Marcin, 24 lata (14 przy komputerze

178/95 aktualnie (przed biegami była 100 na wadze) -> cel redukcja + przyjemność.
Forum śledzę już od dłuższego czasu (3 miesiące) i służyło mi ono jako pomoc motywacyjna.
Dzisiaj minął szósty tydzień od momentu w którym zdecydowałem że trzeba w końcu wyjść i zacząć coś robić ze sobą. Zdecydowałem się na plan 10-tygodniowy ale w końcu po pierwszym tygodniu zmieniłem go na 6-tygodniówkę. Początki były cholernie trudne, 2 minuty biegu i totalna tragedia z układem oddechowym. Drugi tydzień był już lepszy ale okazało się że przez swoją lekkomyślność oraz brak dobrego obuwia (halówki + asfalt + nadwaga heh) naciągnąłem sobie achillesa i ledwo co byłem w stanie chodzić. Gdy achilles przestał boleć zaczęła łydka na tej samej nodze i treningi musiałem sobie wybić z głowy stosując zasadę "dni przerwy x2" jeżeli ból nie przechodzi.
Moje ciało bardzo źle zareagowało na zmianę trybu życia (w końcu cały czas siedziałem przed komputerem) i zaczęły mi doskwierać bóle na całym ciele a w szczególności kręgosłup (skrzywiony od dzieciństwa) kolano a nawet bark Pewnego dnia podczas mojej kontuzyjnej przerwy zaczęły mi drętwieć nogi oraz ręce oraz tachykardia i bardzo się wtedy przestraszyłem jako że wcześniej nie miałem takich ataków. Po wizycie u lekarza i zrobieniu morfologii krwi okazało się że przez 2 tygodnie treningu i piciu bardzo dużych ilości herbaty wypłukało mi magnez oraz potas do bardzo niskich poziomów (jestem niejadkiem i jadam mało warzyw ale staram się to zmienić). Po tygodniowej terapii magnezowej wszystko wróciło do normy, noga przestała boleć po katowaniu ją zimną wodą oraz Voltarenem. Nadszedł czas na pierwszy trening.
Muszę przyznać że całe to zamieszanie w trakcie przerwy od biegania zniechęciło mnie dosyć mocno zarówno fizycznie jak i psychicznie aby powrócić do treningów.
Jednak zdecydowałem że nie ma co się poddawać i wyszedłem pobiegać. Okazało się że organizm całkiem nieźle sobie poradził z przerwą i nie czułem już ani zadyszek ani bólów mięśni. Dodatkowo zakupiłem już buty (Kalenji 75 jako że nie mam narazie $$) i odczułem ogromną różnicę w bieganiu.
Dzisiaj pobiegłem swoje pierwsze 30 minut (w sumie 45 bo zapomniałem sprawdzić stoper) i muszę przyznać że jednak warto walczyć do końca i nie poddawać się mimo że pewne cele wydają się nieosiągalne. Dla wszystkich którzy dopiero co zaczynają -> WARTO!
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim świetnych wyników oraz motywacji tym którzy dopiero co zaczynają bądź przygotowują się mentalnie.