Pochwała fizjoterapii
Wczoraj byłem u ortopedy, który potwierdził diagnozę - ITBS. Oczywiście nic mu nie sugerowałem.
Jako, że to ortopeda, odesłał mnie na leczenie do fizjoterapeutów. To dość zabawne, że owi fizjoterapeuci, na których lekarze patrzą z góry, często lepiej znają się na rzeczy. Pewnie, że nie potrafiliby zoperować kolana, ale to trochę dziwne, że dobry ortopeda nie umie polecić żadnych konkretnych ćwiczeń, nie mówiąc już o znalezieniu przyczyn problemów. A taki fizjoterapeuta nie dość, że ma do dyspozycji spory arsenał (ćwiczenia, masaż, terapia manualna, taping itd.), to jeszcze patrzy na człowieka "całościowo". Chodzi mi o to, że szuka źródeł problemu i stara się je zlikwidować. Idą w ruch wałki, piłki, bosu, taśmy, a człowiek przekonuje się, ile ma w ciele mięśni, o których nie miał wcześniej pojęcia i które przydałoby się wzmocnić, lub rozciągnąć.
Tak czy inaczej biorę się za poważną terapię i za jakieś półtora miesiąca mam nadzieję wrócić do normalnych treningów.
Trzymajcie kciuki.
szymon_szym 3:15 w maratonie na wiosnę
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
U mnie nic nowego. Codziennie robię sobie ćwiczenia, rozciąganko. Żonka zabezpiecza terapię manualną i taping. Ale mam wypas!
Wczoraj leciutkie 20 minut truchtu, żeby nie zapomnieć jak się biega. Pod koniec leciutki dyskomfort w kolanie, ale nic to. Kontynuuję rehabilitację i z uśmiechem wyginam się na różne sposoby. Tylko waga kurde rośnie i rośnie.
Wczoraj leciutkie 20 minut truchtu, żeby nie zapomnieć jak się biega. Pod koniec leciutki dyskomfort w kolanie, ale nic to. Kontynuuję rehabilitację i z uśmiechem wyginam się na różne sposoby. Tylko waga kurde rośnie i rośnie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Jakoś tydzień temu spróbowałem potruchtać, ale skończyło się bólem, więc jeszcze trzeba poczekać.
Nie mogę usiedzieć w chacie i przeprosiłem się z rowerkiem - co jakieś dwa dni wychodzę na godzinkę na dość wysokim tętnie. Czasem też jeżdżę na zajęcia, ale nie umiem jechać spokojnie, więc docieram zszargany.
Żeby się nie zanudzić pracuję trochę nad zaniedbanymi przez lata grupami mięśni.
Waga nieco wyhamowała, ale jak wrócę będę miał nad czym popracować.
Przglądam sobie Wasze blogi i trzymam kciuki za wiosenne starty.
Trzymajcie się i powodzenia!
Nie mogę usiedzieć w chacie i przeprosiłem się z rowerkiem - co jakieś dwa dni wychodzę na godzinkę na dość wysokim tętnie. Czasem też jeżdżę na zajęcia, ale nie umiem jechać spokojnie, więc docieram zszargany.
Żeby się nie zanudzić pracuję trochę nad zaniedbanymi przez lata grupami mięśni.
Waga nieco wyhamowała, ale jak wrócę będę miał nad czym popracować.
Przglądam sobie Wasze blogi i trzymam kciuki za wiosenne starty.
Trzymajcie się i powodzenia!
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Niestety kontuzji nie wyleczyłem.
Nie mogę regularnie biegać. To co zimą wydawało się dramatem i końcem świata, teraz jest po prostu obiektywną okolicznością. Trudno
Przerzuciłem się na rower, ale też nie szarżuję. Latem robiłem ok 400 km w miesiąc, a więc naprawdę niedużo. We wrześniu do teraz wyszło już ponad 400 km, z tym że 90% to kiloski nastukane po drodze i z pracy, więc trudno uważać to za jakiś trening. Chociaż czasem wybieram się na niedługie (zazwyczaj 30-40 km) wycieczki na rowerku w nieoszałamiającym tempie ~30km/h.
Postanowiłem zobaczyć, w jakiej jestem formie biegowej po 9 miesiącach przerwy w treningach (wcześniej trenowałem raptem rok).
W ciągu trzech tygodni zrobiłem cztery treningi biegowe (pierwsze od wiosny). Dwa razy po 6 km w spokojnym tempie, 6 dni temu 15 km spokojnie (żeby zobaczyć, czy umiem jeszcze przebiec taki dystans) i w ostatnią środę interwały 5x800 m w tempie 4:30 (tak zakładałem, ale wyszło wolniej)
Dzisiaj pobiegłem w Olsztynie na 15 km. Wynik nie zachwyca, ale biorąc pod uwagę przygotowania, jest super.
Kilka wniosków:
- nie trzeba biegać, żeby startować na średnim amatorskim poziomie na niedługich dystansach (chociaż oczywiście dużo lepiej biegać
- nawet dość luźne jeżdżenie na rowerze zapewnia wystarczającą wytrzymałość tlenową, żeby dać radę pociągnąć 15 km w średnim tempie
- mimo przerwy w treningu biegowym można utrzymać jakąś w miarę rozsądną wagę
- palenie papierosów też niespecjalnie przeszkadza na tym poziomie
- nie wszyscy są stworzeni do maratonów, a dokładniej do dużego objętościowo treningu biegowego, w czasie którego nawet drobne niedoskonałości naszej postawy powodują druzgoczące zniszczenia w aparacie ruchu. Dobrze się z tym pogodzić i wprowadzić inne rodzaje aktywności. Trudno, nie złamiemy trzech godzin w maratonie, ale dalej można mieć radość z aktywności fizycznej
Pozdrawiam wszystkich biegaczy :D
PS.
Czekam na śnieg, żeby wprowadzić do mojego repertuaru biegówki
Nie mogę regularnie biegać. To co zimą wydawało się dramatem i końcem świata, teraz jest po prostu obiektywną okolicznością. Trudno
Przerzuciłem się na rower, ale też nie szarżuję. Latem robiłem ok 400 km w miesiąc, a więc naprawdę niedużo. We wrześniu do teraz wyszło już ponad 400 km, z tym że 90% to kiloski nastukane po drodze i z pracy, więc trudno uważać to za jakiś trening. Chociaż czasem wybieram się na niedługie (zazwyczaj 30-40 km) wycieczki na rowerku w nieoszałamiającym tempie ~30km/h.
Postanowiłem zobaczyć, w jakiej jestem formie biegowej po 9 miesiącach przerwy w treningach (wcześniej trenowałem raptem rok).
W ciągu trzech tygodni zrobiłem cztery treningi biegowe (pierwsze od wiosny). Dwa razy po 6 km w spokojnym tempie, 6 dni temu 15 km spokojnie (żeby zobaczyć, czy umiem jeszcze przebiec taki dystans) i w ostatnią środę interwały 5x800 m w tempie 4:30 (tak zakładałem, ale wyszło wolniej)
Dzisiaj pobiegłem w Olsztynie na 15 km. Wynik nie zachwyca, ale biorąc pod uwagę przygotowania, jest super.
Kilka wniosków:
- nie trzeba biegać, żeby startować na średnim amatorskim poziomie na niedługich dystansach (chociaż oczywiście dużo lepiej biegać
- nawet dość luźne jeżdżenie na rowerze zapewnia wystarczającą wytrzymałość tlenową, żeby dać radę pociągnąć 15 km w średnim tempie
- mimo przerwy w treningu biegowym można utrzymać jakąś w miarę rozsądną wagę
- palenie papierosów też niespecjalnie przeszkadza na tym poziomie
- nie wszyscy są stworzeni do maratonów, a dokładniej do dużego objętościowo treningu biegowego, w czasie którego nawet drobne niedoskonałości naszej postawy powodują druzgoczące zniszczenia w aparacie ruchu. Dobrze się z tym pogodzić i wprowadzić inne rodzaje aktywności. Trudno, nie złamiemy trzech godzin w maratonie, ale dalej można mieć radość z aktywności fizycznej
Pozdrawiam wszystkich biegaczy :D
PS.
Czekam na śnieg, żeby wprowadzić do mojego repertuaru biegówki