szymon_szym 3:15 w maratonie na wiosnę
Moderator: infernal
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
22 XII 60' E
24 XII 15'E + 4' trudnego biegu i 3' przerwy + 10' E
W środę spokojne, przyjemne bieganie. Pogoda bez zmian. Lekki mróz i sporo śniegu.
Dzisiaj poranna przebieżka. Ślisko i ciemno, ale na szczęście nie zaliczyłem żadnej gleby. Zrobiłem sobie żywszy trening, żeby nie myśleć o Wigilii. Może nie jest to Wigilia na Syberii, ale tak czy inaczej ciężko na sercu. W dodatku trzeba było stoczyć bój z dyrektorem akademika, żeby łaskawie pozwolił nam zrobić wspólną kolację w dużej sali. Ciekawe, czy 6 stycznia Rosjanom też by nie pozwolił... Nie chce mi się tego nawet komentować.
Jakoś mija właśnie rok odkąd zacząłem biegać. Zrobię jakieś podsumowanie, ale nie dzisiaj.
Wesołych Świąt!
24 XII 15'E + 4' trudnego biegu i 3' przerwy + 10' E
W środę spokojne, przyjemne bieganie. Pogoda bez zmian. Lekki mróz i sporo śniegu.
Dzisiaj poranna przebieżka. Ślisko i ciemno, ale na szczęście nie zaliczyłem żadnej gleby. Zrobiłem sobie żywszy trening, żeby nie myśleć o Wigilii. Może nie jest to Wigilia na Syberii, ale tak czy inaczej ciężko na sercu. W dodatku trzeba było stoczyć bój z dyrektorem akademika, żeby łaskawie pozwolił nam zrobić wspólną kolację w dużej sali. Ciekawe, czy 6 stycznia Rosjanom też by nie pozwolił... Nie chce mi się tego nawet komentować.
Jakoś mija właśnie rok odkąd zacząłem biegać. Zrobię jakieś podsumowanie, ale nie dzisiaj.
Wesołych Świąt!
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Pierwszy raz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie biegałem, bo pogoda na to nie pozwoliła. Pada deszcz i od razu zamarza. Parę razy w życiu widziałem gołoledź, ale tu można poruszać się teraz tylko na łyżwach. Mi udało się prześlizgać ledwie z 10 metrów. Może powinienem wpisać do dzienniczka 2'' E
Trzeba liczyć na poprawę pogody.
Trzeba liczyć na poprawę pogody.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
28 XII 65' E
29 XII 65' E
Trudno opisać co działo się w Moskwie po 25. XII. Z tego, co widziałem, w Polsce pisano o paraliżu wywołanym marznącym deszczem. Nie jest to zbyt dokładny opis. To co spadło na stolicę Rosji synoptycy nazywają "lodowym deszczem". Jest to jakaś bardzo rzadka pogodowa anomalia. Efekt jest porażająco piękny i zarazem destrukcyjny. Na przykład każda, nawet najmniejsza gałązka każdego drzewa została dokładnie, ze wszystkich stron pokryta lodem. Każdy pręt w każdym płocie był równomiernie oblodzony w każdej płaszczyźnie. To samo z samochodami, liniami wysokiego napięcia, chodnikami, samolotami itp. Jak nietrudno się domyślić, drzewa nie wytrzymują takich obciążeń, przez co droga do stacji metra przypomina ścieżkę przez las po wichurze - konary leżą na samochodach, na trawnikach, na chodnikach. Ponad 100 tysięcy ludzi w okolicy Moskwy zostało odciętych od prądu. Największe lotnisko (Domodiedowo) na cały dzień wstrzymało wszystkie loty, co wywołało zamieszki.
Właśnie 27. do Moskwy przyleciała moja ukochana żona. W perspektywie tego wszystkiego opóźnienie jej samolotu (zaledwie 7 godzin) wydaje się niczym.
Wczoraj i dzisiaj wreszcie pobiegałem. Wczoraj warunki w miarę normalne, ale dzisiaj śnieżyca i głęboki śnieg, więc zupełnie nie patrzyłem na tempo. Zobaczymy jak będzie dalej.
A, jeszcze okazało się, że mieszkając zupełnie legalnie w państwowym akademiku nie ma legalnej możliwości zameldowania. Na szczęście to jest Rosja i jakaś pani na milicji dała mi do zrozumienia, że to gdzie się mieszka nie musi mieć wcale wpływu na to, gdzie ma się meldunek. Tak więc moja luba będzie zameldowana Bóg wie gdzie, przez jakąś lewą firmę. W sumie zabawnie...
29 XII 65' E
Trudno opisać co działo się w Moskwie po 25. XII. Z tego, co widziałem, w Polsce pisano o paraliżu wywołanym marznącym deszczem. Nie jest to zbyt dokładny opis. To co spadło na stolicę Rosji synoptycy nazywają "lodowym deszczem". Jest to jakaś bardzo rzadka pogodowa anomalia. Efekt jest porażająco piękny i zarazem destrukcyjny. Na przykład każda, nawet najmniejsza gałązka każdego drzewa została dokładnie, ze wszystkich stron pokryta lodem. Każdy pręt w każdym płocie był równomiernie oblodzony w każdej płaszczyźnie. To samo z samochodami, liniami wysokiego napięcia, chodnikami, samolotami itp. Jak nietrudno się domyślić, drzewa nie wytrzymują takich obciążeń, przez co droga do stacji metra przypomina ścieżkę przez las po wichurze - konary leżą na samochodach, na trawnikach, na chodnikach. Ponad 100 tysięcy ludzi w okolicy Moskwy zostało odciętych od prądu. Największe lotnisko (Domodiedowo) na cały dzień wstrzymało wszystkie loty, co wywołało zamieszki.
Właśnie 27. do Moskwy przyleciała moja ukochana żona. W perspektywie tego wszystkiego opóźnienie jej samolotu (zaledwie 7 godzin) wydaje się niczym.
Wczoraj i dzisiaj wreszcie pobiegałem. Wczoraj warunki w miarę normalne, ale dzisiaj śnieżyca i głęboki śnieg, więc zupełnie nie patrzyłem na tempo. Zobaczymy jak będzie dalej.
A, jeszcze okazało się, że mieszkając zupełnie legalnie w państwowym akademiku nie ma legalnej możliwości zameldowania. Na szczęście to jest Rosja i jakaś pani na milicji dała mi do zrozumienia, że to gdzie się mieszka nie musi mieć wcale wpływu na to, gdzie ma się meldunek. Tak więc moja luba będzie zameldowana Bóg wie gdzie, przez jakąś lewą firmę. W sumie zabawnie...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
31 XII 60' E
2 I 110' LR
Warunki trochę się pogorszyły, przez co biegam wolniej. W sylwestra spokojne easy, pierwszego raczej na nic nie było szans. 2. wreszcie dłuższe bieganie. Miałem ochotę na więcej, ale zaczęło mnie pobolewać kolano, więc odpuściłem sobie. Dzisiaj nie czuję żadnych dolegliwości, jutro spróbuję delikatnie potruchtać.
Nowy rok, czas podsumowań.
Dla mnie ten rok był, pod względem sportowym, zupełnie wyjątkowy. Zacząłem biegać pod koniec grudnia. W maju ukończyłem pierwszy maraton (3:52). We wrześniu wystartowałem drugi raz, w Wawce. Pamiętam jak na początku nie dawałem rady przebiec bez przerwy trzech kilometrów i ile radości dało mi pierwsze 10 kilometrów. Kurde, w sumie więcej niż cały maraton. A wszystko zaczęło się od gadki przy piwie ;)
Po entuzjastycznej wiośnie i ciężko przepracowanym lecie (ponad 100 km w najintensywniejszym tygodniu - jak dla mnie dużo) przyszła trochę luźniejsza zima. Jeszcze miesiąc chaotycznego biegania i się usystematyzuję w Polsce. Oprócz tytułowego celu chciałbym w nowym roku zejść poniżej 40 min na dychę. Kontynuuję trening maratoński. Byle do przodu.
Wszystkiego dobrego!
PS.
Eksportowałem treningi ze SportTracksa, dzięki czemu wiem ile przebiegłem kilometrów od mojego pierwszego maratonu, czyli od początku czerwca (wcześniej miałem papierowy dzienniczek i nawet kiedyś zliczyłem wszystkie treningi, ale za cholerę nie pamiętam ile tego wyszło) - 1600 km. Ładnie. Mniej więcej tyle czasu prowadzę też bloga.
Miałem już okazję biegać po ośnieżonych polnych drogach i duktach, w 30-stopniowym upale, po Placu Św. Marka, po cmentarzu w Sankt-Petersburgu, nad rzeką Moskwą, nad jeziorem Garda, na maksymalnym kacu, po zarwanej nocy, z muzyką, z własnymi myślami, zbyt szybko, zbyt wolno. I cały czas znajduję w bieganiu masę przyjemności. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Już przeglądam kalendarz wiosennych biegów.
2 I 110' LR
Warunki trochę się pogorszyły, przez co biegam wolniej. W sylwestra spokojne easy, pierwszego raczej na nic nie było szans. 2. wreszcie dłuższe bieganie. Miałem ochotę na więcej, ale zaczęło mnie pobolewać kolano, więc odpuściłem sobie. Dzisiaj nie czuję żadnych dolegliwości, jutro spróbuję delikatnie potruchtać.
Nowy rok, czas podsumowań.
Dla mnie ten rok był, pod względem sportowym, zupełnie wyjątkowy. Zacząłem biegać pod koniec grudnia. W maju ukończyłem pierwszy maraton (3:52). We wrześniu wystartowałem drugi raz, w Wawce. Pamiętam jak na początku nie dawałem rady przebiec bez przerwy trzech kilometrów i ile radości dało mi pierwsze 10 kilometrów. Kurde, w sumie więcej niż cały maraton. A wszystko zaczęło się od gadki przy piwie ;)
Po entuzjastycznej wiośnie i ciężko przepracowanym lecie (ponad 100 km w najintensywniejszym tygodniu - jak dla mnie dużo) przyszła trochę luźniejsza zima. Jeszcze miesiąc chaotycznego biegania i się usystematyzuję w Polsce. Oprócz tytułowego celu chciałbym w nowym roku zejść poniżej 40 min na dychę. Kontynuuję trening maratoński. Byle do przodu.
Wszystkiego dobrego!
PS.
Eksportowałem treningi ze SportTracksa, dzięki czemu wiem ile przebiegłem kilometrów od mojego pierwszego maratonu, czyli od początku czerwca (wcześniej miałem papierowy dzienniczek i nawet kiedyś zliczyłem wszystkie treningi, ale za cholerę nie pamiętam ile tego wyszło) - 1600 km. Ładnie. Mniej więcej tyle czasu prowadzę też bloga.
Miałem już okazję biegać po ośnieżonych polnych drogach i duktach, w 30-stopniowym upale, po Placu Św. Marka, po cmentarzu w Sankt-Petersburgu, nad rzeką Moskwą, nad jeziorem Garda, na maksymalnym kacu, po zarwanej nocy, z muzyką, z własnymi myślami, zbyt szybko, zbyt wolno. I cały czas znajduję w bieganiu masę przyjemności. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Już przeglądam kalendarz wiosennych biegów.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
4 I 60'E
Wspaniała pogoda, lekki mróz (ok 10C), masa ludzi biegających na nartach (łącznie z babuszkami w chustach) i kilku "tradycyjnych" joggerów (oprócz mnie dwóch). Nie najgorsze tempo i super samopoczucie.
Niestety dokucza mi kolano. Zobaczymy jak się wszystko ułoży.
Wspaniała pogoda, lekki mróz (ok 10C), masa ludzi biegających na nartach (łącznie z babuszkami w chustach) i kilku "tradycyjnych" joggerów (oprócz mnie dwóch). Nie najgorsze tempo i super samopoczucie.
Niestety dokucza mi kolano. Zobaczymy jak się wszystko ułoży.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
5 I 60'E
Niestety problem z kolanem się pogłębia. Parę dni temu tylko lekko dokuczało po ok 7 kilometrach, wczoraj musiałem już skrócić nieco trasę. Potem miałem problemy przy schodzeniu ze schodów. Dzisiaj odpuściłem bieganie i nie pojechałem zwiedzać do Kuskowa. Smaruję kolano maścią i jest lepiej, ale maść oprócz przeciwzapalnego ma działanie przeciwbólowe, więc poprawa może być złudna. Jutro też nic nie pobiegam. Kurde, wiatr w oczy.
Wieczorkiem wybieram się do Chramu na prawosławne nabożeństwo wigilijne. Ciekawie.
Niestety problem z kolanem się pogłębia. Parę dni temu tylko lekko dokuczało po ok 7 kilometrach, wczoraj musiałem już skrócić nieco trasę. Potem miałem problemy przy schodzeniu ze schodów. Dzisiaj odpuściłem bieganie i nie pojechałem zwiedzać do Kuskowa. Smaruję kolano maścią i jest lepiej, ale maść oprócz przeciwzapalnego ma działanie przeciwbólowe, więc poprawa może być złudna. Jutro też nic nie pobiegam. Kurde, wiatr w oczy.
Wieczorkiem wybieram się do Chramu na prawosławne nabożeństwo wigilijne. Ciekawie.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
7 I 45' E
Po przerwie wooolniutkie króciutkie bieganie. Z kolanem lepiej, ale ciągle je czuję. Niedobrze.
Nie wiem, czy znowu zrobić przerwę, czy delikatnie rozbiegiwać.
Po przerwie wooolniutkie króciutkie bieganie. Z kolanem lepiej, ale ciągle je czuję. Niedobrze.
Nie wiem, czy znowu zrobić przerwę, czy delikatnie rozbiegiwać.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
9 I 60' E
Niestety po ok 5 km. odezwało się znowu kolano, choć wcześniej było już OK. Zarządzam parę dni bez biegania i ćwiczenia wzmacniające w domku.
Pogoda nieco odwilżowa, ale nie to co w Polsce. W parku masa ludzi, na nartach, sankach, koniach... Biegacz jeden.
Wreszcie koniec świąt. Хватит бухать Россия! (czyli koniec chlania)
Niestety po ok 5 km. odezwało się znowu kolano, choć wcześniej było już OK. Zarządzam parę dni bez biegania i ćwiczenia wzmacniające w domku.
Pogoda nieco odwilżowa, ale nie to co w Polsce. W parku masa ludzi, na nartach, sankach, koniach... Biegacz jeden.
Wreszcie koniec świąt. Хватит бухать Россия! (czyli koniec chlania)
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
14 I 45' E
Myślałem, że z kolanem już dobrze, ale się przeliczyłem. Na początku nic nie czułem, ale już po 30 minutach zaczęło boleć. Potem jeszcze doskwierało po biegu, trochę pokuśtykałem do wieczora. Dzisiaj znowu OK, ale co mi pozostaje - poćwiczę, porozciągam się.
Trochę to wszystko frustrujące. A biegać chce się strasznie!
Myślałem, że z kolanem już dobrze, ale się przeliczyłem. Na początku nic nie czułem, ale już po 30 minutach zaczęło boleć. Potem jeszcze doskwierało po biegu, trochę pokuśtykałem do wieczora. Dzisiaj znowu OK, ale co mi pozostaje - poćwiczę, porozciągam się.
Trochę to wszystko frustrujące. A biegać chce się strasznie!
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
Parę dni temu postanowiłem bardzo delikatnie spróbować jak tam kolano, ale 30-minutowy bieg nie pozostawił wątpliwości. Co prawda w trakcie biegania nie bolało, ale czułem, że coś tam siedzi. Potem trochę jeszcze dokuczało. Czyli żadnego postępu. Może za mało ćwiczę? Nie wiem.
W poniedziałek wylatuję z Moskwy i w Polsce wybiorę się do lekarza. Plan przebiegnięcia maratonu na wiosnę w dobrym czasie spalił na panewce. Plan przebiegnięcia maratonu w ogóle wydaje się być zagrożony. Potem myślałem po cichu o treningu pod krótsze dystanse. Teraz nie wiem nawet kiedy będę mógł wrócić do biegania. W pierwszym momencie perspektywa dwóch tygodni przerwy wydawała się przerażająca. Minął miesiąc. Teraz wolę nawet nie zgadywać ile to potrwa. Ja w każdym razie postaram się, by jak najkrócej.
Tytuł bloga na razie zostawiam, jako relikt mojej świetlanej przeszłości. I pomyśleć, że jesienią marzyłem o próbie złamania trójki...
W poniedziałek wylatuję z Moskwy i w Polsce wybiorę się do lekarza. Plan przebiegnięcia maratonu na wiosnę w dobrym czasie spalił na panewce. Plan przebiegnięcia maratonu w ogóle wydaje się być zagrożony. Potem myślałem po cichu o treningu pod krótsze dystanse. Teraz nie wiem nawet kiedy będę mógł wrócić do biegania. W pierwszym momencie perspektywa dwóch tygodni przerwy wydawała się przerażająca. Minął miesiąc. Teraz wolę nawet nie zgadywać ile to potrwa. Ja w każdym razie postaram się, by jak najkrócej.
Tytuł bloga na razie zostawiam, jako relikt mojej świetlanej przeszłości. I pomyśleć, że jesienią marzyłem o próbie złamania trójki...
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
3 II 30'E
4 II 30'E
6 II 30'E + 5x100m R
Zacząłem wolniutkie rozbiegania. Na razie wygląda, że jest w porządku, chociaż czasem czuję jeszcze trochę kolano po biegu. Na szczęście moja ukochana żona robi mi relaksacje przykurczonych mięśni i powięzi. Dopiero dzięki tym zabiegom zdecydowałem się na powrót do delikatnego truchtania. Po cichu liczę, że powoli wychodzę na prostą.
Wspaniale pobiegać na swoich śmieciach! Nie ma to jak warmińskie pola i lasy!
Dzisiaj dorzuciłem do biegu parę przebieżek. Pora zacząć nadrabiać zaległości.
Trzymajcie kciuki.
4 II 30'E
6 II 30'E + 5x100m R
Zacząłem wolniutkie rozbiegania. Na razie wygląda, że jest w porządku, chociaż czasem czuję jeszcze trochę kolano po biegu. Na szczęście moja ukochana żona robi mi relaksacje przykurczonych mięśni i powięzi. Dopiero dzięki tym zabiegom zdecydowałem się na powrót do delikatnego truchtania. Po cichu liczę, że powoli wychodzę na prostą.
Wspaniale pobiegać na swoich śmieciach! Nie ma to jak warmińskie pola i lasy!
Dzisiaj dorzuciłem do biegu parę przebieżek. Pora zacząć nadrabiać zaległości.
Trzymajcie kciuki.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
7 II 45' E
Trochę dłuższe bieganie. Biegnąc swobodnie wyszło mi dobre, właściwie tabelkowe tempo. Fakt, że warunki były super - nawierzchnia sucha, nie padało, trochę może tylko przeszkadzał wiatr.
Muszę skontrolować sobie tętno w trakcie następnego biegu. Na razie po miesiącu przerwy wyraźnie wzrosło mi spoczynkowe.
Kurde, przez tydzień sporo przytyłem. Trzeba zacisnąć pasa. Ale co ja mam zrobić, że w Polsce jedzenie takie dobre. Sery mają smak, wędliny są z mięsa itp.
Kolano trochę pobolewa. Jakoś mnie to jednak nie niepokoi. Wyraźnie czuję, że relaksacje mojej żonki przynoszą efekt. Warto poskręcać się z bólu te paręnaście minut dziennie
Powoli rysują mi się w głowie nowe cele. Poczekam jednak jeszcze tydzień i zobaczę jak nogi. Jeśli będzie OK, to wyartykułuję je na blogu.
Trochę dłuższe bieganie. Biegnąc swobodnie wyszło mi dobre, właściwie tabelkowe tempo. Fakt, że warunki były super - nawierzchnia sucha, nie padało, trochę może tylko przeszkadzał wiatr.
Muszę skontrolować sobie tętno w trakcie następnego biegu. Na razie po miesiącu przerwy wyraźnie wzrosło mi spoczynkowe.
Kurde, przez tydzień sporo przytyłem. Trzeba zacisnąć pasa. Ale co ja mam zrobić, że w Polsce jedzenie takie dobre. Sery mają smak, wędliny są z mięsa itp.
Kolano trochę pobolewa. Jakoś mnie to jednak nie niepokoi. Wyraźnie czuję, że relaksacje mojej żonki przynoszą efekt. Warto poskręcać się z bólu te paręnaście minut dziennie
Powoli rysują mi się w głowie nowe cele. Poczekam jednak jeszcze tydzień i zobaczę jak nogi. Jeśli będzie OK, to wyartykułuję je na blogu.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
8 II 35' E
9 II rower 60'
Niestety po wczorajszym bieganiu kolano rozbolało mnie na poważnie. Kurde, co zrobić. Mam sporą motywację do treningu, więc dzisiaj postanowiłem sprawdzić, jak na moje kolanko reaguje na rower. Okazało się, że całkiem dobrze. Plan wygląda na razie tak - biegam, a jak boli kolano, jeżdżę na rowerze. Mam nadzieję, że pozwoli mi to utrzymać akceptowalną wagę i dobre samopoczucie. Nie łudzę się, że jazda na rowerze zastąpi trening biegowy, ale na pewno nie zaszkodzi.
Wczoraj tak wiało, że jak robiłem sobie rozciąganie, to prawie mnie położyło :P Ale dzisiaj przekonałem się, że dopiero jak się jedzie na rowerze wiatr potrafi zniszczyć. No żeby trzeba było naciskać na pedały przy zjeżdżaniu z dość stromej górki, to już lekka przesada. Po godzinie pedałowania byłem tak zmęczony, jak po dwóch godzinach biegu. Brakowało mi tego uczucia
Jutro pewnie znowu spróbuję pobiegać, dla odmiany.
9 II rower 60'
Niestety po wczorajszym bieganiu kolano rozbolało mnie na poważnie. Kurde, co zrobić. Mam sporą motywację do treningu, więc dzisiaj postanowiłem sprawdzić, jak na moje kolanko reaguje na rower. Okazało się, że całkiem dobrze. Plan wygląda na razie tak - biegam, a jak boli kolano, jeżdżę na rowerze. Mam nadzieję, że pozwoli mi to utrzymać akceptowalną wagę i dobre samopoczucie. Nie łudzę się, że jazda na rowerze zastąpi trening biegowy, ale na pewno nie zaszkodzi.
Wczoraj tak wiało, że jak robiłem sobie rozciąganie, to prawie mnie położyło :P Ale dzisiaj przekonałem się, że dopiero jak się jedzie na rowerze wiatr potrafi zniszczyć. No żeby trzeba było naciskać na pedały przy zjeżdżaniu z dość stromej górki, to już lekka przesada. Po godzinie pedałowania byłem tak zmęczony, jak po dwóch godzinach biegu. Brakowało mi tego uczucia
Jutro pewnie znowu spróbuję pobiegać, dla odmiany.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
10 II 35'E
Po wczorajszym rowerze miałem dziś nieźle zamulone nogi i ciężko mi się biegło pod koniec. Trochę dziwne, bo dawno nie czułem zmęczenia na takim dystansie.
Zazwyczaj w czasie biegu kolana idą mi mocno do środka, zresztą w zwykłym życiu też je koślawię. Dzisiaj zrobiłem eksperyment i świadomie starałem się trzymać je w miarę prosto. Jakoś tak nieswojo się czułem i pokracznie wyglądałem zapewne, ale... kolano nie dało o sobie znać w najmniejszym stopniu. Tak dobrze nie było od ponad miesiąca.
Jutro dam nogom się zregenerować, najwyżej machnę kilka serii na dwugłowe na piłce.
Po wczorajszym rowerze miałem dziś nieźle zamulone nogi i ciężko mi się biegło pod koniec. Trochę dziwne, bo dawno nie czułem zmęczenia na takim dystansie.
Zazwyczaj w czasie biegu kolana idą mi mocno do środka, zresztą w zwykłym życiu też je koślawię. Dzisiaj zrobiłem eksperyment i świadomie starałem się trzymać je w miarę prosto. Jakoś tak nieswojo się czułem i pokracznie wyglądałem zapewne, ale... kolano nie dało o sobie znać w najmniejszym stopniu. Tak dobrze nie było od ponad miesiąca.
Jutro dam nogom się zregenerować, najwyżej machnę kilka serii na dwugłowe na piłce.
- szymon_szym
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1763
- Rejestracja: 25 maja 2010, 15:03
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 3:52:14
11 II 35'E
12 II 25'E
Wczoraj biegało się dobrze. Z kolanem było wszystko w porządku.
Dzisiaj niestety dramat. Po ok. 5 km. kolano, bez żadnych wcześniejszych ostrzeżeń, odmówiło współpracy. Wcześniej nigdy tak nie bolało. Teraz momentami ból promieniował na całą nogę. Trochę się porozciągałem i spróbowałem delikatnego marszobiegu do domu, ale nic z tego nie wyszło. I tak sobie kuśtykałem 5 km. przez pola, w samej bluzie, portkach i cienkich rękawiczkach, poniewierany przez wicher. W poniedziałek zarejestruję się do ortopedy. Żeby było śmieszniej, w momencie gdy pieprznęło mi kolano, układałem w głowie plan startów na ten sezon. No cóż, ułożę nowy, jak czegoś się dowiem.
12 II 25'E
Wczoraj biegało się dobrze. Z kolanem było wszystko w porządku.
Dzisiaj niestety dramat. Po ok. 5 km. kolano, bez żadnych wcześniejszych ostrzeżeń, odmówiło współpracy. Wcześniej nigdy tak nie bolało. Teraz momentami ból promieniował na całą nogę. Trochę się porozciągałem i spróbowałem delikatnego marszobiegu do domu, ale nic z tego nie wyszło. I tak sobie kuśtykałem 5 km. przez pola, w samej bluzie, portkach i cienkich rękawiczkach, poniewierany przez wicher. W poniedziałek zarejestruję się do ortopedy. Żeby było śmieszniej, w momencie gdy pieprznęło mi kolano, układałem w głowie plan startów na ten sezon. No cóż, ułożę nowy, jak czegoś się dowiem.