PATATAJEC - Powrót do regularnego biegania
Moderator: infernal
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 6 sierpnia 2010
Refleksja
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dziś bardzo ważny dzień. 6. sierpnia 2009 roku zacząłem swoją przygodę z bieganiem. Pamiętam jaką wielką frajdę sprawiały mi treningi i choć okupione to było litrami potu i olbrzymim zmęczeniem, to jednak wspominam je z wielką radością. Z czasem wkręciłem się w bieganie strasznie. Założyłem tutaj bloga i pisałem niemal przez rok. W międzyczasie dowiedziałem się sporo na temat biegania, treningu, brałem udział w zawodach, poznałem kilkoro z Was i nabiegałem ponad 1500 km, co jak zaczynałem wydawało mi się czymś niemożliwym . Ostatnimi czasy trenowałem relatywnie dość mocno i chciałem taki trening utrzymać do zawodów we wrześniu. Byłem bardzo zadowolony z efektów, choć zmęczenie było już znaczne, ale chciałem wytrzymać. Stało się inaczej. Kontuzja prawej nogi zbiegła się w czasie z działaniami na polu zawodowym i zarówno z czasu, jak i z możliwości zostało nic. Jeśli ktoś to czyta, to pewnie zastanawia się, po co ja to piszę. Wygląda to pewnie na pożegnanie...
Coż. Na pewno w jakimś sensie proza życia i niefortunne zbiegi okoliczności sprawiły, że oddaliłem się od biegania. Z przykrością muszę stwierdzić, że nawet nie mam czasu czytać Waszych blogów, które zawsze mnie mobilizowały. Etykietkowa "kontuzja", z nogi przeszła na głowę. Nawet ten ból uda chyba bardziej w tej chwili czuję w głowie niż faktycznie on istnieje. Nie chcę się żegnać, nie mówię bieganiu "dobranoc", ale na pewno muszę zmierzyć się z jakąś niechęcią, która się we mnie wytworzyła. Prawie miesiąc bez biegania. Przypomina mi to trochę sytuację sprzed roku, dlatego na tego rodzaju wpis wybrałem dzisiejszy dzień. Coby się trochę kopnąć w dupę i natchnąć do rozpoczęcia biegania na nowo. Jutro sobota. Doskonały dzień na to, by poczytać Wasze blogi, zmobilizować się, ale niekoniecznie by pobiegać (32 stopnie), ale choć pomyśleć o bieganiu i się na nie nakręcić.
Nie wiem niestety, czy znajdę czas na to, by się swoim bieganiem z Wami dzielić, w formie, w jakiej robiłem to dotychczas. To muszę sobie przemyśleć. W każdym razie - pozdrawiam Was bardzo i dziękuję za to, że o mnie nie zapominacie. Przepraszam też za ciężki kontakt przez GG, ale komunikator ten traktuję ostatnio jak największe zło tego świata .
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Refleksja
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dziś bardzo ważny dzień. 6. sierpnia 2009 roku zacząłem swoją przygodę z bieganiem. Pamiętam jaką wielką frajdę sprawiały mi treningi i choć okupione to było litrami potu i olbrzymim zmęczeniem, to jednak wspominam je z wielką radością. Z czasem wkręciłem się w bieganie strasznie. Założyłem tutaj bloga i pisałem niemal przez rok. W międzyczasie dowiedziałem się sporo na temat biegania, treningu, brałem udział w zawodach, poznałem kilkoro z Was i nabiegałem ponad 1500 km, co jak zaczynałem wydawało mi się czymś niemożliwym . Ostatnimi czasy trenowałem relatywnie dość mocno i chciałem taki trening utrzymać do zawodów we wrześniu. Byłem bardzo zadowolony z efektów, choć zmęczenie było już znaczne, ale chciałem wytrzymać. Stało się inaczej. Kontuzja prawej nogi zbiegła się w czasie z działaniami na polu zawodowym i zarówno z czasu, jak i z możliwości zostało nic. Jeśli ktoś to czyta, to pewnie zastanawia się, po co ja to piszę. Wygląda to pewnie na pożegnanie...
Coż. Na pewno w jakimś sensie proza życia i niefortunne zbiegi okoliczności sprawiły, że oddaliłem się od biegania. Z przykrością muszę stwierdzić, że nawet nie mam czasu czytać Waszych blogów, które zawsze mnie mobilizowały. Etykietkowa "kontuzja", z nogi przeszła na głowę. Nawet ten ból uda chyba bardziej w tej chwili czuję w głowie niż faktycznie on istnieje. Nie chcę się żegnać, nie mówię bieganiu "dobranoc", ale na pewno muszę zmierzyć się z jakąś niechęcią, która się we mnie wytworzyła. Prawie miesiąc bez biegania. Przypomina mi to trochę sytuację sprzed roku, dlatego na tego rodzaju wpis wybrałem dzisiejszy dzień. Coby się trochę kopnąć w dupę i natchnąć do rozpoczęcia biegania na nowo. Jutro sobota. Doskonały dzień na to, by poczytać Wasze blogi, zmobilizować się, ale niekoniecznie by pobiegać (32 stopnie), ale choć pomyśleć o bieganiu i się na nie nakręcić.
Nie wiem niestety, czy znajdę czas na to, by się swoim bieganiem z Wami dzielić, w formie, w jakiej robiłem to dotychczas. To muszę sobie przemyśleć. W każdym razie - pozdrawiam Was bardzo i dziękuję za to, że o mnie nie zapominacie. Przepraszam też za ciężki kontakt przez GG, ale komunikator ten traktuję ostatnio jak największe zło tego świata .
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Ostatnio zmieniony 02 sty 2011, 23:04 przez PATATAJEC, łącznie zmieniany 1 raz.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 4 września 2010
Parę słów
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dziś obchodziłem swoje 31 urodziny! Nawpieprzałem się ciast, ciasteczek, czekolady, owoców, że ho ho! Przyjąłem też mnóstwo życzeń i ogólnie dzień był udany! Chcę napisać, co się tutaj u mnie dzieje... Powrót do biegania jest cięższy niż przypuszczałem. Może nie za sprawą braku chęci, a za sprawą niefajnego samopoczucia. Dorwało mnie jakieś przeziębienie po wycinaniu drzewa parę dni temu i do niczego się nie nadaję. Kicham, prycham, flikam, z nosa się leje, po plecach chodzą dreszcze. Nie nastraja to optymistycznie... Krynica, o ile wyzdrowieję, będzie typową rekreacją... Życiówki na pewno się nie spodziewam. Będzie dobrze, jak przybiegnę w 50 minut do mety i w sumie takiego wyniku sobie życzę, coby porażka była dla mnie kopniakiem na rozpęd...
Od ostatniego razu udało mi się pobiegać chyba ze 4 razy, z czego ostatnie 2 bezpośrednio przed chorobą. Kondycja jest fatalna! Jeśli ktoś nie musi stopować z treningami, to niech z własnej woli nie przestaje, bo wyniki długiej przerwy są po prostu przytłaczające! Do tętna dodaję sobie +20, a i to czasem jest niewystarczające. Od tempa odejmuje 30"/km... Tutaj jest totalna masakra. Inna sprawa, że nogi są dużo bardziej wypoczęte, ale mniej wytrenowane, tak jakby miękkie . Ale wróćmy do tętna... Ostatnie 2 treningi były dla mnie totalnym zaskoczeniem. Tętno od samego początku było wysokie. Przy biegu 5'30"/km oscylowało w okolicach 170 bpm! Aż wydawało mi się to nieprawdopodobne! Podczas przedostatniego biegu postanowiłem się trochę przeciągnąć i zobaczyć co się stanie z tętnem. Byłem totalnie zdziwiony, bo przy 195 uderzeniach nie odczuwałem jakiegoś obciążenia - ot po prostu szybszy bieg ze zrównoważonym oddechem. Przyspieszałem więc, aż osiągnąłem 210 uderzeń na minutę... Najwyższy wynik jaki zanotowałem na zawodach to 202 uderzenia, więc byłem wręcz oszołomiony. Nie można mówić o złym odczycie, bo tętno rosło powoli, mniej więcej o 1 bmp co 10 sekund. Po zatrzymaniu się miałem jeszcze rezerwy, nie odczuwałem zawrotów głowy, czy mdłości... Sytuacja powtórzyła się na treningu ostatnim. Wyszedłem na stadion. Jeszcze przed bieganiem miałem 105 bmp. Po 5 kilometrach zacząłem przyspieszać i skończyłem z wynikiem 212 bpm... Dziwne nie? Tym razem czułem lekkie zawroty w głowie i ogólne zmęczenie... Podejrzewam, że na zawodach mógłbym trzasnąć jakieś 215 bpm... Nie wiem, czy to zdrowo. Czy powinienem zacząć się martwić? Z drugiej strony, chyba bpm to kwestia indywidualna, więc może po prostu szybko pikam...
Chciałbym by przeziębienie szybko minęło... Pozdrawiam Wszystkich!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Parę słów
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dziś obchodziłem swoje 31 urodziny! Nawpieprzałem się ciast, ciasteczek, czekolady, owoców, że ho ho! Przyjąłem też mnóstwo życzeń i ogólnie dzień był udany! Chcę napisać, co się tutaj u mnie dzieje... Powrót do biegania jest cięższy niż przypuszczałem. Może nie za sprawą braku chęci, a za sprawą niefajnego samopoczucia. Dorwało mnie jakieś przeziębienie po wycinaniu drzewa parę dni temu i do niczego się nie nadaję. Kicham, prycham, flikam, z nosa się leje, po plecach chodzą dreszcze. Nie nastraja to optymistycznie... Krynica, o ile wyzdrowieję, będzie typową rekreacją... Życiówki na pewno się nie spodziewam. Będzie dobrze, jak przybiegnę w 50 minut do mety i w sumie takiego wyniku sobie życzę, coby porażka była dla mnie kopniakiem na rozpęd...
Od ostatniego razu udało mi się pobiegać chyba ze 4 razy, z czego ostatnie 2 bezpośrednio przed chorobą. Kondycja jest fatalna! Jeśli ktoś nie musi stopować z treningami, to niech z własnej woli nie przestaje, bo wyniki długiej przerwy są po prostu przytłaczające! Do tętna dodaję sobie +20, a i to czasem jest niewystarczające. Od tempa odejmuje 30"/km... Tutaj jest totalna masakra. Inna sprawa, że nogi są dużo bardziej wypoczęte, ale mniej wytrenowane, tak jakby miękkie . Ale wróćmy do tętna... Ostatnie 2 treningi były dla mnie totalnym zaskoczeniem. Tętno od samego początku było wysokie. Przy biegu 5'30"/km oscylowało w okolicach 170 bpm! Aż wydawało mi się to nieprawdopodobne! Podczas przedostatniego biegu postanowiłem się trochę przeciągnąć i zobaczyć co się stanie z tętnem. Byłem totalnie zdziwiony, bo przy 195 uderzeniach nie odczuwałem jakiegoś obciążenia - ot po prostu szybszy bieg ze zrównoważonym oddechem. Przyspieszałem więc, aż osiągnąłem 210 uderzeń na minutę... Najwyższy wynik jaki zanotowałem na zawodach to 202 uderzenia, więc byłem wręcz oszołomiony. Nie można mówić o złym odczycie, bo tętno rosło powoli, mniej więcej o 1 bmp co 10 sekund. Po zatrzymaniu się miałem jeszcze rezerwy, nie odczuwałem zawrotów głowy, czy mdłości... Sytuacja powtórzyła się na treningu ostatnim. Wyszedłem na stadion. Jeszcze przed bieganiem miałem 105 bmp. Po 5 kilometrach zacząłem przyspieszać i skończyłem z wynikiem 212 bpm... Dziwne nie? Tym razem czułem lekkie zawroty w głowie i ogólne zmęczenie... Podejrzewam, że na zawodach mógłbym trzasnąć jakieś 215 bpm... Nie wiem, czy to zdrowo. Czy powinienem zacząć się martwić? Z drugiej strony, chyba bpm to kwestia indywidualna, więc może po prostu szybko pikam...
Chciałbym by przeziębienie szybko minęło... Pozdrawiam Wszystkich!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 1 stycznia 2011
Jestem z powrotem
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Witajcie ponownie! Na wstępie chciałbym życzyć wszystkim biegającym udanego życiowo i biegowo 2011 roku, nowych celów i radości z ich osiągania, a przede wszystkim dużo zdrowia i pogody ducha, które to napędzą Was odpowiednio !
Brakowało mi bardzo tego, czego byłem tutaj częścią. Brakowało tej formy dopingu, bycia we właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi. Zrozumienie tego zajęło mi niemal pół roku. Przez ten czas moje bieganie było totalnie do dupy... Ciężko nawet mówić o bieganiu w tym przypadku. Miałem jakieś powroty, ale za chwilę znowu wpadałem w niekończącą się przerwę. To wszystko było żałosne i aż mi wstyd się z tego teraz spowiadać... No ale cóż, żeby poczuć się czystym i gotowym na nowy rozdział, trzeba jasno zamknąć poprzedni. Przypomnijmy więc:
Lipiec:
Regularne treningi do 14 lipca, zakończone kontuzją prawej nogi. Już nawet nie wiem co to było, ale bolało tak, że nie dało się biegać. Po 14 lipca pobiegałem tylko raz - 26 lipca.
Sierpień:
Żal totalny. Pięć wybiegań w okolicach 5-9 km... Łącznie 24 km - to starczy za komentarz
Wrzesień:
Dziesięć wybiegań od 5 do 10 km. Łącznie niespełna 77 km - (hahah - a emotka nadal nie poprawiona :D)
Październik:
Nie wiem o czym ja myślałem w październiku, ale na pewno o głupotach. Jedno 7 km wybieganie...
Listopad:
Można powiedzieć, że była to taka próba powrotu. Pewnie skalkulowałem sobie październik :D... 14 wybiegań, łącznie 123 km, więc tragedia, ale nie aż taka wielka.
Grudzień:
4 wybiegania - 37 km. Ała!
No to jak już się wyspowiadałem, to może do rzeczy. Postanowienie jest takie, by wrócić do biegania choćby nie wiem co! To przecież nie jest żadna męczarnia, tego nie robię za karę. Kiedy biegam czuję się 100 razy lepiej niż kiedy siedzę bez sensu na tyłku. To jest fakt, z którym nie ma co się kłócić. Jestem więc i już nigdzie nie odchodzę!
Jako, że jestem jeszcze trochę przeziębiony, a dziś była cholerna wichura i odwilż, to sobie bieganie odpuściłem, ale jak tylko poczuję, że zdrówko wraca, to nie ma zmiłuj - wychodzę i biegnę, a po powrocie, jak żołnierz raportuję wszystko jak dawniej! Muszę tylko zadbać o stronę wizualną bloga, bo mi wszystkie etykietki z serwera wycięło!
Co się zmieniło? Przytyłem 5 kg, tętno przy tempie easy mam takie, że oscyluje wokół Waszych HRmaxów :D, a 10 km, to już nie przelewki. Więc wszystko zmieniło się na gorsze . Czas więc to poprawić. Mam olbrzymie braki w lekturze forum, co wkrótce nadrobię. Nie mogę się doczekać, kiedy poczytam blogi starych wilczyc i wilków (oczywiście mam na myśli biegowy staż), a także i młodych wilczków, których biegania też jestem ciekaw!
Witajcie więc po raz wtóry, życzcie szybkiego powrotu do zdrowia i trzymajcie kciuki za PATATAJCA i jego powrót w chwale i glorii na pierwsze strony blogowego szaleństwa na bieganie.pl! :D
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jestem z powrotem
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Witajcie ponownie! Na wstępie chciałbym życzyć wszystkim biegającym udanego życiowo i biegowo 2011 roku, nowych celów i radości z ich osiągania, a przede wszystkim dużo zdrowia i pogody ducha, które to napędzą Was odpowiednio !
Brakowało mi bardzo tego, czego byłem tutaj częścią. Brakowało tej formy dopingu, bycia we właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi. Zrozumienie tego zajęło mi niemal pół roku. Przez ten czas moje bieganie było totalnie do dupy... Ciężko nawet mówić o bieganiu w tym przypadku. Miałem jakieś powroty, ale za chwilę znowu wpadałem w niekończącą się przerwę. To wszystko było żałosne i aż mi wstyd się z tego teraz spowiadać... No ale cóż, żeby poczuć się czystym i gotowym na nowy rozdział, trzeba jasno zamknąć poprzedni. Przypomnijmy więc:
Lipiec:
Regularne treningi do 14 lipca, zakończone kontuzją prawej nogi. Już nawet nie wiem co to było, ale bolało tak, że nie dało się biegać. Po 14 lipca pobiegałem tylko raz - 26 lipca.
Sierpień:
Żal totalny. Pięć wybiegań w okolicach 5-9 km... Łącznie 24 km - to starczy za komentarz
Wrzesień:
Dziesięć wybiegań od 5 do 10 km. Łącznie niespełna 77 km - (hahah - a emotka nadal nie poprawiona :D)
Październik:
Nie wiem o czym ja myślałem w październiku, ale na pewno o głupotach. Jedno 7 km wybieganie...
Listopad:
Można powiedzieć, że była to taka próba powrotu. Pewnie skalkulowałem sobie październik :D... 14 wybiegań, łącznie 123 km, więc tragedia, ale nie aż taka wielka.
Grudzień:
4 wybiegania - 37 km. Ała!
No to jak już się wyspowiadałem, to może do rzeczy. Postanowienie jest takie, by wrócić do biegania choćby nie wiem co! To przecież nie jest żadna męczarnia, tego nie robię za karę. Kiedy biegam czuję się 100 razy lepiej niż kiedy siedzę bez sensu na tyłku. To jest fakt, z którym nie ma co się kłócić. Jestem więc i już nigdzie nie odchodzę!
Jako, że jestem jeszcze trochę przeziębiony, a dziś była cholerna wichura i odwilż, to sobie bieganie odpuściłem, ale jak tylko poczuję, że zdrówko wraca, to nie ma zmiłuj - wychodzę i biegnę, a po powrocie, jak żołnierz raportuję wszystko jak dawniej! Muszę tylko zadbać o stronę wizualną bloga, bo mi wszystkie etykietki z serwera wycięło!
Co się zmieniło? Przytyłem 5 kg, tętno przy tempie easy mam takie, że oscyluje wokół Waszych HRmaxów :D, a 10 km, to już nie przelewki. Więc wszystko zmieniło się na gorsze . Czas więc to poprawić. Mam olbrzymie braki w lekturze forum, co wkrótce nadrobię. Nie mogę się doczekać, kiedy poczytam blogi starych wilczyc i wilków (oczywiście mam na myśli biegowy staż), a także i młodych wilczków, których biegania też jestem ciekaw!
Witajcie więc po raz wtóry, życzcie szybkiego powrotu do zdrowia i trzymajcie kciuki za PATATAJCA i jego powrót w chwale i glorii na pierwsze strony blogowego szaleństwa na bieganie.pl! :D
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 2 stycznia 2011
░ WAGA: 76,0 kg
░ BMI: 23,5
░ START: 15:30
░ WARUNKI: lekki wiatr, ślisko
░ TEMPERATURA: -2°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 475 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1184 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ 'EASY++++'
█ SUMA: 72'51"/ 12,49 km = 05'50" (181 = 88%)
█► 5'20" (172/181)
█► 5'44" (183/187)
█► 5'35" (178/191)
█► 5'42" (182/188)
█► 5'24" (183/195)
█► 5'27" (179/195)
█► 5'17" (188/192)
█► 6'19" (180/191)
█► 6'36" (181/183)
█► 6'32" (179/182)
█► 6'21" (180/183)
█► 5'55" (185/190)
█► 5'12" (193/195)
180 bpm
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Kawałki w tempie 180 bpm, to już nie przelewki z punktu widzenia odbiorcy muzyki pop. Jako, że jestem metalowcem, to się tym nie przejmuję, bo szatan wyłania się ze swej nory dopiero po 200 uderzeniach na minutę! Biegam więc swoje i na razie tętno mam głęboko w poważaniu. Nie planowałem dziś biegu powyżej 10 km, ale tak się złożyło. Zacznę jednak od początku. Wybrałem bieganie w lesie i powrót przez Marianów do Leszna drogą asfaltową. W lesie, w okolicach Jeży, wybiegając zza zakrętu natknąłem się na kulig, ale taki wielki - pięć sań z końmi. Widać persona ze mnie nie byle jaka, bo cały szpaler zatrzymał się i usunął na bok kiedy tylko się wyłoniłem. Ludzie mnie pozdrowili i pobiegłem dalej. W okolicy 3 km zaczęła mnie boleć lewa noga. Ból nieprzyjemny, po zewnętrznej stronie kolana. Miałem kila przystanków na rozciąganie, ale niewiele to dało. Kiedy wybiegłem z lasu natknąłem się na świeże zwłoki małej sarenki. Pewnie psy ją dorwały, bo była tylko napoczęta... Widok niemiły, bo piękny zwierzak, taki niewinny, mały... a tu flaki na wierzchu i krew dookoła. Porobiłem zdjęcia telefonem, ale nie wiem czemu, bo przecież nie będę Wam ich pokazywał, a samemu też nie mam zamiaru ich oglądać. No ale są.
Wracając już asfaltówką na Marianowie, przeklinając pod nosem moją bolącą nogę przyuważyłem mocne światło na polnej drodze po lewej. A że światełko się kołysało, no to stwierdziłem, że to ktoś biegnie. Przypomniało mi się, że rok temu w zimę również mijałem tutaj parę razy biegacza z taką samą, mocną czołówką. Zatrzymałem się więc i zagadałem do kolegi. A jak już zagadałem, tak żeśmy 2 pętelki po 2 km z kawałkiem przebiegli i zrobiło się 11,5 km. Kolega S. ma za sobą już 2 maratony i ma ambicje na Rzeźnika! Przyjemnie tak pogadać z kimś, kogo interesują podobne rzeczy. Pozdrawiam!
Patrząc już w domu na tempo widzę, że rozmawiając trochę zwolniliśmy w stosunku do poprzedniego tempa, ale tętno u mnie nie spadło. Dziwne to jest w sumie. 180 uderzeń przy tempie mocno powyżej 6 min/km. Najdziwniejsze jest to, że nie odczuwam z tego powodu żadnego dyskomfortu. Mogę swobodnie rozmawiać, oddycham miarowo, bez zadyszki. Nawet 190 uderzeń nie robi na mnie wrażenia... Czuję się jakbym biegł z około 165 uderzeniami przed zaniechaniem z treningami. Ehhh, te moje wieczne dylematy sercowe .
W domu niestety z nogą wcale nie jest lepiej. Boli przy chodzeniu, a najbardziej przy wchodzeniu na schody. Miałem podobnie w listopadzie, ale przeszło. Mam nadzieję, że i tym razem będzie w porządku. No to chyba tyle chciałem napisać... Pierwszy biegowy wpis od 7 miesięcy - wooow!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nie mam zielonego pojęcia. Поживём, увидим... Jak noga nie będzie boleć, to pewnie pobiegam, ale spokojnie i blisko.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 76,0 kg
░ BMI: 23,5
░ START: 15:30
░ WARUNKI: lekki wiatr, ślisko
░ TEMPERATURA: -2°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 475 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1184 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ 'EASY++++'
█ SUMA: 72'51"/ 12,49 km = 05'50" (181 = 88%)
█► 5'20" (172/181)
█► 5'44" (183/187)
█► 5'35" (178/191)
█► 5'42" (182/188)
█► 5'24" (183/195)
█► 5'27" (179/195)
█► 5'17" (188/192)
█► 6'19" (180/191)
█► 6'36" (181/183)
█► 6'32" (179/182)
█► 6'21" (180/183)
█► 5'55" (185/190)
█► 5'12" (193/195)
180 bpm
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Kawałki w tempie 180 bpm, to już nie przelewki z punktu widzenia odbiorcy muzyki pop. Jako, że jestem metalowcem, to się tym nie przejmuję, bo szatan wyłania się ze swej nory dopiero po 200 uderzeniach na minutę! Biegam więc swoje i na razie tętno mam głęboko w poważaniu. Nie planowałem dziś biegu powyżej 10 km, ale tak się złożyło. Zacznę jednak od początku. Wybrałem bieganie w lesie i powrót przez Marianów do Leszna drogą asfaltową. W lesie, w okolicach Jeży, wybiegając zza zakrętu natknąłem się na kulig, ale taki wielki - pięć sań z końmi. Widać persona ze mnie nie byle jaka, bo cały szpaler zatrzymał się i usunął na bok kiedy tylko się wyłoniłem. Ludzie mnie pozdrowili i pobiegłem dalej. W okolicy 3 km zaczęła mnie boleć lewa noga. Ból nieprzyjemny, po zewnętrznej stronie kolana. Miałem kila przystanków na rozciąganie, ale niewiele to dało. Kiedy wybiegłem z lasu natknąłem się na świeże zwłoki małej sarenki. Pewnie psy ją dorwały, bo była tylko napoczęta... Widok niemiły, bo piękny zwierzak, taki niewinny, mały... a tu flaki na wierzchu i krew dookoła. Porobiłem zdjęcia telefonem, ale nie wiem czemu, bo przecież nie będę Wam ich pokazywał, a samemu też nie mam zamiaru ich oglądać. No ale są.
Wracając już asfaltówką na Marianowie, przeklinając pod nosem moją bolącą nogę przyuważyłem mocne światło na polnej drodze po lewej. A że światełko się kołysało, no to stwierdziłem, że to ktoś biegnie. Przypomniało mi się, że rok temu w zimę również mijałem tutaj parę razy biegacza z taką samą, mocną czołówką. Zatrzymałem się więc i zagadałem do kolegi. A jak już zagadałem, tak żeśmy 2 pętelki po 2 km z kawałkiem przebiegli i zrobiło się 11,5 km. Kolega S. ma za sobą już 2 maratony i ma ambicje na Rzeźnika! Przyjemnie tak pogadać z kimś, kogo interesują podobne rzeczy. Pozdrawiam!
Patrząc już w domu na tempo widzę, że rozmawiając trochę zwolniliśmy w stosunku do poprzedniego tempa, ale tętno u mnie nie spadło. Dziwne to jest w sumie. 180 uderzeń przy tempie mocno powyżej 6 min/km. Najdziwniejsze jest to, że nie odczuwam z tego powodu żadnego dyskomfortu. Mogę swobodnie rozmawiać, oddycham miarowo, bez zadyszki. Nawet 190 uderzeń nie robi na mnie wrażenia... Czuję się jakbym biegł z około 165 uderzeniami przed zaniechaniem z treningami. Ehhh, te moje wieczne dylematy sercowe .
W domu niestety z nogą wcale nie jest lepiej. Boli przy chodzeniu, a najbardziej przy wchodzeniu na schody. Miałem podobnie w listopadzie, ale przeszło. Mam nadzieję, że i tym razem będzie w porządku. No to chyba tyle chciałem napisać... Pierwszy biegowy wpis od 7 miesięcy - wooow!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nie mam zielonego pojęcia. Поживём, увидим... Jak noga nie będzie boleć, to pewnie pobiegam, ale spokojnie i blisko.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
poniedziałek, 3 stycznia 2011
Jeszcze boli
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jednak noga boli. Teraz wieczorem już jest trochę lepiej, ale rano i w południe było nieciekawie. Trzeba przyłożyć się do ćwiczeń siłowych na nogi. Nigdy tego nie robiłem, a powinienem. Dziś sobie odpuszczam, żeby nie przeciążać kopyta, ale jak tylko się poprawi, to wdrożę ćwiczenia do treningu. Dzionek jak dzionek. Jakiś taki rozbabrany wyszedł. Dużo nie popracowałem... Czytałem trochę forum i muszę powiedzieć, że widać duże postępy u biegających bez przerwy od czasu mojego zniknięcia. Strach pomyśleć co byłoby ze mną, gdybym (o ja głupi!!!) biegać nie przestał... Tak trzymajcie! Jutro chyba jeszcze sobie bieganie odpuszczę, nawet jeśli boleć nie będzie. Nie chcę rozwinąć kontuzji. A następne wybieganie będzie skromne objętościowo i wolniutkie. A'propos komentarzy - paska HR nie wywalę, ale zrobię coś, co mnie uspokoi - wywalę pole HR z wyświetlacza na zegarku. Może zmodyfikuję też szablon, by się to tętno nie wyświetlało... Szkoda, że nie mam zdrowej nogi, bo bym sobie pobiegł ile fabryka dała i podbił HRmax do 230 :D!
A - zblokowałem sobie floyd rose'a w gitarce. Założyłem blokadę na szyjkę, wystroiłem diablicę co do centa - aleee moc!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Chyba zostanę w domciu... Tym razem tak będzie zdrowiej.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Jeszcze boli
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jednak noga boli. Teraz wieczorem już jest trochę lepiej, ale rano i w południe było nieciekawie. Trzeba przyłożyć się do ćwiczeń siłowych na nogi. Nigdy tego nie robiłem, a powinienem. Dziś sobie odpuszczam, żeby nie przeciążać kopyta, ale jak tylko się poprawi, to wdrożę ćwiczenia do treningu. Dzionek jak dzionek. Jakiś taki rozbabrany wyszedł. Dużo nie popracowałem... Czytałem trochę forum i muszę powiedzieć, że widać duże postępy u biegających bez przerwy od czasu mojego zniknięcia. Strach pomyśleć co byłoby ze mną, gdybym (o ja głupi!!!) biegać nie przestał... Tak trzymajcie! Jutro chyba jeszcze sobie bieganie odpuszczę, nawet jeśli boleć nie będzie. Nie chcę rozwinąć kontuzji. A następne wybieganie będzie skromne objętościowo i wolniutkie. A'propos komentarzy - paska HR nie wywalę, ale zrobię coś, co mnie uspokoi - wywalę pole HR z wyświetlacza na zegarku. Może zmodyfikuję też szablon, by się to tętno nie wyświetlało... Szkoda, że nie mam zdrowej nogi, bo bym sobie pobiegł ile fabryka dała i podbił HRmax do 230 :D!
A - zblokowałem sobie floyd rose'a w gitarce. Założyłem blokadę na szyjkę, wystroiłem diablicę co do centa - aleee moc!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Chyba zostanę w domciu... Tym razem tak będzie zdrowiej.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
wtorek, 4 stycznia 2011
░ START: 17:29
░ WARUNKI: lekki wiatr, ślisko
░ TEMPERATURA: -5°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 477 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1194 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN
█ SUMA: 65'18"/ 10,47 km = 06'14" (162 = 75%)
█► 6'25" (142/160)
█► 6'17" (160/164)
█► 6'11" (161/164)
█► 6'08" (160/168)
█► 6'16" (165/167)
█► 6'18" (162/170)
█► 6'15" (163/169)
█► 6'17" (167/170)
█► 6'19" (167/172)
█► 6'06" (166/174)
█► 5'43" (176/179)
Pobiegałem
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Potruchtałem trochę. W sumie chyba nie powinienem, bo kolano przestało boleć raptem dziś ranem, ale jakoś tak mnie wygoniło z domu. Na początku tylko czułem to kolano, ale zaczęło boleć już po 1 km. Postanowiłem nie przyspieszać, uważać i dokończyć trening... Biegałem po drodze Marianowskiej, po pętelce, którą pokazał mi kolega S. w niedzielę. Ślisko i mocy wcale nie było, ale to dobrze, bo bym pewnie przyspieszał i podrażnił to kolano. Dotruchtałem do domu bez niespodzianek. Już po treningu kolano nie dokucza, ale wkradł się jakiś ból w śródstopiu :D... Komedia!
Wczoraj zrobiłem sobie prezent z racji starań w kierunku powrotu do biegania. Książkę sobie zamówiłem - "Biegaj metodą Danielsa". Poczytam, zastosuję w praktyce. Będzie dobrze.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Raczej nie pobiegam, ale kto wie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ START: 17:29
░ WARUNKI: lekki wiatr, ślisko
░ TEMPERATURA: -5°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 477 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1194 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN
█ SUMA: 65'18"/ 10,47 km = 06'14" (162 = 75%)
█► 6'25" (142/160)
█► 6'17" (160/164)
█► 6'11" (161/164)
█► 6'08" (160/168)
█► 6'16" (165/167)
█► 6'18" (162/170)
█► 6'15" (163/169)
█► 6'17" (167/170)
█► 6'19" (167/172)
█► 6'06" (166/174)
█► 5'43" (176/179)
Pobiegałem
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Potruchtałem trochę. W sumie chyba nie powinienem, bo kolano przestało boleć raptem dziś ranem, ale jakoś tak mnie wygoniło z domu. Na początku tylko czułem to kolano, ale zaczęło boleć już po 1 km. Postanowiłem nie przyspieszać, uważać i dokończyć trening... Biegałem po drodze Marianowskiej, po pętelce, którą pokazał mi kolega S. w niedzielę. Ślisko i mocy wcale nie było, ale to dobrze, bo bym pewnie przyspieszał i podrażnił to kolano. Dotruchtałem do domu bez niespodzianek. Już po treningu kolano nie dokucza, ale wkradł się jakiś ból w śródstopiu :D... Komedia!
Wczoraj zrobiłem sobie prezent z racji starań w kierunku powrotu do biegania. Książkę sobie zamówiłem - "Biegaj metodą Danielsa". Poczytam, zastosuję w praktyce. Będzie dobrze.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Raczej nie pobiegam, ale kto wie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
środa, 5 stycznia 2011
Bueee
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Z rana byłem w szpitalu. 21 stycznia będę miał wycinany kawałek głowy . Stopa boli, tętnami się zacząłem znowu przejmować - wymieniłem baterię w pulsometrze i nadal jest wysoko. :/. Komentarze dają mi do myślenia, szczególnie te sugerujące patologię. Rozważam EKG wysiłkowe. Może w końcu raz na zawsze wyjaśnię kwestię mojego nadpobudliwego serducha... Obawiam się tylko, że wyjdzie coś, co mnie odciągnie od biegania i wciągnie w niekończące się medyczne problemy, co byłoby dla mnie straszne. Nigdy nie może być kuźwa normalnie!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie jakieś easy, ale cholera wie jak z tymi roztopami będzie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Bueee
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Z rana byłem w szpitalu. 21 stycznia będę miał wycinany kawałek głowy . Stopa boli, tętnami się zacząłem znowu przejmować - wymieniłem baterię w pulsometrze i nadal jest wysoko. :/. Komentarze dają mi do myślenia, szczególnie te sugerujące patologię. Rozważam EKG wysiłkowe. Może w końcu raz na zawsze wyjaśnię kwestię mojego nadpobudliwego serducha... Obawiam się tylko, że wyjdzie coś, co mnie odciągnie od biegania i wciągnie w niekończące się medyczne problemy, co byłoby dla mnie straszne. Nigdy nie może być kuźwa normalnie!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie jakieś easy, ale cholera wie jak z tymi roztopami będzie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
czwartek, 6 stycznia 2011
░ START: 19:09
░ WARUNKI: nieprzyjemny wiatr, ślisko
░ TEMPERATURA: -1°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 479 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1205 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ HGW
█ SUMA: 58'44"/ 10,47 km = 05'36" (172 = 80%)
█► 5'42" (156/169)
█► 5'24" (173/178)
█► 5'39" (166/175)
█► 5'46" (165/175)
█► 5'36" (175/182)
█► 5'38" (182/188)
█► 5'54" (166/177)
█► 5'45" (172/178)
█► 5'27" (178/184)
█► 5'21" (180/184)
█► 5'13" (185/187)
Siabadaaa
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pobiegałem. Wyłączyłem sobie monitorowanie tętna i po prostu sobie biegłem. Robiłem sobie testy "konwersacyjne". Po sprawdzeniu tętna w domu okazało się, że przy 185 bez problemu śpiewałem "mydełko FA" :D, a przy 175 opowiedziałem sobie bajkę "o kocie, który palił fajkę", więc praktycznie był to bieg luźny, nijak nie przypominający czegoś co opisywał lubusz w komentarzach. Zero zamglonego wzroku, wszystko pod kontrolą. Teoretycznie powinienem sapać i zipać, ale tak nie było. Test "palca na szyi" potwierdził wskazania pulsometru. W piątek zadzwonię chyba do tej placówki, w której robią to EKG wysiłkowe i się umówię. Wracając do biegu - kolano bolało ciut między 3 a 5 km, ale stanąłem na chwilę, rozciągnąłem się i już do końca nie bolało. Trochę daje się we znaki lewa stopa, ale nie ma dramatu...
Zrobiłem sobie po bieganiu domowej roboty izotonik, właśnie się chłodzi. Chyba jednak przesoliłem .
EDIT: Przesoliłem
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nie mam zielonego pojęcia. Roztopy idą, będzie więc decyzja podejmowana na bieżąco.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ START: 19:09
░ WARUNKI: nieprzyjemny wiatr, ślisko
░ TEMPERATURA: -1°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 479 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1205 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ HGW
█ SUMA: 58'44"/ 10,47 km = 05'36" (172 = 80%)
█► 5'42" (156/169)
█► 5'24" (173/178)
█► 5'39" (166/175)
█► 5'46" (165/175)
█► 5'36" (175/182)
█► 5'38" (182/188)
█► 5'54" (166/177)
█► 5'45" (172/178)
█► 5'27" (178/184)
█► 5'21" (180/184)
█► 5'13" (185/187)
Siabadaaa
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pobiegałem. Wyłączyłem sobie monitorowanie tętna i po prostu sobie biegłem. Robiłem sobie testy "konwersacyjne". Po sprawdzeniu tętna w domu okazało się, że przy 185 bez problemu śpiewałem "mydełko FA" :D, a przy 175 opowiedziałem sobie bajkę "o kocie, który palił fajkę", więc praktycznie był to bieg luźny, nijak nie przypominający czegoś co opisywał lubusz w komentarzach. Zero zamglonego wzroku, wszystko pod kontrolą. Teoretycznie powinienem sapać i zipać, ale tak nie było. Test "palca na szyi" potwierdził wskazania pulsometru. W piątek zadzwonię chyba do tej placówki, w której robią to EKG wysiłkowe i się umówię. Wracając do biegu - kolano bolało ciut między 3 a 5 km, ale stanąłem na chwilę, rozciągnąłem się i już do końca nie bolało. Trochę daje się we znaki lewa stopa, ale nie ma dramatu...
Zrobiłem sobie po bieganiu domowej roboty izotonik, właśnie się chłodzi. Chyba jednak przesoliłem .
EDIT: Przesoliłem
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nie mam zielonego pojęcia. Roztopy idą, będzie więc decyzja podejmowana na bieżąco.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
piątek, 7 stycznia 2011
Mogłem pobiegać
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Szkoda, że dziś nie pobiegałem. W dzień totalnie nic nie zrobiłem, więc czas na to był, a wieczorem spotkałem się z przyjaciółmi... Umówiłem się na wizytę w Rehabilis na EKG wysiłkowe w środę, więc już postanowione, że to zrobię. Warto zbadać sobie serducho. Wpadłem też na pomysł, żeby w niedzielę pojechać na pierwsze bieganie z cyklu ZiMNaR 2011 i potraktować to jako taki trening w stylu tempo run. Ktoś się wybiera?
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pobiegam pewnie, ale leciutko i nie za daleko.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Mogłem pobiegać
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Szkoda, że dziś nie pobiegałem. W dzień totalnie nic nie zrobiłem, więc czas na to był, a wieczorem spotkałem się z przyjaciółmi... Umówiłem się na wizytę w Rehabilis na EKG wysiłkowe w środę, więc już postanowione, że to zrobię. Warto zbadać sobie serducho. Wpadłem też na pomysł, żeby w niedzielę pojechać na pierwsze bieganie z cyklu ZiMNaR 2011 i potraktować to jako taki trening w stylu tempo run. Ktoś się wybiera?
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pobiegam pewnie, ale leciutko i nie za daleko.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 8 stycznia 2011
░ START: 15:46
░ WARUNKI: ślisko jak cholera i deszczyk
░ TEMPERATURA: 3°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 481 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1212 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ BNP
█ SUMA: 39'54"/ 7,53 km = 05'18" (173 = 80%)
█► 5'51" (157/171)
█► 5'17" (174/181)
█► 5'26" (169/182)
█► 5'39" (162/175)
█► 5'26" (178/187)
█► 5'12" (177/188)
█► 4'42" (188/196)
█► 4'20" (196/199)
Ruszył 4 litery
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Miało być spokojnie, a wyszedł taki lekki BNP. Ślisko jak cholera, szczególnie tam gdzie jest lód pod lekką warstewką wody, czyli niemal wszędzie. O dziwno jakoś udało się nie wywalić, choć parę razy oczyma wyobraźni widziałem już swoją dupę w kałuży. Po 2,5 km zatrzymałem się z niemałym trudem, by zawrócić, bo dalej tylko lód i woda, postanowiłem się rozciągnąć przy słupie na poboczu i wlazłem po kostkę w kałużę ukrytą w brei śniegowej - jak haust, mocno gazowanej, zmrożonej mazowszanki latem - bezcenne! Przyszedł wtedy do mnie pies (taki labrador skundlony trochę), więc pogadaliśmy trochę, pogłaskałem go, pouczyłem, że nie powinien tak brzuchem po śniegu szorować (krótkie łapy miał) i pobiegłem dalej. Po 3 km rozbolało mnie kolano i byłem tym faktem totalnie wkurzony... Jutro mam jechać na ciut mocniejsze bieganie, a tu takie niespodzianki. Stanąłem na chwilę, rozruszałem girę i pobiegłem dalej, ale wolniej. Tak się jednak złożyło, że kolano już potem nie dokuczało, a i znalazłem trochę odkrytej kostki, na której pociągnąłem troszkę mocniej. Na lodzie już nie zwalniałem. Wyszedł taki pseudo BNP. Po treningu czuję się dobrze, nie zmęczony. Zaraz zjem i idę do studyjka potworzyć trochę.
EDIT: Właśnie spojrzałem na raport z treningów w ST3 i wyszło, że mam nabiegane 1999,01 km, wiec jutro przebiję 2 tysiące. Nie jest to dużo, biorąc pod uwagę to, że zaczynałem w sierpniu 2009, ale na początku swojego biegania nawet nie myślałem, że przebiję 1000 km.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie pojadę z rana na tego ZiMNaR'a
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ START: 15:46
░ WARUNKI: ślisko jak cholera i deszczyk
░ TEMPERATURA: 3°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 481 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1212 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ BNP
█ SUMA: 39'54"/ 7,53 km = 05'18" (173 = 80%)
█► 5'51" (157/171)
█► 5'17" (174/181)
█► 5'26" (169/182)
█► 5'39" (162/175)
█► 5'26" (178/187)
█► 5'12" (177/188)
█► 4'42" (188/196)
█► 4'20" (196/199)
Ruszył 4 litery
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Miało być spokojnie, a wyszedł taki lekki BNP. Ślisko jak cholera, szczególnie tam gdzie jest lód pod lekką warstewką wody, czyli niemal wszędzie. O dziwno jakoś udało się nie wywalić, choć parę razy oczyma wyobraźni widziałem już swoją dupę w kałuży. Po 2,5 km zatrzymałem się z niemałym trudem, by zawrócić, bo dalej tylko lód i woda, postanowiłem się rozciągnąć przy słupie na poboczu i wlazłem po kostkę w kałużę ukrytą w brei śniegowej - jak haust, mocno gazowanej, zmrożonej mazowszanki latem - bezcenne! Przyszedł wtedy do mnie pies (taki labrador skundlony trochę), więc pogadaliśmy trochę, pogłaskałem go, pouczyłem, że nie powinien tak brzuchem po śniegu szorować (krótkie łapy miał) i pobiegłem dalej. Po 3 km rozbolało mnie kolano i byłem tym faktem totalnie wkurzony... Jutro mam jechać na ciut mocniejsze bieganie, a tu takie niespodzianki. Stanąłem na chwilę, rozruszałem girę i pobiegłem dalej, ale wolniej. Tak się jednak złożyło, że kolano już potem nie dokuczało, a i znalazłem trochę odkrytej kostki, na której pociągnąłem troszkę mocniej. Na lodzie już nie zwalniałem. Wyszedł taki pseudo BNP. Po treningu czuję się dobrze, nie zmęczony. Zaraz zjem i idę do studyjka potworzyć trochę.
EDIT: Właśnie spojrzałem na raport z treningów w ST3 i wyszło, że mam nabiegane 1999,01 km, wiec jutro przebiję 2 tysiące. Nie jest to dużo, biorąc pod uwagę to, że zaczynałem w sierpniu 2009, ale na początku swojego biegania nawet nie myślałem, że przebiję 1000 km.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie pojadę z rana na tego ZiMNaR'a
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 9 stycznia 2011
░ START: 10:08
░ WARUNKI: szklanka totalna!
░ TEMPERATURA: 2°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS: Garmin FR 305 - 482 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon PIMPED-OUT EDITION - 1218 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY:
█ ZiMNaR 2011
█ SUMA: 28'06"/ 6,11 km = 04'35" (196 = 91%)
█► 4'32" (187/195)
█► 4'38" (196/197)
█► 4'44" (195/198)
█► 4'39" (198/199)
█► 4'35" (200/201)
█► 4'27" (202/206)
█► 4'10" (204/205)
ZiMNaR - edycja pierwsza
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Zacznę od niemal bezsennej nocy. Położyłem się o północy i ni cholery nie mogłem usnąć. Nerwica panie jakaś! Wstałem więc i w moje wysłużone Echelony wwierciłem po 9 wkrętów - to tak na uspokojenie. Wyszedłem nawet w dresiku i podkoszulce w noc zimną i przetruchtałem po betonie w tych stuningowanych łapciach. Okazało się, że w 2 miejscach przebiłem podeszwę, więc musiałem zmienić miejsce wkręcania. Jak już było w miarę dobrze (choć czułem tę wkręty), to poszedłem spać. Usnąłem może koło 3-4 w nocy. Spałem czujnie i gdy tylko zadzwonił budzik byłem gotowy do działania! Śniadanko - bułki z dżemem i na autobus.
Na miejscu byłem pewnie 40 minut przed startem. Wziąłem numer, przebrałem się i zrobiłem rozgrzewkę. Poznałem Piotrka, który miał lecieć 4'30"/km. Pomyślałem, że się podczepię. Na rozgrzewce zaczęło się odzywać kolano, ale starałem się o tym nie myśleć. Był też Tadek (biegowy potwór), z którym zamieniłem kilka słów. Start chyba odbył się punktualnie. Było trochę zamieszania podczas omawiania trasy, ale mnie to nie dotyczyło - będę biegł za innymi. Zapamiętałem, że mają być 2 pętelki po 3 km. Zaraz po starcie widowiskowa gleba jednego z uczestników - sporo na klacie ujechał, ale wstał pobiegł dalej i na pewno przybiegł długo przede mną na metę! Zuch! Pierwsze pół kilometra oblodzonym chodnikiem, ale można było złapać trochę płyty chodnikowej, czy asfaltu. Potem skręt w las, czyli śnieg i lód. Pierwszy kilometr zapikał i już wiedziałem, że troszkę za mocno chyba lecę. Zwolniłem. Około 2 km dogoniłem Piotrka, wyminąłem i już nie oddałem pozycji. ostatnie 500 metrów z 3 km pętli w miarę komfortowe - asfalt, ale też śliski. Wkręty cykają, czuję się jak Fred Astaire... Mijamy Pana Andrzeja, który pokazuje którędy zaczynamy 2 pętelkę. Ciut przyspieszam, ale czuję się kryzysowo - dobrze, że nie ustawiłem widoku tętna na zegarku. Wpadamy do lasu. Mijam paru gości. Czuję wkręty z butów w stopie :D! Za chwilę wywala się koleś przede mną. Dachowanie, nogi w powietrzu - masakra, ale wstaje bez słowa i biegnie. Szacun! Mijam jego i innego kolegę z długą kitą, którego klepię po plecach i zachęcam do boju dla szatana . Przez jakąś sekundę śmiejemy się, ale następny oddech wykrzywia usta. Wybiegamy na ostatnią prostą... Koleś, który zaliczył dachowanie jest za mną i czuję, że będzie chciał mnie capnąć. Robię coś głupiego... Przyspieszam na jakichś 50 m, co zupełnie odbiera mi moc. Koleś się zbliża... 200 metrów przed metą oddaję mu pole. Wyprzedzaj, bo już nie mam siły - mówię. Po kilkudziesięciu sekundach jestem na mecie. Zmęczony, ale zadowolony.
Szatańskiej mocy nie było, choć taki mały diabełek z nutką niepewności wystawił różki zza krzaka, nie powiem. Szatan na całego natomiast rozszalał się w serduchu. Jakbym robił za metronom, to paru bębniarzy mogłoby sobie nie dać rady . Bez wkrętów w butach, byłoby nie za ciekawie z przyczepnością, choć szału absolutnie nie było... może +10% przyczepności w stosunku do tradycyjnej podeszwy. Przepraszam za długi tekst, ale to moje pierwsze szybsze zawody od maratonu w kwietniu i choć nieoficjalne, to jakoś tak podchodzę do tego z zaangażowaniem! Fajna impreza...
Tu macie fotę spimpowanych Echelonów:
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ 2 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 14 dni
░ 3 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 21 dni
░ 4 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 28 dni
░ 5 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 35 dni
░ 6 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 42 dni
░ 7 ZiMNaR Warszawa (6,195 km), za 56 dni
░ ILOŚĆ TRENINGÓW: 4
░ DYSTANS: 34,58 km
░ CZAS: 3:12'
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'33"/km
░ TĘTNO ŚREDNIE: 172 bpm (80%)
Pierwszy tydzień powrotu do biegania. Jest trochę kłopotów, z tętnem, z kolanem, ale to się unormuje. Jest chęć ku bieganiu. Jestem dobrej myśli.
Chciałbym wyjść na jakieś krótkie bieganie. Postaram się biegać częściej niż 4x w tygodniu,
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ START: 10:08
░ WARUNKI: szklanka totalna!
░ TEMPERATURA: 2°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS: Garmin FR 305 - 482 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon PIMPED-OUT EDITION - 1218 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY:
█ ZiMNaR 2011
█ SUMA: 28'06"/ 6,11 km = 04'35" (196 = 91%)
█► 4'32" (187/195)
█► 4'38" (196/197)
█► 4'44" (195/198)
█► 4'39" (198/199)
█► 4'35" (200/201)
█► 4'27" (202/206)
█► 4'10" (204/205)
ZiMNaR - edycja pierwsza
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Zacznę od niemal bezsennej nocy. Położyłem się o północy i ni cholery nie mogłem usnąć. Nerwica panie jakaś! Wstałem więc i w moje wysłużone Echelony wwierciłem po 9 wkrętów - to tak na uspokojenie. Wyszedłem nawet w dresiku i podkoszulce w noc zimną i przetruchtałem po betonie w tych stuningowanych łapciach. Okazało się, że w 2 miejscach przebiłem podeszwę, więc musiałem zmienić miejsce wkręcania. Jak już było w miarę dobrze (choć czułem tę wkręty), to poszedłem spać. Usnąłem może koło 3-4 w nocy. Spałem czujnie i gdy tylko zadzwonił budzik byłem gotowy do działania! Śniadanko - bułki z dżemem i na autobus.
Na miejscu byłem pewnie 40 minut przed startem. Wziąłem numer, przebrałem się i zrobiłem rozgrzewkę. Poznałem Piotrka, który miał lecieć 4'30"/km. Pomyślałem, że się podczepię. Na rozgrzewce zaczęło się odzywać kolano, ale starałem się o tym nie myśleć. Był też Tadek (biegowy potwór), z którym zamieniłem kilka słów. Start chyba odbył się punktualnie. Było trochę zamieszania podczas omawiania trasy, ale mnie to nie dotyczyło - będę biegł za innymi. Zapamiętałem, że mają być 2 pętelki po 3 km. Zaraz po starcie widowiskowa gleba jednego z uczestników - sporo na klacie ujechał, ale wstał pobiegł dalej i na pewno przybiegł długo przede mną na metę! Zuch! Pierwsze pół kilometra oblodzonym chodnikiem, ale można było złapać trochę płyty chodnikowej, czy asfaltu. Potem skręt w las, czyli śnieg i lód. Pierwszy kilometr zapikał i już wiedziałem, że troszkę za mocno chyba lecę. Zwolniłem. Około 2 km dogoniłem Piotrka, wyminąłem i już nie oddałem pozycji. ostatnie 500 metrów z 3 km pętli w miarę komfortowe - asfalt, ale też śliski. Wkręty cykają, czuję się jak Fred Astaire... Mijamy Pana Andrzeja, który pokazuje którędy zaczynamy 2 pętelkę. Ciut przyspieszam, ale czuję się kryzysowo - dobrze, że nie ustawiłem widoku tętna na zegarku. Wpadamy do lasu. Mijam paru gości. Czuję wkręty z butów w stopie :D! Za chwilę wywala się koleś przede mną. Dachowanie, nogi w powietrzu - masakra, ale wstaje bez słowa i biegnie. Szacun! Mijam jego i innego kolegę z długą kitą, którego klepię po plecach i zachęcam do boju dla szatana . Przez jakąś sekundę śmiejemy się, ale następny oddech wykrzywia usta. Wybiegamy na ostatnią prostą... Koleś, który zaliczył dachowanie jest za mną i czuję, że będzie chciał mnie capnąć. Robię coś głupiego... Przyspieszam na jakichś 50 m, co zupełnie odbiera mi moc. Koleś się zbliża... 200 metrów przed metą oddaję mu pole. Wyprzedzaj, bo już nie mam siły - mówię. Po kilkudziesięciu sekundach jestem na mecie. Zmęczony, ale zadowolony.
Szatańskiej mocy nie było, choć taki mały diabełek z nutką niepewności wystawił różki zza krzaka, nie powiem. Szatan na całego natomiast rozszalał się w serduchu. Jakbym robił za metronom, to paru bębniarzy mogłoby sobie nie dać rady . Bez wkrętów w butach, byłoby nie za ciekawie z przyczepnością, choć szału absolutnie nie było... może +10% przyczepności w stosunku do tradycyjnej podeszwy. Przepraszam za długi tekst, ale to moje pierwsze szybsze zawody od maratonu w kwietniu i choć nieoficjalne, to jakoś tak podchodzę do tego z zaangażowaniem! Fajna impreza...
Tu macie fotę spimpowanych Echelonów:
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ 2 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 14 dni
░ 3 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 21 dni
░ 4 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 28 dni
░ 5 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 35 dni
░ 6 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 42 dni
░ 7 ZiMNaR Warszawa (6,195 km), za 56 dni
░ ILOŚĆ TRENINGÓW: 4
░ DYSTANS: 34,58 km
░ CZAS: 3:12'
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'33"/km
░ TĘTNO ŚREDNIE: 172 bpm (80%)
Pierwszy tydzień powrotu do biegania. Jest trochę kłopotów, z tętnem, z kolanem, ale to się unormuje. Jest chęć ku bieganiu. Jestem dobrej myśli.
Chciałbym wyjść na jakieś krótkie bieganie. Postaram się biegać częściej niż 4x w tygodniu,
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
poniedziałek, 10 stycznia 2011
░ START: 21:20
░ WARUNKI: pieruńsko ślisko i mgła
░ TEMPERATURA: -1°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 483 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1225 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY
█ SUMA: 40'08"/ 6,94 km = 05'46" (162 = 75%)
█► 6'02" (148/166)
█► 5'58" (157/161)
█► 5'47" (156/164)
█► 5'59" (161/167)
█► 5'49" (166/172)
█► 5'34" (172/177)
█► 5'15" (176/180)
Gówno, toffi i kadzidełka...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Mam nadzieję, że nikt z Was sobie dziś wieczorem krzywdy nie zrobił w związku z tą ślizgawicą.
Wyszedłem po 21. Późno, ale stwierdziłem, że skoro wróciłem do biegania, to muszę być konsekwentny. Poluzowałem trochę wkręty w butach, żeby mi w nogę nie wchodziły i potruchtałem. Lodowisko straszne. Jedne z najgorszych warunków w jakich kiedykolwiek biegałem. Z perspektywy czasu - powinienem zostać w domu. Wybrałem jednak kierunek na Marianów i truchcikiem przypominającym bardziej próby utrzymywania równowagi zanurzyłem się w nockę. Na Marianowie czekała niespodzianka - smród spam. Ledwo dało się biec, ale brnąłem dalej. Po pół kilometra natrafiłem na granicę smrodu. Była to mgła... Cholernie gęsta mgła... o zapachu toffi i kadzidełek ! Tak! Aż się zatrzymałem! Cofnąłem się 10 metrów od mgły - gówno. Wchodzę w mgłę - toffi i kadzidełka! No cóż - wolę toffi i kadzidełka, choć mgła przeokrutna. Światło czołówki wydawało się być czymś materialnym - jak jakiś rękaw białej koszuli. W zasadzie prawie nic nie widziałem, ale zapach był fajny. Dobiegłem do lodowej pustyni za Marianowem i niestety musiałem zawrócić. Lekko odzywało się kolano. Zapach toffi i kadzidełek niestety wkrótce ustąpił zapachowi gówna, ale przynajmniej widoczność była dobra. Skręciłem na Grądy, by wrócić główną szosą przez Leszno. Wykonałem parę uślizgów, podniosło się trochę tętno i już byłem na swoim podwórku. Króciutko, ale mimo wszystko byłem zadowolony. I wtedy stała się rzecz dziwna...
Kiedy stanąłem było wszystko w porządku. Natomiast kiedy ruszyłem do drzwi, zewnętrzna strona lewego kolana eksplodowała bólem. Przy zgięciu kolana ból był nie do wytrzymania. Wszedłem do domu na prostej nodze. Ledwo zdjąłem buty i wszedłem na schody (przy pomocy rąk). W wannie schłodziłem kolano, ale to nic nie dało. Posmarowałem Aescinem. Teraz siedzę z wyprostowaną nogą w kolanie, bo jak tylko zginam, to jest masakra. Kiedy w wannie je schładzałem, to wyczułem trzeszczenie więzadła z boku. Nie wiem co to znaczy. Wydaje mi się, że nie naderwałem sobie go, bo bym to czuł podczas biegu (w końcu noga mocniej pracowała). Może to jakiś skurcz mięśnia, który jakoś ciągnie to więzadło. Pojęcia nie mam, ale boli jak pieron! Macie może jakieś sugestie co to może być? ITBS? Dodam, że mam jeszcze bóle w okolicach środkowego palca w lewej stopie (ta sama noga co kolano), na podeszwie - dokuczliwe i boli kiedy przenoszę ciężar na tę nogę... Co za cholerstwo mi się przyplątało?
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ 2 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 12 dni
░ 3 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 19 dni
░ 4 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 26 dni
░ 5 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 33 dni
░ 6 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 40 dni
░ 7 ZiMNaR Warszawa (6,195 km), za 54 dni
Jak jutro będzie tak boleć jak dziś, to ja dziękuję, ale nie biegam.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ START: 21:20
░ WARUNKI: pieruńsko ślisko i mgła
░ TEMPERATURA: -1°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 483 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1225 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY
█ SUMA: 40'08"/ 6,94 km = 05'46" (162 = 75%)
█► 6'02" (148/166)
█► 5'58" (157/161)
█► 5'47" (156/164)
█► 5'59" (161/167)
█► 5'49" (166/172)
█► 5'34" (172/177)
█► 5'15" (176/180)
Gówno, toffi i kadzidełka...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Mam nadzieję, że nikt z Was sobie dziś wieczorem krzywdy nie zrobił w związku z tą ślizgawicą.
Wyszedłem po 21. Późno, ale stwierdziłem, że skoro wróciłem do biegania, to muszę być konsekwentny. Poluzowałem trochę wkręty w butach, żeby mi w nogę nie wchodziły i potruchtałem. Lodowisko straszne. Jedne z najgorszych warunków w jakich kiedykolwiek biegałem. Z perspektywy czasu - powinienem zostać w domu. Wybrałem jednak kierunek na Marianów i truchcikiem przypominającym bardziej próby utrzymywania równowagi zanurzyłem się w nockę. Na Marianowie czekała niespodzianka - smród spam. Ledwo dało się biec, ale brnąłem dalej. Po pół kilometra natrafiłem na granicę smrodu. Była to mgła... Cholernie gęsta mgła... o zapachu toffi i kadzidełek ! Tak! Aż się zatrzymałem! Cofnąłem się 10 metrów od mgły - gówno. Wchodzę w mgłę - toffi i kadzidełka! No cóż - wolę toffi i kadzidełka, choć mgła przeokrutna. Światło czołówki wydawało się być czymś materialnym - jak jakiś rękaw białej koszuli. W zasadzie prawie nic nie widziałem, ale zapach był fajny. Dobiegłem do lodowej pustyni za Marianowem i niestety musiałem zawrócić. Lekko odzywało się kolano. Zapach toffi i kadzidełek niestety wkrótce ustąpił zapachowi gówna, ale przynajmniej widoczność była dobra. Skręciłem na Grądy, by wrócić główną szosą przez Leszno. Wykonałem parę uślizgów, podniosło się trochę tętno i już byłem na swoim podwórku. Króciutko, ale mimo wszystko byłem zadowolony. I wtedy stała się rzecz dziwna...
Kiedy stanąłem było wszystko w porządku. Natomiast kiedy ruszyłem do drzwi, zewnętrzna strona lewego kolana eksplodowała bólem. Przy zgięciu kolana ból był nie do wytrzymania. Wszedłem do domu na prostej nodze. Ledwo zdjąłem buty i wszedłem na schody (przy pomocy rąk). W wannie schłodziłem kolano, ale to nic nie dało. Posmarowałem Aescinem. Teraz siedzę z wyprostowaną nogą w kolanie, bo jak tylko zginam, to jest masakra. Kiedy w wannie je schładzałem, to wyczułem trzeszczenie więzadła z boku. Nie wiem co to znaczy. Wydaje mi się, że nie naderwałem sobie go, bo bym to czuł podczas biegu (w końcu noga mocniej pracowała). Może to jakiś skurcz mięśnia, który jakoś ciągnie to więzadło. Pojęcia nie mam, ale boli jak pieron! Macie może jakieś sugestie co to może być? ITBS? Dodam, że mam jeszcze bóle w okolicach środkowego palca w lewej stopie (ta sama noga co kolano), na podeszwie - dokuczliwe i boli kiedy przenoszę ciężar na tę nogę... Co za cholerstwo mi się przyplątało?
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ 2 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 12 dni
░ 3 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 19 dni
░ 4 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 26 dni
░ 5 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 33 dni
░ 6 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 40 dni
░ 7 ZiMNaR Warszawa (6,195 km), za 54 dni
Jak jutro będzie tak boleć jak dziś, to ja dziękuję, ale nie biegam.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
wtorek, 11 stycznia 2011
Dzień rozciągania
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Będzie krótko. Od wczoraj z kolanem lepiej - masuję, rozciągam się ile wlezie, ale cały czas je czuję. Trzeba ostro zabrać się za sprawność i siłę. Przyszło "Bieganie metodą Danielsa" - na razie jestem po wstępniakach. W sumie na razie jest sztampa , ale nawet nie doszedłem do VO2Max, więc jeszcze tak naprawdę nic nie przeczytałem. Zaraz idę spać, bo jutro z rana jadę na to EKG...
A, sprawdziłem wyniki z ZiMNaR'a... Myślałem, że udało się być w pierwszej 20. Niestety - 21/117.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jutro EKG i mnóstwo pracy. Zobaczę jak z czasem i może coś potruchtam, choć kolano pewnie mi tego nie wybaczy... Zobaczy się - może odpuszczę.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Dzień rozciągania
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Będzie krótko. Od wczoraj z kolanem lepiej - masuję, rozciągam się ile wlezie, ale cały czas je czuję. Trzeba ostro zabrać się za sprawność i siłę. Przyszło "Bieganie metodą Danielsa" - na razie jestem po wstępniakach. W sumie na razie jest sztampa , ale nawet nie doszedłem do VO2Max, więc jeszcze tak naprawdę nic nie przeczytałem. Zaraz idę spać, bo jutro z rana jadę na to EKG...
A, sprawdziłem wyniki z ZiMNaR'a... Myślałem, że udało się być w pierwszej 20. Niestety - 21/117.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jutro EKG i mnóstwo pracy. Zobaczę jak z czasem i może coś potruchtam, choć kolano pewnie mi tego nie wybaczy... Zobaczy się - może odpuszczę.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
środa, 12 stycznia 2011
EKG
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Byłem dziś z rana na próbie wysiłkowej z monitoringiem EKG. Badanie przeprowadzone z dbałością o szczegóły, choć uważam, że trochę za ostrożnie. Ostrożność polegała na tym, że pozwolono mi pogonić serducho tylko do wartości tętna ze wzoru 220 - wiek, czyli do 189 uderzeń na minutę. Pewnego rodzaju stres przed samym badaniem i wczesna pora sprawiły, że osiągnąłem ten pułap dość szybko, ale po kolei. Najpierw był wywiad z panią doktor. Porozmawialiśmy o moim bieganiu, wszystkie wartości zostały spisane, odpowiedziałem na sporo pytań. Zostało zmierzone mi ciśnienie krwi, którego pierwsza wartość (ciśnienie skurczowe) była nieco za wysoka... W domu mam około 135/70, a tutaj wyszło 147/74, z czego pani doktor zadowolona nie była. Z wywiadu wiedziała, że mam choroby tarczycy w rodzinie, więc poleciła zrobić badanie TSH, co pewnie zrobię niedługo. Opukała, osłuchała chyba z każdej strony (nawet stopy!), sprawdziła jak się miewa mój brzuch i węzły chłonne. Potem przeszedłem do gabinetu drugiej pani doktor, której zadaniem było wykonanie EKG spoczynkowego. Po zdjęciu koszulki okazało się, że muszę być golony ... No więc zostałem ogolony - przez panią doktor. Pogadaliśmy sobie przy okazji . Dodam, że już w domu musiałem poprawiać klatę, bo się pani doktor nie postarała . Po spoczynkowym wyszła bradykardia zatokowa i prawdopodobny przerost lewego przedsionka, no ale nic takiego, co by mnie dyskwalifikowało do próby wysiłkowej. Przebieranko i zaczynamy. Zostałem poinformowany o przebiegu badania (zmiana etapu co 3 minuty) i limicie 189 bpm + założono mi 10 nowych elektrod. Zacząłem z tętna 99 przy ciśnieniu 130/80 (na leżąco było 66, czyli zdenerwowany). Bieżnia ruszyła.
etap 1: 2.7 km/h, nachylenie bieżni 10% - po 3 minutach tętno 125 bpm przy ciśnieniu 140/90 - subiektywne odczucie: spacerek
etap 2: 4.0 km/h, nachylenie bieżni 12% - po 3 minutach tętno 140 bpm przy ciśnieniu 160/80 - subiektywne odczucie: chód zwykły, niespieszny
etap 3: 5.5 km/h, nachylenie bieżni 14% - po 3 minutach tętno 165 bpm przy ciśnieniu 180/80 - subiektywne odczucie: szybki chód, zaczynam się pocić
etap 4: 6.7 km/h, nachylenie bieżni 16% - po 3 minutach tętno 180 bpm przy ciśnieniu 190/70 - subiektywne odczucie: chciałem truchtać, ale panie nie pozwoliły i szedłem maksymalnie szybko, czym męczyłem się dużo bardziej (?)
etap 5: 8.1 km/h, nachylenie bieżni 18% - skończyłem po 1,5 min. tętno 189 - ciśnienia nie zdążyła pani doktor zmierzyć - odczucie: tu już się spociłem, ale mogłem jeszcze sporo wytrzymać... niestety - panie nie pozwoliły.
Potem schłodzenie z pomiarami i odpoczynek - 10 minut z pogaduszką. Wkurzony trochę byłem, że nie mogłem pociągnąć tego dalej, mogłoby się podpisywać jakiś świstek o własnej odpowiedzialności, czy coś... To w sumie niesprawiedliwe, że badanie kończy się z osiągnięciem tętna ze wzoru. Niektórzy przecież mają niższy HRmax niż wynik ze wzoru. Trochę niesmaku jest... No ale najważniejsze jest że:
Tolerancja wysiłku prawidłowa, Prawidłowa reakcja RR. Nie stwierdzono zaburzeń rytmu. Szybki wzrost HR (no baaa, w końcu miałem jeszcze rezerwy). Bez istotnych zmian ST. Wszystko więc jest w porządku i nie powinienem się niczym przejmować. Ze złych rzeczy: w badaniu spoczynkowym wykryto niemiarowość oddechową, co podobno jest czymś normalnym u młodych ludzi. Chodzi o to, że puls reaguje na oddech... W sumie to trochę moja wina, bo jakoś tak niemrawo oddychałem i od czasu do czasu brałem większy oddech.
Po badaniu prysznic z ciepłą wodą, ręczniczki, cieplutko... Koniec końcem jestem zadowolony i mam spokojniejsze myśli odnośnie mojego serducha i tętna.
Dziś postanowiłem jeszcze nie biegać. Rozciągam się pod kątem tego ITBS. Kupiłem sobie żel Ketonal (przeciwzapalny) do masowania uda, leki przeciwzapalne doustnie i NeoMag Skurcz, z magnezem, potasem i witaminą B6. Jutro mam zamiar powoli pobiegać. Mam wielką nadzieję, że nie będzie boleć mnie lewe kolano po zewnętrznej. Idę spać!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie coś pobiegam.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
EKG
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Byłem dziś z rana na próbie wysiłkowej z monitoringiem EKG. Badanie przeprowadzone z dbałością o szczegóły, choć uważam, że trochę za ostrożnie. Ostrożność polegała na tym, że pozwolono mi pogonić serducho tylko do wartości tętna ze wzoru 220 - wiek, czyli do 189 uderzeń na minutę. Pewnego rodzaju stres przed samym badaniem i wczesna pora sprawiły, że osiągnąłem ten pułap dość szybko, ale po kolei. Najpierw był wywiad z panią doktor. Porozmawialiśmy o moim bieganiu, wszystkie wartości zostały spisane, odpowiedziałem na sporo pytań. Zostało zmierzone mi ciśnienie krwi, którego pierwsza wartość (ciśnienie skurczowe) była nieco za wysoka... W domu mam około 135/70, a tutaj wyszło 147/74, z czego pani doktor zadowolona nie była. Z wywiadu wiedziała, że mam choroby tarczycy w rodzinie, więc poleciła zrobić badanie TSH, co pewnie zrobię niedługo. Opukała, osłuchała chyba z każdej strony (nawet stopy!), sprawdziła jak się miewa mój brzuch i węzły chłonne. Potem przeszedłem do gabinetu drugiej pani doktor, której zadaniem było wykonanie EKG spoczynkowego. Po zdjęciu koszulki okazało się, że muszę być golony ... No więc zostałem ogolony - przez panią doktor. Pogadaliśmy sobie przy okazji . Dodam, że już w domu musiałem poprawiać klatę, bo się pani doktor nie postarała . Po spoczynkowym wyszła bradykardia zatokowa i prawdopodobny przerost lewego przedsionka, no ale nic takiego, co by mnie dyskwalifikowało do próby wysiłkowej. Przebieranko i zaczynamy. Zostałem poinformowany o przebiegu badania (zmiana etapu co 3 minuty) i limicie 189 bpm + założono mi 10 nowych elektrod. Zacząłem z tętna 99 przy ciśnieniu 130/80 (na leżąco było 66, czyli zdenerwowany). Bieżnia ruszyła.
etap 1: 2.7 km/h, nachylenie bieżni 10% - po 3 minutach tętno 125 bpm przy ciśnieniu 140/90 - subiektywne odczucie: spacerek
etap 2: 4.0 km/h, nachylenie bieżni 12% - po 3 minutach tętno 140 bpm przy ciśnieniu 160/80 - subiektywne odczucie: chód zwykły, niespieszny
etap 3: 5.5 km/h, nachylenie bieżni 14% - po 3 minutach tętno 165 bpm przy ciśnieniu 180/80 - subiektywne odczucie: szybki chód, zaczynam się pocić
etap 4: 6.7 km/h, nachylenie bieżni 16% - po 3 minutach tętno 180 bpm przy ciśnieniu 190/70 - subiektywne odczucie: chciałem truchtać, ale panie nie pozwoliły i szedłem maksymalnie szybko, czym męczyłem się dużo bardziej (?)
etap 5: 8.1 km/h, nachylenie bieżni 18% - skończyłem po 1,5 min. tętno 189 - ciśnienia nie zdążyła pani doktor zmierzyć - odczucie: tu już się spociłem, ale mogłem jeszcze sporo wytrzymać... niestety - panie nie pozwoliły.
Potem schłodzenie z pomiarami i odpoczynek - 10 minut z pogaduszką. Wkurzony trochę byłem, że nie mogłem pociągnąć tego dalej, mogłoby się podpisywać jakiś świstek o własnej odpowiedzialności, czy coś... To w sumie niesprawiedliwe, że badanie kończy się z osiągnięciem tętna ze wzoru. Niektórzy przecież mają niższy HRmax niż wynik ze wzoru. Trochę niesmaku jest... No ale najważniejsze jest że:
Tolerancja wysiłku prawidłowa, Prawidłowa reakcja RR. Nie stwierdzono zaburzeń rytmu. Szybki wzrost HR (no baaa, w końcu miałem jeszcze rezerwy). Bez istotnych zmian ST. Wszystko więc jest w porządku i nie powinienem się niczym przejmować. Ze złych rzeczy: w badaniu spoczynkowym wykryto niemiarowość oddechową, co podobno jest czymś normalnym u młodych ludzi. Chodzi o to, że puls reaguje na oddech... W sumie to trochę moja wina, bo jakoś tak niemrawo oddychałem i od czasu do czasu brałem większy oddech.
Po badaniu prysznic z ciepłą wodą, ręczniczki, cieplutko... Koniec końcem jestem zadowolony i mam spokojniejsze myśli odnośnie mojego serducha i tętna.
Dziś postanowiłem jeszcze nie biegać. Rozciągam się pod kątem tego ITBS. Kupiłem sobie żel Ketonal (przeciwzapalny) do masowania uda, leki przeciwzapalne doustnie i NeoMag Skurcz, z magnezem, potasem i witaminą B6. Jutro mam zamiar powoli pobiegać. Mam wielką nadzieję, że nie będzie boleć mnie lewe kolano po zewnętrznej. Idę spać!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pewnie coś pobiegam.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
czwartek, 13 stycznia 2011
░ START: 18:25
░ WARUNKI: miejscami ślisko, mgła
░ TEMPERATURA: 1°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 486 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1235 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 40'
█ SUMA: 38'36"/ 6,84 km = 05'38" (158 = 74%)
█► 5'54" (147/156)
█► 5'42" (159/162)
█► 5'31" (155/163)
█► 5'29" (161/168)
█► 5'38" (163/168)
█► 5'33" (162/170)
█► 5'41" (162/172)
█ PRZEBIEŻKI 6x100m / PRZERWA 1' W TRUCHCIE
█ SUMA: 07'57"/ 1,50 km = 05'18" (175 = 81%)
█► 3'19" (145/167) ■ (171/174)
█► 3'28" (172/181) ■ (171/182)
█► 3'14" (174/182) ■ (179/185)
█► 3'23" (177/184) ■ (179/186)
█► 3'26" (176/185) ■ (180/186)
█► 3'22" (177/185) ■ (183/189)
█ ROZTRUCHT
█ SUMA: 07'20"/ 1,30 km = 05'38" (165 = 77%)
█► 5'47" (163/174)
█► 5'09" (173/175)
Pobiegane = zadowolony
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dzisiejszy dzień, mimo smutnej rocznicy można zaliczyć do udanych. Udało się trochę popracować i zrobić dobry trening. Pierwszy raz od powrotu zastosowałem przebieżki, a to z racji tego, że po tym pierwszym easy czułem się bardzo dobrze. Kolano nie zabolało ani razu, choć teraz, po powrocie z cmentarza miałem wrażenie, że coś tam się odzywa. Trzeba więc porozciągać się jeszcze. Najważniejsze, że ćwiczenia dają efekt. Miłe rozczarowanie to tętno z całego treningu, które było niemal w widełkach... Będzie dobrze
EDIT: Tętno pewnie niskie, bo robiłem przystanki 3 żeby obadać jak się miewa kolano
EDIT2: Zapomniałem dodać, że wydłużyłem przerwę w przebieżkach, bo bałem się, że będę je latał na zmęczeniu.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ 2 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 9 dni
░ 3 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 16 dni
░ 4 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 23 dni
░ 5 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 30 dni
░ 6 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 37 dni
░ 7 ZiMNaR Warszawa (6,195 km), za 51 dni
Jeszcze nie wiem, ale pewnie coś pobiegam.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ START: 18:25
░ WARUNKI: miejscami ślisko, mgła
░ TEMPERATURA: 1°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 486 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 1235 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 40'
█ SUMA: 38'36"/ 6,84 km = 05'38" (158 = 74%)
█► 5'54" (147/156)
█► 5'42" (159/162)
█► 5'31" (155/163)
█► 5'29" (161/168)
█► 5'38" (163/168)
█► 5'33" (162/170)
█► 5'41" (162/172)
█ PRZEBIEŻKI 6x100m / PRZERWA 1' W TRUCHCIE
█ SUMA: 07'57"/ 1,50 km = 05'18" (175 = 81%)
█► 3'19" (145/167) ■ (171/174)
█► 3'28" (172/181) ■ (171/182)
█► 3'14" (174/182) ■ (179/185)
█► 3'23" (177/184) ■ (179/186)
█► 3'26" (176/185) ■ (180/186)
█► 3'22" (177/185) ■ (183/189)
█ ROZTRUCHT
█ SUMA: 07'20"/ 1,30 km = 05'38" (165 = 77%)
█► 5'47" (163/174)
█► 5'09" (173/175)
Pobiegane = zadowolony
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dzisiejszy dzień, mimo smutnej rocznicy można zaliczyć do udanych. Udało się trochę popracować i zrobić dobry trening. Pierwszy raz od powrotu zastosowałem przebieżki, a to z racji tego, że po tym pierwszym easy czułem się bardzo dobrze. Kolano nie zabolało ani razu, choć teraz, po powrocie z cmentarza miałem wrażenie, że coś tam się odzywa. Trzeba więc porozciągać się jeszcze. Najważniejsze, że ćwiczenia dają efekt. Miłe rozczarowanie to tętno z całego treningu, które było niemal w widełkach... Będzie dobrze
EDIT: Tętno pewnie niskie, bo robiłem przystanki 3 żeby obadać jak się miewa kolano
EDIT2: Zapomniałem dodać, że wydłużyłem przerwę w przebieżkach, bo bałem się, że będę je latał na zmęczeniu.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ 2 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 9 dni
░ 3 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 16 dni
░ 4 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 23 dni
░ 5 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 30 dni
░ 6 ZiMNaR Warszawa (6 km), za 37 dni
░ 7 ZiMNaR Warszawa (6,195 km), za 51 dni
Jeszcze nie wiem, ale pewnie coś pobiegam.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 3 i dodatku Spark Exporter Plugin.