Bieganie zima???
- huberts
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 311
- Rejestracja: 20 sty 2010, 14:27
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Trzebcz-Polkowice
- Kontakt:
No właśnie ten z Ziaji posiadam również, też jest dobry, tylko po nim się strasznie człowiek świeci:D
Bieganie to coś więcej niż pasja, to styl życia, miłość oddanie.
KUPIĘ MOTOCYKL WSK, WFM, JUNAK, Z DOKUMENTAMI, NAJDALEJ 150 KM OD POLKOWIC, KONTAKT:
GG: 4373383
TEL: 697110266
KUPIĘ MOTOCYKL WSK, WFM, JUNAK, Z DOKUMENTAMI, NAJDALEJ 150 KM OD POLKOWIC, KONTAKT:
GG: 4373383
TEL: 697110266
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3883
- Rejestracja: 28 lut 2010, 19:33
tez uzywam oliwkowa ziaje - wybralam ostatnio wlasnie taka gestsza konsystencje i na mroz jak znalazl mam tez specyfik miodowy o ktorym pisaliscie z tymze uzywam go jako balsamu do ust no i w okolice nosa bo on juz strasznie cierpi
dzis ubralam sie jednak za cienko. gora w porzadku ale pupa i uda mi niesamowicie zmarzly i balam sie ze odmroze sobie uszy, jednak czapka z daszkiem to za malo mam nadzieje ze jutro bedzie z nimi wszystko ok i zeby kataru nie bylo ...
dzis ubralam sie jednak za cienko. gora w porzadku ale pupa i uda mi niesamowicie zmarzly i balam sie ze odmroze sobie uszy, jednak czapka z daszkiem to za malo mam nadzieje ze jutro bedzie z nimi wszystko ok i zeby kataru nie bylo ...
- mszary
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 630
- Rejestracja: 27 wrz 2010, 07:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Witkowo Drugie
trzy dni przerwy miałem w bieganiu i zamierzam dzisiaj wieczorem, co prawda u nas śniegu jeszcze nie ma chyba, że do wieczora spadnie ale aż sie boję bo rano było -12 stopni - masakra! Lubię biegać jak jest zimno ale chyba jak nie aż tak a nie mam super techniczno-profesjonalnych ciuchów do biegania. No cóż coś wymyślę wieczorem
-
- Wyga
- Posty: 82
- Rejestracja: 25 sie 2010, 09:49
- Życiówka na 10k: 42:29
- Życiówka w maratonie: 3:27:32
Bieganie przy -12 38,7 i tydzień L4
po treningu gorąca herbata z rumem bezcenne.
A tak serio to całkiem fajna zabawa. Po treningu człowiek wygląda jak yeti, czy inny bałwan. OWB1 biega się przyjemnie i nawet nie tak wolno - 4 minuty wolniej na 15 km. Kross to już tragedia - pętelka którą robię w 20-22 min zajęła mi 35, ale jak pomyślę jak to zaprocentuje na wiosnę ...
Niestety na mrozie łzawią mi oczy i nie jest to przyjemne jak rzęsy zaczynają do siebie przymarzać przy mruganiu. Jest na to jakiś patent, czy trzeba nauczyć się z tym żyć?
po treningu gorąca herbata z rumem bezcenne.
A tak serio to całkiem fajna zabawa. Po treningu człowiek wygląda jak yeti, czy inny bałwan. OWB1 biega się przyjemnie i nawet nie tak wolno - 4 minuty wolniej na 15 km. Kross to już tragedia - pętelka którą robię w 20-22 min zajęła mi 35, ale jak pomyślę jak to zaprocentuje na wiosnę ...
Niestety na mrozie łzawią mi oczy i nie jest to przyjemne jak rzęsy zaczynają do siebie przymarzać przy mruganiu. Jest na to jakiś patent, czy trzeba nauczyć się z tym żyć?
- mszary
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 630
- Rejestracja: 27 wrz 2010, 07:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Witkowo Drugie
szczecin, stargard i okolicear2r pisze:Gdzie to takie miejsce się uchowało?mszary pisze:co prawda u nas śniegu jeszcze nie ma
napiszę więcej - jest zimno owszem, ale jest suchutko i świeci piękne słońce
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No cóż, fajnie, że wszyscy macie zapał. Sam też biegam zimą, i to całkiem sporo, ale osobiście uważam to za zło konieczne. Oczywiście mam na myśli bieganie w zimie z jej naszymi właściwościami - mróz poniżej -10, oblodzone ścieżki lub zaspy.
Po przemyśleniu tematu, z punktu widzenia pół-profesjonalisty, nie ma żadnych długotrwałych korzyści płynących z biegania w naszej zimie. Nie przekonuje mnie kształtowanie siły biegowej ani budowanie wytrzymałości ogólnej, czy więcej czasu na sprawność w domu itp. Można to wszystko robić również, jak jest ciepło. I to z większą korzyścią dla zdrowia. To wszystko jak dla mnie są argumenty, poprzez które próbujemy z zimy uczynić cnotę.
W zimie tracimy szybkość, na mrozie nie jesteśmy w stanie rozgrzać w pełni mięśni, krok wcale nie jest naturalny - tracimy więc również technikę. Na lodzie czy w zaspach ścięgna i więzadła pracują w ekstremalnych płaszczyznach. Nie mamy szans osiągnąć prędkości zbliżonych do startowych (to by nie był jeszcze żaden problem, bo zawodów u nas jest ze względu na zimę mniej), ale też trudno nam uzyskiwać swoje średnie prędkości przelotowe. Co więcej, zaobserwowałem przez lata, że mimo walki, na zwykłym rozbieganiu w śniegu nie jestem w stanie osiągnąć choć trochę wyższego tętna. Jestem zmęczony, ale zmęczeniem, jak to ja mówię "nie-biegowym". Co więcej, przynajmniej u mnie, wcale nie poprawia się znacząco siła biegowa, nie biegam wcale żywszym, wyższym czy silniejszym krokiem.
Piszę to, choć i tak biegam w naszej zimie. Jednak biorąc pod uwagę korzyści treningowe i perspektywę odbudowywania się po tej pięknej zimie na wiosnę - uważam, że po prostu trzeba ją przetrwać tracąc jak najmniej... Niestety fakt pozostaje faktem - obecnie mało jest na świecie dobrych wyczynowców, którzy trenują w takich jak my warunkach. Wszyscy liczący się na świecie zawodnicy nie trenują po 3 miesiące rocznie w takich warunkach - jak dziś za oknem.
Tyle okiem pół-wyczynowca...
P.S. A, no może przesadzam, jest jedna długofalowa korzyść płynąca z biegania w naszej polskiej zimie. Mocna psycha:)
Po przemyśleniu tematu, z punktu widzenia pół-profesjonalisty, nie ma żadnych długotrwałych korzyści płynących z biegania w naszej zimie. Nie przekonuje mnie kształtowanie siły biegowej ani budowanie wytrzymałości ogólnej, czy więcej czasu na sprawność w domu itp. Można to wszystko robić również, jak jest ciepło. I to z większą korzyścią dla zdrowia. To wszystko jak dla mnie są argumenty, poprzez które próbujemy z zimy uczynić cnotę.
W zimie tracimy szybkość, na mrozie nie jesteśmy w stanie rozgrzać w pełni mięśni, krok wcale nie jest naturalny - tracimy więc również technikę. Na lodzie czy w zaspach ścięgna i więzadła pracują w ekstremalnych płaszczyznach. Nie mamy szans osiągnąć prędkości zbliżonych do startowych (to by nie był jeszcze żaden problem, bo zawodów u nas jest ze względu na zimę mniej), ale też trudno nam uzyskiwać swoje średnie prędkości przelotowe. Co więcej, zaobserwowałem przez lata, że mimo walki, na zwykłym rozbieganiu w śniegu nie jestem w stanie osiągnąć choć trochę wyższego tętna. Jestem zmęczony, ale zmęczeniem, jak to ja mówię "nie-biegowym". Co więcej, przynajmniej u mnie, wcale nie poprawia się znacząco siła biegowa, nie biegam wcale żywszym, wyższym czy silniejszym krokiem.
Piszę to, choć i tak biegam w naszej zimie. Jednak biorąc pod uwagę korzyści treningowe i perspektywę odbudowywania się po tej pięknej zimie na wiosnę - uważam, że po prostu trzeba ją przetrwać tracąc jak najmniej... Niestety fakt pozostaje faktem - obecnie mało jest na świecie dobrych wyczynowców, którzy trenują w takich jak my warunkach. Wszyscy liczący się na świecie zawodnicy nie trenują po 3 miesiące rocznie w takich warunkach - jak dziś za oknem.
Tyle okiem pół-wyczynowca...
P.S. A, no może przesadzam, jest jedna długofalowa korzyść płynąca z biegania w naszej polskiej zimie. Mocna psycha:)
- goldie77
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 548
- Rejestracja: 03 lis 2010, 11:28
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź - Chojny-Kurczaki
ja tam nie wiem, ja wczoraj w zimnie pobiegłem z lepszymi czasami niż normalnie biegam... a w niedzielę biegłem zawody. co prawda czułem że mięśnie pracują bardziej opornie i ciężko, ale spokokubawisniewski pisze:No cóż, fajnie, że wszyscy macie zapał. Sam też biegam zimą, i to całkiem sporo, ale osobiście uważam to za zło konieczne. Oczywiście mam na myśli bieganie w zimie z jej naszymi właściwościami - mróz poniżej -10, oblodzone ścieżki lub zaspy.
Po przemyśleniu tematu, z punktu widzenia pół-profesjonalisty, nie ma żadnych długotrwałych korzyści płynących z biegania w naszej zimie. Nie przekonuje mnie kształtowanie siły biegowej ani budowanie wytrzymałości ogólnej, czy więcej czasu na sprawność w domu itp. Można to wszystko robić również, jak jest ciepło. I to z większą korzyścią dla zdrowia. To wszystko jak dla mnie są argumenty, poprzez które próbujemy z zimy uczynić cnotę.
W zimie tracimy szybkość, na mrozie nie jesteśmy w stanie rozgrzać w pełni mięśni, krok wcale nie jest naturalny - tracimy więc również technikę. Na lodzie czy w zaspach ścięgna i więzadła pracują w ekstremalnych płaszczyznach. Nie mamy szans osiągnąć prędkości zbliżonych do startowych (to by nie był jeszcze żaden problem, bo zawodów u nas jest ze względu na zimę mniej), ale też trudno nam uzyskiwać swoje średnie prędkości przelotowe. Co więcej, zaobserwowałem przez lata, że mimo walki, na zwykłym rozbieganiu w śniegu nie jestem w stanie osiągnąć choć trochę wyższego tętna. Jestem zmęczony, ale zmęczeniem, jak to ja mówię "nie-biegowym". Co więcej, przynajmniej u mnie, wcale nie poprawia się znacząco siła biegowa, nie biegam wcale żywszym, wyższym czy silniejszym krokiem.
Piszę to, choć i tak biegam w naszej zimie. Jednak biorąc pod uwagę korzyści treningowe i perspektywę odbudowywania się po tej pięknej zimie na wiosnę - uważam, że po prostu trzeba ją przetrwać tracąc jak najmniej... Niestety fakt pozostaje faktem - obecnie mało jest na świecie dobrych wyczynowców, którzy trenują w takich jak my warunkach. Wszyscy liczący się na świecie zawodnicy nie trenują po 3 miesiące rocznie w takich warunkach - jak dziś za oknem.
Tyle okiem pół-wyczynowca...
P.S. A, no może przesadzam, jest jedna długofalowa korzyść płynąca z biegania w naszej polskiej zimie. Mocna psycha:)
-
- Wyga
- Posty: 58
- Rejestracja: 06 wrz 2010, 11:56
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Miałam do biegania w zimie mocno sceptyczny stosunek, póki nie spróbowałam. Trzeba się przełamać, a wrażenia, zwłaszcza jak śnieg jest swieży i niezadeptany - bezcenne. Warto chociażby dla pełnych niedowierzania min przechodniów . Dzisiejszy trening przy -14 i lekkim wietrze - było super.
Póki co biegam w moich normalnych butach do biegania (adidas supernova glide) i jestem zaskoczona ich świetną przyczepnością. Wprawdzie wpada trochę śniegu przez siateczkę, ale jak biegnę to tego nie czuję - myslę, że przy raczej krótkich dystansach (6-10 km) nie ma to wielkiego znaczenia. Rozważam dokupienie nakładek antypoślizgowych, bo pewnie prędzej czy później zrobi się lodowisko. Na twarz używam masło shea i bardzo sobie chwalę, nie tylko dobrze chroni ale i ma się po tym ładną cerę .
Póki co biegam w moich normalnych butach do biegania (adidas supernova glide) i jestem zaskoczona ich świetną przyczepnością. Wprawdzie wpada trochę śniegu przez siateczkę, ale jak biegnę to tego nie czuję - myslę, że przy raczej krótkich dystansach (6-10 km) nie ma to wielkiego znaczenia. Rozważam dokupienie nakładek antypoślizgowych, bo pewnie prędzej czy później zrobi się lodowisko. Na twarz używam masło shea i bardzo sobie chwalę, nie tylko dobrze chroni ale i ma się po tym ładną cerę .
- zoltar7
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5288
- Rejestracja: 12 wrz 2010, 11:13
- Życiówka na 10k: żenująca
- Życiówka w maratonie: brak
a mi wczoraj uszka zmarzły... było umiarkowanie zimno (ok -10 st.).
To był mój pierwszy raz
I chociaż ja właściwie nie biegam lecz truchtam to jednak okazało się, że ubrałem się za ciepło (góra: termobielizna z długim rekawem stoora + polar Kalenji + cienka wiatrówka biegowa Brooksa; dół: termo gatki + krótkie letnie lajkry + spodnie z czegoś co jest z poliestru ale przypomina nylon takie na zime + butki z GTX)... i tylko uszka mi niestety trochę zmarzły.
To był mój pierwszy raz
I chociaż ja właściwie nie biegam lecz truchtam to jednak okazało się, że ubrałem się za ciepło (góra: termobielizna z długim rekawem stoora + polar Kalenji + cienka wiatrówka biegowa Brooksa; dół: termo gatki + krótkie letnie lajkry + spodnie z czegoś co jest z poliestru ale przypomina nylon takie na zime + butki z GTX)... i tylko uszka mi niestety trochę zmarzły.
Temu się darzy, kto dobrze waży.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Szczęśliwi kalorii nie liczą.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Ech, malkontent.kubawisniewski pisze: Po przemyśleniu tematu, z punktu widzenia pół-profesjonalisty, nie ma żadnych długotrwałych korzyści płynących z biegania w naszej zimie. Nie przekonuje mnie kształtowanie siły biegowej ani budowanie wytrzymałości ogólnej, czy więcej czasu na sprawność w domu itp. Można to wszystko robić również, jak jest ciepło. I to z większą korzyścią dla zdrowia. To wszystko jak dla mnie są argumenty, poprzez które próbujemy z zimy uczynić cnotę.
W zimie tracimy szybkość, na mrozie nie jesteśmy w stanie rozgrzać w pełni mięśni, krok wcale nie jest naturalny - tracimy więc również technikę. Na lodzie czy w zaspach ścięgna i więzadła pracują w ekstremalnych płaszczyznach. Nie mamy szans osiągnąć prędkości zbliżonych do startowych (to by nie był jeszcze żaden problem, bo zawodów u nas jest ze względu na zimę mniej), ale też trudno nam uzyskiwać swoje średnie prędkości przelotowe.
Ten tekst (pierwsza część) powstał specjalnie z myślą o Tobie (Was) kiedy wyczułem wczoraj w głosie Twojej podopiecznej podłamanie pogodą.
Może trudno się nam (amatorom) po prostu postawić w waszej sytuacji.
A co do pominięcia NB czy Inov8.
To tekst bazujący na własnych, iluś tam letnich doświadczeniach (każdy jakieś ma), nie mam dobrych doświadczeń z NB, z Inov8 nie mam żadnych.
-
- Dyskutant
- Posty: 39
- Rejestracja: 20 paź 2010, 09:29
- Życiówka na 10k: 52min
- Życiówka w maratonie: brak
Mam takie małe pytanko, problem otóż od tych mroźnych temperatur po bieganiu w wydzielinie z nosa jest znaczna ilość krwi. Przy bieganiu oddycham przez usta, nie czuję wielkiej niedogodności przez zimne powietrze. (Kataru nie mam, jedynie "wychodzi mi na zimnie")
Raczej się nie wykrwawię od tego, ale czy to często spotykane?
Raczej się nie wykrwawię od tego, ale czy to często spotykane?
-
- Stary Wyga
- Posty: 163
- Rejestracja: 15 lis 2009, 10:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Nie zdarzyło się nigdy - przynajmniej mi. Zdarzało się, że miałem kozy czerwone . Coś jest na rzeczy z krwawieniem z nosa, ale nie podejmę się medycznej wykładni.Nani pisze:ale czy to często spotykane?
Mam doświadczenia tylko z NB, jeśli chodzi o odzież wierzchnią. Moje spojrzenie w kierunku Craft'a bierze się z porównania bielizny. Na pewno brak porównania do NB wypacza pogląd, ale z drugiej strony nie wiem co chciałbym mieć poprawione w sprzęcie który posiadam. Więc żyję świadomością posiadania najlepszego sprzętuAdam Klein pisze:nie mam dobrych doświadczeń z NB
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 sty 2009, 22:06
- Życiówka na 10k: 34:40
- Życiówka w maratonie: brak
no to dosyć dziwne, bo przecież chłód zawęża naczynia krwionośne. może jakieś niedobory w witaminach i mikroelementach i przez to żyłki ci pękają przy wysiłku? I tylko gdy jest mróz to ci wylatuje z katarem, a tak to zostaje w nosie?Nani pisze:Mam takie małe pytanko, problem otóż od tych mroźnych temperatur po bieganiu w wydzielinie z nosa jest znaczna ilość krwi. Przy bieganiu oddycham przez usta, nie czuję wielkiej niedogodności przez zimne powietrze. (Kataru nie mam, jedynie "wychodzi mi na zimnie")
Raczej się nie wykrwawię od tego, ale czy to często spotykane?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 sty 2009, 22:06
- Życiówka na 10k: 34:40
- Życiówka w maratonie: brak
kolego malkontenciekubawisniewski pisze:No cóż, fajnie, że wszyscy macie zapał. Sam też biegam zimą, i to całkiem sporo, ale osobiście uważam to za zło konieczne. Oczywiście mam na myśli bieganie w zimie z jej naszymi właściwościami - mróz poniżej -10, oblodzone ścieżki lub zaspy.
Po przemyśleniu tematu, z punktu widzenia pół-profesjonalisty, nie ma żadnych długotrwałych korzyści płynących z biegania w naszej zimie. Nie przekonuje mnie kształtowanie siły biegowej ani budowanie wytrzymałości ogólnej, czy więcej czasu na sprawność w domu itp. Można to wszystko robić również, jak jest ciepło. I to z większą korzyścią dla zdrowia. To wszystko jak dla mnie są argumenty, poprzez które próbujemy z zimy uczynić cnotę.
W zimie tracimy szybkość, na mrozie nie jesteśmy w stanie rozgrzać w pełni mięśni, krok wcale nie jest naturalny - tracimy więc również technikę. Na lodzie czy w zaspach ścięgna i więzadła pracują w ekstremalnych płaszczyznach. Nie mamy szans osiągnąć prędkości zbliżonych do startowych (to by nie był jeszcze żaden problem, bo zawodów u nas jest ze względu na zimę mniej), ale też trudno nam uzyskiwać swoje średnie prędkości przelotowe. Co więcej, zaobserwowałem przez lata, że mimo walki, na zwykłym rozbieganiu w śniegu nie jestem w stanie osiągnąć choć trochę wyższego tętna. Jestem zmęczony, ale zmęczeniem, jak to ja mówię "nie-biegowym". Co więcej, przynajmniej u mnie, wcale nie poprawia się znacząco siła biegowa, nie biegam wcale żywszym, wyższym czy silniejszym krokiem.
Piszę to, choć i tak biegam w naszej zimie. Jednak biorąc pod uwagę korzyści treningowe i perspektywę odbudowywania się po tej pięknej zimie na wiosnę - uważam, że po prostu trzeba ją przetrwać tracąc jak najmniej... Niestety fakt pozostaje faktem - obecnie mało jest na świecie dobrych wyczynowców, którzy trenują w takich jak my warunkach. Wszyscy liczący się na świecie zawodnicy nie trenują po 3 miesiące rocznie w takich warunkach - jak dziś za oknem.
Tyle okiem pół-wyczynowca...
P.S. A, no może przesadzam, jest jedna długofalowa korzyść płynąca z biegania w naszej polskiej zimie. Mocna psycha:)
Jeżeli budowanie siły i wytrzymałości ogólnej jest możliwe tak samo w lecie jak i w zimie, to nie jest to żaden argument przeciw zimie..
Czy w zimie nie można biegać w tempie zbliżonym do startowego? Ja całą poprzednią zimę biegałem..
Ja po tej zimie zacząłem biegać żywszym i mocniejszym krokiem. progres miałem też po wcześniejszych.. więc może swojemu treningowi zimowemu należy się przyjrzeć?
ścięgna i więzadła pracują w "ekstremalnych" płaszczyznach - zależy co dla kogo jest ekstremalnie. jeżeli lubi się przełaje lub górskie, to takie "ekstremalne" płaszczyzny są jak najbardziej w normie.
Uf, na szczęście nie jestem zawodowcem, więc nie mam ciśnienia, że będę miał trochę słabszy przyrost formy niż jakiś etiopczyk w tym samym czasie