Mazowiecki Park Krajobrazowy
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Cyfrowy Misiu, a rower Misiowej jest zepsuty?
Człowiek napisze, że jest chory i wychodzi szydło z worka
W sobotę ćwiczymy na sali, a jeśli nie ćwiczymy bo zdrowie nie pozwala, to snujemy plany.
Układanie planów to ostatnio nasza specjalność.
Człowiek napisze, że jest chory i wychodzi szydło z worka
W sobotę ćwiczymy na sali, a jeśli nie ćwiczymy bo zdrowie nie pozwala, to snujemy plany.
Układanie planów to ostatnio nasza specjalność.
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- Yogi!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 369
- Rejestracja: 06 sie 2008, 23:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mazowiecki Park Krajobrazowy
Sprawny i nawet przygotowany do szybkiego przewiezienia w bagażniku, gdzie trzeba. Nie składaliśmy go, po ostatniej październikowej wycieczce.
Czy snucie się na rowerze jest w planach? Czołówka biegowa zawsze ma jakąś kołową asystę.
Czy snucie się na rowerze jest w planach? Czołówka biegowa zawsze ma jakąś kołową asystę.
Kto nie ma w głowie
Ten ma w nogach ;)
Ten ma w nogach ;)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 278
- Rejestracja: 15 lis 2007, 09:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Gocławek
I jak zwykle sobotnie bieganie sie rozpada
A ja się wczoraj dowiedziałem, że dziecko ma zawody w sobotę rano, a obecność na nich obowiązkowa. A skoro obowiązkowa, to wszelkie inne rozważania na temat sobotniego ranka stają się niepedagogiczne...
A ja się wczoraj dowiedziałem, że dziecko ma zawody w sobotę rano, a obecność na nich obowiązkowa. A skoro obowiązkowa, to wszelkie inne rozważania na temat sobotniego ranka stają się niepedagogiczne...
-----------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Gerard
Pozdrawiam,
Gerard
-
- Wyga
- Posty: 97
- Rejestracja: 20 paź 2009, 15:01
- Życiówka na 10k: 47:06
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Mam nadzieje że wspólne sobotnie bieganie się nie rozsypie.Gerard pisze:I jak zwykle sobotnie bieganie sie rozpada
Jutro godzina 8:00 przed szlabanem. Piotrek, Jacek mam nadzieje że znajdziecie czas jak tydzień temu, 2 pętelki po wydmie.
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
To jesteśmy umówieni. Nie wiem tylko, czy zdążę drugie kółko, więc najwyżej się odłączę wcześniej.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- henley
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 420
- Rejestracja: 12 maja 2007, 23:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Marysin Wawerski
Będę jutro o 8.00 tylko chyba na jedną pętelkę.Piotr Anin-Sadul pisze: Mam nadzieje że wspólne sobotnie bieganie się nie rozsypie.
Jutro godzina 8:00 przed szlabanem. Piotrek, Jacek mam nadzieje że znajdziecie czas jak tydzień temu, 2 pętelki po wydmie.
pzdr
henley
,,Nie ma litości, zakładników nie bierzemy..."
henley
,,Nie ma litości, zakładników nie bierzemy..."
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Szkoda że Was nie było... Trzeba było przynajmniej dać znać, żebym nie czekał.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
-
- Wyga
- Posty: 97
- Rejestracja: 20 paź 2009, 15:01
- Życiówka na 10k: 47:06
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Przepraszam Piotrze że mnie nie było, gdy wstawałem o 7:20 to u mnie nieźle lało.
- Renata
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 677
- Rejestracja: 08 paź 2007, 17:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Gocław
- Kontakt:
Zima idzie. Ja z Darkiem wymroziliśmy sobie dziś porządnie stopy na rowerach. Późno zaczęliśmy i słońce zaraz się schowało, tak że ciemne okulary długo nie były potrzebne, za to termofor do butów by się przydał.
Najpierw jeszcze rozpinałam bluzę pod szyją bo rozgrzewaliśmy na wydmach czerwonego szlaku od Anina do Białego Ługu (pięknie było, pachniało siarkowodorem od bagien i ciepło było jak w piekle ). Dalej odbiliśmy w niebieski, którym dotarliśmy nad Mienię. Tutaj trudny technicznie odcinek nad rzeką - wąska, wijąca się ścieżka i żadnych barierek przy stromych urwiskach meandrującej rzeki. Gorąco się robiło na samą myśl czym by się skończyła chwila nieuwagi przy szalonych zjazdach. I choć woda nie wyglądała na groźną i płynęła sobie cicho w dole mieniąc się w słońcu, to jednak kąpiel nie należałaby dziś do przyjemności. Gdy udało się pokonać malowniczy i absorbujący fragment nad Mienią należało teraz jeszcze wrócić do miejsca startu. Zdecydowaliśmy się na żółty szlak, którym dojechaliśmy do Góry Lotników, na podjeździe zrobiło się jeszcze raz cieplej, a potem zgubiliśmy szlak i tak już zostało do końca. To znaczy do końca byliśmy zgubieni, ale ciepło już nie było. Trzymając się torów kolejowych i podziwiając zabudowę Falenicy, Miedzeszyna, Radości i Międzylesia, wróciliśmy ze skostniałymi z zimna stopami do Anina. Na liczniku właśnie przekręciło się na 39,5 km. Tylko stopy rozgrzewaliśmy aż do samego domu, na szczęście ogrzewanie w samochodzie działało, a w domu czekał na nas ciepły obiad. Lubię takie niedzielne wycieczki . O niebo lepsze to niż kręcenie na trenażerze. Nawet o dwa nieba, wystarczy dokupić tylko termofory na stopy.
A jak tam mały miś Yogiego i reszta rodziny się miewa? Myśleliśmy o Was ciepło gdy słońce rano zachęcało do rowerowania.
Piotrek Anin-Sadul -> czy bieganie z Rafałem Wójcikiem udało się?
Najpierw jeszcze rozpinałam bluzę pod szyją bo rozgrzewaliśmy na wydmach czerwonego szlaku od Anina do Białego Ługu (pięknie było, pachniało siarkowodorem od bagien i ciepło było jak w piekle ). Dalej odbiliśmy w niebieski, którym dotarliśmy nad Mienię. Tutaj trudny technicznie odcinek nad rzeką - wąska, wijąca się ścieżka i żadnych barierek przy stromych urwiskach meandrującej rzeki. Gorąco się robiło na samą myśl czym by się skończyła chwila nieuwagi przy szalonych zjazdach. I choć woda nie wyglądała na groźną i płynęła sobie cicho w dole mieniąc się w słońcu, to jednak kąpiel nie należałaby dziś do przyjemności. Gdy udało się pokonać malowniczy i absorbujący fragment nad Mienią należało teraz jeszcze wrócić do miejsca startu. Zdecydowaliśmy się na żółty szlak, którym dojechaliśmy do Góry Lotników, na podjeździe zrobiło się jeszcze raz cieplej, a potem zgubiliśmy szlak i tak już zostało do końca. To znaczy do końca byliśmy zgubieni, ale ciepło już nie było. Trzymając się torów kolejowych i podziwiając zabudowę Falenicy, Miedzeszyna, Radości i Międzylesia, wróciliśmy ze skostniałymi z zimna stopami do Anina. Na liczniku właśnie przekręciło się na 39,5 km. Tylko stopy rozgrzewaliśmy aż do samego domu, na szczęście ogrzewanie w samochodzie działało, a w domu czekał na nas ciepły obiad. Lubię takie niedzielne wycieczki . O niebo lepsze to niż kręcenie na trenażerze. Nawet o dwa nieba, wystarczy dokupić tylko termofory na stopy.
A jak tam mały miś Yogiego i reszta rodziny się miewa? Myśleliśmy o Was ciepło gdy słońce rano zachęcało do rowerowania.
Piotrek Anin-Sadul -> czy bieganie z Rafałem Wójcikiem udało się?
Pozdrawiam,
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
-
- Wyga
- Posty: 97
- Rejestracja: 20 paź 2009, 15:01
- Życiówka na 10k: 47:06
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Po sobotniej sali zastanawiałem się czy w ogóle uda mi się wstać z łóżka, nie wiem czy to zakwasy czy co, jestem cały obolały, wszystko mnie boli, ta sala zaczyna mnie coraz bardziej dobijać. Zamiast się czuć po niej lepiej, to ze mną coraz gorzejRenata pisze:
Piotrek Anin-Sadul -> czy bieganie z Rafałem Wójcikiem udało się?
Po godzinnym rozmyślaniu czy wstać czy nie, w końcu ruszyłem dupsko, i muszę powiedzieć że się opłacało. Były cztery kółka, 5km po trasie Wesołej Stówki i 7km trochę bardziej płaska trasą ale muszę powiedzieć ze bardzo malowniczą ( ciekawy czy Piotr Marysin zapamiętał tą trasę bo bym tam się jeszcze raz wybrał ) ( po 12km odpuściłem) potem tak myślę była powtórka 5 i 7. Tempo było ok bo po 12 km wyszło mi minimalnie trochę powyżej 6km/h, pogoda jak sami wiecie była super, sporo znajomych twarzy, była też niezła frekwencja było około 30-40 osób, każdy dostał bejsbolówkę timexa . Każdy w czasie biegu mógł pogadać z Rafałem Wójcikiem. Z porannego rozruchu jestem bardzo zadowolony.
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Potwierdzam, to co pisał Piotrek. Wyprawa bardzo udana. W dodatku dużo rozmawiałem z Rafałem i sporo ciekawych informacji od niego wyciągnąłem, także będzie o czym rozmawiać podczas wspólnych wybiegań.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- Yogi!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 369
- Rejestracja: 06 sie 2008, 23:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mazowiecki Park Krajobrazowy
Dziękujemy. Okazało się, że wyciągnięty rano z gawry naopowiadałem Ci andronów, bo filmowy poranek dla dzieci na jedenastą owszem jest, ale nie w niedzielę, tylko w sobotę. No i zawiedzeni musieliśmy zmienić z Emilką plany. Dziękujemy jednak za fajną propozycję. Ze sportowych aktywności tego dnia odbył się wieczorny bieg Emilki. Ja również ćwiczyłem, ale niesportowo.Renata pisze:A jak tam mały miś Yogiego i reszta rodziny się miewa? Myśleliśmy o Was ciepło gdy słońce rano zachęcało do rowerowania.
Opisany przez Was fragment nad Mienią jest uważam najbardziej urokliwy w całej tutejszej okolicy. To właśnie tam w październiku pedałowałem ostatni raz.
Jak kostka i co tam w Mińsku planujecie z Darkiem, niecnoty?
Kto nie ma w głowie
Ten ma w nogach ;)
Ten ma w nogach ;)
- Renata
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 677
- Rejestracja: 08 paź 2007, 17:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa - Gocław
- Kontakt:
Ciekawam cóż to za ćwiczenia były? Palcówki na pianinie?Yogi! pisze:Ja również ćwiczyłem, ale niesportowo.
Daruję Wam opis barw wylewu do tkanek okalających kostkę (powoli się wchłania to co się wylało i stąd ten efekt). Ważniejsze od estetycznych wrażeń są dla mnie odczucia związane z funkcjonowaniem. Wczorajszy test rowerowy miał dwa plusy: okazało się, że mogłam się poruszać i miałam przedłużone mrożenie kostki . Jednym słowem wszystko wskazuje, że Nawigator może się udać. To tylko 50 km, a limit czasu 12 h, więc jak nie biegiem to marszem powinno się udać pokonać.Yogi! pisze:Jak kostka i co tam w Mińsku planujecie z Darkiem, niecnoty?
E, tam zaraz gorzej. Była długa przerwa, to i taka reakcja organizmu. Nie ma co płakać. Regularne uczęszczanie i po kilku sesjach będzie OK.Piotr Anin-Sadul pisze: Po sobotniej sali zastanawiałem się czy w ogóle uda mi się wstać z łóżka, nie wiem czy to zakwasy czy co, jestem cały obolały, wszystko mnie boli, ta sala zaczyna mnie coraz bardziej dobijać. Zamiast się czuć po niej lepiej, to ze mną coraz gorzej.
Ja cały czas się zastanawiam które ćwiczenie/-nia jest/są odpwiedzialne za ból mięśni pośladkowych. Mięśnie brzucha wbrew oczekiwaniom są w porządku, ale te pośladkowe i dwugłowe uda nieco ucierpiały po sobocie.
Pozdrawiam,
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
Renata
http://renataidarek.blogspot.com/
- Yogi!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 369
- Rejestracja: 06 sie 2008, 23:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mazowiecki Park Krajobrazowy
Zgadłaś! Popalcowałem sobie a po drodze miałem mnóstwo interwałów. Serio:Renata pisze:Ciekawam cóż to za ćwiczenia były? Palcówki na pianinie?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Interwa%C5%82
Nie bolą mnie pośladki.
Pogoda się psuje. Bzy nie kwitną. Marna ta wiosna jakaś.
Kto nie ma w głowie
Ten ma w nogach ;)
Ten ma w nogach ;)