
VII Światowy Dzień Biegania - 10,3km
czyli dwie pętle po zabłoconym lesie
straszliwie rwałem dziś tempo
wyszło takie coś:
1km - 3:55 [3:55] 172/178
2km - 4:16 [8:11] 179/182
3km - 4:02 [12:13] 180/184
4km - 4:24 [16:37] 180/184
5km - 4:00 [20:37] 180/184
6km - 4:12 [24:49] 179/184
7km - 4:30 [29:19] 177/182
8km - 4:18 [33:37] 172/178
9km - 4:06 [37:43] 184/189
10km - 3:47 [41:30] 185/188
10,3km - 1:13 [42:43] 189/195
av HR = 179bpm = 87%
miejsce 15 ukonczylo 125, wygral zwyciezca calego Grand Prix Arturowka z czasem 37min
Zaczyna mi brakować w moim Garminie FootPoda. Ciężko mi na zawodach wyczuć właściwe tempo. Na treningach nie mam z tym większego problemu.
Zacząłem nadspodziewanie szybko. Nie wiedziałem że aż tak. Tym razem ustawiłem się w 2linii i nie było problemu z przeciskaniem się do przodu (pewnie masakrycznie by się biegło slalomem po błocie). Drugi kilometr celowo zwolniłem aby mnie kolka nie dopadła. Kolejny jakoś tak sam z siebie znowu wyszedł za szybko. Dopiero na czwartym potrafiłem pobiec jak chciałem by wyszło (rwanym tempem, ale wyszło) 16:40 po 4km. Dalej miałem przyspieszyć. Niestety wyszło za gwałtownie i po kilkunastu sekundach odwiedziła mnie moja stara znajoma kolka. Nie uciskała tak mocno jak na ostatnich dwóch zawodach, jednak nie pozwalała trzymać szybkiego tempa. Gdy po 7km zobaczyłem że mam już 80`` straty do wyniku 40minut dotarło do mnie że nie ma najmniejszych szans na życiówę. A kolka niestety nie puszczała. Towarzyszyła mi do 8,5km (a więc prawie przez 4km). Strata do zakładanego wyniku była już zbyt duża, ale udało mi się dogonić grupkę przed sobą, a nawet w całości ją przegonić na mecie. Finisz był wyjątkowo krótki. Asfalt zaczął się dopiero 100m przed metą, a wcześniej w błocie nie było szans osiągnąć wyższych prędkości.
Porównując dzisiejsze zawody z Biegiem Solidarności miesiąc temu widać jednak postęp. Wtedy na trasie w połowie asfaltowej nabiegałem 41:50 (przeliczając z 10,2km). Dziś w całkowicie leśno-błotnych warunkach wyszłoby pół minuty lepiej (licząc z 10,3km).
Aha, tętno na starcie 150bpm
Dotarło dziś do mnie że Bieg Sylwestrowy nie powinien być dla mnie startem docelowym. Różnica między asfaltem a lasem przy 10km to u mnie ponad 1minuta, tak więc życiówka jest nierealna.
Przesuwam więc termin osiągnięcia swojego celu na Maniacką Dychę w Poznaniu na Malcie w marcu 2011, ale żeby nie było za łatwo podnoszę poprzeczkę na 39minut. Inaczej boję się braku motywacji do solidnych treningów. W końcu w Uniejowie na asfalcie zabrakło mi tylko 10sekund.
Bieg Sylwestrowy potraktuję na luzie, a od jutra zabieram się z Jackiem Danielsem ostro do roboty. Z Grand Prix Łodzi nie zamierzam jednak rezygnować - 5km to nie jest dystans, który by niweczył dłuższe plany treningowe.
Rozpisałem sobie tygodnie do startu w Maniackiej Dziesiątce i mam ich 19 do zagospodarowania. Idealny plan Danielsa zakłada 24tygodnie, więc nie jest źle. Nie widzę poza tym sensu by aż 1,5m-ca od jutra biegać tylko EASY. Treningi planuję wykonywać ściśle z programu treningowego do 5-15km począwszy od 6tygodnia. Przewiduję raz w tygodniu basen z sauną i codzienne brzuszki. Zacznę też zwracać większą uwagę co do diety ograniczając białka kosztem węglowodanów. I zero jedzenia po wieczorynce
