Biegowy savoir-vivre
- glodny1988
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 282
- Rejestracja: 19 lip 2008, 22:04
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Siemianowice Śląskie
był swego czasu nawet krótki artykuł o biegowym savoir-vivre ale za chiny znalesc nie moge
-
- Dyskutant
- Posty: 34
- Rejestracja: 20 lis 2010, 22:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To nie takie proste. Ja często jeżdżę po wale gdzie ścieżka jest dosłownie dwa razy szersza niż szerokość opony. Po pierwsze, jadąc, powiedzmy 25 km/h w takich warunkach trzeba się patrzeć pod koło, bo jakakolwiek próba dłuższego spojrzenia dalej przed siebie kończy się wyjechaniem poza ścieżkę i utratą równowagi. Po drugie, zjeżdżając z takiej ścieżki w trawę to tak jakby wjechać w smołę albo świeżo wylany asfalt (spowalnia jak cholera), do tego to niebezpieczne, bo nie wiadomo czy pod trawą nie ma jakiegoś dołu. No ale wiadomo, jak trzeba to trzeba. Zawsze jest tak, że jeśli ścieżka idzie bardziej po prawej stronie wału oczekuję, że ludzie będą mi ustępować. Jeśli po lewej ja zawsze ustępuję - zasady jak w ruchu drogowym (jadąc ścieżką idącą lewą stroną to tak jakbym jechał na ulicy pod prąd i analogicznie w drugą stronę).kisio pisze:A z rowerzystami miałem już kilka niemiłych prób staranowania. To jest dla mnie fenomen, rower górski ale na trawę się nim zjechać najwyraźniej nie da.
Miałem kilka razy nieprzyjemne sytuacje gdy "rowerowi spacerowicze" nie zjeżdżali mi ze ścieżki chociaż ja po prawej miałem zbocze wału a oni po swojej prawej płaski wał z trawą (niebezpiecznie zjeżdżać na lewo, bo ktoś może w ostatniej chwili zjechać na swoje prawo, tak jak powinien, i mamy czołówkę). Raz próbując wyprzedzić człowieka, który jechał dosłownie z 10 km/h i zjechania na trawę nawet by nie poczuł, wyłożyłem się jak długi. Jeśli chodzi o biegaczy mam bardzo pozytywne doświadczenia - zawsze zbiegają na trawę nawet wtedy kiedy nie muszą. Najgorsi są właśnie ci "rowerowi spacerowicze" i rowerzyści typu jestem-zbyt-zajeb**ty-i-mam-za-drogi-rower-żeby-komukolwiek-ustępować
- Fenrir
- Wyga
- Posty: 72
- Rejestracja: 25 lis 2010, 09:11
- Życiówka na 10k: 49:08
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Konstancin
Chętnie bym komuś pomachał podczas biegu, ale tak się jakoś złożyło, że na moim biegowym odludziu nie ma komu
Korzystając z okazji pozdrawiam panią z pieskiem, który to piesek chciał mi wczoraj odgryźć rzepkę kiedy pańcia trzymając niedbale smycz jedną ręką prowadziła ożywioną rozmowę przez telefon.
Tak, pamiętam po co wynaleziono tzw "pieprzniczki"
Korzystając z okazji pozdrawiam panią z pieskiem, który to piesek chciał mi wczoraj odgryźć rzepkę kiedy pańcia trzymając niedbale smycz jedną ręką prowadziła ożywioną rozmowę przez telefon.
Tak, pamiętam po co wynaleziono tzw "pieprzniczki"
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Hubert, ja to rozumiem i jak tylko mogę i mam okazję to ustępuję nie tylko biegaczom, ale i rowerzystom i nawet spacerowiczom ale jak widzę gościa który pruje prosto na mnie, najwyraźniej z nadzieją, że zeskoczę z wału na jego widok... sorry włącza mi się tryb przekorny. Również biegam na wale często i mógłbym napisać to samo tyle, że szerokość ścieżki to na szerokość buta a zboczenie z niej może grozić skręceniem kostki
Biegam dla relaksu, więc nie lubię się 'napinać' na trasie, zawsze da się zrobić tak, żeby każdemu było dobrze. Często jest nawet tak, że jak ktoś mi ustępuje to sam choć troch zbaczam ze ścieżki żeby się nie czuć jak burak egoista. Tylko jak trafię na buraka, który myśli, że jest królem wszechświata i nie ważne czy na rowerze czy z fajką na 'świeżym powietrzu' zaczynają działać odruchy obronne
Biegam dla relaksu, więc nie lubię się 'napinać' na trasie, zawsze da się zrobić tak, żeby każdemu było dobrze. Często jest nawet tak, że jak ktoś mi ustępuje to sam choć troch zbaczam ze ścieżki żeby się nie czuć jak burak egoista. Tylko jak trafię na buraka, który myśli, że jest królem wszechświata i nie ważne czy na rowerze czy z fajką na 'świeżym powietrzu' zaczynają działać odruchy obronne
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
Wymieszano tu, dość lekką rączką, kwestie kultury z klasycznym bezpieczeństwem.
Na spacery chodzę zazwyczaj z rodziną, jeśli biegam to często z psem, więc rzadko drogi rowerzyście (czy motocykliście) mogę ustąpić. Z wielu wzgledów po prostu nie mogę. I proszę tego ode mnie nie wymagać.
Jeśli ktoś powoduje zagrożenie, choćby dla towarzyszącego mi psa (o rodzinie już nie wspomnę), musi zwolnić nie ma mowy o ustępowaniu o jakiś centymetr. Jest wręcz przeciwnie. Ktoś pędzący rowerem, czy innym motorem, musi zatrzymać się przede mną - akurat ja jestem przewodnikiem stada, więc nie ma tu innej opcji. Jestem stworzeniem stadnym i taką już mam naturę ...
„Danie drogi” pędzącemu spacerową ścieżką imbecylowi (np. wałem, gdzie chodzą czy biegają ludzie, osoby starsze, z dziećmi czy z psami) oczekującemu w dodatku, że wszyscy będą nagle uskakiwać przed nim w krzaki, jest najgorszym rozwiązaniem, nie mającym nic wspólnego z poziomem kultury, czy dobrym obyczajem. Raczej z brakiem wyobraźni.
Ad. Fenrir,
Sugerujesz potraktowanie gazem psa trzymanego na smyczy? - w wykonaniu biegacza byłby to klasyczny atak, możliwy chyba tylko w asyście panci ... w przypadku pana, czynić tego nie radzę ... chyba, że naprawdę szybko biegasz na krótkich dystansach )
Ludzie, przecież trochę wyobraźni i można ominąć tak przewidywalny duet. Mi szkoda byłoby kolan.
Na spacery chodzę zazwyczaj z rodziną, jeśli biegam to często z psem, więc rzadko drogi rowerzyście (czy motocykliście) mogę ustąpić. Z wielu wzgledów po prostu nie mogę. I proszę tego ode mnie nie wymagać.
Jeśli ktoś powoduje zagrożenie, choćby dla towarzyszącego mi psa (o rodzinie już nie wspomnę), musi zwolnić nie ma mowy o ustępowaniu o jakiś centymetr. Jest wręcz przeciwnie. Ktoś pędzący rowerem, czy innym motorem, musi zatrzymać się przede mną - akurat ja jestem przewodnikiem stada, więc nie ma tu innej opcji. Jestem stworzeniem stadnym i taką już mam naturę ...
„Danie drogi” pędzącemu spacerową ścieżką imbecylowi (np. wałem, gdzie chodzą czy biegają ludzie, osoby starsze, z dziećmi czy z psami) oczekującemu w dodatku, że wszyscy będą nagle uskakiwać przed nim w krzaki, jest najgorszym rozwiązaniem, nie mającym nic wspólnego z poziomem kultury, czy dobrym obyczajem. Raczej z brakiem wyobraźni.
Ad. Fenrir,
Sugerujesz potraktowanie gazem psa trzymanego na smyczy? - w wykonaniu biegacza byłby to klasyczny atak, możliwy chyba tylko w asyście panci ... w przypadku pana, czynić tego nie radzę ... chyba, że naprawdę szybko biegasz na krótkich dystansach )
Ludzie, przecież trochę wyobraźni i można ominąć tak przewidywalny duet. Mi szkoda byłoby kolan.
- Fenrir
- Wyga
- Posty: 72
- Rejestracja: 25 lis 2010, 09:11
- Życiówka na 10k: 49:08
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Konstancin
Jasna sprawa, że jakikolwiek atak odpada z definicji.
Nie zawsze da się ominąć a na uwagi od posiadaczy psów biegających luzem w stylu "niech pan się nie boi, on nie gryzie" reaguję wewnętrznym chichotem. Szczęśliwie nigdy nic złego się nie przytrafiło (raz musiałem profilaktycznie zwolnić) ale - hipotetycznie rzecz biorąc - gdyby jakieś zwierzę biegające luzem zechciało naruszyć moją nietykalność - nie wahałbym się. Dlatego np. nie biegam po pobliskich wałach - rozkoszni miłośnicy sportowych ubrań ze swymi luzem biegającymi amstaffami i takimi tam... Dziękuję bardzo.
Wysilając mózgownicę przypominam sobie jednego biegacza miniętego kiedyś na mojej trasie - może on też nie znał tego zwyczaju?
Wzajemne pozdrawianie kojarzy mi się z Tatrami przez lata przełażonymi wzdłuż i wszerz; a kojarzy się bardzo dobrze, od dziś będę pozdrawiał każdego napotkanego biegającego Rowerzystów przepuszczam (przewaga masy i prędkośći) a idących przede mną wąskim wydeptanym w śniegu przejściem "uprzedzam głosowo". Zazwyczaj działa i jakoś się mieścimy.
Nie zawsze da się ominąć a na uwagi od posiadaczy psów biegających luzem w stylu "niech pan się nie boi, on nie gryzie" reaguję wewnętrznym chichotem. Szczęśliwie nigdy nic złego się nie przytrafiło (raz musiałem profilaktycznie zwolnić) ale - hipotetycznie rzecz biorąc - gdyby jakieś zwierzę biegające luzem zechciało naruszyć moją nietykalność - nie wahałbym się. Dlatego np. nie biegam po pobliskich wałach - rozkoszni miłośnicy sportowych ubrań ze swymi luzem biegającymi amstaffami i takimi tam... Dziękuję bardzo.
Wysilając mózgownicę przypominam sobie jednego biegacza miniętego kiedyś na mojej trasie - może on też nie znał tego zwyczaju?
Wzajemne pozdrawianie kojarzy mi się z Tatrami przez lata przełażonymi wzdłuż i wszerz; a kojarzy się bardzo dobrze, od dziś będę pozdrawiał każdego napotkanego biegającego Rowerzystów przepuszczam (przewaga masy i prędkośći) a idących przede mną wąskim wydeptanym w śniegu przejściem "uprzedzam głosowo". Zazwyczaj działa i jakoś się mieścimy.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wracając do meritum tematu: Swoje pierwsze biegowe kroki stawiałem w Lesie Kabackim i tam się pozdrawiają wszyscy. Co więcej, jako że wtedy biegałem raczej o stałej porze, po miesiącu większość 'znałem' z widzenia. To bardzo miły zwyczaj i jakoś tak przyjemnie zobaczyć znajome twarze na trasie.
-
- Dyskutant
- Posty: 34
- Rejestracja: 20 lis 2010, 22:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ja zawsze kiedy powinienem i jest mi łatwiej ustępuje drogi innym, nie ważne czy jest to pieszy, biegacz czy rowerzysta, a często tak jak kisio nawet jak wcześniej widzę, że ktoś mi ustępuję sam trochę zjeżdżam ze ścieżki żeby okazać szacunek czy podziękę za ustąpienie drogi. Mam prawo tego samego wymagać od innych. To, że ktoś sobie spaceruje z pieskiem nie znaczy, że ma prawo leźć całą szerokością drogi (zazwyczaj pan po jednej stronie, piesek po drugiej a smycz przez środek). Wręcz przeciwnie, to on wtedy powinien zachować szczególną ostrożność (tak jak ja zachowuję szczególną ostrożność na rowerze). Z drugiej strony ja nie mam absolutnie żadnego zaufania do rodziców z dziećmi, którzy puszczają luzem ledwo chodzące maleństwo prawie bez żadnej kontroli przy ścieżkach rowerowych. Wtedy takie dziecko omijam komicznie szerokim łukiem, aby nie było żadnej możliwości, że coś mu się stanie. Wbrew pozorom kwestie kultury (zasady) i bezpieczeństwo są bardzo powiązane. Gdyby każdy się do nich stosował byłoby dużo bezpieczniej. Jasne, że istnieją barany, które uważają, że jeśli są więksi i szybsi wszystko im się należy. Sam takich spotkałem. Ale podejście, że nie ustąpię nawet na centymetr i wszyscy powinni się przede mną zatrzymywać, bo idę z psem albo rodziną też nie jest normalne...(szczerze życzę żebyś nie trafił na osobę z takim samym podejściem jadącą na rowerze, albo jeszcze gorzej, motorze). Jeśli widzę taką osobę to jasne, że nie walę na czołowe tylko omijam, nawet gdyby ona miała luz a ja musiałbym zejść z roweru (choć niestety są buraki, którzy tak mili nie będą), ale to właśnie ma bardzo dużo wspólnego z kulturą i dobrym obyczajem.blink pisze:Wymieszano tu, dość lekką rączką, kwestie kultury z klasycznym bezpieczeństwem.
Na spacery chodzę zazwyczaj z rodziną, jeśli biegam to często z psem, więc rzadko drogi rowerzyście (czy motocykliście) mogę ustąpić. Z wielu wzgledów po prostu nie mogę. I proszę tego ode mnie nie wymagać.
Jeśli ktoś powoduje zagrożenie, choćby dla towarzyszącego mi psa (o rodzinie już nie wspomnę), musi zwolnić nie ma mowy o ustępowaniu o jakiś centymetr. Jest wręcz przeciwnie. Ktoś pędzący rowerem, czy innym motorem, musi zatrzymać się przede mną - akurat ja jestem przewodnikiem stada, więc nie ma tu innej opcji. Jestem stworzeniem stadnym i taką już mam naturę ...
„Danie drogi” pędzącemu spacerową ścieżką imbecylowi (np. wałem, gdzie chodzą czy biegają ludzie, osoby starsze, z dziećmi czy z psami) oczekującemu w dodatku, że wszyscy będą nagle uskakiwać przed nim w krzaki, jest najgorszym rozwiązaniem, nie mającym nic wspólnego z poziomem kultury, czy dobrym obyczajem. Raczej z brakiem wyobraźni.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
Hubert. Owszem, są kulturalni, i co za tym idzie bezpieczni, rowerzyści, jest ich nawet zdecydowana wiekszosć, ale ja wyraźnie nie o nich tu pisałem – pisałem o tej niesławnej mniejszości, więc nie ma potrzeby wmawiania mi dziecka w brzuch.
Jako człowiek z psem, czy z rodziną, mam swoje prawa. Bezpieczeństwo podopiecznych jest, przynajmniej dla mnie, najważniejsze! Pędzący na nas rowerzysta, w takich sytuacjach, po prostu się nie liczy. I w nosie mam całą jego ... kulturę osobistą, bo samo powodowanie zagrożenia kulturalne jest mało.
Popatrz na to z innej, niż swoja, perspektywy. Z mojej na przykład.
Jako człowiek z psem, czy z rodziną, mam swoje prawa. Bezpieczeństwo podopiecznych jest, przynajmniej dla mnie, najważniejsze! Pędzący na nas rowerzysta, w takich sytuacjach, po prostu się nie liczy. I w nosie mam całą jego ... kulturę osobistą, bo samo powodowanie zagrożenia kulturalne jest mało.
Popatrz na to z innej, niż swoja, perspektywy. Z mojej na przykład.
-
- Dyskutant
- Posty: 34
- Rejestracja: 20 lis 2010, 22:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jak najbardziej staram się patrzeć z każdej perspektywy, także Twojej. To, że bezpieczeństwo bliskich jest dla Ciebie ważniejsze niż ktokolwiek inny to nic dziwnego, ale mi chodzi właśnie o to, że czasami trzeba ustąpić dla własnego bezpieczeństwa. 99% rowerzystów zachowa wymaganą ostrożność, ale zawsze można naciąć się na ten 1%. Lepiej nie ryzykować.blink pisze:Hubert. Owszem, są kulturalni, i co za tym idzie bezpieczni, rowerzyści, jest ich nawet zdecydowana wiekszosć, ale ja wyraźnie nie o nich tu pisałem – pisałem o tej niesławnej mniejszości, więc nie ma potrzeby wmawiania mi dziecka w brzuch.
Jako człowiek z psem, czy z rodziną, mam swoje prawa. Bezpieczeństwo podopiecznych jest, przynajmniej dla mnie, najważniejsze! Pędzący na nas rowerzysta, w takich sytuacjach, po prostu się nie liczy. I w nosie mam całą jego ... kulturę osobistą, bo samo powodowanie zagrożenia kulturalne jest mało.
Popatrz na to z innej, niż swoja, perspektywy. Z mojej na przykład.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 788
- Rejestracja: 14 wrz 2010, 10:31
- Życiówka na 10k: 53
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Beskid
-
- Dyskutant
- Posty: 34
- Rejestracja: 20 lis 2010, 22:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Możliwe, że tam mają ścieżki rowerowe. Ja najdłuższy odcinek jaki mógłbym przejechać bez przerwy ścieżką rowerową to ok 2,5 km... Jeśli nie ma ścieżki to nie dziwi mnie, że rowerzyści jeżdżą chodnikiem. Za to dziwią mnie niezmiernie piesi idący ścieżką obok, której biegnie chodnik. Poza tym nasze ścieżki w większości są do kitu. Na jednym odcinku zawsze ryzykuje mandat, bo jadę ulicą obok, której biegnie ścieżka rowerowa (w takim wypadku jazda ulicą jest niedozwolona), ale ta ścieżka co 50 m poprzecinana jest ulicami wjazdowymi z takimi krawężnikami, że aż tyłek boli i strach o opony i obręcze (to nie są warunki do jazdy) za to ulica ma piękne szerokie pobocze. Poza tym ścieżka, jak ulica, powinna być asfaltowa, a nie z kostki brukowej. Najnowsze ścieżki już takie są ale do to słownie promil i tak nielicznych ścieżek.blink pisze:Prawda jest taka, że w normalnych krajach rowerzyści w ogóle nie jeżdżą po ścieżkach i szlakach dla pieszych. I to jest kultura.
Ładny rowerowy offtop Idę pobiegać, może będę miał okazję kogoś pierwszy raz pozdrowić na trasie
- Bawareczka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1341
- Rejestracja: 04 paź 2010, 21:18
- Życiówka na 10k: 59'47''
- Życiówka w maratonie: brak
no mamy sciezki rowerowe ale one sluza tez spacerowiczom, co by nie musieli po ulicy chodzicHubert0501 pisze:Możliwe, że tam mają ścieżki rowerowe. Ja najdłuższy odcinek jaki mógłbym przejechać bez przerwy ścieżką rowerową to ok 2,5 km... Jeśli nie ma ścieżki to nie dziwi mnie, że rowerzyści jeżdżą chodnikiem. Za to dziwią mnie niezmiernie piesi idący ścieżką obok, której biegnie chodnik. Poza tym nasze ścieżki w większości są do kitu. Na jednym odcinku zawsze ryzykuje mandat, bo jadę ulicą obok, której biegnie ścieżka rowerowa (w takim wypadku jazda ulicą jest niedozwolona), ale ta ścieżka co 50 m poprzecinana jest ulicami wjazdowymi z takimi krawężnikami, że aż tyłek boli i strach o opony i obręcze (to nie są warunki do jazdy) za to ulica ma piękne szerokie pobocze. Poza tym ścieżka, jak ulica, powinna być asfaltowa, a nie z kostki brukowej. Najnowsze ścieżki już takie są ale do to słownie promil i tak nielicznych ścieżek.blink pisze:Prawda jest taka, że w normalnych krajach rowerzyści w ogóle nie jeżdżą po ścieżkach i szlakach dla pieszych. I to jest kultura.
Ładny rowerowy offtop Idę pobiegać, może będę miał okazję kogoś pierwszy raz pozdrowić na trasie
-
- Dyskutant
- Posty: 34
- Rejestracja: 20 lis 2010, 22:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Raczej nie zdarza się żeby była ścieżka rowerowa a obok nie było chodnika :P