
Ciekaw jestem jak się zapatrujecie na zwiększanie kilometrażu... Jest duzo zwolennikow teorii (w tym i J. Skarżyński) ze jednak porządny kilometraz to podstawa no i dobry srodek do poprawy wydolnosci...
Tyle ze jak tak sobie licze - to ciezko go zrobic w warunkach zwyczajnego szarego zycia i chodzenia do pracy...
Obecnie wskoczylem na ok. 50km tygodniowo - a wychodzi na to ze fajnie by bylo biegac wiecej powiedzmy wskazywane przez niektorych 70-80 km tygodniowo... (mowimy o kilometrach bieganych spokojnie a nie tempówkach

Zatem - zapytam sie praktyków - co o tym sadzicie - czy rzeczywiscie zwiekszanie kilometrazu ma taki zbawienny wplyw na budowe bazy i wydolnosci? Oraz najzwyczajnie w swiecie jak to godzicie z obowiazkami codziennymi?
Bo jakby nie bylo wyskok 3 x w tygodniu na 10km bieganych w 1 zakresie to jest ok. godzinki dziennie i w niedziele powiedzmy 2okm lub ciut wiecej jako wycieczka biegowa to kolejne 2 godzinki lub troche wiecej - doliczajac dojazd, powrot, rozciaganie itd.. czas leci.. a jakby to podbic na jeszcze wiecej km to juz nei wiem jak to pogodzic z zyciem codziennym.... no chyba zeby biegac szybciej ale poki co to nie mam takiej formy jeszcze....
ciekaw jestem co powiecie...