechałam na basen. Po nieprzespanej nocy było trochę ciężko na początku, ale potem rozkręciłam się i popływałam całkiem, całkiem.
Po południu zabrałam psa i pobiegłyśmy do lasu. Powoli, bez napinania się, w końcu miało być to tylko "opakowanie" dla zasadniczego treningu, wybieganie kilometrów. Pod koniec pięć dość szybkich przebieżek i truchcik do domu. Wracałyśmy już po zmroku. Za tydzień w związku z przestawieniem czasu będzie łatwiej, bo dzień się wydłuży. Teraz już padam na twarz. Mam nadzieję, że dzisiaj spać już będę lepiej.
Trening 1 - basen.
Trening 2 - 8km OWB1 + 5xp 100m + 2km trucht = 11km
Rano ponownie pojechałam na basen. Po nieprzespanej nocy było trochę ciężko na początku, ale potem rozkręciłam się i popływałam całkiem, całkiem.
Po południu zabrałam psa i pobiegłyśmy do lasu. Powoli, bez napinania się, w końcu miało być to tylko "opakowanie" dla zasadniczego treningu, wybieganie kilometrów. Pod koniec pięć dość szybkich przebieżek i truchcik do domu. Wracałyśmy już po zmroku. Za tydzień w związku z przestawieniem czasu będzie łatwiej, bo dzień się wydłuży. Teraz już padam na twarz. Mam nadzieję, że dzisiaj spać już będę lepiej.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
27.03.2011r.
Trening - 10km OWB1/WB2
Weekend biegowo nieudany
Cóż, natura.... W sobotę miałam zrobić długie wybieganie, ale samopoczucie było tak marne, że po kilku próbach założenia ciuchów biegowych i przekładania godziny wyjścia na trening dałam sobie spokój. Wieczór spędziłam w pozycji leżącej z termoforem na brzuchu, popijając herbatkę i zagryzając Apapem. Dzisiaj już czułam się trochę lepiej więc pojechaliśmy z Jackiem na naszą trasę w lesie. Miało być spokojnie, ale wolne tempo było tylko na początku. Potem Jacek rozgrzał się na dobre i przyspieszał, i przyspieszał, a ja człapałam ledwo, zastanawiając się, co tu robię. Po 5 km powiedziałam stop. Jacek pobiegł dalej do końca, a ja trochę się porozciągałam i odpoczęłam. No i zmarzłam zanim zrobił te 2 km. Wróciliśmy razem. Tempo średnie wyszło 6,25min/km. Mam nadzieję, że jutro będzie już lepiej i to tylko chwilowa niedyspozycja.
Trening - 10km OWB1/WB2
Weekend biegowo nieudany

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
28.03.2011r.
Trening 1 - 6km OWB1 + GR + 5xp ( 100m) + 1km trucht=8km
Trening 2 - 15km rower stacjonarny + GR + GS
Bieganie, jak prawie zawsze w poniedziałki, na goleniowskim stadionie. Trzeba było zmieścić się w godzinie. Dzisiaj już tak tłoczno, jak ostatnio nie było, ale biegały jeszcze trzy osoby. Trochę na początku było chłodno, ale szybko się rozgrzałam. Przebieżki zrobiłam na kostce brukowej koło "Orlika".
Po powrocie do domu jeszcze się poznęcałam nad moimi nogami. Rower + ćwiczenia solidnie wykonane.
Przez zmianę czasu dzień wyraźnie dłuższy i miałam jutro po pracy zrobić siłę biegową przed środowymi krosami, ale nie zrobię, bo zaczęły się rekolekcje w Kościele. Coś dla ducha też trzeba zrobić.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników.
Trening 1 - 6km OWB1 + GR + 5xp ( 100m) + 1km trucht=8km
Trening 2 - 15km rower stacjonarny + GR + GS
Bieganie, jak prawie zawsze w poniedziałki, na goleniowskim stadionie. Trzeba było zmieścić się w godzinie. Dzisiaj już tak tłoczno, jak ostatnio nie było, ale biegały jeszcze trzy osoby. Trochę na początku było chłodno, ale szybko się rozgrzałam. Przebieżki zrobiłam na kostce brukowej koło "Orlika".
Po powrocie do domu jeszcze się poznęcałam nad moimi nogami. Rower + ćwiczenia solidnie wykonane.
Przez zmianę czasu dzień wyraźnie dłuższy i miałam jutro po pracy zrobić siłę biegową przed środowymi krosami, ale nie zrobię, bo zaczęły się rekolekcje w Kościele. Coś dla ducha też trzeba zrobić.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
30.03.2011r.
Trening - 1km OWB1 + 3x1,5km kros + GR + 3,27km OWB1/trucht = 8,77km
Udało mi się zrealizować plan ....prawie.
Najgorzej jak człowiek bardzo chce. Za bardzo chce. W rezultacie trochę za szybko zaczęłam moje krosowe pętelki i ostatnie okrążenie wyszło o 5 sek wolniej niż pozostałe, za to na maksymalnym tętnie. Za tydzień zacznę trochę wolniej i mam nadzieję, że uda się biec coraz szybciej i nie zwolnić. Przy okazji, muszę zrewidować moje informacje na temat tej krosowej pętli. Strasznie dużo na niej podbiegów, mało to jest zbiegów..... Przekonałam się o tym, bo "schładzające" kółko zrobiłam biegnąc w drugą stronę. Właściwie było prawie cały czas z górki. Fajnie jest tak się zmęczyć.
Teraz to już tylko zostały mi wolne wybiegania i " nabijanie" kilometrów w tym tygodniu. Żyć będzie mi przez następne dni trochę trudniej, bo oddaję samochód do warsztatu. Na szczęście Nowogard to niewielkie miasto, więc wszędzie jest blisko. Dwa dni bez samochodu da się wytrzymać, za to na weekend auto będzie jak nowe i nie będzie straszyć porysowanym zderzakiem w czarno-czerwone paski ( te czerwone to lakier z passata
).
Trening - 1km OWB1 + 3x1,5km kros + GR + 3,27km OWB1/trucht = 8,77km
Udało mi się zrealizować plan ....prawie.

Teraz to już tylko zostały mi wolne wybiegania i " nabijanie" kilometrów w tym tygodniu. Żyć będzie mi przez następne dni trochę trudniej, bo oddaję samochód do warsztatu. Na szczęście Nowogard to niewielkie miasto, więc wszędzie jest blisko. Dwa dni bez samochodu da się wytrzymać, za to na weekend auto będzie jak nowe i nie będzie straszyć porysowanym zderzakiem w czarno-czerwone paski ( te czerwone to lakier z passata

- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
01.04.2011r.
Trening - 16,2 km OWB1 + GR + 5xp + 1,92 km trucht = 19,12 km
Wczorajszy dzień upłynął pod hasłem EURO 2012, a właściwie prób wysłania formularza zamówienia na bilety. Wiem, wiem na ostatnią chwilę, ale w końcu to nie ja w tym domu jestem największą fanką piłki nożnej. Jako, że jest nas dorosłych troje, szanse jakieś tam były. Rezultat - tylko mnie się udało przejść całą drogę od rejestracji do wysłania formularza. Jacek i Mateusz utknęli gdzieś po drodze. Teraz pozostaje tylko czekać na losowanie i ....liczyć na cud
Dzisiejszy dzień zapowiadał się nieciekawie. Spałam marnie, sama nie wiem dlaczego. Budziłam się co kilkadziesiąt minut i w rezultacie rano byłam bardziej zmęczona niż przed położeniem się spać. Doszłam do wniosku, że nie mogę czytać przed snem .....Danielsa, bo potem myśli o bieganiu, planach treningowych itd. nie dają mi spać. Muszę przerzucić się na coś "lżejszego". Na nieszczęście musiałam wstać dzisiaj wcześniej, bo Jacek wyjeżdżał na konferencję szkoleniową pod Łódź. Więc pobudka o 6.00, kawa i śniadanie, prowiant dla Jacka na drogę, buzi, buzi, budzenie Jasia - ten z kolei na wycieczkę do Szczecina, śniadanie dla Jasia, wyjście i zakup prowiantu dla niego ( kanapki z domu w autobusie to obciach, trzeba było kupić "Grześka" i Icetea), pa,pa i Jaś do szkoły, ja do domu. Uff.
O 7.44 byłam już z Sabą na trasie do lasu. Postanowiłam trochę nabiegać kilometrów, bo ostatnio jakoś marny kilometraż. Pilnowałam tętna ( tak, tak, przeprosiłam pasek od pulsometru) i biegłam w związku z tym bardzo wolno. Tempo średnie wyszło mi 6,44 min/km, a i tak na podbiegach tętno haczyło parę razy o III zakres. W sumie bardzo przyjemne bieganie bez spinania się i z uśmiechem na ustach. Pod koniec dość żwawe przebieżki i truchcik do domu. Wróciłam w dobrym nastroju i kondycji, gorzej było z Sabą, na którą musiałam czekać po wybiegnięciu z lasu, bo nie miała siły biec. Teraz leży sobie w kojcu i odpoczywa. Po powrocie miały być jeszcze ćwiczenia siłowe, ale zamiast tego .... posprzątałam dom.
Nie będę ściemniać, że nie jestem zmęczona, bo prawdę mówiąc nieco padam z nóg, ale dzisiejszy trening dał mi mnóstwo radości. Pozdrawiam czytelników.
Trening - 16,2 km OWB1 + GR + 5xp + 1,92 km trucht = 19,12 km
Wczorajszy dzień upłynął pod hasłem EURO 2012, a właściwie prób wysłania formularza zamówienia na bilety. Wiem, wiem na ostatnią chwilę, ale w końcu to nie ja w tym domu jestem największą fanką piłki nożnej. Jako, że jest nas dorosłych troje, szanse jakieś tam były. Rezultat - tylko mnie się udało przejść całą drogę od rejestracji do wysłania formularza. Jacek i Mateusz utknęli gdzieś po drodze. Teraz pozostaje tylko czekać na losowanie i ....liczyć na cud

Dzisiejszy dzień zapowiadał się nieciekawie. Spałam marnie, sama nie wiem dlaczego. Budziłam się co kilkadziesiąt minut i w rezultacie rano byłam bardziej zmęczona niż przed położeniem się spać. Doszłam do wniosku, że nie mogę czytać przed snem .....Danielsa, bo potem myśli o bieganiu, planach treningowych itd. nie dają mi spać. Muszę przerzucić się na coś "lżejszego". Na nieszczęście musiałam wstać dzisiaj wcześniej, bo Jacek wyjeżdżał na konferencję szkoleniową pod Łódź. Więc pobudka o 6.00, kawa i śniadanie, prowiant dla Jacka na drogę, buzi, buzi, budzenie Jasia - ten z kolei na wycieczkę do Szczecina, śniadanie dla Jasia, wyjście i zakup prowiantu dla niego ( kanapki z domu w autobusie to obciach, trzeba było kupić "Grześka" i Icetea), pa,pa i Jaś do szkoły, ja do domu. Uff.
O 7.44 byłam już z Sabą na trasie do lasu. Postanowiłam trochę nabiegać kilometrów, bo ostatnio jakoś marny kilometraż. Pilnowałam tętna ( tak, tak, przeprosiłam pasek od pulsometru) i biegłam w związku z tym bardzo wolno. Tempo średnie wyszło mi 6,44 min/km, a i tak na podbiegach tętno haczyło parę razy o III zakres. W sumie bardzo przyjemne bieganie bez spinania się i z uśmiechem na ustach. Pod koniec dość żwawe przebieżki i truchcik do domu. Wróciłam w dobrym nastroju i kondycji, gorzej było z Sabą, na którą musiałam czekać po wybiegnięciu z lasu, bo nie miała siły biec. Teraz leży sobie w kojcu i odpoczywa. Po powrocie miały być jeszcze ćwiczenia siłowe, ale zamiast tego .... posprzątałam dom.
Nie będę ściemniać, że nie jestem zmęczona, bo prawdę mówiąc nieco padam z nóg, ale dzisiejszy trening dał mi mnóstwo radości. Pozdrawiam czytelników.
Ostatnio zmieniony 02 kwie 2011, 20:13 przez makar, łącznie zmieniany 1 raz.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
02.04.2011r.
Trening - 4km OWB1 + GR + 5xp + 1,34 km trucht = 6,34 km
Prognozy pogody były takie, że ma być ciepło i słonecznie. Jak rano wyjrzałam za okno, zobaczyłam padający deszcz. Rozczarowanie nie pozwoliło mi spojrzeć też na termometr i w rezultacie za ciepło się ubrałam. Efekt był taki, że pot i deszcz, a właściwie upierdliwa mżawka, zalewały mi oczy mimo bardzo spokojnego tempa. Chciałam dokręcić jedynie 5km dla równego rachunku tego tygodnia, czyli 50km. Wyszło trochę więcej. Przebieżki już nie takie żwawe, jak wczoraj. Trochę czuć było zmęczenie długim wybieganiem. Na szczęście samochód jak nowy już w garażu i przyszły tydzień będzie bardziej przemyślany biegowo. Długie wybieganie w piątek to jednak nie był zbyt dobry pomysł.
Reszta dnia prawdopodobnie upłynie mi na układaniu planu treningowego pod półmaraton. Z grubsza wiem o co mi chodzi i jak trenować w moich czasowych ramach, więc powinnam dać radę. Do startu jeszcze dużo czasu, jak plan będzie do kitu, zawsze można będzie coś w nim skorygować.
Trening - 4km OWB1 + GR + 5xp + 1,34 km trucht = 6,34 km
Prognozy pogody były takie, że ma być ciepło i słonecznie. Jak rano wyjrzałam za okno, zobaczyłam padający deszcz. Rozczarowanie nie pozwoliło mi spojrzeć też na termometr i w rezultacie za ciepło się ubrałam. Efekt był taki, że pot i deszcz, a właściwie upierdliwa mżawka, zalewały mi oczy mimo bardzo spokojnego tempa. Chciałam dokręcić jedynie 5km dla równego rachunku tego tygodnia, czyli 50km. Wyszło trochę więcej. Przebieżki już nie takie żwawe, jak wczoraj. Trochę czuć było zmęczenie długim wybieganiem. Na szczęście samochód jak nowy już w garażu i przyszły tydzień będzie bardziej przemyślany biegowo. Długie wybieganie w piątek to jednak nie był zbyt dobry pomysł.
Reszta dnia prawdopodobnie upłynie mi na układaniu planu treningowego pod półmaraton. Z grubsza wiem o co mi chodzi i jak trenować w moich czasowych ramach, więc powinnam dać radę. Do startu jeszcze dużo czasu, jak plan będzie do kitu, zawsze można będzie coś w nim skorygować.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
03.04.2011r.
Trening - 10km rower stacjonarny + GR + GS
Trudno się nie ruszać przez cały dzień. W planie miałam przerwę, ale nie wytrzymałam i wieczorem trochę poćwiczyłam. Teraz, gdy już udało mi się zdecydować, jak będzie wyglądał mój trening przez następne kilka miesięcy mogę skupić się na realizacji tego planu. Powoli zaczynam zwiększać częstotliwość treningów.Docelowo będę biegać 6x w tygodniu, długie wybieganie w sobotę, w tygodniu krótsze treningi, wolne w niedzielę. Wiem, że większość planów zakłada długie wybieganie w niedzielę, ale chyba jeden dzień różnicy wielkiej nie zrobi, ale mnie tak bardziej pasuje ze względów obowiązkowo-czasowo-rodzinnych. Pozdrawiam wszystkich.
Trening - 10km rower stacjonarny + GR + GS
Trudno się nie ruszać przez cały dzień. W planie miałam przerwę, ale nie wytrzymałam i wieczorem trochę poćwiczyłam. Teraz, gdy już udało mi się zdecydować, jak będzie wyglądał mój trening przez następne kilka miesięcy mogę skupić się na realizacji tego planu. Powoli zaczynam zwiększać częstotliwość treningów.Docelowo będę biegać 6x w tygodniu, długie wybieganie w sobotę, w tygodniu krótsze treningi, wolne w niedzielę. Wiem, że większość planów zakłada długie wybieganie w niedzielę, ale chyba jeden dzień różnicy wielkiej nie zrobi, ale mnie tak bardziej pasuje ze względów obowiązkowo-czasowo-rodzinnych. Pozdrawiam wszystkich.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
04.04.2011r.
Trening - 5km OWB1/WB2 + GR + 6xp + 2,34 km = 8,54km
Wieczorem - Ćwiczenia stabilności ogólnej.
Dziwny to był dzień... Niby od rana wszystko przbiegało wg planu. Załatwiłam bieżące sprawy w banku, w szkole Jasia, wymieniłam opony ( najwyższy czas), nawet trochę udało mi się popracować w ogrodzie..... A potem się zaczęło. Najpierw Jaś po powrocie ze szkoły oświadczył, że na żadną gitarę nie jedzie, bo następnego dnia ma napisać test po 6 klasie i będzie się uczył..... Lepiej poźno niż wcale, pomyślałam, chociaż takie uczenie się na ostatnią chwilę jest bez sensu. No, ale nie chciało mi się dyskutować z nim i udzielać rodzicielskich rad, bo co by to dało. Gadanie nic już nie pomoże. Musi się chłopak trochę sparzyć, w końcu zrozumie ( albo nie), że rodzice jednak czasami mają rację. Dadam, że kupiłam mu chyba wszystkie możliwe do dastania książki z testami, wielokrotnie oferowałam swoją pomoc w nauce itd. Efekt - j.w.
W rezultacie biegałam po pobliskim lesie. Nawet fajnie było, tylko chyba trochę za szybko zaczęłam, bo ostatni kilometr przed przebieżkami był, niestety najwolniejszy. Potem przebieżki i powrót w truchcie.
Wieczorem pojechałyśmy z dawno nie widzianą koleżanką na aerobik. Niestety, instruktorka zachorowała.... Zrobiłam więc ćwiczenia w domu.
A potem Jacek zlecił mi obrzydliwie nudną i beznadziejnie niewdzięczną pracę " na wczoraj"...... Rezultat - siedziałam przy komputerze do późna i nawet 1/3 nie zrobiłam, więc dzisiaj czeka mnie powtórka z rozrywki, nici z siłowni, do której miałam pójść po pracy, czyli ok. 18.00. Teraz tylko mam czas na zjedzenie obiadu, potem do pracy a potem znowu komputer......
Życie jest okropne. Czasem chciałabym mieć innego szefa....
Trening - 5km OWB1/WB2 + GR + 6xp + 2,34 km = 8,54km
Wieczorem - Ćwiczenia stabilności ogólnej.
Dziwny to był dzień... Niby od rana wszystko przbiegało wg planu. Załatwiłam bieżące sprawy w banku, w szkole Jasia, wymieniłam opony ( najwyższy czas), nawet trochę udało mi się popracować w ogrodzie..... A potem się zaczęło. Najpierw Jaś po powrocie ze szkoły oświadczył, że na żadną gitarę nie jedzie, bo następnego dnia ma napisać test po 6 klasie i będzie się uczył..... Lepiej poźno niż wcale, pomyślałam, chociaż takie uczenie się na ostatnią chwilę jest bez sensu. No, ale nie chciało mi się dyskutować z nim i udzielać rodzicielskich rad, bo co by to dało. Gadanie nic już nie pomoże. Musi się chłopak trochę sparzyć, w końcu zrozumie ( albo nie), że rodzice jednak czasami mają rację. Dadam, że kupiłam mu chyba wszystkie możliwe do dastania książki z testami, wielokrotnie oferowałam swoją pomoc w nauce itd. Efekt - j.w.
W rezultacie biegałam po pobliskim lesie. Nawet fajnie było, tylko chyba trochę za szybko zaczęłam, bo ostatni kilometr przed przebieżkami był, niestety najwolniejszy. Potem przebieżki i powrót w truchcie.
Wieczorem pojechałyśmy z dawno nie widzianą koleżanką na aerobik. Niestety, instruktorka zachorowała.... Zrobiłam więc ćwiczenia w domu.
A potem Jacek zlecił mi obrzydliwie nudną i beznadziejnie niewdzięczną pracę " na wczoraj"...... Rezultat - siedziałam przy komputerze do późna i nawet 1/3 nie zrobiłam, więc dzisiaj czeka mnie powtórka z rozrywki, nici z siłowni, do której miałam pójść po pracy, czyli ok. 18.00. Teraz tylko mam czas na zjedzenie obiadu, potem do pracy a potem znowu komputer......
Życie jest okropne. Czasem chciałabym mieć innego szefa....
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
06.04.2011r.
Trening - 5,7 km OWB1 + GR + 5 x podbiegi (100m) + 1,55km trucht = 8,25 km
Wieczorem - 1 godz. aerobik
Znowu jakaś dziwna pogoda u nas. Ni to zimno, ni to ciepło. Trudno trafić z ubraniem na trening. Znowu za ciepło się ubrałam i pot zalewał mi oczy. Tempo dziś spokojne, ale pod koniec rozbiegania trochę przyspieszyłam, bo już nudnawo się robiło. Wyszalałam się w czasie podbiegów. W górę pełną parą, w dół truchtem. Fajnie. Nawet szybko poszło, także zostało mi trochę czasu na spokojny trucht. Zmieściłam się w godzinie.
Wieczorem z Agą po raz drugi w tym tygodniu wybrałyśmy się na aerobik. Tym razem wszystko zgodnie z planem. Asia ( instruktorka) miała niespożytą wręcz energię, więc przeczołgała nas przez stepy, układ taneczny i chyba milion brzuszków. Na koniec jeszcze rozciąganie. Przez te nieszczęsne stepy trochę odezwało się kolano. Nie żeby bolało, ale czułam, że je mam.
Trening - 5,7 km OWB1 + GR + 5 x podbiegi (100m) + 1,55km trucht = 8,25 km
Wieczorem - 1 godz. aerobik
Znowu jakaś dziwna pogoda u nas. Ni to zimno, ni to ciepło. Trudno trafić z ubraniem na trening. Znowu za ciepło się ubrałam i pot zalewał mi oczy. Tempo dziś spokojne, ale pod koniec rozbiegania trochę przyspieszyłam, bo już nudnawo się robiło. Wyszalałam się w czasie podbiegów. W górę pełną parą, w dół truchtem. Fajnie. Nawet szybko poszło, także zostało mi trochę czasu na spokojny trucht. Zmieściłam się w godzinie.


Wieczorem z Agą po raz drugi w tym tygodniu wybrałyśmy się na aerobik. Tym razem wszystko zgodnie z planem. Asia ( instruktorka) miała niespożytą wręcz energię, więc przeczołgała nas przez stepy, układ taneczny i chyba milion brzuszków. Na koniec jeszcze rozciąganie. Przez te nieszczęsne stepy trochę odezwało się kolano. Nie żeby bolało, ale czułam, że je mam.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
07.04.2011r.
Trening - 5,85km OWB1 + GR + 4x200m R + 1,2km trucht = 8,65km
Właściwie powinnam jeszcze ująć gimnastykę siłową, którą w postaci mycia okien i sprzątania uskuteczniłam przed pójściem do pracy, ale skupmy się na właściwym trening.
Wyszłam z pracy o 17.30 totalnie wkurzona. Wszystko przez beznadziejną organizację pracy, przez którą zmarnowałam ponad godzinę i chociaż starałam się panować nad emocjami w środku mnie nosiło. Nie cierpię siedzieć bezczynnie i marnować czas. W każdym razie jak tylko skończyłam pracować przebrałam się w biegowe ciuchy i ruszyłam na stadion. Niestety tam biegać nie mogłam, bo trwał trening piłkarski. Trudno, pobiegłam do pobliskiego lasu. Adrenalina wciąż trzymała i pierwsze kilometry pobiegłam trochę za szybko, wchodząc powoli w II zakres. Potem już zwolniłam, a śrubę przykręciłam na rytmach - 200m szybko - 200m wolno. To szybko wyszło po 4,20 min/km. Potem truchcik i do domu. W sumie pierwszy raz coś takiego biegałam i trochę obawiałam się, czy dam radę utrzymać tempo, ale niepotrzebnie. Fajny trening.
Pozdrawiam wszystkich.
Trening - 5,85km OWB1 + GR + 4x200m R + 1,2km trucht = 8,65km
Właściwie powinnam jeszcze ująć gimnastykę siłową, którą w postaci mycia okien i sprzątania uskuteczniłam przed pójściem do pracy, ale skupmy się na właściwym trening.
Wyszłam z pracy o 17.30 totalnie wkurzona. Wszystko przez beznadziejną organizację pracy, przez którą zmarnowałam ponad godzinę i chociaż starałam się panować nad emocjami w środku mnie nosiło. Nie cierpię siedzieć bezczynnie i marnować czas. W każdym razie jak tylko skończyłam pracować przebrałam się w biegowe ciuchy i ruszyłam na stadion. Niestety tam biegać nie mogłam, bo trwał trening piłkarski. Trudno, pobiegłam do pobliskiego lasu. Adrenalina wciąż trzymała i pierwsze kilometry pobiegłam trochę za szybko, wchodząc powoli w II zakres. Potem już zwolniłam, a śrubę przykręciłam na rytmach - 200m szybko - 200m wolno. To szybko wyszło po 4,20 min/km. Potem truchcik i do domu. W sumie pierwszy raz coś takiego biegałam i trochę obawiałam się, czy dam radę utrzymać tempo, ale niepotrzebnie. Fajny trening.
Pozdrawiam wszystkich.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
08.04.2011r.
Trening - siłownia: 5,3km BNP( ale bez przesady) + SPR.
Nie wiem, jak u Was, ale w Nowogardzie dzisiaj wieje potężnie. Wyjście na trening na dwór grozi urwaniem głowy
Z braku laku... pojechałam na siłownię i pomęczyłam się na bieżni. Miało być krótko (tak było w planie), więc żeby nie zanudzić się na śmierć po pierwszych spokojnych kilometrach zaczęłam przyspieszać o 0,5km/h co 0,5km. Skończyłam na 12km/h. Potem trochę truchtu i minęło zakładane 30min. Przez następne pół godziny poćwiczyłam na przyrządach, brzuszki i hantelki na ręce. Dobrze się czasem trochę pomęczyć.
Trening - siłownia: 5,3km BNP( ale bez przesady) + SPR.
Nie wiem, jak u Was, ale w Nowogardzie dzisiaj wieje potężnie. Wyjście na trening na dwór grozi urwaniem głowy

Z braku laku... pojechałam na siłownię i pomęczyłam się na bieżni. Miało być krótko (tak było w planie), więc żeby nie zanudzić się na śmierć po pierwszych spokojnych kilometrach zaczęłam przyspieszać o 0,5km/h co 0,5km. Skończyłam na 12km/h. Potem trochę truchtu i minęło zakładane 30min. Przez następne pół godziny poćwiczyłam na przyrządach, brzuszki i hantelki na ręce. Dobrze się czasem trochę pomęczyć.
- makar
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1050
- Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:38:26
09.04.2011r.
Trening - 13,4km WB ( na miarę możliwości
)
Dzisiaj trochę słabiej wiało, więc zdecydowałam się na bieganie w lesie, z Sabą. Tam, gdzie nie wiało, było bardzo ciepło, ale jak tylko zaczynało wiać, zimno przenikało do kości brrrr. Najgorzej było w nieosłoniętych miejscach. Niby ruszałam nogami, a wydawało mi się, że stoję w miejscu
Jutro wolne. No, może na basen rano skoczę, zanim rodzina zwlecze się z łóżek, ale to nic pewnego. Moż po prostu pożądnie się wyśpię.
W tym tygodniu biegałam 5x a kilometraż jakiś taki marniutki - niewiele ponad 44km. Nie wiem, jak to skomentować....
Trening - 13,4km WB ( na miarę możliwości

Dzisiaj trochę słabiej wiało, więc zdecydowałam się na bieganie w lesie, z Sabą. Tam, gdzie nie wiało, było bardzo ciepło, ale jak tylko zaczynało wiać, zimno przenikało do kości brrrr. Najgorzej było w nieosłoniętych miejscach. Niby ruszałam nogami, a wydawało mi się, że stoję w miejscu

Jutro wolne. No, może na basen rano skoczę, zanim rodzina zwlecze się z łóżek, ale to nic pewnego. Moż po prostu pożądnie się wyśpię.
W tym tygodniu biegałam 5x a kilometraż jakiś taki marniutki - niewiele ponad 44km. Nie wiem, jak to skomentować....