10 km easy, bardzo zmarzłem bo miałem tylko najcieńsze leginsy.
Piątek i sobota 03-04.12.2010
wolne, trochę odpuściłem przed półmaratonem i musiałem dać trochę czasu stopie bo z każdym dniem było odrobinkę gorzej, cały czas swobodnie biegać ale przy chodzeniu mnie bolało a przecież nie o to chodzi

Niedziela, 05.06.2010
Półmaraton Świętych Mikołajów
Pierwszy raz na dużych zawodach ustawiłem się w miarę z przodu i to była dobra decyzja. Już po 300-400 mogłem biec z taką prędkością z jaką chciałem bez zbędnego przeciskania, lawirowania pomiędzy biegaczami. Pierwsze 4 km prawie cały czas pod lekką górkę ale po asfalcie więc z utrzymaniem dobrego tempa nie było problemu. Dalej trasa prowadziła przez las drogami gruntowymi, które były odśnieżone (czasami lepiej, czasami gorzej). Tu zaczęły się schody i biegło się coraz ciężej. Przez kolejne 8 km biegło mi się dziwnie lekko a kilometry mijały błyskawicznie. Od 13 km zrobiło się naprawdę ciężko i zacząłem trochę zwalniać. Oczekiwałem z utęsknieniem asfaltu, który miał być na samej końcówce ale trasa biegła trochę inaczej niż myślałem i na asfalt wbiegliśmy później niż miałem to w planach. 20 km na zegarku ~1:24:50 już wiem , że złamię 1,5h . Przyspieszam ale łapie mnie kolka wyprzedzam jednego biegacza i przesuwam się na 49 pozycję (kibice informowali o miejscu) gdy zobaczyłem że to możliwe to bardzo chciałem zmieścić się w pierwszej 50. Cały czas przyspieszałem (tempo na ostatnim kilometrze najszybsze), ale zorientowałem się, że coś jest nie tak z długością ostatniego kilometra z haczykiem (powinno być 1,1 km) ale to nie było ważne bo kolka mocno mi dokuczała a za mną było dwóch biegaczy. Niestety wyprzedzili mnie i zakończyłem zawody na 51 miejscu (1328 osób ukończyło bieg). Czas 1:30:37
Nie jest źle bo poprawiłem życiówkę o ponad 4 minuty i to w ciężkich warunkach (śnieg) ale cały bieg byłem nastawiony na to, że będę miał czas ok. minuty lepszy i było to dla mnie zawodem.
Bieg bardzo mi się podobał choć pewne niedociągnięcia organizacyjne były (nie korzystałem z szatni, pryszniców, depozytów, pakiet odebrałem dzień wcześniej i skorzystałem z wszystkich możliwych ułatwień wynikających z tego że bieg był w miejscu mojego zamieszkania).
Tam gdzie pokrywa śniegu była odrobinę grubsza moje szosowe pumy eutopia nie dawały rady.
Zająłem 11 miejsce wśród osób mieszkających w Toruniu



Wieczorem jeszcze 5 km po ~6'/km co by dotlenić bo głowa mnie bolała jakbym miał porządnego kaca. Pomogło

razem w niedzielę: 29 km
Podsumowanie tygodnia
63 km, tydzień uboższy w kilometry ale z zawodami z których jestem zadowolony.